Reklama

Kiedyś byliśmy bardzo blisko. Jarek, Hania i ja – trójka rodzeństwa, która trzymała się razem na dobre i złe. Ale od kiedy Jarek się dorobił, coś zaczęło się psuć. Dom pod miastem, wypasiona fura, firma IT, w której zatrudniał ludzi z całego kraju – to wszystko imponowało, ale i dzieliło. Na rodzinnych spotkaniach coraz częściej pojawiały się pytania, skąd to wszystko ma. Plotki. Szepty. Najbardziej napierała Hania. Ja… nie wierzyłem, ale i nie broniłem go głośno. Może dlatego, że pewnego razu mama rzuciła:

Reklama

– A Jarek to na pewno wszystko uczciwie robi? Bo wiesz… Hania coś mówiła.

Zazdrościłem bratu

Imieniny mamy zawsze były ważnym wydarzeniem. Rodzinny obiad, domowe ciasto, śmiech przy stole. Tak było przez lata – aż do zeszłego roku. Jarek jak zwykle przyjechał ostatni. Wszedł z butelką dobrego wina i uśmiechem zwycięzcy. Miał w sobie ten błysk – pewność siebie, której ani ja, ani Hania nigdy nie potrafiliśmy w sobie wyrobić. Mówił o nowym kontrakcie – milionowym, z jakimś zagranicznym inwestorem. Ojciec słuchał z uznaniem, mama się uśmiechała, ale Hania...

– Gratulacje, braciszku – powiedziała słodko. – Czasem aż trudno uwierzyć, jak szybko się dorobiłeś.

Jarek zmarszczył brwi.

– Ciężką pracą, jakbyś nie zauważyła.

– Tylko ciężką pracą? Bo wiesz, ostatnio ktoś wspominał, że miałeś wizytę z urzędu skarbowego. Prawda to?

Zapadła cisza. Widziałem, jak mama zastygła z łyżką w dłoni, a ojciec spojrzał na Jarka z pytaniem w oczach.

– A może po prostu nie chcesz nam powiedzieć, że coś kombinujesz? – ciągnęła Hania.

– Wiesz co? Lepiej milcz, bo nie masz pojęcia, jak wygląda prawdziwa praca – warknął Jarek, odłożył sztućce i wstał od stołu.

– Gdzie idziesz? – spytałem półgłosem.

– Nie zamierzam siedzieć tam, gdzie moja własna siostra robi ze mnie złodzieja.

Wyszedł, trzaskając drzwiami. A ja? Zauważyłem spojrzenia rodziców – nie było już w nich czystego podziwu. Pojawił się cień. I wtedy pierwszy raz zadałem sobie pytanie: skąd Hania to wszystko wie?

Nie wiedziałem, co myśleć

Kilka dni po imieninach nie wytrzymałem. Pojechałem do Hani, niby na kawę, ale tak naprawdę z jednym celem – chciałem zrozumieć, skąd bierze te wszystkie rewelacje o Jarku. Przyjęła mnie chłodno, jakby spodziewała się tej rozmowy.

– Przyszedłeś mnie zdyscyplinować? – rzuciła od razu, zanim zdążyłem usiąść.

– Nie. Chcę z tobą porozmawiać. Skąd masz te informacje o Jarku?

– Ludzie mówią – odpowiedziała, jakby to miało coś znaczyć. – Nie musisz mi wierzyć.

– No właśnie. Mówisz dużo, ale żadnych konkretów. Co ludzie mówią? Kto?

– Daj spokój. Jeśli jesteś taki naiwny, że wierzysz w każde jego słowo, to proszę bardzo. Tylko nie przychodź do mnie z pretensjami, jak coś wypłynie.

– To ty zaczęłaś tę gadkę o skarbówce. Skąd to masz?

Nie muszę ci się tłumaczyć. Zawsze byłeś po jego stronie. Nawet jak traktował nas z góry, jakbyśmy byli od niego głupsi. No i co? Teraz też go bronisz?

Zacisnąłem pięści. Faktycznie, kiedyś z Jarkiem byliśmy blisko. Jako dzieciak patrzyłem na niego jak na bohatera. Ale Hania mówiła z taką frustracją, że nie wiedziałem, co myśleć. Czy naprawdę miała jakieś dowody? A może po prostu nie mogła znieść jego sukcesu? Wyszło na to, że nie zdobyłem żadnych konkretów. Za to Hania – wyraźnie poirytowana – pokazała mi, że to coś więcej niż zwykła niechęć. Czułem, jak ziarno niepewności zakiełkowało mi w głowie. I to mnie przeraziło najbardziej.

Krew pulsowała mi w skroniach

Nie planowałem tego usłyszeć. Po prostu kilka dni później przyszedłem wcześniej do rodziców na obiad. Chciałem pomóc mamie w kuchni, zanim zjadą się goście. Ale kiedy otworzyłem drzwi, usłyszałem znajomy głos z salonu. Stałem w przedpokoju jak wmurowany, niepewny, czy wejść, czy jednak... posłuchać.

– Nie powiem, Hania wtedy przesadziła – powiedziała ciotka Renata, popijając zapewne herbatę, sądząc po charakterystycznym stuknięciu filiżanki. – Tak po prostu rzucić w środek imprezy, że Jarek ma jakieś machlojki? I to bez dowodów?

– Ale wtedy myśmy jej uwierzyli – odparła mama cicho. – Bo zawsze była taka rozsądna, taka spokojna... Przeraziłam się. Wiesz, jak to zabrzmiało?

– Zabrzmiało okropnie. Ale, Halinko, bądźmy szczerzy. Ona od zawsze nie mogła znieść, że Jarek miał lepiej. Dobrze zarabiał, miał wpływy, był głośniejszy, bardziej pewny siebie. A Hania? Wszystko po cichu. Niby pokorna, ale...

– Ale w środku się gotowała – dokończyła mama.

Nie słuchałem dalej. Odsunąłem się od drzwi. Serce mi waliło. To nie były przypuszczenia, to była prawda. Hania nie miała dowodów. Miała tylko swoje emocje. Zazdrość. Frustrację. I coś we mnie pękło. Wszedłem do salonu bez słowa. Obie zamilkły, widząc moją twarz.

– Od jak dawna o tym wiecie? – spytałem, patrząc na mamę.

– Piotrek...

– Ile lat wierzyliśmy w brednie, bo ktoś nie mógł znieść, że Jarek sobie poradził?

Czułem, że krew mi pulsuje w skroniach. A jednocześnie – ogarnęła mnie pustka.

Zawiodłem brata

Zadzwoniłem do Jarka tego samego dnia. Nie odbierał. Próbowałem dwa razy, potem napisałem, że musimy porozmawiać. O dziwo, oddzwonił po godzinie.

– Co jest? – spytał chłodno.

– Możemy się spotkać?

Zgodził się, ale głosem, który nie wróżył niczego dobrego. Umówiliśmy się w kawiarni w centrum. Przyszedł punktualnie, w kurtce zarzuconej niedbale na ramię, jakby nic go nie obchodziło. Ale wystarczyło spojrzeć mu w oczy – było w nich zmęczenie, coś więcej niż tylko nieprzespana noc.

– Muszę ci coś powiedzieć – zacząłem, zanim zdążył się odwrócić i wyjść.

– Mam nadzieję, że nie znowu przeprosiny w imieniu całej rodziny.

– Ciotka Renata powiedziała mamie, że Hania to wszystko zmyśliła. Że nie miała dowodów. Że zazdrościła. Ja... nie wiedziałem. Gdybym wiedział...

Jarek parsknął gorzko.

– Gdybyś wiedział, to co? Stanąłbyś za mną? Może. Ale nie stanąłeś. Wtedy, kiedy się liczyło. Nikt nie stanął.

– Ja nie...

– Nie tłumacz się. Wiesz, co było najgorsze? Nawet nie te idiotyczne plotki. Tylko to, że wy – moja rodzina – zaczęliście się odsuwać. Klienci odeszli, bo coś słyszeli. Pracownicy pytali, czy wszystko w porządku. Ale jak mam bronić się przed czymś, czego nie zrobiłem?

Patrzyłem na niego, czując, że już nie mam prawa powiedzieć nic.

– Za późno. Nie cofniesz tego – dodał cicho, po czym wstał i wyszedł.

A ja zostałem. Z całą winą, która nie była do końca moja, ale i tak we mnie siedziała.

Czułem żal

Po tej rozmowie z Jarkiem długo nie mogłem dojść do siebie. Ale wiedziałem, że nie mogę na tym zakończyć. Musiałem porozmawiać z Hanką. Zrozumieć, co nią kierowało. Pojechałem do niej bez zapowiedzi. Otworzyła zaskoczona, zmęczona, w dresie, z nieumalowaną twarzą. Chciała mnie spławić, ale powiedziałem, że nie odejdę, dopóki nie powie mi prawdy.

– Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?

– Prawdy. Dlaczego to zrobiłaś?

Zamilkła. Na chwilę. Potem tylko usiadła na kanapie i spuściła głowę.

– Bo... – zaczęła cicho. – Jarek taki mądry, Jarek taki pracowity... A ja co? Taka sobie. Średnia w szkole, zwyczajna w pracy, w domu byłam przezroczysta.

– Więc zniszczyłaś mu życie?

Nie chciałam go zniszczyć! – wybuchnęła. – Chciałam, żeby ktoś mnie zauważył. Żeby ktoś mnie w końcu zobaczył, nie tylko jego.

Z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Płakała po cichu, jakby się wstydziła tego, co wypłynęło z jej wnętrza. A ja siedziałem i patrzyłem. I nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie potrafiłem jej przytulić ani zbesztać. Czułem współczucie, złość, rozczarowanie i coś, co najtrudniejsze – żal, że tak łatwo daliśmy się temu wszystkiemu podzielić.

– On wyjechał – powiedziałem po chwili. – Zerwał kontakt. Z nami wszystkimi.

Hania tylko przytaknęła. Jakby wiedziała, że niczego innego nie mogła się spodziewać.

Straciłem brata i rodzinę

Czasem myślę, że wszystko mogło potoczyć się inaczej. Gdyby ktoś wcześniej zapytał Jarka wprost. Gdyby Hania odważyła się przyznać do swoich uczuć, zamiast sączyć truciznę w rodzinne rozmowy. Gdybym przestał stać z boku i tylko się przyglądać. Ale nic z tego się nie wydarzyło. Rodziny nie da się posklejać jak potłuczonej filiżanki. Można ją najwyżej ustawić na półce, by przypominała o tym, co było.

Jarek wyjechał za granicę. Zmienił numer. Nie odpisuje na maile. Rodzice próbują udawać, że to normalne, że „dużo pracuje”, ale ja widzę, że mama zasypia z komórką pod poduszką. Tata częściej patrzy przez okno. W milczeniu. Hanka zamknęła się w sobie. Nie przychodzi już na rodzinne spotkania. Nie zaprasza nikogo do domu. Przestała nawet przyjeżdżać do mamy na imieniny. Kiedyś wysłała kartkę. Pustą w środku, tylko podpis. A ja? Noszę w sobie ciężar, którego nie potrafię zrzucić. Wiem, że to nie ja wszystko zepsułem. Ale też nie zrobiłem nic, żeby temu zapobiec. Gdy mogłem mówić, wybrałem milczenie.

Czasem zazdrość w rodzinie nie objawia się wrzaskiem. Czasem to tylko szept. Ale ten szept potrafi zrujnować całe życie. I od lat próbuję zrozumieć, w którym momencie wszystko zaczęło się rozpadać.

Piotr, 42 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama