Reklama

Moja siostra nigdy nie potrafi na spokojnie przedstawić problemu, tylko od razu wpada w złość. Nie inaczej było i teraz.

Reklama

– Zawsze znajdziesz wymówkę, że masz coś ważnego do zrobienia, a dla bliskich nie masz czasu – mówiła przez łzy.

– No już, przestań płakać i wytłumacz mi, o co chodzi – rozsiadłem się wygodnie. – Właśnie przekroczyłem próg domu po całym dniu w robocie, nawet nie zdążyłem się rozebrać. Może wpadniesz do nas?

Rozłączyła się bez słowa

Odkąd jej niedoszły mąż porzucił ją na dwa tygodnie przed ślubem, jest strasznie przewrażliwiona. Na dodatek jako starsza siostra myśli, że może mi rozkazywać. To mnie dobija. Mimo wszystko bardzo ją kocham i życzę jej jak najlepiej.

– Zapomniałeś chyba całkowicie o grobie prababci Heleny? Mieliśmy się nim zająć – powiedziała podczas kolejnej rozmowy.

– To ty złożyłaś taką obietnicę, nie ja.

– No jasne, ciebie to w ogóle nie obchodzi. Odkąd rodziców nie ma, nikt ci tego nie wypomni. A ja dostałam pismo z administracji cmentarza, trzeba uregulować opłaty. Już się tym zajęłam. A ty, drogi specjalisto od renowacji, musisz zająć się resztą.

– Może wreszcie wyjaśnisz, o co ci naprawdę chodzi?

– Widzę ją, kiedy śpię… prababkę Helenę. Wygląda przerażająco, jak zjawa, naprawdę można się przestraszyć. – Uspokoiła się nieco i mówiła dalej. – Rozumiem, że to brzmi śmiesznie, dorosła osoba boi się koszmarów, ale męczy mnie to już od paru tygodni. Nie mam siły i ciągle się boję. Nawet nie chce mi się kłaść do łóżka.

– Basiu, jesteś kompletnie wyczerpana, potrzebujesz porządnego wypoczynku…

Weszła mi w słowo.

– Nie zwariowałam! To nie są wymysły! Na pewno dzieje się tam coś dziwnego…

Musiałem się za to wziąć

Co można odpowiedzieć na takie słowa… Gdyby miała okazję zobaczyć rysunki w dawnych świątyniach Ameryki Południowej albo korytarz znaleziony pod piaskami Egiptu, na pewno całą noc przewracałaby się z boku na bok.

– Przyjadę za dwa dni, Basiu. Musisz odpocząć.

Znalazłem nocleg bardzo blisko cmentarza. Wziąłem też pełne wyżywienie – śniadania i obiady. Miałem świadomość, że prace nad odnowieniem zajmą sporo czasu.

– Kolejny zwiedzający, tak? – powiedziała, właścicielka kwatery, prowadząc mnie do pokoju na górze. – Z tego piętra rozpościera się piękniejszy widok.

– Rzeczywiście, ładnie stąd widać okolicę, ale przyjechałem w interesach.

– A czym się pan będzie zajmował? – spytała zdziwiona gospodyni.

– Przyjechałem odnowić grób…

Kobieta wbiła we mnie badawczy wzrok.

– Pochówek miał miejsce na naszym cmentarzu? Ktoś z miejscowych o to wnioskował?

– Właściwie nie, zleceniodawca był spoza tej okolicy, ale zmarła wyraziła takie pragnienie przed śmiercią. Chciałbym doprowadzić nagrobek do porządku, odnowić napisy, może coś jeszcze. Chodzi o Helenę, moją prababkę. Może ją pani kojarzy?

Przestrzegała mnie

– Skądże, nie żyję aż tak długo – odparła cicho. – Proszę zachować czujność podczas pobytu na cmentarzu i zjawić się z powrotem zanim się ściemni. O siódmej wieczorem podam posiłek.

Wyciągnąłem swoją torbę z narzędziami i podziękowałem. Pogoda dopisywała, a robota naprawdę dobrze mi szła – tak mogłem podsumować pierwsze sześć dni przy odnawianiu grobu babci. Gospodyni świetnie radziła sobie w kuchni i choć nie była nachalna, chętnie rozmawiała o tym, co robię.

– Lepiej dziś nie zostać zbyt długo na cmentarzu. Niedługo księżyc będzie w pełni, a to może przynieść pecha.

– Proszę dać spokój! Pracuję przy nagrobkach od lat i nigdy nie przytrafiło mi się nic niepokojącego.

– Nie znacie tutejszych strzygoni… – wyszeptała ostrożnie, jakby się bała, że ktoś ją wyśmieje. – W naszych stronach złe duchy potrafią być okrutne. Mamy tu nocnice i zmory, mamuny, topielce i płanetniki, no i tego króla węży. Ale najstraszniejsze to właśnie strzygonie. Te upiory wychodzą z grobów i męczą swoich krewnych. Trzeba przestrzec wszystkich, którzy mają tu bliskich. Niedaleko, w Rajczy, jedna strzyga zabiła dziewiętnaścioro ludzi. Mieszkańcy musieli rozkopać grób pewnej kobiety i zabezpieczyć go żelastwem.

A w Ujsołach była jeszcze gorsza historia z jednym pastuchem, co się okazał strzygoniem. Chociaż zabili go widłami, to po śmierci zaczął terroryzować całą wieś. W nocy przychodził i dusił ludzi.

Nie wierzyłem w to

– Proszę dać spokój. To przecież zwykłe bajki z dawnych czasów.

– Niby bajki. Ale dzisiaj księżyc jest w pełni, więc lepiej niech się pan pilnuje.

Zostało mi jeszcze najważniejsze – musiałem odrestaurować podobiznę babci i napis pod nią. Nie spodziewałem się, że tabliczka będzie kompletnie zamazana. Jakiś wandal najwyraźniej dawno temu oblał ją substancją, która stwardniała na kamień. Ta paskudna warstwa nie reagowała na żadne środki czyszczące ani rozpuszczalniki.

Kiedy już traciłem nadzieję, spróbowałem ostrożnie popukać w emalię – i wreszcie zaczęła pękać, odpryskując po trochu. Pod spodem pokazał się owalny wizerunek na porcelanie. Był zakurzony i brudny, ale przynajmniej widoczny.

– Babcia Helena… – powiedziałem cicho sam do siebie. – Naprawdę byłaś piękną kobietą. Kogoś mi przypominasz…

Zapał do pracy tylko we mnie rósł. Niewielki młoteczek sprawnie odsłaniał marmurową płytę, ukrytą pod warstwą wyschniętego materiału. Nie patrzyłem na czas, ale już od dłuższej chwili pomagała mi w pracy lampka na głowie. Jeszcze kilka uderzeń i udało się odsłonić inskrypcje.

Była uderzająco podobna

– „Helena Konstancja Barbara G., Wszystko mija, ale ja pozostaję” – wyszeptałem pod nosem. – Barbara… To niemożliwe… Zwilżyłem fragment gąbki i delikatnie przemyłem powierzchnię porcelanowego miniportretu. Z wewnętrznej części płaszcza wyciągnąłem lupę i dokładnie obejrzałem rysy sfotografowanej osoby. Kształt oczu, zarys warg, linia nosa, kontur podbródka… No i ten maleńki znak przypominający łzę, tuż przy prawej stronie szyi.

– To się nie mieści w głowie! Coś tu się nie zgadza… Jest łudząco podobna do mojej siostry.

Wylądowałem twardo na tyłku, gdy odsunąłem się gwałtownie od nagrobka i runąłem do tyłu. Nagle poczułem, że ktoś chwyta mnie i pomaga wstać. Obróciłem się przestraszony i ujrzałem postać ubraną w sutannę.

– Powinien pan się już zbierać. Za chwilę północ…

– Oczywiście, proszę księdza. Już się pakuję – pospiesznie schowałem sprzęt do plecaka. – Dokończę pracę po niedzielnym… – urwałem w pół zdania, bo po księdzu nie było już śladu.

– Co pan taki umorusany! Tyle razy powtarzałam, żeby wracać wcześniej – Pani W. stała w drzwiach.

– Zaliczyłem upadek, na szczęście ksiądz się napatoczył i jakoś dotarłem – odpowiedziałem ze śmiechem.

Miałem szczęście

We wtorek ukończyłem swoje zadanie. Pomnik na grobie wyglądał świeżo i pięknie. Postanowiłem odłożyć wyjazd do jutra, po porannym posiłku. Poprosiłem właścicielkę kwatery o zrobienie prowiantu na drogę i spróbowałem złapać kontakt z siostrą. Usłyszałem tylko miły komunikat: „Zostaw wiadomość”. Nie nagrałem nic. Zmorzył mnie sen.

– Jestem bardzo wdzięczny za gościnę. Naprawdę świetnie się tu czułem – rzekłem na pożegnanie, gdy uregulowałem należność.

Kobieta niespodziewanie objęła mnie z całej siły.

– Szczęśliwej drogi – powiedziała. – Proszę jechać szczęsliwie.

Bez słowa ruszyłem do samochodu. Właśnie kończyłem pakowanie i szykowałem się do odjazdu, gdy na telefon przyszła wiadomość od Basi. „Przyjechałam nad Bałtyk” – informowała, dołączając fotografię z puckiego mola. Morska bryza rozwiewała jej włosy, a na jej szyi słońce uwydatniało drobne ciemne znamiona.

Reklama

Mateusz, 41 lat

Reklama
Reklama
Reklama