Reklama

Nie myślałem o sobie jako o ojcu. Nigdy. Kiedyś, może dawno temu, wyobrażałem sobie, jak to jest mieć rodzinę, dzieci i psa biegającego po ogródku. Ale potem życie wciągnęło mnie w swój rytm – praca, projekty, terminy. Czasem klient dzwoni nawet w niedzielę.

Reklama

Mieszkałem sam w kawalerce w centrum miasta. Beton, szkło, światła – a pośród tego ja, z kubkiem zimnej herbaty i ulubioną muzyką, która miała zagłuszyć ciszę. Dziś był Dzień Ojca. Zawsze ignorowałem ten dzień, bo niby kogo miałbym świętować? Ojciec odszedł, kiedy byłem mały, a sam... cóż, nie byłem ojcem. Tego dnia zadzwonił telefon. To mama. Jak co roku, z tym samym pytaniem:

A może byś w końcu założył rodzinę? Wiesz, twoje życie tak szybko mija…

Westchnąłem ciężko, ale nic nie powiedziałem. Bo może miała rację? Może za bardzo się zamknąłem, za bardzo się pogubiłem? Tylko z kim miałbym mieć rodzinę?

Poczułem niepokój

Nie spodziewałem się nikogo. To miał być zwyczajny wieczór. Ale kiedy rozległo się pukanie do drzwi, poczułem coś dziwnego. Niepokój. Zaskoczenie. Otworzyłem. I wtedy ją zobaczyłem. Kasia stała w progu, trochę zmęczona, jakby przybita. Obok niej – mały chłopiec, na oko pięcioletni. Patrzył na mnie wielkimi, ciemnymi oczami.

– Cześć... – powiedziała cicho, a jej głos drżał. – Wiem, że możesz być zaskoczony, ale...

– Co ty tutaj robisz? – zapytałem, patrząc raz na nią, raz na dziecko.

Mój głos był bardziej szorstki, niż chciałem. Otarła dłonią policzek, jakby chciała zetrzeć z niego zmęczenie.

– To Filip – powiedziała, przytulając chłopca do siebie. – Twój syn.

Zamarłem. Dosłownie. Jakby ktoś nagle odłączył mi prąd.

– Co? – wyszeptałem. – Mój... syn?

Chłopiec patrzył na mnie uważnie. W jego oczach dostrzegłem coś znajomego. Moje oczy? Moje brwi? Coś w kształcie twarzy? To było... dziwne uczucie.

– O czym ty mówisz?

Głos mi się załamał.

– Nie wiedziałam, jak ci powiedzieć. Nie miałam odwagi wcześniej.

– Dlaczego teraz? – spytałem, choć głos uwiązł mi w gardle.

– Bo... Filip powinien wiedzieć, kto jest jego ojcem. – Spojrzała na mnie błagalnie. – Proszę...

W głowie miałem mętlik. Moje życie w jednej chwili przewróciło się do góry nogami.

Słowa ugrzęzły mi w gardle

Usiedliśmy przy stole, który nagle wydał mi się zbyt mały, zbyt ciasny na to, co właśnie się wydarzyło. Filiżanki z herbatą, którą przed chwilą zrobiłem, parowały między nami, ale nikt ich nie dotykał. Kasia trzymała Filipa za rękę, jakby się bała, że zaraz wstanie i ucieknie.

– Dlaczego teraz? – zacząłem, próbując zebrać myśli. – Dlaczego dopiero po tylu latach?

Kasia wzięła głęboki oddech, spuściła wzrok.

– Bałam się. Nie wiedziałam, jak zareagujesz. Wtedy... gdy się rozstaliśmy... Wszystko działo się tak szybko. Nie planowałam tego.

Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.

– Pięć lat mojego życia, w których nie wiedziałem, że mam syna!

Czułem, jak wzbiera we mnie gniew, ale obok niego pojawiał się strach. Co teraz? Filip bawił się palcami, patrzył na stół. Był taki mały. Bezbronny.

– Rozumiem, że bałaś się wtedy. Ale dlaczego dzisiaj? Przypomniałaś sobie o tym w Dzień Ojca?

Kasia spuściła głowę.

– Bo... Filip coraz częściej pyta. Kim jest jego tata, dlaczego nie ma go z nami. Nie mogę go okłamywać. On zasługuje na prawdę.

Zamilkłem. Słowa ugrzęzły mi w gardle. Patrzyłem na mojego syna i czułem, jak coś we mnie pęka.

– Co teraz? – spytałem w końcu cicho, prawie szeptem.

Kasia wzruszyła ramionami, jakby sama nie wiedziała.

Wszystko we mnie krzyczało

Nie mogłem tego ogarnąć. Czułem, jakby ziemia pod moimi stopami nagle się rozsunęła. Filip siedział na krześle, machał nogami w powietrzu, patrzył na mnie spod długich rzęs. Miał moje oczy. Nie mogłem tego nie zauważyć. Potrzebowałem oddechu. Chwyciłem telefon i wyszedłem na balkon. Zadzwoniłem do siostry.

– Słuchaj... Muszę ci coś powiedzieć. – Mój głos był drżący. – Ona tu przyszła... Kasia. I wiesz co? Ma ze sobą dziecko. Pięcioletniego chłopca.

– Co? Jakie dziecko?

– Mojego syna! – wykrztusiłem.

