Reklama

– Słuchaj, nawet nie uwierzysz, na co trafiłam! – Julita, moja koleżanka, wprost kipiała z radości. – Znalazłam pełną kopertę fotek z naszych szkolnych lat. Byłam przekonana, że przepadły na dobre! Koniecznie musisz na nie rzucić okiem. Wpadaj do mnie czym prędzej!

Reklama

Gdyby ktoś złożył mi taką propozycję parę miesięcy temu, powiedziałabym, że spotkamy się za tydzień, góra dwa. Wcześniej pewnie bym nie mogła, bo mój mąż, Staszek, nie cierpiał nagłych wizyt czy spontanicznych wyjazdów. Dla niego wszystko musiało być jak w szwajcarskim zegarku, zaplanowane z miesięcznym wyprzedzeniem i przedyskutowane ze sto razy.

On miał wszystko zaplanowane co do minuty, łącznie z tym, kiedy iść do toalety – kiedyś mnie to śmieszyło, opowiadałam o tym znajomym. Jednak z czasem zaczęło mnie to coraz bardziej drażnić, szczególnie pod koniec naszego związku. Kiedy wreszcie wzięliśmy rozwód, odczułam ogromną ulgę, jakby spadł mi z barków wielki ciężar.

Ale wtedy snuło się cudowne plany

W końcu nadszedł czas, żeby pozbyć się kalendarzy i przypomnieć sobie, jak to jest działać pod wpływem chwili! Nie będę ukrywać, że to doświadczenie tchnęło we mnie zupełnie nową energię.

Zatem gdy moja przyjaciółka zadzwoniła, od razu tego dnia powiedziałam mojej prawie dorosłej córce, żeby sobie na kolację odgrzała pierogi, a ja po pracy wpadłam do sklepu po jakieś niezłe wino w dobrej cenie. Pojechałam do Julity na wieczór, który był dla nas sentymentalną podróżą do czasów młodości.

Gdy Julita rozsypała na stole całą stertę zdjęć, mimowolnie wyrwało mi się westchnienie pełne nostalgii. Fala wspomnień zalała mój umysł. Fotografie z harcerskich obozów, wypraw, na które wyruszałyśmy ramię w ramię, i ognisk, przy których siedziałyśmy do późna.

– Pamiętasz to? O, spójrz tutaj! – zaczęłyśmy z Julitą przywoływać dawne czasy, wchodząc sobie w słowo, coraz bardziej rozbawione i podniecone. Emocje buzowały, a wino przyjemnie rozgrzewało.

Wróciły wspomnienia

Na jednym ze zdjęć dostrzegłam siebie, tuż przy krawędzi po prawej stronie fotografii. Czyjaś dłoń obejmowała mnie za ramię, ale samej osoby nie dało się zobaczyć, bo autor zdjęcia wykadrował ją poza ujęciem. Mimo to nie miałam wątpliwości, o kogo chodziło. Wróciły wspomnienia.

Rafał, brat mojej przyjaciółki Uli, który jest w tym samym wieku co ja, to był bardzo wstydliwy i nieśmiały chłopak. Miał kompleksy i był mocno zamknięty w sobie. Często się zacinał podczas mówienia, dlatego uważał, że jest gorszy od reszty. A z tym jąkaniem się to ciekawa sprawa – kiedyś w ogóle nie miał problemów z wymową i gadał jak najęty, ale wszystko zmieniło się, gdy skończył pięć lat. Wtedy, będąc u dziadków na wsi, przez przypadek wpadł do starej, nieużywanej już studni. Tkwił tam przez parę godzin, zanim go odnaleziono.

Wiedziałam, że mnie lubi

Oprócz niewielkiej traumy, która spowodowała u niego zacinanie się podczas mówienia, nic poważnego mu się nie przytrafiło. Zdawałam sobie sprawę z tego, że mnie adoruje. Zapałał do mnie autentycznym, młodzieńczym uczuciem, a ja z początku kompletnie nie miałam pojęcia, jak powinnam na to zareagować. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia, bo jedyne, co byłam w stanie mu zaproponować, to koleżeńska relacja.

On chyba sądził, że to w zupełności wystarcza. Prawdopodobnie byłam jedyną koleżanką, z którą nawiązał bliższą relację, przełamując przy tym swoją nieśmiałość. Przychodził do szkoły z moimi ulubionymi pralinkami o smaku orzechowym i wstawał bladym świtem, żeby dorobić parę groszy, dźwigając skrzynki z warzywami w pobliskim warzywniaku, a później zapraszał mnie do kina za te ciężko zarobione pieniądze.

Jego adoracja i uwielbienie niesamowicie mi schlebiały w tamtym czasie. Czułam się z tym wspaniale, więc w ramach wdzięczności zabierałam go ze sobą praktycznie w każde miejsce, co nierzadko budziło niezadowolenie wśród moich znajomych. Denerwowali się na niego, bo chodził z naszą grupą wiecznie milczący i naburmuszony. Nawet Julita parę razy się na mnie obraziła, sugerując, że wolę spędzać czas z Rafałem niż z nią.

Zupełnie jakby to było wczoraj, przypomniałam sobie, jak w końcu powiedziałam jej, żeby dała spokój z tymi wygłupami! Odpuściła, a ja dalej trzymałam sztamę z Rafałem, mimo że moi znajomi nieraz robili nam takie akcje, jak choćby z tą fotką. Ja zostałam na niej w całości, a jego odcięli, bo tylko w ten sposób mogli go wyrzucić z naszej ekipy.

Nasze drogi się rozeszły

– Pamiętasz Rafała? – Julita zadała pytanie, zupełnie jakby czytała mi w głowie.

Przeniosłam wzrok na zdjęcie, które dzierżyła w dłoniach i w jednej chwili zrozumiałam, czemu nagle przyszedł jej do głowy. Widniałam na nim ja oraz on, obydwoje odświętnie ubrani. On, rozglądający się dookoła z niepokojem, ja zaś, nachylona nad blatem stolika, z uwagą korygująca na ostatnią chwilę błędy ortograficzne w jego wypracowaniu maturalnym.

Wokół nas zebrała się gromada znajomych, którzy wstali z krzeseł, by zanieść swoje wypracowania. Na chwilę nas przesłonili, w klasie zapanował harmider, dzięki czemu mogłam zerknąć na pracę Rafała, nie zwracając na siebie uwagi. Później mi wspomniał, że jedynie dzięki mojej pomocy zaliczył polski, który był jego słabością. Jego umysł był analityczny, co zresztą udowodnił, decydując się na studia politechniczne.

Gdy skończyliśmy liceum, nasze drogi się rozeszły. Rafał wyjechał w jedną stronę, a ja obrałam inny kierunek. Z czasem nasze relacje stały się luźniejsze, aż w końcu całkiem straciliśmy ze sobą kontakt. Nie zabiegałam specjalnie o to, by się z nim widywać, a on chyba wciąż był zbyt nieśmiały, by starać się o podtrzymanie naszej znajomości. A może po prostu jego młodzieńcze zauroczenie po prostu minęło, kto to wie?

– No jasne, że go pamiętam – odparłam, gdy Julita o niego zapytała.

– Wiesz co? Niedawno na niego wpadłam – zaskoczyła mnie tą nowiną. – Uwierz mi, w życiu bym nie przypuszczała, że to powiem akurat o nim, ale on jest naprawdę fascynujący! Pracuje przy budowie autostrad. Kojarzysz to zamieszanie związane z remontem skrzyżowania niedaleko mojego mieszkania? Pewnego dnia zobaczyłam tam gościa trzymającego jakieś projekty i myśląc, że to kierownik budowy, podeszłam zapytać, kiedy nareszcie skończy się ta upierdliwa przebudowa! Wyobraź sobie moje zaskoczenie, gdy stanęłam oko w oko z Rafałem! Wymieniliśmy się numerami.

– Jeśli masz ochotę, to mogę ci podać jego numer. Na bank znajdziecie wspólne tematy, przecież od zawsze darzyliście się sympatią – oznajmiła koleżanka.

Byłam zaskoczona

W pierwszej chwili w ogóle nie pomyślałam, żeby od razu wykręcić numer do Rafała. Miałam pewne obawy, czy taki nagły „skok w przeszłość” przypadnie mu do gustu. Przecież teraz każdy z nas wiedzie swoje życie i niekoniecznie chce wracać do wspomnień. Szczególnie jeśli szkolne czasy nie należały do najlepszych…

Muszę przyznać, że pomimo początkowych obaw, ciekawość jednak zwyciężyła. Skoro nawet Julita powiedziała, że Rafał stał się naprawdę w porządku gościem… „E tam, co mi tam! – przyszło mi do głowy. – W najgorszym razie znajdzie jakiś pretekst, żeby się nie spotkać!”.

Nic z tych rzeczy, a wręcz przeciwnie – ucieszył się na tę propozycję. Umówiliśmy się w weekend.

Był przystojnym facetem

– Ewa… Wyglądasz dokładnie tak samo! – powiedział, gdy mnie zobaczył.

Ja z kolei musiałam stwierdzić, że on przeszedł sporą metamorfozę. Teraz prezentował się jako niezwykle atrakcyjny facet po czterdziestce, a na dodatek pozbył się swojego dawnego jąkania!

– Muszę przyznać, że to moja żona odegrała w tym kluczową rolę – oznajmił, uśmiechając się. – Kiedy rozpocząłem studia, dałem sobie słowo, że już nigdy nie będę na marginesie i za wszelką cenę pozbędę się tego zacinania, które do tej pory wykluczało mnie z życia towarzyskiego. Zapisałem się więc do logopedy i właśnie tam spotkałem Kasię. Ciężko pracowałem, poświęcałem mnóstwo czasu na ćwiczenia, które mi zlecała, a im więcej przebywałem w jej obecności, tym bardziej się w niej zakochiwałem. Pobraliśmy się pod koniec moich studiów.

Poznałam jego żonę

Gdy pierwszy raz spotkałam małżonkę Rafała, sprawiała wrażenie tak młodej, jakby dopiero co skończyła szkołę średnią, a jej sylwetka była wprost perfekcyjna – aż poczułam ukłucie zazdrości.

– Rafał sporo mi o tobie mówił – od razu wyznała. – Jestem świadoma, jak wiele mu pomogłaś w przeszłości.

– Nie wydaje mi się, żebym zrobiła aż tak dużo... To znaczy... Rafał po prostu był moim kumplem – poczułam, jak się czerwienię.

– I wciąż nim jestem! A przynajmniej taką mam nadzieję... – zaśmiał się.

Odświeżenie naszych relacji sprawiło mi dużą radość. Nie ograniczyliśmy się tylko do pojedynczych wizyt, ale zaczęliśmy się regularnie odwiedzać, a nasze dzieci miały okazję się poznać. Syn Rafała i Kasi, Paweł, był rówieśnikiem mojej córki, Asi.

– Widzę, że dawne uczucie wciąż jest żywe – chichotała Julita. – Lepiej miej się na baczności Ewo, bo niejednokrotnie takie odgrzewane przyjaźnie prowadziły do rozpadu małżeństwa!

Domyślałam się, co chciała przez to powiedzieć, ale się myliła. Przecież ja nigdy nie byłam zakochana w Rafale, a poza tym on aktualnie był tak zapatrzony w swoją małżonkę, że nie dostrzegał niczego innego oprócz niej. Szczerze mówiąc, wcale go nie winię, gdyż ja również bardzo polubiłam jego żonę. Jednak uwaga Julity okazała się w pewnym stopniu przepowiednią.

Nasze dzieci miały się ku sobie

Minęło trochę czasu i w końcu dostrzegłam, że moja córka wprost uwielbia spędzać czas z Pawłem. On zaś, gdy tylko zerka na moją Asieńkę, ma dokładnie to samo spojrzenie, jakie widuję u jego taty, gdy patrzy na swoją żonę. Takie samo, jakie kiedyś kierował w moją stronę… Niedługo potem, tuż po zdanych maturach, ta dwójka młodych ludzi oznajmiła, że planują wspólne zamieszkanie.

Opóźnienie w realizacji planów okazało się dla nich zbawieniem, gdyż przez 3 lata dotarli się nawzajem i zyskali przekonanie, że są sobie pisani. Gdy ukończyli studia pierwszego stopnia i zdecydowali się na ślub, zorganizowaliśmy im wystawne przyjęcie weselne.

Obecnie z niecierpliwością wyczekujemy pojawienia się wnucząt, śmiejąc się z zaskakujących splotów ludzkiego żywota. Chociaż ja i Rafał nie tworzyliśmy związku, to uczucie, które nas w pewnym stopniu zbliżyło, rozkwitło w kolejnej generacji. Teraz łączy nas nie tylko koleżeństwo… Staliśmy się rodziną. Niekiedy dobrze jest zatem sięgnąć po komórkę i odświeżyć dawne relacje.

Reklama

Ewa, 47 lat

Reklama
Reklama
Reklama