„Po 6 latach związku mój facet oznajmił, że nie chce być ojcem. Dał mi kasę i zostawił, gdy tylko zaszłam w ciążę”
„– Zachowujesz się przebiegle – wyglądał na zdenerwowanego. – Czuję, że mnie oszukałaś. Dobrze się bawiłaś, okłamując mnie? – W co niby miałam się bawić? – W dom. Przyjemny, ciepły domek pachnący rosołkiem i dziecięcymi kosmetykami. To twoje klimaty, prawda? Ja tego nie cierpię i nic, kompletnie nic, nie zmusi mnie do tego”.
- Lidka, 30 lat
Jacek był dla mnie całym światem, ale teraz już nie było. Trzy dni temu zabrał swoje rzeczy.
Był niedojrzały
Tak, naprawdę zdawałam sobie sprawę z tego, co się stanie, jak przestanę brać pigułki antykoncepcyjne. Wiele razy o tym rozmawialiśmy. Mogłam to zrobić dużo wcześniej. Przecież 6 lat bycia w związku, nawet nieformalnym, to wystarczająco długo, aby kobieta poczuła chęć zostania mamą. Ale zawsze miałam nadzieję, że Jacek również dojrzeje i będzie gotowy zostać ojcem. Że sam tego zapragnie, a ja nie będę musiała do niczego go zmuszać, ale niestety.
Mój ukochany nadal zachowywał się jak dziecko. Był słodki, uroczy i radosny. Taki doskonały kumpel i towarzysz studenckich szaleństw, a nie partner w dorosłym życiu. Był całkiem niezdolny do podjęcia odpowiedzialności za kogoś innego. Miał już 35 lat i kilka związków za sobą. Z tego, co mi wiadomo, dwie z jego dziewczyn odeszły z tego samego powodu.
Teraz wiem, że Jacek lubił wygodne życie. Był materialistą i chciał czerpać z życia pełnymi garściami, a nie poświęcać się dla kogoś innego. Nawet, jeśli tym kimś miałoby być jego własne dziecko. Wciąż zmieniał auta i stopniowo wspinał się po szczeblach kariery. Był już niemal na samym jej szczycie. Zastanawiałam się, co zrobi, kiedy osiągnie to wszystko? Gdy stanie na ostatnim szczeblu i wyżej się już nie będzie dało wejść?
– Spokojnie, kochanie – odpowiadał – na świecie zawsze będą nowe przedsiębiorstwa, nowe wyzwania, nowe pieniądze. Zawsze też znajdzie się ktoś, kogo trzeba zastąpić. Uwielbiam to. Przyjeżdżam, rozglądam się, analizuję sytuację i zaczynam działać. Jedynie seks jest lepszy od takich wyzwań – śmiał się, ale doskonale wiedziałam, że mówi całkiem poważnie.
Zobacz także
Nigdy nie liczył się z moim zdaniem
Budziło to we mnie strach, ale kochałam go do granic możliwości. Każdy jego ruch, każde wypowiedziane słowo zdawało się być cudowne, inteligentne, pełne dobroci i sprawiedliwości. Nawet nie zastanawiałam się, jak to się stało, że jestem częścią jego świata i jaką rolę pełnię w jego życiu. Nie myślałam też o tym, dlaczego zawsze wszystko idzie tak, jak on tego chce.
– Jacuś, może dzisiaj wieczorem zostaniemy w domu? Nie czuję się zbyt dobrze. Wiesz, pierwszy dzień okresu zawsze jest dla mnie bardzo trudny. Mam straszne bóle brzucha i pęka mi głowa. Naprawdę źle się czuję i chciałabym położyć się – wtulałam się w niego i próbowałam przekonać, żebyśmy nie szli do restauracji.
– Kochanie, nie. Wstań, zadbaj o siebie. Idziemy na sushi. Nie ma mowy o "nie lubię!". Przecież wiesz, że je uwielbiam, a ty lubisz to, co ja. Moja dziewczyna zawsze tak robi. Potem zabiorę cię na rolki – mówił zdecydowanym głosem.
– Ale... – próbowałam nieśmiało zaprotestować.
– Musimy iść krok w krok za młodszymi. No, chyba że wolisz, żebym sam obserwował te urocze, sympatyczne dziewczyny w obcisłych szortach biegające po ścieżce jak młode sarny? Ale to może dla ciebie skończyć się źle, bo zazwyczaj one są otwarte na nowe znajomości. No, więc jak? – i już wiedziałam, że muszę wbić się w modne ciuchy i iść na to sushi, chociaż jedyne, co mi się marzyło to koc, serial i pizza z pieczarkami przywieziona do domu.
Nie mogłam spędzić świąt z mamą
Takie sytuacje mogłam mnożyć.
– Jacusiu, nie mogę zostawić mojej mamy na Wigilię. Wiesz, że bardzo ją kocham i jestem dla niej wszystkim, co ma. Jak w tak ważnym dniu może być sama? Mówię ci to, bo wierzę, że zrozumiesz
– Kochanie, to tylko kolejny dzień, nic ważnego. Twoja mama poradzi sobie. Ma ciepło, ma co zjeść, ma telewizję. Może nawet dołożę do tego dobrą butelkę wina. Niech zaprosi swoje przyjaciółki na babski wieczór – tłumaczył.
– Przecież to Wigilia! Ona wolałaby być ze mną – próbowałam go jeszcze przekonać, chociaż wiedziałam, że zupełnie mija się to z celem.
– Wybieramy się do ciepłych krajów. Nie zamierzam rezygnować z tego planu na rzecz świątecznych rytuałów z opłatkami, ceregieli z życzeniami, staropolskim barszczem i ubieraniem choinki. Takie głupoty są dobre dla dzieci. A tak na marginesie – chcesz zostać z mamą? Nie ma sprawy. Tylko nie bądź zaskoczona, jeśli wrócę z towarzystwem. W końcu na świecie jest wiele samotnych pań. Które są bardziej chętne niż ty – czy tylko mi się wydawało, czy jego głos naprawdę ociekał satysfakcją na widok moich drżących ramion?
Chodziłam, podróżowałam, na wszystko się zgadzałam i coraz bardziej miałam dosyć.
Nie dawał się przekonać
O maluchu zaczęłam myśleć mniej więcej dwa lata temu. Zaczęłam mu o tym wspominać. Niepewnie, powoli, nigdy bezpośrednio. Zawsze dostawałam tę samą odpowiedź.
– Nie ma mowy o tym. Po co niby nam płaczące dziecko? Żadne pieluchy i wózki nie wchodzą w grę. To dla mnie nie do przyjęcia. Bez dwóch zdań. Nie licz na mnie. Nie jestem odpowiednim kandydatem na ojca. Więc jeśli chcesz zostać matką, poszukaj innego potencjalnego tatusia – wykrzykiwał.
Byłam przekonana, że zmieni zdanie. Czekałam i czekałam. Ale on był twardy niczym składa. Aż wreszcie zdecydowałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie postawienie go przed faktem dokonanym. I tak też zrobiłam.
Miałam przeczucie, że wybieram idealny czas. Podczas wyjazdu, w otoczeniu przyrody, po porannym zbliżeniu. Jacek wydawał się zrelaksowany, zadowolony i spokojny. To była moja szansa od losu.
– Nie zamierzam rozmawiać na ten temat, bo to nie dotyczy mnie – odparł, kiedy wspomniałam, że wkrótce być może będziemy we trójkę. – Zachowujesz się niesprawiedliwie i przebiegle – wyglądał na zdenerwowanego. – Czuję, że mnie oszukałaś. Nie porozumiałaś się ze mną w kwestii, która zmienia całe życie. To świadczy o zupełnym braku szacunku. Dobrze się bawiłaś, okłamując mnie?
– Czy dobrze się bawiłam? W co niby miałam się bawić?
– W dom. Ty chcesz się bawić w dom. Przyjemny, ciepły domek pachnący rosołkiem i dziecięcymi kosmetykami. To twoje klimaty, prawda? Twoje prawo. Ale ja tego nie cierpię i nic, kompletnie nic, nie zmusi mnie do znoszenia tego, czego nie chcę znosić. Chcesz mnie wciągnąć w jakiś swój poplątany układ, który zadziała, bo ty tak chcesz?! Nie ma szans. Zapomnij. Nie ze mną te numery – krzyczał, nerwowo chodząc po pokoju.
– Naprawdę, kocham cię tak bardzo. Proszę, uwierz mi. Przecież jest nam dobrze. A teraz wreszcie możemy być szczęśliwą rodziną – niemal błagałam.
– Mam gdzieś tę miłość. To niby jest miłość? Taka, która próbuje manipulować? Twierdzisz, że mnie kochasz? To zdecyduj: ja czy to dziecko?
Zabolało. Ryczałam, próbowałam tłumaczyć. Ale to nic nie dało. Zebrał swoje rzeczy, trzasnął drzwiami i zniknął. Nie przejmował się tym, że zostawił mnie samą nad ogromnym jeziorem, wśród nieznajomych, w miejscu, którego nie znam.
Kiedy o tym wspomniałam, wściekł się.
– To ty wymyśliłaś ten weekendowy wyjazd. Pewnie myślałaś, że w tym miejscu łatwiej mi będzie przełknąć tę wiadomość, co? Cóż, pomyliłaś się. Teraz weźmiesz odpowiedzialność za swoją decyzję.
Po prostu odszedł
Byłam pewna, że wróci. Pomyślałam, że trochę się pozłości, poirytuje i wróci wieczorem z miną nabzdyczonego chłopaka. Nawet mi nie przyszło na myśl, że rzeczywistość może być inna. Jednak minął wieczór, minęła noc i poranek. Po południu kolejnego dnia zaczęłam do niego dzwonić już co chwilę. Miał wyłączony telefon. Dzwoniłam do naszych znajomych, pytając, czy czegoś o nim nie słyszeli. Nikt nic nie wiedział.
Trzeciego dnia już wiedziałam. On mnie porzucił. Nie żartował, nie próbował dać mi nauczki. Naprawdę odszedł na zawsze. Wtedy wpadłam w czarną rozpacz. Mój świat rozprysł się na milion maleńkich kawałeczków, których nie miałam siły nawet zacząć zbierać.
– Dlaczego? – zastanawiałam się. – Czy ma to jakiś sens, mieć dziecko i wszystko, czego pragnęłam, ale bez Jacka? Czy cały ten świat ma jakiś sens, jeśli mam w nim przebywać bez osoby, którą kocham najbardziej.
Na kuchennym stole zostawił bardzo grupy plik banknotów stu- i dwustuzłotowych. Tak dużo, żeby mi wystarczyło na wszystko. Nie, nie liczyłam tych pieniędzy. Tak po prostu powiedział, zanim zamknął za sobą drzwi naszego domu. Nie przytulił mnie, nie dał buziaka nawet w czoło, jak to miał w zwyczaju robić, gdy gdzieś wychodził. Nie był gotowy na bycie ojcem, więc mnie opuścił. Po prostu uciekł, bo tak było mu wygodniej.