Reklama

– Pamiętam, jakby to było wczoraj – zaczęłam, zerkając na swoje odbicie w ekranie komputera, na którym przed chwilą oglądałam zdjęcia z moich młodszych lat. – Siedziałam przed nim, tak jak teraz, przeglądając stare albumy i nagle, nie wiem skąd, pojawiła się reklama portalu randkowego. "Dla osób w wieku 70+? Czy to jakiś żart?" – pomyślałam, klikając niechętnie. Nigdy nie byłam zwolenniczką takich nowoczesnych sposobów na spędzanie czasu, ale ciekawość wzięła górę. Co ja, Jadwiga, wdowa po siedemdziesiątce, mogłam stracić?

Reklama

Z zaciekawieniem przyglądałam się profilom panów w moim wieku. Zaskoczyła mnie różnorodność kandydatów na partnera: od miłośników historii, przez entuzjastów górskich wędrówek, po fanów opery i sztuki. "Czyżbym odkryła nowy świat?" – zastanawiałam się, nie przypuszczając, że to dopiero początek mojej przygody z randkami w internecie.

Chciałam być szczera

– Jadwigo, musisz się pokazać z jak najlepszej strony! – zachęcała mnie Barbara, gdy razem siadałyśmy przed laptopem, by założyć moje konto na portalu randkowym. – Zrobię ci kilka zdjęć. Jakieś... z pazurem!

– Barbara, ja i pazur? W moim wieku? – spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

– No co ty! Wiek to tylko liczba – odparła, ustawiając mnie przy oknie dla lepszego światła. – Uśmiechnij się! – nakazała, a ja posłusznie zrobiłam to, o co prosiła, choć czułam się nieco śmiesznie.

Zobacz także

Po sesji zdjęciowej przyszła kolej na wypełnienie profilu. "Hobby, zainteresowania, oczekiwania..." – Barbara dyktowała, a ja, z wahaniem, ale i ciekawością, odpowiadałam, starając się być jak najbardziej szczera.

– A teraz najtrudniejsze. Trzeba napisać coś o sobie – zastanawiała się Barbara. – Musisz się wyróżnić!

– Czy ja naprawdę chcę to robić? – spytałam, kiedy Barbara zaczęła pisać coś o mojej pasji do podróży i miłości do książek historycznych.

– Jadwigo, daj sobie szansę. A nuż spotkasz kogoś interesującego? – przekonywała mnie, kiedy wahałam się nad finalnym kliknięciem "Załóż konto".

Z niepewnością, ale i dawką nadziei, obserwowałam, jak mój profil ożywa na ekranie. Pierwsze wiadomości dostałam już po kilkunastu minutach. Zdziwiona i lekko podekscytowana zaczęłam przeglądać profile panów, którzy zdecydowali się na kontakt. "Czy to naprawdę się dzieje?" – zastanawiałam się, nie przypuszczając, że to dopiero początek zupełnie nowego rozdziału w moim życiu.

Poszłam na pierwszą randkę

– A więc Janusz, historia i literatura – powtarzałam sobie, kiedy zbliżała się godzina naszego spotkania w kawiarni. Barbara pomogła mi wybrać elegancką, ale niezbyt wyzywającą sukienkę. Zrobiłam mi też lekki makijaż, który miał podkreślić moje rysy twarzy, nie zmieniając mnie w upaćkaną pudrem starszą panią. – Bądź sobą – powtarzała jak mantrę.

Kiedy weszłam do kawiarni, Janusz już na mnie czekał. Podszedł, uścisnął moją dłoń i zaprowadził do stolika. Byłam zaskoczona jego elegancją – starannie wyprasowana koszula, sweter narzucony na ramiona, szeroki i przyjazny uśmiech,

– Jadwigo, bardzo mi miło, że przyszłaś – zaczął, a ja poczułam, jak moje obawy zaczynają powoli znikać.

Rozmowa toczyła się płynnie. Opowiadał mi o swoich ulubionych książkach, podróżach śladami historycznych bitew. Robił to z zapałem, który sprawiał, że jego twarz zdawała się rozjaśniać przy każdym wspomnieniu.

– A ciebie co fascynuje w historii? – zapytał, spoglądając na mnie z zainteresowaniem.

– Ach, wiele rzeczy – zaczęłam nieśmiało. – Ale ostatnio czytałam o kobietach w historii Polski. Niezwykłe postaci, które często zostają zapomniane…

Nasza rozmowa przeniosła nas do innych epok, na chwilę zapomnieliśmy, gdzie jesteśmy. Kiedy kawiarnia zaczęła się powoli opróżniać, zdałam sobie sprawę, jak bardzo cieszę się z tego spotkania.

– Jadwigo, muszę przyznać, że to było jedno z najciekawszych popołudni od dawna – Janusz uśmiechnął się do mnie, kiedy wstawał od stolika.

– Dla mnie również – odparłam, czując się jakby ten czas zatrzymał się dla nas. – Dziękuję.

Pożegnaliśmy się na progu kawiarni, a ja, wracając do domu, czułam, że coś we mnie się zmieniło. To spotkanie dało mi więcej, niż oczekiwałam – poczucie, że życie wciąż może przynieść niespodzianki, i to takie, dzięki którym serce potrafi znów szybciej bić.

Czekałam na drugą randkę

Spotkanie z Edwardem miało być zupełnie inne. Postanowiliśmy wybrać się na długi spacer po parku, który był zielonym przystankiem w samym centrum miasta. Edward okazał się być człowiekiem ciepłym, który z łatwością dzielił się swoją pasją do natury.

– Widzisz te drzewa, Jadwigo? – zapytał, wskazując na starą aleję kasztanowców. – Każde z nich może opowiedzieć własną historię, jeśli tylko umiemy słuchać.

Jego głos był spokojny, a w jego słowach czułam autentyczną fascynację otaczającym nas światem. Spacerowaliśmy, a Edward pokazywał mi różne gatunki drzew i krzewów, opowiadając o ich właściwościach i tym, jak rozpoznać poszczególne gatunki.

– A to – zatrzymał się przy niewielkim, kwitnącym krzewie – jest kalina koralowa. Piękna, prawda?

Jego entuzjazm był zaraźliwy. Przyznaję, nigdy nie zwracałam uwagi na takie szczegóły, skupiając się raczej na swoich codziennych obowiązkach. Teraz jednak, dzięki Edwardowi, zaczęłam dostrzegać piękno, które otaczało mnie na co dzień, ale które było mi dotąd nieznane.

To niesamowite, jak wiele można przegapić, nie zatrzymując się choć na moment – zauważyłam, patrząc na okazały dąb, pod którym zrobiliśmy sobie krótką przerwę.

– Dokładnie – Edward uśmiechnął się. – Czasem wystarczy tylko chwila, by dostrzec, jak wiele oferuje nam świat. Ale trzeba na tę chwilę sobie pozwolić.

Rozmawialiśmy też o naszym życiu, o samotności, która czasem dotyka każdego z nas. Edward miał w sobie ciepło i spokój, który sprawiał, że otwierałam się przed nim z łatwością, czego zazwyczaj starałam się unikać. Gdy wracaliśmy, słońce powoli zachodziło, malując niebo na różowo i pomarańczowo. Był to jeden z tych wieczorów, które na długo zostają w pamięci.

– Dziękuję ci za ten spacer, Edwardzie – powiedziałam, kiedy podjeżdżał taksówką, którą zamówił dla mnie, by bezpiecznie wrócić do domu.

– To ja dziękuję – odpowiedział. – Mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie.

Patrząc na odjeżdżającą taksówkę, czułam dziwny spokój. Może to był właśnie ten moment, o którym mówił Edward – chwila, która pokazała mi, że życie wciąż ma wiele do zaoferowania.

Trzecia randka mnie zaskoczyła

Trzecie spotkanie miało miejsce w scenerii, która od zawsze kojarzyła mi się z wielką kulturą i sztuką. Krystian, pasjonat opery, zaprosił mnie na elegancki wieczór. Przyznam, że trochę denerwowałam się na myśl o tym wyjściu. Opera była dla mnie światem nieznanym, a chciałam zrobić na Krystianie dobre wrażenie.

Spotkaliśmy się przed budynkiem. Krystian wyglądał elegancko w starannie wyprasowanym garniturze. Ja postawiłam na klasyczną, czarną sukienkę i delikatne perły, które dostałam kiedyś na urodziny od Barbary.

– Jadwigo, wyglądasz zachwycająco – powitał mnie Krystian, a ja poczułam się jak w innej epoce, jakbyśmy na chwilę przenieśli się w czasie.

W foyer opery wsłuchiwałam się w brzmienie muzyki. Krystian opowiadał mi o historii budynku, o spektaklach, które tu widział, i o tym, co w operze fascynuje go najbardziej.

– Opera to emocje – tłumaczył, kiedy zajmowaliśmy nasze miejsca. – To opowieść opowiedziana muzyką i śpiewem. Słuchaj nie tylko uszami, ale całym sercem.

I rzeczywiście, gdy spektakl się rozpoczął, a pierwsze dźwięki wypełniły przestrzeń, poczułam, jak emocje zaczynają mnie zalewać. To był "Nabucco" Verdiego, a słynny "Chór niewolników" sprawił, że miałam ciarki na plecach. Nie musiałam znać dokładnie historii, by poczuć dramatyzm i piękno przedstawienia.

W przerwie na kawę Krystian z pasją opowiadał mi o swoich ulubionych kompozytorach i spektaklach, które wywarły na nim największe wrażenie.

– Sama muzyka operowa to dla mnie zupełnie nowy świat – przyznałam. – Ale wieczór jest niezwykły. Dziękuję, że mogłam go z tobą spędzić.

– Mam nadzieję, że to dopiero początek twojej przygody z operą, Jadwigo – uśmiechnął się Krystian.

Wracałam do domu z głową pełną muzyki i sercem pełnym wzruszeń. Spotkanie z Krystianem pokazało mi, jak wiele jest jeszcze przed mną do odkrycia, ile piękna czeka, bym mogła je dostrzec i docenić.

Musiałam to przemyśleć

Po serii spotkań, z których każde zostawiło ślad w moim sercu, nadszedł czas na refleksję. Barbara, jak zawsze, była gotowa wysłuchać moich przemyśleń, siedząc naprzeciw mnie przy kuchennym stole, z filiżanką herbaty w dłoni.

– Więc jakie masz wnioski? – spytała, patrząc na mnie z uśmiechem.

– Oh, Baśka... – westchnęłam, starając się zebrać myśli. – Każde z tych spotkań było jak otwarcie nowego rozdziału książki, której nie chciałoby się kończyć. Janusz, Edward, Krystian... każdy z nich pokazał mi inne oblicze życia, różne pasje, które można dzielić i celebrować.

Barbara skinęła głową, zachęcając mnie do dalszych zwierzeń.

– Ale to nie tylko o nowe doświadczeni chodziło. Spotkania te nauczyły mnie czegoś więcej o sobie. Pokazały, że starość i samotność, którą czasem czuję, nie muszą być wyrokiem. Że moje życie wciąż może być pełne i bogate, pełne przyjaźni, rozmów, śmiechu... Może nawet miłości?

Moje oczy napotkały spojrzenie Barbary, pełne zrozumienia i wsparcia.

– Zmieniło się we mnie coś więcej. Zacząłem inaczej patrzeć na siebie i na świat. Te spotkania, choć były tylko krótkimi epizodami, sprawiły, że poczułam się zauważona. Ale też nauczyłam się cenić chwile samotności, widząc w nich okazję do refleksji i samorozwoju, a nie tylko pustkę.

Barbara ujęła moją dłoń w swoje.

– Jadwigo, to piękne, że tak to wszystko odbierasz. Pokazuje to, jak bardzo jesteś silna i otwarta na świat.

– Tak, chyba rzeczywiście jestem – uśmiechnęłam się, poczułam, jak wzruszenie ściska mi gardło. – Dziękuję, że byłaś przy mnie, Basiu. Bez ciebie nie odważyłabym się na ten krok.

Jeszcze mogę coś przeżyć

Po tej rozmowie czułam się lepiej i miałam serce otwarte na to, co przyniesie przyszłość. Moje spotkania randkowe pokazały mi, że życie wciąż ma dla mnie wiele do zaoferowania, niezależnie od tego, co będzie dalej. Po tych wszystkich spotkaniach, pełnych nowych doświadczeń, emocji i refleksji, nadszedł czas na pewne podsumowanie. Moja podróż przez świat internetowych randek, choć nie zawsze łatwa, była niewątpliwie wartościowa. Każde spotkanie z Januszem, Edwardem i Krystianem wniosło coś nowego do mojego życia, otwierając mnie na nowe perspektywy i zainteresowania.

W mojej głowie zaczęły klarować się pewne myśli. Randki online, które na początku wydawały się być czymś tak odległym i niezrozumiałym, stały się częścią mojej rzeczywistości, pozwalając mi na chwilę zapomnieć o samotności i poczuć, że jestem wciąż pełna życia i pragnień.

– Jadwigo, czy jesteś szczęśliwa? – spytała Barbara pewnego popołudnia, kiedy siedziałyśmy na moim balkonie, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca.

Zamyśliłam się na chwilę, próbując znaleźć szczerą odpowiedź.

– Tak, jestem szczęśliwa – powiedziałam w końcu. – Te spotkania dały mi więcej, niż oczekiwałam. Nie znalazłam miłości, przynajmniej nie takiej, jakiej się spodziewałam, ale znalazłam coś równie ważnego – nowe pasje, nowe zainteresowania i nowe spojrzenie na życie. Znalazłam siebie.

Stałam się otwarta na świat

Uświadomiłam sobie, że życie towarzyskie może być pełne i bogate, niezależnie od wieku. To, co najważniejsze, leży w nas samych – w naszej otwartości na nowe doświadczenia, w naszej zdolności do czerpania radości z małych rzeczy i w naszej gotowości do kochania.

– Będziesz jeszcze szukać mężczyzny? – zapytała Barbara, kiedy nasza rozmowa zbliżała się ku końcowi.

– Może tak, a może nie – odparłam z uśmiechem. – Ale na pewno nie przestanę być otwarta na nowe możliwości. Kto wie, co życie jeszcze ma dla mnie w zanadrzu?

Reklama

Wiedziałam, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, będę gotowa je przyjąć z otwartym sercem. Moja przygoda z randkami online nauczyła mnie, że najważniejsze jest, by cieszyć się życiem tu i teraz oraz być otwarta na świat.

Reklama
Reklama
Reklama