„Po 40 latach zadzwoniła do mnie koleżanka z liceum. Gdy usłyszałem, co się z nią dzieje, o mało nie spadłem z krzesła”
„Stałem jak wryty. Sięgnąłem do kieszeni po komórkę i zacząłem szukać historii tej dziwnej rozmowy. Bezskutecznie. Oszołomiony wróciłem do reszty znajomych. Postanowiłem, że dokładniej to sprawdzę, jak wrócę do domu”.
Szczerze mówiąc, nie przepadam za uroczystościami jubileuszowymi w naszej szkole. Zazwyczaj wszystkie są do siebie podobne i zwykle się na nich nudzę, a pod koniec tylko zastanawiam się, dlaczego w ogóle tam przyszedłem. Więc kiedy odezwał się Tomek z informacją o jubileuszu siedemdziesięciopięciolecia naszego ogólniaka, początkowo wcale nie byłem tym pomysłem zachwycony. W końcu od czasów, gdy zdawaliśmy maturę, minęło już czterdzieści lat.
Miło powspominać
Mimo wszystko przyłapałem się na tym, że kilkukrotnie wracałem myślami do mojej dawnej klasy. Nie żebym jakoś specjalnie tęsknił – po prostu zaciekawiło mnie, co słychać u starych znajomych. Postanowiłem poszukać ich w sieci. Z kolegami poszło mi sprawniej, bo zachowali swoje nazwiska, w przeciwieństwie do koleżanek, które po ślubach przyjęły nazwiska mężów.
Ostatecznie udało mi się pogadać tylko z paroma osobami. Na początku wszyscy byli mili i entuzjastyczni: że super, że fajnie by było się spotkać, jednak… właśnie planują wyjazd, od dawna mieszkają gdzieś za oceanem, może uda im się znaleźć czas i potem już żadnej odpowiedzi.
– Przypomina mi to organizowanie wyjścia do kina z czasów szkolnych – powiedziałem ze śmiechem do kumpla.
– Na siłę nikogo nie zaciągniesz – odparł Tomek. – Wysłałem do każdego wszystkie dane kontaktowe. Kto będzie miał ochotę na pewno się pojawi.
Wczoraj postanowiłem zajrzeć do starej szafy i wyciągnąłem karton z fotografiami z okresu, gdy modne były rozwiane fryzury i dzwony. Znalazłem tylko parę zdjęć z meczów, wycieczkę szkolną do stolicy i grupowe zdjęcie z czwartej klasy liceum.
Zapomniałem ich twarzy
Na widok tej klasowej fotografii uśmiechnąłem się do siebie. Wziąłem szkło powiększające i zacząłem się przyglądać każdej buzi, starając się połączyć je z nazwiskami kolegów. Kiedy zorientowałem się, że sam nie dam rady, sięgnąłem po telefon i wybrałem numer do Tomka.
– Słuchaj, zachowało ci się może to wspólne zdjęcie przed maturą? Bo zastanawiam się, czy pamiętasz wszystkie osoby.
Kumpel parsknął śmiechem.
– Sam chciałem cię o to zapytać. Jadę do ciebie i razem to rozpracujemy. Bo wiesz, też mam sporo luk w pamięci.
– Świetnie, nalewka wiśniowa już czeka.
Ten wieczór, choć nostalgiczny, wyszedł naprawdę dobrze. Miło było powspominać dawne czasy z młodości. Popijając wiśniówkę, udało nam się rozpoznać większość osób na zdjęciu. Prawie wszystkie.
– Zobacz tę piękną dziewczynę z jasnymi, długim włosami, o tutaj – pokazałem palcem osobę z prawej strony wśród siedzących. – To Lidka. Miała niesamowitą sylwetkę i nogi jak modelka! I tyle.
– Racja – potwierdził Tomek.
– Wyglądała cudownie, podkochiwałem się w niej po cichu.
Wszyscy ja pamiętali
– Nie ty jeden. Każdy za nią szalał, ale nic więcej się nie działo. Praktycznie nigdy nie przychodziła na domówki ani szkolne wypady. Nawet na balu maturalnym zniknęła tuż po zatańczeniu pierwszego poloneza.
– Może któraś z koleżanek z klasy coś wie? Z kim się najbardziej trzymała? Możliwe, że po tylu latach wpadnie na spotkanie?
– Trzeba będzie popytać. Sami do niczego nie dojdziemy. No to za starą gwardię – brzęknęły kieliszki, a my delektowaliśmy się domową wiśniówką o charakterystycznym posmaku pestek.
– Ech, złote czasy to były – wypuściłem powietrze z płuc. – Chyba się jednak starzejemy.
Wybuchnęliśmy śmiechem i nadal byliśmy w świetnych nastrojach. Informacja o rocznicy rozeszła się przez internet błyskawicznie i wszystko wskazywało na spore zainteresowanie. Odezwali się znajomi, z którymi dawno straciłem kontakt.
Część z nich postanowiła zadzwonić, co sprawiło mi szczególną radość – głos lepiej przypominał mi dawne czasy niż aktualne zdjęcia. Cały ten rozgardiasz tylko zwiększał moje podekscytowanie nadchodzącym spotkaniem. Odbierałem każde połączenie bez sprawdzania numeru. Już miałem się położyć i wyłączyłem światło, kiedy znów usłyszałem dzwonek.
Zaskoczyła mnie
– Cześć, z tej strony Lidia, rozmawiam z Marcinem? – Usłyszałem łagodny damski głos, który najpierw wprawił mnie w osłupienie, a później coś zaskoczyło w pamięci.
– No nie, Lidka! Cicha blondyneczka – wypaliłem podekscytowany. – Ale miła niespodzianka po tylu latach. W ogóle nie spodziewałem się telefonu od ciebie.
– No fakt, w szkole faktycznie mało się odzywałam. Byłam okropnie nieśmiała – jej głos wciąż brzmiał tak młodzieńczo; zastanawiałem się, jak dziś prezentuje się Lidka.
– Wydaje mi się, że to ty wzbudzałaś respekt u wszystkich chłopaków, a koleżanki zwyczajnie ci zazdrościły.
– Serio? Mi się wydawało, że nikt mnie nie zauważa.
– Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak działałaś na innych. Każdemu wpadłaś w oko.
– W takim razie czemu nigdy do mnie nie podszedłeś? – Rzuciła Lidka.
„No właśnie… – zastanawiałem się gorączkowo. – Czemu?”.
– Wstydziłem się wtedy, myślałem, że odmówisz. Taka piękna z ciebie była dziewczyna.
– Daj spokój, przecież niczym się nie wyróżniałam.
– No co ty, byłaś wyjątkowa. Nie próbuj temu przeczyć.
– Odpuśćmy ten temat, tyle czasu już upłynęło.
Byłem jej ciekaw
– Faktycznie, kawał życia za nami. Słyszałaś o tej uroczystości? Wybierasz się?
– Mieszkam teraz bardzo daleko, nie dam rady przyjechać.
– A może jednak coś się wymyśli?
– Niestety, nie ma takiej możliwości. Ale cieszę się, że mogliśmy chwilę porozmawiać. I że tak dobrze mnie zapamiętałeś.
– Odezwiesz się jeszcze do mnie? Możemy się umówić jak już będzie po jubileuszu? W końcu to nie koniec świata, no nie?
– Może się odezwę. O ile faktycznie świat nie dobiegnie końca – jej głos był tak delikatny, że z trudem wyłapywałem słowa. – Muszę już kończyć. Nie zapomnij o mnie całkiem. Na razie. Kiedyś się odezwę.
Położyłem słuchawkę. To ci dopiero niespodzianka – Lidka wykonała do mnie telefon. Zasypiając, miałem przed oczami jej jasne włosy i nogi, które wydawały się nie mieć końca.
Wszystko wystartowało o trzeciej po południu. Na sali zebrało się mnóstwo byłych uczniów – starszych i młodszych, a wśród nich nasza stara ekipa. Po paru oficjalnych wystąpieniach i zaproszeniu do jedzenia oraz zabawy na parkiecie, każdy zajął swoje miejsce przy stole.
Myślałem, że żartuje
Z naszej klasy pojawiło się aż dwanaście osób. Wszędzie było słychać radosne rozmowy, ludzie się ściskali, opowiadali dowcipy i pokazywali sobie fotki dzieci i wnuków na telefonach. W pewnym momencie chwyciłem Tomka za ramię.
– Wiesz co, miałem telefon od Lidki, tej… no wiesz której – powiedziałem ściszonym głosem. – Kompletnie mnie tym zaskoczyła.
– Czy ty przypadkiem nie przesadziłeś z alkoholem? – spytał zmartwiony przyjaciel. – To pewnie jakiś żart, bo dowiedziałem się, że Lidka nie żyje. Miała wypadek samochodem jakieś trzy miesiące po maturze. Lepiej nikomu o tym nie wspominaj.
Stałem jak wryty. Sięgnąłem do kieszeni po komórkę i zacząłem szukać historii tej dziwnej rozmowy. Bezskutecznie. Oszołomiony wróciłem do reszty znajomych. Postanowiłem, że dokładniej to sprawdzę, jak wrócę do domu.
Resztę wieczoru spędziliśmy w świetnych humorach, żegnając się mglistymi planami kolejnego spotkania. Idąc pieszo do mieszkania, nie mogłem przestać myśleć o rozmowie z Lidką. Czy to możliwe, że mi się przyśniło? Nie, na pewno naprawdę z nią rozmawiałem.
Nie rozumiałem tego
Po przekroczeniu progu od razu ruszyłem po pudło z fotografiami. Odszukałem grupowe zdjęcie klasy IVc z zakończenia szkoły.
– A niech to szlag! – wyrwało mi się ze złością.
Co za koszmar! Na dolnym rogu zdjęcia rozlała się wiśniówka. Właśnie wtedy odezwał się telefon.
– Stary, wszędzie szukam tej fotki z klasy… – mówił zdenerwowany Tomek. – Nie wiesz, czy nie została u ciebie?
– Nie ma jej tutaj. Ale moja jest do niczego…
– Kurczę – westchnął Tomek. – Poszukam jeszcze.
– Musisz ją znaleźć – rzuciłem i rozłączyłem się.
Do tej pory jej nie znalazł. Ale i tak mam przed oczami twarz Lidki, chociaż nigdy nie zamieniliśmy słowa. A te telefony? To pewnie przez tę wiśniówkę miałem takie dziwne sny. Bo jak inaczej to wyjaśnić?
Mariusz, 58 lat