Reklama

Jestem trenerem personalnym i może to zabrzmi banalnie, ale zawsze starałem się być dobrym facetem. Uprzejmym, wyrozumiałym, choć może czasem nazbyt, zwłaszcza wobec tych, którzy na to nie zasługiwali. Na co dzień uczę ludzi, jak pracować z ciałem i jak przełamywać własne granice. Ale gdyby ktoś zapytał mnie, co z emocjami, to sam nie potrafiłbym odpowiedzieć. Bo z tym mam najtrudniej, zwłaszcza, kiedy chodzi o Karolinę.

Reklama

Poznałem ją jeszcze na studiach. Była burzą – żywiołem, który mnie wciągnął i nie pozwolił odejść. Kłóciliśmy się, kochaliśmy, nienawidziliśmy i wracaliśmy do siebie, jakby to było coś absolutnie normalnego. Może przez moment naprawdę wierzyłem, że coś z tego będzie. Ale związek z nią był jak dźwiganie ciężarów bez możliwości odpoczynku. Czułem się wypalony, zrezygnowany, i podjąłem decyzję: muszę odejść.

– Daniel, proszę cię, przecież my się kochamy… – błagała, kiedy do niej zadzwoniłem, żeby jej oznajmić, że to koniec. – Nie możesz tak po prostu zniknąć z mojego życia…

Wiedziałem, że ta rozmowa się wydarzy. Przeciągałem ją tygodniami, ale dłużej się nie dało.

– Karolina, to nie działa już od dawna. Zmęczyliśmy się sobą, przestaliśmy się rozumieć. Nie jestem już tą osobą, którą byłem, gdy cię poznałem. I chyba ty też się zmieniłaś.

– Błagam cię, zrobię wszystko, możemy zacząć od nowa. Pojedźmy dokądś, wyrwijmy się stąd. Ja cię kocham – jej głos drżał.

Wysysała energię

Zacisnąłem powieki, czując, jak wraca znajome uczucie duszenia się. Tylko że teraz nie przez nią, a przez to, że znów staję się tym samym Danielem, który ciągle tłumaczy, pociesza, przytakuje. A przecież podjąłem decyzję.

– Nie wrócę. Musisz to zaakceptować. Wiem, że to boli, ale nie chcę już walczyć. Nie dam rady.

Usłyszałem tylko szloch i dźwięk zakończonego połączenia. Oparłem się głową o drzwi. Nie było ulgi, tylko pustka.

Kilka tygodni później poznałem Ninę. Przyszła na trening z koleżanką. Zaczęliśmy rozmawiać po zajęciach, potem poszliśmy na kawę. Potrafiła opowiadać o prostych rzeczach z takim zaangażowaniem, że chciało się jej słuchać. Nie grała, nie kombinowała. Miała w sobie coś miękkiego.

Chodziliśmy na spacery po treningach, czasem długo siedzieliśmy w aucie pod jej blokiem, nie chcąc jeszcze wracać do domów. Przy niej byłem po prostu normalny, i to wystarczyło. Ale w środku coś mnie dręczyło. Z jednej strony wiedziałem, że to, co zrobiłem, było słuszne. Z drugiej – nie potrafiłem pozbyć się poczucia winy. Dlaczego czułem się winny, skoro zrobiłem coś, co powinienem był zrobić dawno temu?

Chciałem zacząć od nowa

To był zwykły wtorek. Prowadziłem zajęcia z grupą, którą trenowałem od kilku miesięcy. W połowie rozgrzewki kątem oka zobaczyłem znajomą sylwetkę przy drzwiach. Karolina. Stała, oparta o framugę, z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Nie uśmiechała się, tylko patrzyła, jakbym był jedyną osobą w sali. Podszedłem do niej w przerwie między ćwiczeniami.

– Co ty tu robisz?

– Przyszłam na trening – odpowiedziała spokojnie. – Muszę wrócić do formy. Po rozstaniu trochę się rozregulowałam. Mogę?

Nie byłem gotowy na tę rozmowę, zwłaszcza w miejscu pracy. Ale też nie mogłem jej wyrzucić przy wszystkich. Skinąłem głową i wróciłem do grupy.

Karolina ćwiczyła z zaskakującą pokorą. Robiła wszystko dokładnie, bez uśmiechów, bez spojrzeń. Tylko raz, gdy poprawiłem jej ułożenie rąk, spojrzała mi w oczy tak długo, że musiałem odwrócić wzrok.

Nie odpuszczała

Po treningu podeszłą do Niny.

– Cześć, jestem Karolina. Kiedyś trenowałam z Danielem, ale potem miałam przerwę.

– Nina – odpowiedziała spokojnie. – Też niedawno zaczęłam.

– Fajnie, że tu trafiłaś. Daniel to dobry trener. Trochę surowy, ale zna się na rzeczy. No i… zna się na ludziach – dodała, patrząc na mnie przez ramię.

– Tak, mam takie wrażenie – odpowiedziała Nina z lekkim wahaniem. – Miło było cię poznać.

Karolina wyszła, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. W samochodzie Nina odwróciła się do mnie.

– To twoja była?

– Tak. Nie wiedziałem, że zamierza wrócić na treningi.

– Była miła. Ale… dziwna. Jakby chciała coś dać mi do zrozumienia.

Uśmiechnąłem się, próbując to zbagatelizować.

– Ona już nie ma znaczenia. Serio.

– Daniel, nie musisz mnie uspokajać. Po prostu… było to trochę dziwne. Tyle.

Nie powiedziałem nic więcej. Ale przez całą drogę do domu miałem wrażenie, że coś się właśnie zaczęło. Czy to był przypadek? A może ona robi to celowo?

To była przesada

Na początku mówiłem sobie, że może naprawdę chce wrócić do formy, a nie do mnie. Ale z każdym tygodniem było coraz trudniej w to wierzyć.

Karolina pojawiała się regularnie. Zawsze przychodziła kilka minut wcześniej, siadała na ławce w kącie sali i obserwowała, jak rozmawiam z Niną. Czasem podchodziła do niej, zagadywała. Niby o trening albo o pogodę, ale Nina stawała się coraz bardziej spięta. Zauważyłem to, ale jeszcze się łudziłem, że to tylko etap.

Potem zaczęła wrzucać zdjęcia. Na Instagramie pojawiły się nasze stare zdjęcia z wakacji, z podpisami w stylu: „Niektórych chwil nie da się zapomnieć” albo „Znasz to uczucie, gdy wszystko było lepsze?”. Nie oznaczała mnie, ale kto znał nas razem, ten wiedział. I Nina też wiedziała.

Pewnego wieczoru pokazała mi telefon. Zdjęcie nas na plaży, sprzed dwóch lat. Karolina w bikini, ja w okularach, objęci.

– To już przestaje być normalne. Nie czuję się z tym dobrze – powiedziała cicho.

– Pogadam z nią. Obiecuję.

Miarka się przebrała

Spotkałem się z Karoliną dwa dni później. Poprosiłem, żeby została po treningu. Usiadła ze mną w szatni.

– Przestań. Proszę cię, po prostu przestań. Wiem, co robisz.

– A co robię? – zapytała ze spokojem. – Przecież nic złego. Trenuję, wrzucam wspomnienia. Każdy ma prawo do przeszłości.

– Ale to nie są tylko wspomnienia. To są gry. Wbijasz się między mnie i Ninę. Widzisz to, prawda?

Patrzyła na mnie chwilę w milczeniu, potem uśmiechnęła się lekko.

– Nie robię nic złego. Chcę tylko znać tę, która zabrała mi życie.

Zamurowało mnie.

– Nikt ci niczego nie zabrał. To był mój wybór. Nasz związek się skończył.

– Ale uczucia się nie skończyły. Wiesz o tym. Ty też to czujesz.

Nie odpowiedziałem. Bałem się, że jeśli zostanę dłużej, dam się wciągnąć.

To był koniec

Czułem, jak napięcie między Niną a mną rośnie. Coraz trudniej było mi to udźwignąć.

– Daniel, ja tak nie potrafię. Nie chodzi o zazdrość, ale o szacunek. Ona po prostu go nie ma.

Nie protestowałem. Nie obiecywałem, że coś się zmieni, że coś zrobię, bo wiedziałem, że Karolina nie ma już żadnych granic.

– Rozumiem – powiedziałem cicho. – Naprawdę cię rozumiem.

– Szkoda – odpowiedziała, podnosząc wzrok. – Byłoby dobrze, gdy było nas tylko dwoje.

Odprowadziłem ją tylko do drzwi. Przytuliła mnie na pożegnanie, jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi, którzy właśnie coś przegrali. Zamiast walczyć, znowu wybrałem ciszę. Tylko że tym razem w tej ciszy zostałem sam.

Daniel, 31 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama