Reklama

Babcia zawsze była dla mnie kimś wyjątkowym. Od kiedy pamiętam, spędzałam u niej każde wakacje, a jej dom wypełniony zapachem pieczonych ciast i starych książek stał się dla mnie drugim domem. Babcia miała swój świat, pełen starych, zakurzonych przedmiotów, które trzymała z uporem, twierdząc, że każdy z nich ma swoją historię.

Reklama

Dziadek, z kolei, był człowiekiem, o którym mówiono, że "szelma z niego, ale swojak". Od kiedy umarł, w rodzinie często powtarzano, że całe życie oszczędzał, ale nigdy nie było widać tych jego oszczędności. Czasami matka wspominała, jak dziadek mógłby kupić jej coś lepszego na urodziny, ale zamiast tego wybierał coś taniego i praktycznego, mówiąc:

– Na głupoty pieniędzy nie ma, dziecko.

Po jego śmierci wszyscy spodziewali się, że może jednak coś po sobie zostawił – jakieś oszczędności, cokolwiek, ale nic takiego nie znaleźliśmy. I tak sprawa ucichła, bo i po co drążyć temat?

Nie wierzyłam w to

Babcia, mimo że już w podeszłym wieku, nigdy nie dała się łatwo pokonać chorobie. Ale ostatnie miesiące były inne – powoli gasła, coraz mniej mówiła, a oczy, które kiedyś błyszczały mądrością i humorem, teraz wydawały się odległe, jakby utknęły gdzieś w przeszłości. Ostatnie słowa, jakie usłyszałam od niej, zanim odeszła, nie dawały mi spokoju. Pochyliłam się nad nią, chcąc pożegnać się na zawsze, a ona, łapiąc mnie za rękę, wyszeptała:

Zobacz także

– Basia... Pieniądze... tam, w domu... pod cegłą... dziadek schował...

Spojrzałam wtedy na mamę, która tylko westchnęła i powiedziała, że to pewnie majaki staruszki, bo przecież żadnych pieniędzy tam nie ma. Ale w głębi serca coś mnie ścisnęło – a może jednak była w tym jakaś prawda?

Słowa babci nie dawały mi spokoju

Pogrzeb babci odbył się w ponury, deszczowy dzień, jakby sama natura opłakiwała jej odejście. Stałam obok mamy, wpatrując się w trumnę, ale myślami byłam gdzie indziej. Słowa babci wciąż dźwięczały mi w uszach: *„Pieniądze... tam, w domu...”*. Miałam wrażenie, że coś ukrywała, coś, co wszyscy przeoczyliśmy.

Po pogrzebie wróciliśmy do domu babci, by zacząć porządkować jej rzeczy. Mama przeglądała stare albumy, a ja zaczęłam od piwnicy, gdzie trzymano stare graty.

– Basia, daj spokój, nic tam nie znajdziesz – powiedziała mama, kiedy zauważyła, że przeszukuję każdy zakamarek.

Ale coś mnie tknęło, by nie rezygnować. Pamiętałam, jak dziadek zawsze powtarzał, że „oszczędzanie to sztuka, a sztuka wymaga poświęceń”. W końcu zdecydowałam, że muszę przeszukać tę piwnicę.

Znalazłam kupę pieniędzy

Piwnica była zimna i wilgotna, pełna starych, niepotrzebnych rzeczy, które zdawały się nie mieć żadnej wartości. Jednak coś przyciągnęło mój wzrok – stara, drewniana skrzynia, ledwie widoczna pod stertą kurzu i rupieci. Przesunęłam kilka kartonów, pochyliłam się i zaczęłam ją wyciągać.

Była ciężka, jakby coś cennego skrywała w środku. Z bijącym sercem otworzyłam wieko, a moim oczom ukazały się paczki pieniędzy, starannie owinięte w płótno. Wstrzymałam oddech. To było jak scena z filmu – w skrzyni leżały stosy banknotów, złożone w równych kupkach.

Obok pieniędzy znalazłam kilka pożółkłych notatek, pisanych ręką dziadka. Wyliczenia, przemyślenia, wskazówki... Wszystko to potwierdzało, jak obsesyjnie oszczędzał przez całe życie. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy uświadomiłam sobie, że dziadek ukrywał fortunę, o której nikt nie miał pojęcia. Jak to możliwe, że nikt z rodziny tego nie zauważył?

Usiadłam na zimnym betonie, próbując przetrawić to, co właśnie odkryłam.

Mama była w szoku

Siedziałam w piwnicy jeszcze przez dłuższą chwilę, wpatrując się w znalezisko, aż w końcu postanowiłam powiedzieć o wszystkim mamie. Z bijącym sercem weszłam na górę i zobaczyłam, jak przegląda stare albumy z fotografiami.

– Mamo... musisz coś zobaczyć – powiedziałam, starając się zachować spokój.

Spojrzała na mnie zaskoczona, ale podążyła za mną do piwnicy. Gdy zobaczyła skrzynię pełną pieniędzy, jej twarz zbladła.

– To niemożliwe... – wyszeptała, siadając na najbliższym krześle. Wzięła do ręki jedną z notatek dziadka i zaczęła ją czytać. W jej oczach pojawiły się łzy – mieszanka szoku, złości i niedowierzania.

– Przez całe życie ukrywał to przed nami? – wycedziła, z trudem kontrolując emocje. – Myślałam, że nie mieliśmy nic, a on... On oszczędzał, nie mówiąc nikomu ani słowa...

Z notatek dziadka wyłaniał się obraz człowieka, który przez całe życie gromadził majątek, skąpiąc na wszystkim. Wiedziałam, że te pieniądze mogą zmienić życie naszej rodziny, ale czy na pewno na lepsze?

Nie wiedziałam, co robić

Od kilku dni nie mogłam przestać myśleć o pieniądzach, które znalazłam w piwnicy. Przeszukiwałam każdy zakamarek skrzyni, przeglądałam notatki dziadka, próbując zrozumieć, dlaczego przez całe życie trzymał to wszystko w tajemnicy. I co teraz powinnam z tym zrobić?

Każdego dnia, kiedy mama była zajęta swoimi sprawami, schodziłam do piwnicy, by upewnić się, że pieniądze wciąż tam są. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, ale coś mnie powstrzymywało. Nie mogłam się zdobyć na to, by powiedzieć komukolwiek, nawet mamie.

Pewnego wieczoru usiadłyśmy razem przy stole, a ja czułam, że muszę w końcu podjąć temat.

– O co chodzi, Basiu? – zapytała.

Wzięłam głęboki oddech.

– Znalazłam te pieniądze i... nie jestem pewna, czy powinniśmy o nich mówić innym.

W jej oczach zobaczyłam mieszankę zaskoczenia i niepokoju.

– Dlaczego? To duża suma, powinniśmy podzielić się z resztą rodziny – powiedziała, ale jej głos zdradzał wahanie.

– Mamo, te pieniądze mogą nas zniszczyć – odpowiedziałam, starając się brzmieć pewnie. – Znasz rodzinę. Zaczną się kłótnie, zazdrość... To może przynieść więcej szkody niż pożytku.

Mama milczała przez dłuższą chwilę, a ja widziałam, jak walczy ze swoimi myślami.

– Co więc zrobimy? – zapytała w końcu cicho.

Spojrzałam na nią i poczułam ciężar odpowiedzialności.

– Jeszcze nie wiem.

Zachowam kasę dla siebie

Przez kilka dni nie mogłam przestać myśleć o tych pieniądzach. Ich obecność ciążyła mi jak kamień, ale jednocześnie coś we mnie mówiło, że nie trafiły do mnie przypadkiem. Babcia na łożu śmierci wybrała właśnie mnie, by zdradzić tajemnicę, którą dziadek skrzętnie ukrywał przez całe życie. To musiało coś znaczyć.

Pewnego wieczoru, siedząc w ciszy, zrozumiałam, że babcia chciała, abym te pieniądze wykorzystała. Może widziała, że są nam potrzebne, może chciała, żebym w końcu miała coś, czego zawsze brakowało nam przez dziadkowe skąpstwo.

Zaczęłam planować. Wiedziałam, że nie mogę od razu wydać wszystkiego, bo to wzbudziłoby podejrzenia. Postanowiłam więc działać powoli, ostrożnie.

– Mamo, myślę, że babcia chciała, żebyśmy te pieniądze wykorzystały – powiedziałam pewnego wieczoru, kiedy siedziałyśmy razem w kuchni. – Nie musimy robić tego od razu, ale możemy je wydawać stopniowo, na rzeczy, które naprawdę są nam potrzebne.

Mama spojrzała na mnie z zastanowieniem, ale widziałam, że powoli zaczynała przychylać się do tego pomysłu.

– Może masz rację, Basiu – odpowiedziała w końcu. – Może to jedyny sposób, żeby te pieniądze przyniosły nam coś dobrego.

Zaczęłyśmy od małych rzeczy. Odnowiłyśmy dom, kupiłyśmy kilka nowych mebli, na które nigdy wcześniej nie mogłyśmy sobie pozwolić. Z każdym dniem czułam, że to była właściwa decyzja. Babcia wiedziała, co robi, przekazując mi ten sekret.

Pieniądze zaczynały powoli zmieniać nasze życie, ale ja wciąż pamiętałam, by nie przesadzać. Dziadek może i był sknerą, ale to dzięki niemu miałyśmy teraz możliwość lepszego życia. A ja zamierzałam z tej szansy skorzystać, ale mądrze i z rozwagą.

Reklama

Basia, 24 lata

Reklama
Reklama
Reklama