Reklama

Bywa, że nasze życie potrafi zmienić się w ułamku sekundy. Jeszcze przed momentem czułem się spełnionym facetem, kochającym tatą dwóch dzieciaków. A teraz? Liczba dzieci wzrosła do trójki, ale ukochanej i rodziny już przy mnie brak. Wszystko legło w gruzach... Normalnie można zwariować!

Reklama

Karolina to typ człowieka, który lubi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Nie tylko od siebie oczekiwała wiele, ale też wobec innych miała spore wymagania. Czasami miałem wrażenie, że nie daję rady nadążyć za jej oczekiwaniami, ale robiłem co mogłem, żeby dorównać partnerce. Tak było przez jakiś czas.

Żona zajęła się dziećmi i domem

Nasze drogi przecięły się po studiach. Niecałe dwa lata później stanęliśmy przed ołtarzem, a wkrótce po tym na świat przyszedł nasz syn Tymek. Kilka lat później dołączyła do niego córeczka Majka. Zanim pojawiły się dzieci, zarówno ja, jak i moja ukochana mieliśmy całkiem niezłe posady. Jednak dla Karoliny rodzina była ważniejsza niż pięcie się po szczeblach kariery, więc gdy tylko dzidziuś pojawił się na świecie, zdecydowała się zostać w domu, by zająć się jego wychowaniem. Stać nas było na taki układ.

Para uroczych maluchów, zakochane po uszy małżeństwo, facet pracujący na rodzinę, a jego wybranka opiekująca się dziećmi w domu. To nie było złudzenie. Naprawdę byliśmy bardzo szczęśliwi. Moja ukochana miała jasno sprecyzowane przekonania w niektórych kwestiach. Postrzegała rzeczywistość zero-jedynkowo. Zależało jej, by być wzorową mamą, gospodynią i małżonką. Była wspaniała w każdej dziedzinie, której się podjęła. Z przyjemnością obserwowałem, jak odważnie głosi swoje poglądy, nie przejmując się opinią innych.

– Po co dajesz maluszkowi smoczek? Lepiej zadbaj o aktywność sportową i przejdź na zdrowe odżywianie! W szczęśliwym związku mężczyzna nie szuka przygód z innymi paniami – perswadowała swoim przyjaciółkom.

I szczerze w to wierzyła. Wiedziała, czego chce od życia i nie dopuszczała żadnych kompromisów.

Zaskoczył mnie telefon od dawnej sympatii

Któregoś dnia, podczas przerwy obiadowej, gdy opuszczałem moje miejsce pracy, zadzwonił mój firmowy telefon. Po drugiej stronie linii odezwała się kobieta, której głos sprawił, że zaniemówiłem ze zdumienia. Okazało się, że dzwoni do mnie moja była sympatia z dawnych lat, a dokładnie moja pierwsza poważna dziewczyna.

Od lat nie widziałem się z Olgą, a nasze pożegnanie było dalekie od serdecznego. Cóż, wdałem się w romans z jej przyjaciółką, a niedługo po tym Olga wyjechała. Na litość boską, byłem wtedy zaledwie osiemnastoletnim chłopakiem! Czy ktokolwiek oczekiwałby od nastolatka wierności i miłości po grób?

– Chciałabym się z tobą zobaczyć. Mam do ciebie ważną sprawę. Sporo czasu zajęło mi, żeby cię odszukać - wyjaśniła.

-– Ale dlaczego? – nie mogłem tego zrozumieć. – Nie możemy po prostu pogadać przez telefon?

Ciągle naciskała, żebym się z nią zobaczył, więc dla własnego spokoju przystałem na to. Wiedziałem doskonale, że lepiej nie wspominać o tym Karolinie, bo od razu snułaby jakieś dziwne domysły.

Byłem w szoku

Kiedy szedłem do mieszkania, myślami wciąż wracałem do rozmowy telefonicznej z dawną sympatią. Gdybym tylko mógł, w jednej chwili przeniósłbym się do przeszłości i nie odebrałbym tego nieszczęsnego telefonu. Jednak nawet taki ruch z mojej strony nie rozwiązałby kłopotu, o którym nie miałem zielonego pojęcia przez bite piętnaście lat.

Chcesz powiedzieć, że mam syna? – parsknąłem z niedowierzaniem, gdy Ola zaskoczyła mnie tą rewelacją. – Co ty bredzisz, do licha? Wprost nie mogłem w to uwierzyć! Olga, kiedy poprzednio się spotkaliśmy, była w ciąży, ale nie wspomniała mi o tym ani słowem. Skąd mogłem zatem wiedzieć o dziecku?

– Dowiedziałam się tuż przed naszą rozłąką. Nie byłeś mi wierny – odświeżyła moje wspomnienia. – A ja pragnęłam zerwać z tobą wszelkie kontakty. Zbyt mocno mnie skrzywdziłeś. Doszłam do wniosku, że dam radę sama.

Totalnie nie rozumiałem, jak mogła przede mną zatuszować, że jest w ciąży i urodzi moje dziecko! I przez tak długi czas nawet nie przyszło jej do głowy, żeby dać mi znać…

Bałem się reakcji żony

– Czemu tak z dnia na dzień zmieniłaś zdanie?

Okazało się, że z Pawłem zaczęły się problemy w szkole. Czasami w ogóle nie przychodził na lekcje, a niedawno Olga wyczuła od niego alkohol, i to nie pierwszy raz.

– Syn coraz częściej dopytuje o ciebie. Pomyślałam, że nastoletni chłopak powinien mieć w życiu ojca

Jaka szkoda, że ten pomysł nie przyszedł jej do głowy dobrych paręnaście lat temu! Czułem wściekłość i... strach przed tym co będzie. Zdenerwowany – to chyba jasne dlaczego, a wystraszony... Cóż, wiedziałem, jaka jest moja żona i bałem się, jak zareaguje.

