Paula, 32 lata: „Gdy mój facet się mnie pozbył, pomoc zaoferował mi teść. Podarował mi cieplutkie miejsce w swojej sypialni”
„– Paulinko, dłużej nie potrafię ukrywać swoich uczuć. Oszalałem z miłości do ciebie. Wiem, że łączy cię z moim synem dziecko, ale wasza relacja się skończyła – powiedział, składając pocałunki na moich dłoniach. – Cicho bądź... Po prostu mnie... pocałuj – szepnęłam, przytulając go mocno do siebie”.
- Listy do redakcji
Rozbiłam najpierw kieliszek do wina, a zaraz potem upuściłam na ziemię talerz. W trakcie przesypywania cukru do pojemniczka stało się coś okropnego – znaczna część wysypała się na podłogę w kuchni. Od samego rana wszystko szło nie tak.
Nie mógł się opanować
– No powiedz Jasiu, ale twoja mama dziś wszystko upuszcza, co? – spojrzałam na mojego synka, który miał dopiero 3 latka.
To go bardzo rozśmieszyło. Jego uroczy chichot sprawił, że i ja przestałam się denerwować. „Na pewno to już koniec dzisiejszych niepowodzeń, po tym cukrze rozsypanym na podłodze limit pecha został wykorzystany” – przemknęło mi przez głowę, gdy sprzątałam słodki bałagan. Faktycznie, przez resztę dnia wszystko było w porządku. Ale kiedy Maciek przekroczył próg mieszkania, od razu wyczułam, że coś jest nie tak. Miał zmartwioną minę. Zresztą od paru dni wydawał się czymś obciążony i nieobecny duchem. Zaczęłam mu opowiadać o moich dzisiejszych problemach...
– Przestań, są ważniejsze sprawy. Musimy pogadać o czymś naprawdę ważnym – nie pozwolił mi dokończyć historii o wysypanym cukrze. – Jasiek już śpi? To dobrze. Paulina, stało się coś, czego się nie spodziewałem. Tak jakoś wyszło..
Poczułam, jak nogi się pode mną uginają. Od razu pomyślałam najgorsze – „On umiera!”. Mimo że nie wzięliśmy z Maćkiem ślubu, to przez ostatnie cztery lata tworzyliśmy szczęśliwą parę, niczym wieloletnie małżeństwo. Na dodatek mieliśmy razem Jaśka, którego Maciek wprost uwielbiał.
– Spotkałem pewną kobietę. Jakieś trzy miesiące wcześniej. Myślałem, że to minie, że zdołam przerwać tę relację nim się rozkręci. Ale nie jestem w stanie. To Dorota jest tą, którą kocham. Przykro mi, ale ciebie już nie...
Przestało mieć to dla niego znaczenie
Maciek kręcił się niespokojnie, obracając w dłoniach długopis, unikając mojego wzroku. Przygryzał usta, a jego oczy błądziły bez celu po pokoju. Przyglądałam mu się w ciszy. A przecież to dla niego zrezygnowałam ze swojej pozycji w pracy i poświęciłam się dziecku.
– Co się z tobą dzieje?! Dociera do ciebie powaga sytuacji? – wyrzucił z siebie ze złością, uderzając długopisem o stół. – Koniec z tym wszystkim! Zabieram swoje rzeczy i znikam... Halo, Paulina, do ciebie mówię?!
Ze ściśniętym gardłem i zaciśniętymi pięściami, rzuciłam się w jego kierunku, a po twarzy spływały mi łzy
– Cholerny draniu! Jak możesz tak postąpić? A co z naszym synem? Co mam mu powiedzieć, gdy będzie pytał, gdzie jest tata? – martwiłam się przede wszystkim o Jaśka, choć czułam, jak wszystko się we mnie gotuje.
– Jasiek zawsze będzie moim synem. To się nigdy nie zmieni. Jest dla mnie najważniejszy na świecie – odparł Maciek, podnosząc z podłogi zabawkowy samochód i odkładając go na blat.
Potem wyciągnął walizkę z garderoby i zaczął układać w niej swoje rzeczy, kompletnie mnie ignorując. Dopiero kolejnego dnia uświadomiłam sobie całą prawdę. Mój facet zostawił mnie dla innej kobiety!
– A nie mówiłam wcześniej, że małżeństwo to podstawa? Ale nie, musieliście być tacy nowocześni – mama starała się dodać mi otuchy w typowy dla siebie sposób. – Kto wie, jak się teraz sprawy potoczą z tym waszym mieszkaniem. No bo to w końcu jego własność. I co z pieniędzmi? W końcu tylko on zarabiał, ty nie miałaś etatu. Jak sobie poradzisz teraz? Jasne, będziemy cię wspierać ile się da, ale sama wiesz jak jest. Mamy małe mieszkanie i emerytury ledwo starcza od pierwszego do pierwszego.
– Daj spokój, poradzę sobie bez waszej pomocy.
Szkoda gadać, że wspomniałam jej o tym, że z Maćkiem już nie jesteśmy razem. Taka już była! Zawsze musiała mieć rację i pouczać innych! Daleko jej było do stereotypowej babci, która rozpieszcza wnuki. Babcia Roma koncentrowała się głównie na własnych sprawach.
Kazał mi się wynosić
Przez trzy dni Maciek ani razu nie odezwał się, żeby dowiedzieć się co u małego. Dopiero jak nastał czwarty dzień, zjawił się osobiście. A wraz z nim nadeszły następne złe wieści.
– Oczywiście, będę dawał pieniądze na Jasia, ale musisz zrozumieć, że w tym momencie nie dam rady finansowo wspierać również ciebie. Powinnaś rozejrzeć się za jakimś zajęciem – rzucił prosto z mostu.
– Posłuchaj, Maciek... Tyle razem przeszliśmy, wychowujemy dziecko. Zapomnę o twojej zdradzie, tylko wróć do nas – rozpłakałam się.
– Daj spokój, Paulina. Sądzisz, że łatwo mi było to zrobić? Długo się nad tym zastanawiałem. Nie ma już po co ciągnąć tej relacji. Nasza miłość wygasła bezpowrotnie – jego głos był tak lodowaty i nieprzejednany, że trudno było mi uwierzyć, że to ten sam człowiek.
Zgodził się „wspaniałomyślnie”, żebym została w mieszkaniu jeszcze przez cztery miesiące – do grudnia. Później planował wystawić mieszkanie na sprzedaż. Czułam się kompletnie załamana. Wtedy z pewną sugestią i zupełnie nieoczekiwanie zjawił się Tomasz, tata Maćka.
– Odkąd straciłem małżonkę, dom jest praktycznie pusty. Na górze jest całkiem sporo miejsca. Może się tam wprowadzisz? – powiedział. – Nie przejmuj się tym, że jestem tatą Maćka. On postąpił podle i pewnie niedługo będzie błagał o twój powrót. Teraz skup się na sobie i małym Jasiu. To jak będzie, przenosisz się?
– Daj mu możliwość pokazania się z dobrej strony. Co z tego, że to ojciec Maćka? Masz lepszy pomysł? – spytała Agnieszka, wpatrując się we mnie uważnie. – A wiesz co? Tomasz to całkiem przystojny facet. Nikt by nie pomyślał, że zbliża się do pięćdziesiątki. Mówiłaś przecież, że dziecko miał jako bardzo młody chłopak. Oni z Maćkiem bardziej przypominają rodzeństwo niż rodzica z dzieckiem.
Nie spodobał mu się ten pomysł
Kiedy oznajmiłam, że zamierzam zamieszkać u jego ojca, Maciek wpadł w szał. Moi bliscy też nie byli zachwyceni tym pomysłem. Ale miałam to gdzieś. Potrzebowałam dachu nad głową. Na dodatek Tomasz niespodziewanie zaproponował mi pracę.
– Mam znajomego z własnym przedsiębiorstwem i szuka kogoś na stanowisko asystentki. Może byś się zdecydowała? – rzucił pytanie.
– No dobrze, ale co zrobię z małym? W przedszkolach nie ma już wolnych miejsc, a te prywatne kosztują majątek...
– Pozwól, że opłacę maluchowi prywatne przedszkole. W końcu to mój wnuk, nieprawda? – powiedział z uśmiechem.
Jestem niesamowicie wdzięczna za pomoc, którą mi okazał. Przez kilka miesięcy regularnie mogłam na niego liczyć. Kiedy musiałam zostać po godzinach w pracy, Tomasz zajmował się odprowadzaniem Jasia do przedszkola. Dodatkowo gotował i sprzątał całe moje piętro! Prawdę mówiąc, po trzech latach spędzonych z synem w domu, miałam spory problem z organizacją własnego czasu.
Z okazji urodzin Tomka wymyśliłam coś wyjątkowego – przygotowałam uroczystą kolację. Kupiłam też upominek – elegancki portfel ze skóry. Do jednej z przegródek włożyłam zdjęcie nas trojga z małym Jaśkiem.
– Żebyś zawsze miał nas przy sobie i o nas pamiętał – powiedziałam, gdy składałam mu życzenia urodzinowe.
– Nie ma takiej opcji, żebym zapomniał, kochana Paulinko – wyszeptał cicho i... pocałował mnie prosto w usta.
Świat zawirował wokół mnie. Wiedziałam, że należało odepchnąć Tomasza, ale jakaś siła nie pozwalała mi tego zrobić. Dawno nie doświadczyłam podobnych uczuć. Było to... wyjątkowe.
– Mamo, dlaczego całujesz się z dziadkiem? – nagle usłyszeliśmy głos Jasia, który sprowadził nas na ziemię.
Gwałtownie odskoczyłam od Tomka, jakby coś mnie poparzyło.
– Ee... Bo widzisz, kochanie, właśnie składam dziadkowi życzenia na urodziny... O, widzę że masz kartkę! Jaka śliczna. No już, daj dziadkowi buziaka – próbowałam skierować uwagę Jasia na coś innego.
To było silniejsze ode mnie
Kiedy dziecko już spało, wiedziałam, że muszę wyjaśnić tę sprawę z Tomaszem.
– Posłuchaj, to był jednorazowy incydent i więcej się nie wydarzy. Tak nie można – powiedziałam stanowczo, mimo że kosztowało mnie to sporo wysiłku.
Już wcześniej dostrzegłam, że przy Tomaszu robi mi się jakoś dziwnie. On też spoglądał w moją stronę nie jak ojciec mojego byłego faceta, ale raczej jak facet zainteresowany kobietą. Kolejny miesiąc staraliśmy się zachowywać jak gdyby nigdy nic. Jednak czułam, że ten jeden pocałunek wywrócił wszystko do góry nogami. Co ciekawe, przestałam myśleć o Maćku – teraz w mojej głowie był tylko Tomasz! Zaczęłam nawet śnić o nim. Uwielbiałam te nocne wizje, w których czułam jego dotyk i pocałunki... Z takich snów naprawdę nie chciałam się wybudzać!
Pewnego dnia Tomasz wpadł na pomysł wspólnego wyjazdu – we trójkę na Mazury. Jego kumpel, mój szef, miał małą całoroczną chatkę, położoną chyba nad Saskiem Wielkim.
– Ten wyjazd dobrze zrobi Jaśkowi. Pomyśl tylko, jak wspaniale może to wpłynąć na dziecko – przekonywał. – A sama nazwa miejscowości – Łysa Góra – brzmi jakby była wyjęta z jakiejś bajki, nie sądzisz?
Wiedziałam doskonale, do czego może doprowadzić nasz tygodniowy pobyt na Mazurach. Mimo to... nie miałam siły się sprzeciwić. Ruszyliśmy w drogę. To były niezapomniane chwile. Jasiek, wprost rozkwitał. Świetnie odnalazł się w tym nowym miejscu – biegał po lesie, bawił się z sąsiedzkim psiakiem, chłonął uroki natury. Ja też miałam zupełnie inne odczucia. Tomek dbał o wszystkich, przygotowywał nam poranne posiłki, a te grillowane rybki w jego wykonaniu – palce lizać! Kiedy minęły dwa dni naszego wypadu, zdarzyło nam się wypić za dużo wina. Jaś już był w łóżku. W pewnym momencie Tomasz zbliżył się i objął mnie.
Dłużej już nie wytrzymałam
– Paulinko, dłużej nie potrafię ukrywać swoich uczuć. Oszalałem z miłości do ciebie. Wiem, że łączy cię z moim synem dziecko, ale wasza relacja się skończyła – powiedział, składając pocałunki na moich dłoniach. – Może przeszkadza ci to, że jestem od ciebie tyle starszy...
– Cicho bądź... Po prostu mnie... pocałuj – szepnęłam, przytulając go mocno do siebie.
Tej nocy pierwszy raz byliśmy ze sobą. I wtedy już wiedziałam na pewno – moje serce również należy do Tomasza. Po przyjeździe do Katowic zdecydowaliśmy się być ze sobą otwarcie. Ukrywanie wszystkiego wydawało nam się bez sensu. Po co żyć w tajemnicy? Pierwszą osobą, która dowiedziała się o naszym związku, był Maciek. Tomasz go poinformował. Reakcja była gwałtowna.
– Oszaleliście oboje! Musicie się leczyć! – wrzeszczał. – Jak mój syn ma się teraz do ciebie zwracać? Tato?! Paulina, jeśli tego nie zakończysz... odbiorę ci syna. W każdym sądzie udowodnię, że nie powinien wychowywać się w takich warunkach! To jakiś obłęd! Związałaś się z facetem, który miał zostać twoim teściem!
Wzdrygnął się gwałtownie i chwycił się za pierś. Nigdy wcześniej nie usłyszałam od niego tak bolesnych słów, choć już nieraz potrafił być dla mnie przykry.
– Jeśli dalej będziesz się kręcić wokół mojego taty, zapomnij o jakimkolwiek kontakcie ze mną. Nie dzwoń nawet. Żadnej pomocy ode mnie nie dostaniesz – powiedział lodowatym głosem.
– Co ty opowiadasz? I tak nigdy mi nie pomagasz! Jedynie Tomek wykazał jakieś zainteresowanie naszą sytuacją. A gdzie niby mam pójść mieszkać? Może od razu na ulicę? Albo do waszego domu? No właśnie, świetny plan! Wyprowadźmy się stąd.
Z zemsty chciał zatruć mi życie
Później sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót. Przez cały tydzień ja i Tomasz musieliśmy wysłuchiwać nieprzyjemnych rozmów telefonicznych od rodziny. Ze wszystkich ludzi wokół nas tylko dwie osoby zostały przy nas do końca – moja koleżanka Agnieszka i szef Mirek, który przyjaźnił się z Tomaszem. Pojawiły się nowe kłopoty po tym, jak Maciek poszedł do opieki społecznej. Później złożył pozew do sądu, chcąc przejąć pełne prawa do opieki nad Jasiem. Kompletnie się rozsypałam. Bardzo pomógł mi wtedy Tomasz, który cały czas był obok i nie pozwalał mi się poddać. Znalazł dobrego adwokata, a ten udowodnił przed sądem, że Jaś ma u nas świetne warunki. W końcu rozstrzygnięto sprawę na naszą korzyść. Poczułam wtedy niesamowitą ulgę.
Niedługo po zakończeniu sprawy w sądzie – minęły może z trzy miesiące – Tomek wyszedł do mnie z nieoczekiwaną sugestią.
– Może byśmy się wyprowadzili z Katowic? Sama widzisz, że tutaj ludzie nie dadzą nam spokoju...
Trudno było się z nim nie zgodzić. Na osiedlu nikt już nawet nie chciał z nami rozmawiać, a ekspedientki w pobliskich sklepach patrzyły na nas jakbyśmy byli jacyś nienormalni.
– Przeprowadzka? Gdzie niby mielibyśmy zamieszkać? – zapytałam z niepokojem. – To wcale nie jest prosta sprawa.
– A jednak da się to zrobić! Przecież prowadzę własną działalność i mogę pracować skądkolwiek. Wiesz jak bardzo Jasiowi wpadł w oko ten dom na Mazurach? Gadałem o tym niedawno z Mirkiem – chętnie by nam go sprzedał! Mieszkają tam naprawdę fajni ludzie, nie tylko ci przyjezdni. To idealne miejsce dla nas, Paulinko!
Nie musiał mnie już więcej namawiać. Położyłam palec na jego ustach. Nie potrzebowałam słyszeć niczego więcej. Tak! Jestem gotowa iść z nim dokądkolwiek, choćby i na drugi koniec świata...
Paulina, 32 lata