„Po Nowym Roku planowałam rozwód, ale się rozmyśliłam. Mąż nie musi wiedzieć, że noszę w sobie nie jego nasionko”
„W nocy śniło mi się dziecko. Raz miało moje oczy, raz jego. Nie wiedziałam, co bardziej przerażało mnie w tym śnie – to, że nie potrafiłam rozpoznać, czyje to było dziecko, czy to, że budziłam się z uczuciem spokoju”.

Życie z Pawłem toczyło się obok. Dwa osobne rytmy, dwa różne życia, jeden adres. Dwa kubki w szafce, dwie kołdry, dwa telefony na nocnych szafkach. Kiedyś był śmiech, były kłótnie, były łzy. Potem nie zostało nic. Zmęczenie, rutyna, chłód. Zbyt dobrze znaliśmy siebie nawzajem, żeby się zaskoczyć, i zbyt mało, żeby się jeszcze lubić.
Mijaliśmy się
Od miesięcy rozmawialiśmy o rozwodzie jak o jakimś hipotetycznym scenariuszu, który ma się wydarzyć, ale jeszcze nie teraz. Paweł mówił:
– Trzeba to przemyśleć.
Ja odpowiadałam:
– Może po Nowym Roku.
To takie nasze „kiedyś” – bez konkretów, bez odwagi. Może baliśmy się tej ostateczności, a może po prostu baliśmy się przyznać, że już się poddaliśmy? Poprzednie święta? Też udawaliśmy. Była choinka, były pierogi, był opłatek, ale nie było nas. Byliśmy jak aktorzy w sztuce, którą gramy już któryś rok z rzędu, bo nie wypada zejść ze sceny przed kurtyną.
W tym roku postanowiliśmy nie udawać. Paweł pojechał do siostry sam, pierwszy raz bez mnie. Powiedział: „Chcę trochę odpocząć”. Przytaknęłam. Nawet nie próbowałam pytać, przed czym chce odpocząć. Ja zostałam. Sylwester miał być ucieczką przed ciszą w domu, przed pustką w łóżku, przed spojrzeniem w lustro. Firmowa impreza – miało być lekko, bezpiecznie, z alkoholem i muzyką, bez zobowiązań. Chciałam się zapomnieć chociaż na jedną noc.
Chciałam się zapomnieć
Impreza odbywała się w jednym z tych nowoczesnych hoteli z przeszklonymi ścianami i świątecznymi ozdobami, które miały sprawić, że wszystko wydaje się ładniejsze, niż jest w rzeczywistości. Wzięłam kieliszek prosecco, potem drugi, trzeci. Przestałam liczyć. Ludzie wokół mnie śmiali się głośno, przytulali, całowali w policzki, a ja krążyłam między nimi z wymuszonym uśmiechem, z głową pełną natrętnych myśli. Chciałam po prostu zniknąć w tym hałasie.
Michał był tam od początku. Widziałam go kątem oka, czułam, jak na mnie patrzy, ale udawałam, że nie zauważam. Był szefem. Nie takim z rodzaju surowych dyrektorów, raczej tym z podwiniętymi rękawami koszuli, który lubił rozmawiać przy kawie i rzucać sarkastyczne uwagi na zebraniach. Wcześniej te jego spojrzenia traktowałam jako coś przypadkowego, ale tego wieczoru czułam, że nie były przypadkiem.
Zatańczyliśmy. Najpierw oficjalnie, w grupie, potem już osobno. Muzyka była głośna, światła migały, a ja czułam, że coraz trudniej mi oddychać. On był zaskakująco blisko, jego dłoń zsuwała się niżej, niż wypadało. Spojrzałam mu w oczy i nie odsunęłam się. Nie zrobiłam nic nawet wtedy, gdy nachylił się i zapytał półgłosem:
– Chcesz się stąd wyrwać?
Kiwnęłam głową. Nie odpowiedziałam, nie było już potrzeby.
Nie myślałam o niczym
Nie było wielu słów, gdy staliśmy pod hotelem i zamawialiśmy taksówkę. Michał podał adres. Nie zadawałam pytań. Milczenie między nami było gęste, ale wcale nie niezręczne. Czułam napięcie, nie tylko z jego powodu. To była też ulga, jakby w końcu ktoś zobaczył, że nie jestem tylko dodatkiem do jakiegoś mężczyzny, z którym dzielę mieszkanie i rachunki.
Gdy znaleźliśmy się w jego mieszkaniu, wszystko potoczyło się szybko. Nie było miejsca na niepewność. Czułam jego ręce na sobie, jego oddech na karku, jego obecność tak intensywnie, że nie potrafiłam już myśleć. Powtarzałam sobie w myślach: „Nie jestem taka, ale dziś chcę o wszystkim zapomnieć”. I to mi wystarczyło.
Noc minęła w półszeptach, dotyku, namiętności, w której nie było miejsca na analizę. Na chwilę poczułam się kimś innym – może sobą z czasów, zanim jeszcze uwikłałam się w życie, które mnie nie chciało? A potem zasnęłam, nie czując nic poza ciepłem jego ciała obok mojego. Nie zadawałam sobie wtedy jeszcze pytań.
To był moment
Obudziłam się wcześniej niż on. Przez chwilę leżałam bez ruchu, patrząc na sufit. Wszystko było dziwnie ciche. Michał spał, oddychał miarowo. Wstałam ostrożnie, ubrałam się bez pośpiechu i po prostu wyszłam. Na zewnątrz było jasno. Pustka poranka pierwszego stycznia uderzyła mnie, gdy wyszłam na ulicę. Taksówka pachniała stęchłym zapachem sylwestrowej nocy. Siedziałam z dłońmi zaciśniętymi na kolanach, czując się obco we własnym ciele.
W mieszkaniu było zimno. Rzuciłam torebkę na kanapę, zdjęłam buty i usiadłam w kuchni. Na stole leżał telefon. Otworzyłam go. Wiadomość od Pawła: „Szczęśliwego nowego roku”. Napisałam: „Tobie też”. Nie dodałam nic więcej. Zaparzyłam herbatę, ale nie mogłam jej wypić. Zaczęłam płakać. Łzy płynęły same, nie zatrzymywałam ich. To nie był żal, to było uczucie pustki.
Kilka dni później zaczęły się mdłości, zawroty głowy, dziwna nadwrażliwość na zapachy. Próbowałam to zrzucić na stres, zmęczenie, pogodne kłamstwa, ale im dłużej zwlekałam, tym trudniej było mi to zignorować. W końcu kupiłam dwa testy, żeby się upewnić.
Byłam przerażona
Stałam w łazience z małym kawałkiem plastiku w dłoni. Dwie kreski, wyraźne, mocne, bez cienia wątpliwości. Przez chwilę patrzyłam na nie jak na znak z innego świata. Serce waliło mi jak szalone. Poczułam w brzuchu ciężar, jakby nagle ciało wiedziało więcej ode mnie.
Chciałam powiedzieć mężowi. Kilka razy otwierałam usta, zaczynałam zdanie, które miało w sobie więcej znaczenia niż wszystkie nasze rozmowy z ostatnich miesięcy, ale kończyło się ciszą. Paweł siadał obok, opowiadał o jakimś artykule, który przeczytał, o nowej knajpie, która się otwiera. Niby normalność, a ja patrzyłam na niego i czułam, jak wewnątrz mnie coś się zamyka.
W nocy śniło mi się dziecko. Raz miało moje oczy, raz jego. Nie wiedziałam, co bardziej przerażało mnie w tym śnie – to, że nie potrafiłam rozpoznać, czyje to było dziecko, czy to, że budziłam się z uczuciem spokoju. W pracy Michał unikał mnie wzrokiem. Nie odzywał się więcej niż to konieczne. Nie pytał, czy wszystko w porządku, nie interesował się, a może naprawdę nie chciał wiedzieć.
Nie wiedziałam, co dalej
Któregoś dnia wreszcie zebrałam się w sobie i podeszłam do Michała po zebraniu.
– Potrzebuję z tobą porozmawiać – powiedziałam.
– Nie teraz, Beata. Mamy zebranie zarządu – rzucił, nie patrząc mi w oczy.
Stałam chwilę, nie wiedząc, co zrobić z rękami, z ciałem, z tą głupią wiadomością, którą nosiłam w sobie. Nie próbowałam go zatrzymać. Nie chciałam tego dla mojego dziecka. Nie chciałam ukrywania, nie chciałam milczenia, nie chciałam siebie takiej, jaką widziałam się w lustrze przez ostatnie miesiące. Wróciłam do domu i podjęłam decyzję, że powiem o tym mężowi. Czekałam, aż Paweł sam do mnie zagada.
– Beata? Coś się stało?
– Jestem w ciąży – powiedziałam spokojnie, patrząc mu w twarz.
Zamarł.
– Naprawdę? To cudowna wiadomość.
Wszystko się zmieniło
Uśmiechnął się, a ja tylko skinęłam głową. Zdecydowałam się zostać dla świętego spokoju i dla dziecka, które rosło we mnie i którego serce biło teraz mocniej od mojego. Powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Zobaczyłam błysk w jego oczach, może pierwszy raz od lat.
Zajął się wszystkim. Pomalował pokój, kupił wózek i rzeczy dla noworodka. Mówił znajomym, że zaczynamy nowy rozdział. Przytulał mnie w nocy, układał dłonie na moim brzuchu, nie pytał o nic, a ja nie mówiłam.
Kiedy urodziłam syna, był przy mnie. Trzymał mnie za rękę i płakał, gdy usłyszał pierwszy krzyk dziecka. Miał oczy Michała, wiedziałam to od razu, ale Paweł widział w nim siebie. Nazywał go swoim synem i kochał tak bezwarunkowo, że bolało. Nie wiem, jak długo to potrwa. Nie wiem, czy kiedyś Paweł się domyśli, ale wiem jedno – wybrałam i teraz muszę z tym żyć.
Beata, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Co roku w Boże Narodzenie popełniam ten sam błąd – wracam do rodziny. Od razu przypominam sobie, czemu nie tęsknię”
- „Mąż nie kupił mi prezentu pod choinkę, bo przecież mam już wszystko. Tylko dlaczego czuję się, jakbym nie miała nic”
- „Między skarpetkami męża znalazłam dowód jego zdrady. Zdziwił się, bo myślał, że tam nie zaglądam”