„Planowałem się oświadczyć narzeczonej na jarmarku bożonarodzeniowym. Chciałem ją zaskoczyć, ale zrobiła to pierwsza”
„Otworzyłem drzwi i wszedłem bezszelestnie, gotów ją zaskoczyć. Z kuchni dochodziły dźwięki – cichy szum czajnika, brzęk naczyń. Pomyślałem, że robi herbatę. Już miałem krzyknąć »hej«, ale coś mnie powstrzymało”.

Wiedziałem, że ten dzień nadejdzie, planowałem go od miesięcy. Chciałem, żeby był perfekcyjny, taki, który będziemy wspominać przez resztę życia, a raczej który ona będzie wspominać z uśmiechem, dumą i błyskiem w oczach. Bo ja byłem gotów wszystko jej dać.
Kochałem ją
Pierścionek kupiłem już w czerwcu. Stałem przy oszklonej witrynie, ręce mi się trzęsły, kiedy jubiler wyciągał kolejne pudełeczka.
– A może coś z białym złotem? – zaproponował, widząc, że się waham. – Teraz panie lubią minimalistyczne wzory. Delikatne, ale z klasą.
– Ona nie lubi się rzucać w oczy – przyznałem, czując, jak gardło ściska mi się z emocji. – Ale ma dobre serce.
Jubiler się uśmiechnął.
– To znaczy, że będzie pan miał szczęście.
Kupiłem ten pierścionek za prawie dwie moje pensje. Nawet nie dlatego, że musiał być drogi, po prostu chciałem, żeby był wyjątkowy. Schowałem go w szafce z książkami, gdzie trzymałem stare zdjęcia i pamiątki z naszych wspólnych wyjazdów. Wiedziałem, że tam nie zajrzy. Ufała mi bezgranicznie, tak wtedy myślałem.
Nasza pierwsza randka miała trwać godzinę, a przeciągnęła się do świtu. Potem zabrałem ją na Mazury. Siedzieliśmy po zmroku nad jeziorem, piliśmy tanie wino i patrzyliśmy na gwiazdy. I wtedy powiedziała, że ze mną czuje się spokojna. To był ten moment, tam, w ciszy. Zakochałem się na amen.
Marzyłem o ślubie
Później były święta, wspólne gotowanie, mieszkanie, drobne kłótnie o kołdrę, którą zawsze zabierała całą dla siebie. Byliśmy szczęśliwi, dlatego zaplanowałem ten dzień. Chciałem się oświadczyć na jarmarku bożonarodzeniowym, w miejscu, gdzie pierwszy raz się pocałowaliśmy. Wiedziałem, że będzie płakać, ja pewnie też, ale to miały być dobre łzy, pełne miłości.
Miałem wszystko dopięte na ostatni guzik. Wyszedłem z pracy trochę wcześniej. W torbie miałem prezent – pudełko z pierścionkiem i nasze wspólne zdjęcie z Mazur, z łódki, kiedy ona śmiała się tak głośno, że echo odbijało się od trzcin. Planowałem jej wręczyć to zaraz po tym, jak zadam pytanie. Wyobrażałem sobie, jak otwiera pudełko, łapie się za usta i patrzy na mnie tym spojrzeniem, które rezerwowała tylko dla mnie.
Warszawa powoli ubierała się w świąteczne światła. Nawet tramwaje wyglądały, jakby były milsze. Ulice pachniały początkiem zimy. Zajechałem pod jej blok, zatrzymałem się przy bramie, wcisnąłem kod, a serce waliło mi jak oszalałe.
Przygotowałem się
Cisza na klatce jak zwykle. Trzecie piętro, bez windy, znałem każdy stopień. Gdy byłem już pod jej drzwiami, wziąłem głęboki oddech, nawet się uśmiechnąłem. Chciałem, żeby zapamiętała mnie właśnie takiego – spokojnego, pewnego, szczęśliwego.
Nie zadzwoniłem, bo miałem klucz. Lena często powtarzała, że jej dom jest też moim domem. Otworzyłem drzwi i wszedłem bezszelestnie, gotów ją zaskoczyć. Z kuchni dochodziły dźwięki – cichy szum czajnika, brzęk naczyń. Pomyślałem, że robi herbatę. Już miałem krzyknąć „hej”, ale coś mnie powstrzymało. Usłyszałem męski głos. Zamarłem.
Nie rozpoznałem słów, ale ton był dość niski. Przesunąłem się powoli, stając przy drzwiach do salonu, i wtedy ich zobaczyłem. Siedzieli na kanapie, ona była wtulona w niego, jego ręka spoczywała na jej plecach. Przez chwilę naprawdę uwierzyłem, że coś mi się przywidziało. Potem on się nachylił i ją pocałował, jakby robili to nie pierwszy raz.
Dosłownie oniemiałem
Torba zsunęła mi się z ramienia i upadła na podłogę. Lena podskoczyła, obróciła głowę, nasze spojrzenia się spotkały. W jej oczach – szok, strach, coś jeszcze. On się odsunął, nie zdążył nawet wstać.
– Michał… to wcale nie tak…
Nic nie powiedziałem, nie chciałem wiedzieć, co to znaczy „nie tak”. Stałem, patrzyłem na nią, jakby to miało mi pomóc zrozumieć, ale nie rozumiałem nic.
– Kim on jest? – zapytałem.
Lena otworzyła usta, ale nie odpowiedziała, tylko łzy spłynęły jej po policzkach. Nie czekałem na więcej, odwróciłem się i wyszedłem. Schodziłem po schodach powoli. Na dole przez chwilę oparłem się o ścianę, potem wyszedłem na ulicę i ruszyłem przed siebie. Nie wiedziałem dokąd, nie obchodziło mnie to.
Nie pamiętam, jak wróciłem do domu. Droga minęła jak przez mgłę. Samochód zaparkowałem byle jak, drzwi zamknąłem bez sprawdzania. W moim mieszkaniu panowała cisza, która zwykle koiła, a teraz tylko przygniatała.
Próbowała się tłumaczyć
Usiadłem na łóżku, wyjąłem z torby pudełko. Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w pierścionek. Metal lśnił, jakby nic się nie wydarzyło.
– Może to tylko chwilowe zauroczenie? – Wyszeptałem. – Może się pomyliłem… – urwałem.
Położyłem się w ubraniach i zamknąłem oczy. Leżałem i czekałem, aż minie noc. Zadzwoniła dwa dni później, ale nie odebrałem. Próbowała znowu, w końcu napisała, że przyjedzie, że musi porozmawiać. Napisałem tylko: „Nie chcę cię widzieć”. I tak przyszła. Stała w drzwiach z czerwonymi oczami. Otworzyłem tylko dlatego, że chciałem zrozumieć albo usłyszeć coś, co mnie uwolni.
– Michał… – zaczęła. – To był błąd, ogromny błąd. Ja nie wiem, co mnie podkusiło…
Patrzyłem na nią, jakby mówiła w obcym języku.
– On był w twoich ramionach. Całowałaś go, to nie był przypadek.
– To nic nie znaczyło. To był impuls, chwila słabości. Michał, ja nie chciałam tego…
Wszystko zniszczyła
Przez chwilę milczałem. Patrzyłem jej w oczy, szukając tej Leny, którą kochałem, ale była jakby obca.
– Nie wiesz, co zniszczyłaś – powiedziałem w końcu. – I chyba nie chcesz wiedzieć.
Stała jeszcze chwilę w progu, jakby czekała, aż ją zatrzymam, ale nie zrobiłem tego. Zamknąłem drzwi powoli. W jednej chwili chciałem ją znienawidzić, przekreślić każdy wspólny moment, ale za chwilę znowu za nią tęskniłem. Zamknąłem oczy i słyszałem, jak woła mnie z kuchni, jak mówi, że bez cynamonu to nie szarlotka, jak śmieje się przez sen.
Następnego dnia poszedłem do jubilera. Pudełko z pierścionkiem leżało w mojej dłoni jak coś obcego. Sprzedawca mnie rozpoznał. Zmarszczył brwi, jakby chciał zapytać, co się stało, ale nie powiedział nic, tylko skinął głową i przyjął zwrot.
Na zewnątrz mżyło. Ludzie krzątali się między stoiskami na jarmarku. Przeszedłem się powoli wzdłuż straganów. Dookoła pary, śmiechy. Wsunąłem ręce do kieszeni i spojrzałem na niebo. Szare jak tamten dzień.
– Mogłem dziś być zaręczony – powiedziałem do siebie. – Zamiast tego jestem sam.
Michał, 32 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Poszłam z teściem na mszę, a on, zamiast się modlić, bajerował wszystkie sąsiadki. Aż się wstydu za niego najadłam”
- „Syn wstydzi się przed kolegami, że pracuję w barze. A ja dbam, jak umiem, żeby niczego mu nie brakowało”
- „Teść oskarżył mnie, że ukradłam 1000 zł z koperty. Domyślałam się, że coś knuje, ale nie, że będzie tak okrutny”