Dałem słowo Oldze, iż skontaktuję się z Pawłem i zaangażuję w jego sprawy – w końcu jestem jego ojcem – ale kompletnie nie wiedziałem, jak tę nowinę przekazać Karolinie. Przez parę tygodni snułem się po kątach, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Nic mnie nie cieszyło, męczyła mnie bezsenność, a w robocie nie potrafiłem skupić się na powierzonych mi obowiązkach. Łamałem sobie głowę nad tym, w jaki sposób powiedzieć o wszystkim Karolinie.

Wyznałem jej prawdę

Mój kilkunastoletni syn z wcześniejszego związku kompletnie nie wpisywał się w jej wyobrażenie o perfekcyjnej rodziny… Ale w końcu pojawiła się ku temu sposobność. Moje dziwne zachowanie nie uszło uwadze Karoliny, która wysnuła z tego własne przypuszczenia i… zaczęła mnie posądzać o zdradę.

Skarbie, jesteście dla mnie wszystkim – ty i nasze dzieci. Za nic w świecie nie chciałbym tego stracić, jednak… – przerwałem w pół zdania.

– No właśnie, wszystko rozbija się o to cholerne „jednak"! – nie pozwoliła mi dokończyć myśli. – Wynocha, już teraz! – wykrzyczała.

– Jak to „wynocha"? Z jakiej racji? Kompletnie ci odbiło? Przecież nawet nie skończyłem mówić!

– Powiedz, zdradzasz mnie z inną, mam rację?

– Oszalałaś? Skąd ten pomysł? Ja tylko... ja... Uch, niedawno dotarła do mnie szokująca informacja, że mam syna i kompletnie nie miałem pojęcia, jak ci o tym powiedzieć, do licha!

Tamtej nocy wylądowałem na sofie w salonie. Moje zapewnienia, że nic nie wiedziałem i ta nowina totalnie zbiła mnie z nóg, poszły na marne.

Nie chciała poznać mojego syna

Karolina kompletnie nie rozumiała, jakim cudem mogło mi umknąć, że dochowałem się nastoletniego syna, choć w sumie wcale mnie to nie zaskoczyło, bo ja sam wciąż nie mogłem tego ogarnąć… Próbowałem się dostać do sypialni, ale drzwi były zamknięte na cztery spusty. W końcu nie wytrzymała i przywołała mnie do porządku, żebym przestał się tak dobijać, bo jeszcze dzieciaki pobudzę. Rankiem, przy porannym posiłku, moja żona wybuchła i wygarnęła, co myśli o całej sytuacji.

– Musisz się zdecydować, my czy ten smarkacz – warknęła wkurzona. – Nie będę opiekowała się jakimiś obcym gówniarzem!

– Skarbie, spokojnie – zacząłem ostrożnie – Paweł to już prawie dorosły chłopak, nie potrzebuje ciągłej opieki. Może czasem wpadłby do nas na jakiś obiad albo pojechał gdzieś z naszymi dzieciakami… – zacząłem się jąkać. – Potrzebuje ojca.

– Wykluczone – oznajmiła zdecydowanie. – Dopiero wczoraj wspominałeś, że ten młodzieniec nadużywa alkoholu, opuszcza lekcje i nie okazuje szacunku własnej mamie. Nie potrzebuję, aby moje dzieci przebywały w takim środowisku!

– Tymoteusz i Maja to jeszcze małe dzieciaki, na pewno nie wpadną w nieodpowiednie towarzystwo i…

– Nie ma mowy! – podniosła ton głosu. – Jeżeli planujesz podtrzymywać relację z tym nastolatkiem, to lepiej zacznij się pakować.

Zaskoczyła mnie

Byłem w totalnym szoku! Co ona sobie myślała, stawiając mi takie ultimatum? Składaliśmy sobie przecież przysięgę, że będziemy trwać przy sobie bez względu na wszystko… Cóż, najwidoczniej dla Karoliny to „wszystko" oznaczało jedynie piękne chwile. Prawda, zdawałem sobie sprawę, że moja ukochana zrobi naprawdę wiele, by zachować pozory perfekcyjnego małżeństwa, ale żeby kazała mi porzucić moje własne dziecko? Tego się po niej kompletnie nie spodziewałem!

Chociaż do tej pory nie poznałem osobiście Pawła, to nie zmienia faktu, że jest moim biologicznym dzieckiem! Olga pokazała mi jego fotografię i muszę przyznać, że wyglądał identycznie jak ja, kiedy byłem w jego wieku. W takiej sytuacji zwyczajnie nie byłem w stanie zignorować własnego dziecka. Fakt, że z Karoliną założyłem nową rodzinę, jednak sytuacja uległa zmianie i moja żona musi to zrozumieć, że mam pewne obowiązki również względem pierworodnego potomka.

Dlaczego tak się zachowujesz? – dopytywałem mojej małżonki. – Nie da się przewidzieć wszystkiego, co przyniesie los, nieraz zaskakuje nas w najmniej oczekiwanym momencie.

– Staram się unikać takich sytuacji – odparła.

Całe moje życie, związek, bliscy – to wszystko legło w gruzach w mgnieniu oka. Żona wyrzuciła mnie z domu. Od paru tygodni tkwię w tej dość dwuznacznej sytuacji.

Nie do wiary, co się dzieje! Marzę o powrocie do domu, ale nie zostawię syna samego. Spotkaliśmy się już kilka razy. Syn jest ostrożny, ale krok po kroku zyskuję jego sympatię. Nie mogę go rozczarować!

Reklama

Adam, 34 lata

Reklama
Reklama
Reklama