Usłyszałem jej westchnienie, a potem cichy głos.

– I co teraz?

– Nie wiem! – wyrzuciłem z siebie, czując, że ręce mi się trzęsą. – Nie wiem, co mam robić. Patrzę na tego małego i... On wygląda jak ja. Te same oczy, ten sam uśmiech.

Siostra milczała przez chwilę, a potem powiedziała cicho:

– Musisz z nim porozmawiać. Nie z Kasią – z nim.

Westchnąłem ciężko, zamknąłem oczy, a potem wróciłem do mieszkania. Filip siedział cicho, bawił się łyżką, która leżała na stole. Kasia spojrzała na mnie niepewnie. Podszedłem do chłopca, kucnąłem.

– Cześć, Filip – powiedziałem cicho, a serce waliło mi jak młot. – Wiesz, kim jestem?

Filip podniósł głowę, a w jego oczach była mieszanina ciekawości i niepewności.

Jesteś Damian... – powiedział nieśmiało.

Uśmiechnąłem się delikatnie, choć w środku wszystko we mnie krzyczało.

Byłem w szoku

Filip patrzył na mnie z tym swoim spokojnym, dziecięcym wyrazem twarzy. A ja… po prostu siedziałem obok niego. Kasia zerknęła na nas, potem spuściła głowę.

– Przepraszam – powiedziała cicho. – Wtedy, kiedy się rozstaliśmy… Nie chciałam tego wszystkiego tak ukrywać.

– To dlaczego to zrobiłaś? – zapytałem, próbując brzmieć spokojnie. – Dlaczego nic nie powiedziałaś?

Kasia zamilkła, po czym wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić:

– Bałam się. Byłeś wtedy zupełnie innym człowiekiem. Ciągle zajęty, skupiony na pracy, wiecznie zmęczony… Pamiętasz? Ja byłam na drugim planie. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, czułam się... sama. Myślałam, że mnie odtrącisz, że nie dasz rady...

Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.

– Mogłaś chociaż spróbować. Mogłaś dać mi szansę.

– Wiem. – Kasia przygryzła wargę, a w jej oczach zebrały się łzy. – Nie miałam odwagi. Ale teraz... Filip musi wiedzieć, kim jesteś.

Spojrzałem na chłopca. W jego oczach nie było strachu, tylko coś w rodzaju zaciekawienia.

– Lubisz samochody? – zapytałem cicho, patrząc mu w oczy.

Chłopiec uśmiechnął się nieśmiało i skinął głową.

– To może mi opowiesz, o swoim ulubionym?

Filip wyprostował się, jakby nagle nabrał odwagi, i zaczął opowiadać o autach.

Łzy napłynęły mi do oczu

Wieczór nadszedł szybko. Siedzieliśmy w moim mieszkaniu, jakbyśmy byli rodziną, która zawsze tak spędzała razem czas. A przecież jeszcze kilka godzin temu nawet nie wiedziałem, że mam syna. Filip ziewał, opowiadając o samochodach.

– Wiesz, kim jestem? – zacząłem cicho, patrząc mu w oczy.

Spojrzał na mnie z powagą, której nie spodziewałem się po pięciolatku.

– Jesteś Damian… – wyszeptał, a potem dodał nieśmiało: – Tata?

Poczułem, jak gardło ściska mi się z emocji. Wziąłem głęboki oddech, żeby nie dać się tym łzom, które napierały mi na oczy.

– Tak, jestem twoim tatą.

Chłopiec uśmiechnął się szeroko, a potem, bez słowa, przytulił się do mnie. Poczułem, jak jego małe rączki oplatają mnie mocno, a w mojej głowie wciąż brzmiało to jedno, krótkie słowo: „tata”. Kasia siedziała z boku, patrzyła na nas, a w jej oczach błyszczały łzy. W tej chwili wszystko się zmieniło. Wiedziałem, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo. A potem siedziałem jeszcze długo, patrząc na śpiącego Filipa. Moje dziecko. Mój syn.

Bałem się

Siedziałem przy kuchennym stole, a przez uchylone okno wpadał chłodny powiew nocy. Filip spał w moim pokoju, a Kasia siedziała w milczeniu na kanapie, patrząc w okno. Przez chwilę zastanawiałem się, czy to wszystko wydarzyło się naprawdę, czy to może sen, z którego zaraz się obudzę. Patrzyłem na jego małe buty ustawione równo przy drzwiach, na pluszowego misia, którego trzymał, kiedy zasypiał. Ten widok uderzał mnie mocniej, niż chciałem. To naprawdę moje dziecko...

Nie wiedziałem, co będzie dalej. Nie miałem pojęcia, jak być ojcem, jak budować relację z synem, którego nie znałem przez pięć długich lat. Nie potrafiłem przewidzieć, jak zmieni się moje życie, kiedy Kasia nagle w nim zagościła z takim ładunkiem emocji. Ale wiedziałem jedno – nie chciałem się z tego wycofać. Bałem się, tak po prostu, po ludzku. Ale kiedy patrzyłem na Filipa, czułem też coś dziwnie ciepłego, czego nie potrafiłem do końca nazwać. Może to była odpowiedzialność. Może duma. A może po prostu – miłość.

Nie miałem gotowych odpowiedzi, ale w Dniu Ojca, dostałem coś, o czym nawet nie śniłem. I tego już nikt mi nie zabierze.

Damian, 33 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama