Reklama

Od zawsze wiedziałam, że życie potrafi zaskakiwać, choć w moim przypadku zaskoczenia były raczej subtelne – samotne wieczory, kawa pita przy książce, weekendy spędzane na spacerach wśród ludzi, którzy nigdy nie stali się moimi przyjaciółmi. Nie miałam dzieci, ale nie czułam pustki – raczej spokój, który czasami bywał niemal błogosławieństwem.

Ten dzień zapowiadał się zwyczajnie

Nie spodziewałam się, że zwykły poranek na uczelni może zmienić coś w moim życiu. Wstałam wcześniej niż zwykle, przygotowując materiały na zajęcia, sprawdzając notatki, układając plan dnia. Lubiłam porządek i przewidywalność.

Sala była jeszcze pusta, a światło wpadało przez wysokie okna, tworząc ciepłą poświatę. Zawsze lubiłam obserwować studentów, zanim sami się pojawiali – ich pewność siebie, nieśmiałość, czasem ciekawość, która pojawiała się w oczach młodych ludzi w pierwszych tygodniach semestru. Nie sądziłam, że jedno spojrzenie zmieni mój dzień.

Drzwi otworzyły się z lekkim trzaskiem i wszedł on – młody mężczyzna, który od razu przykuł moją uwagę. Nie było w tym nic przesadnego, ani wulgarnego – po prostu aura świeżości, energii i ciekawości świata. Zajęłam miejsce przy biurku, obserwując go zza swoich notatek, próbując wydobyć z pamięci jego imię zapisane na liście obecności. Był skupiony, przeglądał materiały, notował coś w zeszycie, co sprawiało, że wyglądał niezwykle poważnie i jednocześnie młodzieńczo.

– Dzień dobry, pani doktor – odezwał się, podchodząc niepewnie. – Czy mogę zadać pytanie dotyczące wykładu?

– Oczywiście – odpowiedziałam, starając się brzmieć pewnie, choć w środku poczułam lekkie mrowienie. – Chętnie pomogę.

Rozmowa była krótka, rzeczowa, ale sposób, w jaki patrzył, jak słuchał, sprawił, że poczułam coś dziwnego. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a każda odpowiedź wydawała się ważniejsza, niż powinna być. Zrozumiałam wówczas, że to spotkanie będzie początkiem czegoś, czego ani ja, ani on, jeszcze nie potrafiliśmy przewidzieć.

Kiedy studenci zaczęli wchodzić do sali, młody mężczyzna przesunął się na miejsce bliżej mnie, co wywołało subtelny dreszcz. Nie spodziewałam się, że moje życie, spokojne i uporządkowane, wkrótce zostanie przewrócone do góry nogami.

Nieoczekiwane zainteresowanie

Po pierwszych zajęciach nie mogłam przestać myśleć o nim. Był inny niż większość studentów – nie spieszył się z odpowiedziami, uważnie słuchał, a jego spojrzenie było dociekliwe, czasem jakby badało mnie nie tylko intelektualnie, ale też… inaczej.

Nie wiedziałam, co to dokładnie znaczy, ani czy powinnam w ogóle o tym myśleć. Zawsze starałam się zachować dystans, utrzymywać relacje z uczniami w granicach profesjonalizmu. A jednak coś w jego obecności sprawiało, że czułam się żywa, bardziej świadoma siebie i otoczenia.

Kiedy po wykładzie podszedł, by zapytać o dodatkowe materiały, poczułam lekkie napięcie.

– Czy mógłbym prosić o materiał z poprzednich zajęć? – zapytał, patrząc prosto w oczy. Jego ton był spokojny, lecz w środku coś mi mówiło, że to pytanie było pretekstem, nie celem.

– Oczywiście, masz tutaj – podałam mu notatki. – Jeśli coś będzie niejasne, śmiało pytaj.

– Dziękuję… naprawdę – odparł, uśmiechając się subtelnie. – To bardzo pomaga.

Uśmiech jego był inny niż zwykle spotykane na uczelni – szczery, lekko rozbrajający, a jednak powściągliwy. Czułam, że każde słowo, które wypowiada, ma znaczenie, a każda pauza coś sugeruje. Po chwili odwrócił wzrok, jakby zdając sobie sprawę z własnej bezpośredniości.

W kolejnych tygodniach zaczął częściej zadawać pytania, przychodził po konsultacje, a nasze rozmowy stawały się coraz dłuższe. Czasem dotyczyły wyłącznie zagadnień naukowych, innym razem – subtelnych uwag o życiu, książkach, muzyce. Nie zdawałam sobie sprawy, że w moim wieku można poczuć coś takiego, jakby młodość wróciła niepostrzeżenie, wraz z ciekawością i… napięciem, którego wcześniej nie znałam.

Pewnego dnia, wychodząc z sali, poczułam, że jego spojrzenie zatrzymało się na mnie dłużej niż zwykle. Nie wiedziałam, co myśleć, ani jak zareagować.

Coraz bliżej siebie

Nie potrafiłam dokładnie określić, kiedy poczułam, że nasze relacje przestają być wyłącznie akademickie. Zaczęło się od drobnych gestów – dłuższych spojrzeń, uśmiechów, które trwały nieco za długo, odczuć towarzyszących rozmowom, gdy sala była już pusta. Nie mogłam zaprzeczyć, że coś się zmieniało, choć próbowałam trzymać dystans.

Pewnego popołudnia spotkaliśmy się na konsultacjach w pustej sali.

– Chciałbym porozmawiać o pracy, ale też… – zawahał się, a jego głos nagle stał się ciepły i miękki. – Chciałbym zrozumieć niektóre zagadnienia, może przy okazji… o życiu.

– Oczywiście, możemy omówić wszystko – odpowiedziałam, starając się brzmieć spokojnie, choć serce waliło mi w piersi. – Zaczynajmy od materiału, a potem zobaczymy.

Rozmowa stopniowo schodziła z tematów czysto naukowych. Śmiech, drobne żarty, wymiana osobistych refleksji. Pojawił się moment ciszy, w którym poczułam jego obecność w zupełnie nowy sposób – ciepło bijące od niego, bliskość, której nie spodziewałam się z jego strony.

– Czy to dziwne, że czuję się przy pani jak przy przyjaciółce? – zapytał cicho, a ja poczułam, że czas zwalnia.

– Nie, wcale nie – wyszeptałam, a własny głos brzmiał obco w moich uszach. – Ja też… czuję coś podobnego.

Jego dłoń lekko dotknęła mojej, a ja nie odsunęłam się. Chwila trwała dłużej niż powinna. Nie planowałam tego, nie przewidywałam, że w moim wieku mogę poczuć taki pociąg.

– To chyba nie powinno się wydarzyć – mruknął, choć w jego głosie słychać było zawahanie i ciekawość zarazem.

– Może czasem warto pozwolić, żeby życie nas zaskoczyło – odpowiedziałam, a uśmiech skradał się na moje usta mimo poczucia winy.

Wtedy poczułam pierwszą prawdziwą bliskość, nie tylko emocjonalną, ale i subtelnie cielesną, która wstrząsnęła moim światem, jakby wszystko, co dotąd znałam, nagle nabrało innych barw.

To coś więcej niż flirt

Kolejne dni były pełne napięcia i niepewności. Spotykaliśmy się częściej – konsultacje, praca nad projektami, długie rozmowy po zajęciach – a każde spotkanie wywoływało w moim ciele subtelne drżenie, którego nie potrafiłam kontrolować. Nie mogłam powiedzieć, że to niewinny flirt. Powoli stawało się to czymś więcej, czymś, co w moim wieku wydawało się zakazane i ryzykowne.

– Nie powinno się tak zbliżać – powiedział któregoś dnia, patrząc mi prosto w oczy. – Wiesz, że to… skomplikowane.

– Na tak – odpowiedziałam. – Ale czasami życie wymyka się naszym planom.

Czułam, że zbliżamy się do granicy, której nie powinnam przekraczać, ale jednocześnie pragnęłam tego bardziej niż czegokolwiek od lat.

– Nie mogę przestać o tobie myśleć – szepnął w pewnym momencie, a ja poczułam, jakby jego słowa dotykały mojego serca.

– Ja też… – przyznałam cicho, czując, że wszystkie moje dotychczasowe zasady i granice rozpływają się w powietrzu.

Nasze spotkania stawały się coraz bardziej intymne, choć nadal zachowywaliśmy pewien dystans wobec świata. Spacer po kampusie, kawa w pobliskiej kawiarni, wspólne poprawki w laboratorium – wszystko nabierało podtekstu, którego nie sposób było zignorować.

Oboje chcieliśmy tego samego

Nie minęło wiele czasu, a relacja między nami zaczęła wywoływać konsekwencje, których nie przewidziałam. Z jednej strony czułam radość i ekscytację, której dawno nie doświadczyłam, z drugiej – narastający niepokój. Wiedziałam, że przekraczamy granice relacji nauczyciel–student, a każdy gest i słowo mogły być odczytane inaczej.

Czułam, że odkrywamy siebie nawzajem – swoje potrzeby, granice, pragnienia, a zarazem stajemy przed wyzwaniem, którego konsekwencje mogły dotknąć nasze życie w sposób trwały.

– To, co się dzieje między nami… – zaczął ostrożnie, patrząc mi w oczy – może wiele zmienić.

– Wiem – przyznałam. – Ale chyba oboje na to czekaliśmy.

Musieliśmy być ostrożni. Ale też nie chcieliśmy ignorować uczuć.

– Uważasz, że powinniśmy to kontynuować? – zapytałam pewnego wieczoru, siedząc obok niego w pustej sali.

– Tak – odparł spokojnie. – Ale z rozwagą. Nie chcę niczego przyspieszać, ani skrzywdzić ciebie czy siebie.

Poczułam, że między nami rodzi się coś więcej niż fascynacja – wzajemne zrozumienie, szacunek i subtelna bliskość, która wypełniała każdą przestrzeń wokół nas. Pozwoliliśmy sobie na odrobinę szczęścia. Wiedziałam, że zaczyna się nowy rozdział mojego życia – pełen niespodzianek, uczuć i doświadczeń, których wcześniej nie znałam.

Emilia, 50 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama