„Po kłótni z chłopakiem, kumpel ochoczo mnie pocieszał. Wróciłam ze wstydem w sercu i nasionkiem kiełkującym w brzuchu”
„I zanim się obejrzałam, siedziałam już w samochodzie Kamila, którego spotkałam kiedyś u znajomych. Był miły. Za miły. Taki z tych, co wyczuwają pęknięcia i wchodzą w nie jak w masło. Nie planowałam tego. Przysięgam. Ale rano obudziłam się z obcym kolesiem przy boku i z piekącym wstydem w sercu”.

- Redakcja
To nie była zwykła kłótnia. Tego wieczoru rzucaliśmy w siebie wszystkim, co tylko było pod ręką – słowami, pretensjami, żalem z przeszłości. Krzysiek z hukiem zatrzasnął drzwi i zniknął w ciemności, a ja zostałam sama z wściekłością buzującą w piersi. Wypiłam dwa kieliszki wina. Potem jeszcze jeden. I zanim się obejrzałam, siedziałam już w samochodzie Kamila, którego spotkałam kiedyś u znajomych. Był miły. Za miły. Taki z tych, co wyczuwają pęknięcia i wchodzą w nie jak w otwartą ranę. Nie planowałam tego. Przysięgam. Ale rano obudziłam się w obcym łóżku i z piekącym wstydem w sercu. Wróciłam do naszego domku nad jeziorem i zrobiłam to, co wydawało się wtedy najłatwiejsze – skłamałam.
– Nic się nie stało, Krzyś...
Kilka dni później uklęknął przede mną z pierścionkiem. A ja powiedziałam „tak”. Jak w jakimś kiepskim serialu. I pewnie tak by to zostało, gdyby nie ten test ciążowy. Jedna kreska. Potem druga. I pustka w głowie. Nie wiem, czyje to dziecko.
Skłamałam, że nic się nie stało
– Gdzie byłaś? – Krzysiek zapytał, ledwo przekroczyłam próg domku.
Stał w kuchni z kubkiem kawy, w tej samej bluzie, w której wyszedł wczoraj. Zmęczone oczy, cienie pod nimi, rozczochrane włosy. Nie spał. Czekał.
– Jeździłam – odpowiedziałam, zdejmując kurtkę. – Musiałam się przewietrzyć, przemyśleć wszystko.
– Całą noc? – jego głos był zaskakująco spokojny, ale napięcie dało się wyczuć w każdej sylabie.
– Nie miałam gdzie spać – skłamałam bez mrugnięcia okiem. – Pojechałam nad morze. Siedziałam w aucie. Myślałam. Płakałam. Nie chciałam wracać, dopóki się nie uspokoję.
– Julia, ja też nie byłem bez winy – westchnął i odstawił kubek na blat. – Nie powinienem tak na ciebie naskoczyć. Po prostu... wszystko we mnie pękło.
– Wiem – powiedziałam i zrobiłam to, co robię najlepiej – zaczęłam grać. – Kocham cię, Krzysiek. Nie chcę tego schrzanić. Naprawdę. Musimy tylko... znowu się odnaleźć. Bo gdzieś się pogubiliśmy.
Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors. Pachniał tak znajomo, tak bezpiecznie. A ja czułam, jak zalewa mnie fala wstydu.
– Nic się nie stało – wyszeptałam, jakby te słowa mogły wymazać wszystko, co zrobiłam.
Objął mnie i pocałował w czoło.
– To wszystko moja wina – powiedział. – Ale naprawimy to. Zobaczysz.
Nie odpowiedziałam. Bałam się, że jeśli otworzę usta, wybuchnę płaczem.
A on mi się po prostu oświadczył
Nie minęły nawet trzy dni, kiedy zaprosił mnie na spacer po naszej ulubionej leśnej ścieżce, niedaleko domku. Szliśmy w milczeniu, ale było to inne milczenie niż ostatnio – spokojne, nieobciążone napięciem. Trzymał mnie za rękę. Czułam się, jakbyśmy się cofnęli o kilka lat, do początków, kiedy wszystko było proste.
– Pamiętasz, jak tu przyjechaliśmy pierwszy raz? – zapytał nagle.
– Jasne. Rozbiłeś namiot do góry nogami i twierdziłeś, że tak ma być, bo „lepsza wentylacja”.
Zaśmiał się. Dźwięk tego śmiechu przeszył mnie do żywego. Zatrzymał się. Uklęknął. Na moment serce mi stanęło.
– Julia, wiem, że nie jesteśmy idealni. Ale nie wierzę, że wszystko, co nas łączy, może się tak po prostu rozpaść. Jesteś dla mnie wszystkim. I jeśli tylko dasz mi szansę, chcę spędzić z tobą resztę życia. Wyjdziesz za mnie?
Patrzyłam na niego jak ogłuszona. W głowie miałam tylko jeden obraz. Kamil całujący mnie w szyję, jego ręce błądzące po moim ciele, nasze splątane oddechy. Zamrugałam.
– Tak – powiedziałam. – Tak, Krzysiek. Tak bardzo chcę.
Wsunął mi pierścionek na palec, a ja poczułam się jak oszustka. Jak dziewczyna, która wygrała los na loterii, choć podmieniła kupon. Ale Krzysiek wyglądał na najszczęśliwszego człowieka na świecie. A ja... ja się uśmiechałam. I kłamałam dalej.
Czułam potworny strach
Wszystko powinno się uspokoić. Krzysiek był inny, bardziej czuły, obecny, jakby tamta kłótnia coś w nim odblokowała. Ja próbowałam grać rolę narzeczonej, która nie ma nic na sumieniu. Nawet przez chwilę zaczęłam wierzyć, że to się może udać. Do dnia, w którym spóźnił mi się okres. Na początku ignorowałam to. „Stres”, powtarzałam sobie. „Zmiana środowiska. Hormony. Przejdzie”. Ale nie przeszło. Po pięciu dniach kupiłam test w aptece w sąsiednim miasteczku, żeby nikt mnie nie rozpoznał. Zrobiłam go rano. Trzymałam plastikowy pasek w dłoni i patrzyłam, jak powoli wyłania się druga kreska. Zamarłam.
– Julia? – Krzysiek zapukał delikatnie do drzwi łazienki. – Wszystko okej?
– Tak! – zawołałam zbyt szybko. – Już wychodzę!
Test wsunęłam do kieszeni bluzy i spuściłam wodę, jakby to miało coś wymazać. Dopiero godzinę później, gdy Krzysiek wyszedł pobiegać, wyjęłam test i położyłam na stole.
– Który z was…? – wyszeptałam, jakby to białe tworzywo miało mi odpowiedzieć.
Obliczałam dni. Z Krzyśkiem pokłóciliśmy się we wtorek wieczorem. Kamil… to było tej samej nocy. A potem, z Krzyśkiem, dopiero za dwa dni, po pogodzeniu. Czyli? Prawdopodobieństwo rozkładało się równo. Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. To mogło być jego dziecko. Ale równie dobrze… nie. Zamknęłam oczy i po raz pierwszy naprawdę poczułam strach.
Nie mogę powiedzieć mu prawdy
– Jesteś dziś jakaś… nieobecna – zauważył Krzysiek, gdy wieczorem zasiedliśmy przy kominku. Nalewał mi herbaty z imbirem, którego zawsze nie znosiłam, ale teraz piłam bez słowa.
– Po prostu zmęczona – uśmiechnęłam się słabo. – Trochę boli mnie głowa.
– Nie jesteś przeziębiona? – zapytał z troską w oczach. – Może masz gorączkę?
– Nie, serio… To nic takiego – zbyłam go, ale po jego minie wiedziałam, że nie kupił tej wersji.
– Julia... czy ty jesteś szczęśliwa? Naprawdę? – zapytał nagle, z takim spokojem i autentycznością, że aż mnie zamurowało.
Odłożyłam kubek.
– A ty? – rzuciłam wymijająco.
– Ja… tak. Po raz pierwszy od dawna mam wrażenie, że znowu oddycham pełną piersią. Wróciłaś. Jesteśmy razem. I… będzie jeszcze lepiej. Obiecuję ci to.
Przełknęłam ślinę. Każde jego słowo wbijało się we mnie jak igła.
– Wiesz… może pojedziemy gdzieś na weekend? Samochodem, gdziekolwiek. Chciałbym cię zabrać, po prostu pobyć z tobą, bez całego świata wokół.
Skinęłam głową, nieufnie. Tak, świetny pomysł. Może znajdziemy jakąś przestrzeń, w której da się to wszystko jakoś… wymyślić na nowo. Może dziecko – jakkolwiek dziwnie to brzmi – będzie naszym ratunkiem. Bo przecież nie powiem mu prawdy. Nie mogę. Nie teraz. Może nigdy. Tylko że... kiedy spojrzałam mu w oczy, pomyślałam, że możliwe, że właśnie zniszczyłam życie najbardziej lojalnego faceta, jakiego znałam?
Nie chciałam tego słyszeć
Telefon zadzwonił, gdy sprzątałam po kolacji. Krzysiek akurat oglądał coś w telewizji, śmiejąc się z jakiegoś kabaretu. Zerknęłam na ekran, to był Kamil. Zamarłam. Zbyt długo gapiłam się w ekran, żeby to wyglądało naturalnie. W końcu odebrałam i wyszłam na ganek, udając, że to może coś ważnego z pracy.
– Hej – powiedział. Brzmiał zaskakująco zwyczajnie. – Przeszkadzam?
– Trochę… – odparłam półgłosem. – O co chodzi?
– Wiem, że pewnie wolałabyś, żebym zniknął. Ale… nie da się tak po prostu. Po tej nocy. Po tym, co się stało.
– Kamil, nie roztrząsaj tego – westchnęłam. – Po prostu… zapomnijmy. Dla mnie to było nic.
Zamilkł. Po drugiej stronie zrobiło się cicho.
– Tylko tyle? – zapytał po chwili. – Naprawdę myślisz, że uda się to tak zamieść?
– Musi się udać – odpowiedziałam szybko. – Zaręczyłam się, Kamil. Krzysiek mi się oświadczył.
– No to gratuluję – rzucił cicho. – Ale jeśli… Julia, jeśli byłoby coś więcej... Jakikolwiek powód, żeby… nie wiem. Jeśli coś się okaże, to po prostu mi powiedz, okej?
Zacisnęłam dłoń na telefonie. Tak bardzo nie chciałam tego słyszeć. Tak bardzo nie chciałam, żeby ktoś jeszcze o tym myślał.
– Nic się nie okaże. Wszystko jest pod kontrolą – skłamałam.
– Jasne – powiedział tylko.
Rozłączyłam się i przez chwilę wpatrywałam się w śnieg. Potem schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do środka, jakby nic się nie wydarzyło. Krzysiek spojrzał na mnie.
– Kto dzwonił?
– Gośka – odpowiedziałam, sięgając po ręcznik. – Ma jakieś problemy z rodzicami, nic ciekawego.
Kłamstwa coraz łatwiej przechodziły mi przez gardło.
Niczego nie da się już cofnąć
Dwa tygodnie później, siedząc w łazience z kolejnym testem ciążowym, już nie płakałam. Patrzyłam na te same dwie kreski, ale bez tej paniki, która wcześniej ściskała mi gardło. Byłam zmęczona. I pogodzona. Z tym że niczego nie da się już cofnąć. Że sama sobie zrobiłam tę pułapkę. Krzyśka kochałam. Naprawdę. Ale coś we mnie było złamane. I zamiast to zreperować, włączyłam w to obcego faceta, jedną noc i głupie poczucie wolności. Nie miałam pojęcia, czyje jest to dziecko. I chyba właśnie to bolało najbardziej. Kiedy pokazałam test Krzyśkowi, jego oczy zaszkliły się w sekundę.
– Serio? – zapytał. – My… naprawdę?
Pokiwałam głową. Uśmiechnął się. Przytulił mnie z takim entuzjazmem, że aż zabolało.
– Będę tatą… Nie zepsuję tego, Julka. Przysięgam ci.
A ja nic nie mówiłam. Nie wiedziałam, czy nie zostanę kiedyś zmuszona powiedzieć: „Krzysiek, przepraszam, może to nie twoje”... Na razie postanowiłam milczeć. I być może przez całe życie będę się zastanawiać, czy postąpiłam słusznie. Ale wtedy, przy kominku, z jego ręką na moim brzuchu – przez chwilę uwierzyłam, że może da się z tym żyć.
Julia, 24 lata
Czytaj także:
- „Teściowa rządzi naszym życiem, a po mężu to spływa. Nie mogę słuchać, jak mówi, że mama zawsze wie, co jest najlepsze”
- „Rodzice pękali z dumy, gdy wydali mnie dobrze za mąż. Nie wiem, jak spojrzeć im w oczy i wyznać, co zrobiłam”
- „Liczyliśmy na sielankowy pobyt na wsi, a teściowa zrobiła z nas parobków. Nie będę więcej jej tanią siłą roboczą”