„Po rozwodzie czułam się samotna i zagubiona. Nie sądziłam, że w moim sercu jeszcze kiedyś zakiełkuje nadzieja”
„Nie mogłam przestać myśleć o Michale. Przez kilka dni chodziłam jak zaczarowana, aż w końcu wymyśliłam pretekst. W starym pudle po książkach znalazłam album ze zdjęciami z liceum. Postanowiłam zanieść mu tę fotkę”.

- Redakcja
Cisza po rozwodzie bolała. Mieszkanie w Warszawie, które kiedyś dzieliłam z Markiem, przypominało mi trudne chwile. Te wszystkie spojrzenia pełne złości, niezrozumiałe pretensje i wieczory spędzane w samotności. Przeprowadzka do rodzinnego miasteczka była desperacką próbą złapania oddechu. Wracałam tam niepewna i zawstydzona. Ale też z niejasnym przeczuciem, że coś mnie tam czeka.
Miałam nogi z waty
Zaczęło się zupełnie banalnie. Pewnego dnia zabrakło mi mleka. Poszłam do wiejskiego sklepu, tego samego, w którym jako nastolatka kupowałam gumy balonowe i oranżadę w butelkach z kapslem. Weszłam z zamiarem szybkich zakupów, ale los miał inny plan. To wtedy go zobaczyłam. Stał przy regale z pieczywem. Niewiele się zmienił – może trochę więcej siwych włosów, głębsze zmarszczki wokół oczu, ale ruchy wciąż te same. Rozpoznałam go od razu. Michał, moja dawna miłość. Zamarłam. Przez chwilę miałam nadzieję, że mnie nie zauważy, ale wtedy podniósł wzrok i nasze spojrzenia się spotkały.
– Ty tu? – zapytał z niedowierzaniem.
– Tak... – uśmiechnęłam się sztywno. – Wróciłam na chwilę. Do mamy.
– No proszę... – powiedział cicho. – Ile to już lat?
– Szesnaście – odpowiedziałam szybko.
Zapadła niezręczna cisza. Michał trzymał w dłoni bułkę, jakby nagle nie wiedział, co z nią zrobić. Patrzyłam na jego dłoń, przypominając sobie, jak kiedyś trzymał moją.
– Co tam słychać? – zapytał, unosząc brwi.
– Jakoś leci – odpowiedziałam, czując, jak serce wali mi w piersi.
Gdy wyszłam ze sklepu, miałam wrażenie, że nogi mam z waty. Całą drogę do domu powtarzałam w myślach tę rozmowę. Krótką. Zwyczajną. A jednak coś we mnie poruszyła. Nie wiedziałam jeszcze, czy to dobrze, czy źle.
Musiałam znaleźć pretekst
Nie mogłam przestać myśleć o Michale. Przez kilka dni chodziłam jak zaczarowana, aż w końcu wymyśliłam pretekst. W starym pudle po książkach znalazłam album ze zdjęciami z czasów liceum. Jedno z nich przedstawiało naszą klasę na wycieczce w górach. Michał siedział obok mnie, trzymając mnie za rękę. Postanowiłam zanieść mu tę fotkę. Pretekst był naciągany, ale wystarczający.
– Myślałam, że może będziesz chciał je mieć – powiedziałam, podając mu fotografię na ganku jego domu.
– Pamiętam ten wyjazd – uśmiechnął się smutno. – Zgubiliśmy się wtedy w lesie.
– I kłóciliśmy przez godzinę, bo nie chciałeś przyznać, że nie znasz drogi – dodałam.
– A potem siedzieliśmy pod drzewem i rozmawialiśmy całą noc... – dokończył, patrząc mi w oczy.
Spacerowaliśmy przez pola tak jak kiedyś. Na początku rozmowa była pełna niewinnych wspomnień i krótkich śmiechów. Ale z każdym krokiem robiło się poważniej.
– Dlaczego wtedy wyjechałaś? – zapytał nagle. – Bez słowa.
– Myślałam, że tak będzie lepiej. Że w Warszawie znajdę coś więcej. A może po prostu się bałam... – przyznałam.
– Myślałem, że wrócisz – powiedział cicho.
Zatrzymaliśmy się przy starej brzozie. Nagle uświadomiłam sobie, jak wiele niewypowiedzianych słów wciąż między nami wisiało. Miałam wrażenie, że Michał nie mówi mi wszystkiego. W jego oczach czaiło się coś więcej niż nostalgia.
Zrobiło mi się zimno
Nie chciałam go śledzić. Po prostu tak wszyło. Wracałam z targu i zatrzymałam się pod sklepem, kiedy usłyszałam jego głos. Michał stał za rogiem z jakimś mężczyzną. Jeśli pamięć mnie nie myli, to był Wojtek, jego młodszy brat. Chciałam już odejść, ale usłyszałam swoje imię.
– Julia przyjechała. Spotkaliśmy się przypadkiem – mówił Michał.
– I co? – spytał Wojtek.
– Nie wiem. To wszystko wróciło. Ale nie mogę jej o wszystkim powiedzieć...
– Michał, ile razy mamy o tym gadać? Masz dziecko. Nie możesz udawać, że to się nie wydarzyło.
Zrobiło mi się zimno. Odeszłam szybko, z sercem bijącym jak szalone. Gdy wieczorem zadzwoniłam do Michała, nie dałam mu się wykręcić.
– Spotkajmy się. Teraz – powiedziałam ostro.
Przyszedł po dwudziestu minutach. Usiadł na ławce obok mnie, spięty, jakby czekał na wyrok.
– Przypadkiem słyszałam twoją rozmowę. Chcę znać prawdę. Całą – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Zamilkł. Po dłuższej chwili spuścił wzrok.
– Po tym, jak wyjechałaś... Próbowałem ułożyć sobie życie z Moniką. To był krótki epizod. Ona... zaszła w ciążę. Mamy córkę. Ma teraz jedenaście lat.
Zrobiło mi się niedobrze. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Miał dziecko. Z Moniką. A ja przez cały ten czas żyłam wspomnieniem, które nie było już tylko nasze.
W głowie miałam chaos
Nie spałam prawie całą noc. W głowie kręciły mi się scenariusze, które nigdy nie przyszłyby mi do głowy jeszcze tydzień temu. Michał i Monika. Ich dziecko. Znałam ją. Chodziłyśmy razem do liceum. Była miła, ładna, zawsze trochę z boku. Nie podejrzewałam, że to właśnie ona... że była częścią jego życia, kiedy mnie zabrakło. Następnego dnia zobaczyłam ją przypadkiem w kawiarni przy rynku. Siedziała sama, przeglądając telefon. Podeszłam, zanim zdążyłam się rozmyślić.
– Cześć – powiedziałam cicho, siadając obok niej.
Podniosła wzrok, zaskoczona. Przez chwilę widziałam w jej oczach obawę.
– Cześć. Nie sądziłam, że... wrócisz.
– Nie planowałam tego – odpowiedziałam. – Ale może lepiej, że tak wyszło.
– Michał ci powiedział? – zapytała spokojnie.
– W końcu tak. Choć usłyszałam to przypadkiem.
Uśmiechnęła się delikatnie, nieco ironicznie.
– On nigdy nie potrafił być do końca szczery. Nawet ze mną.
– Czy to coś dla ciebie znaczyło? – spytałam bez owijania.
Zamilkła. Po chwili odparła:
– Może. Ale wiedziałam, że to nie ja byłam jego prawdziwą miłością.
Zabolało. Nie wiedziałam, czy mówi to z żalem, czy z wyższością. Wyszłam z kawiarni z mętlikiem w głowie. Czy byłam tylko wspomnieniem? Czy on kiedykolwiek mnie zapomniał? I najważniejsze – czy ja byłam gotowa, żeby usłyszeć odpowiedź?
Czułam się zraniona
Michał czekał na mnie przy jeziorze. Dokładnie tam, gdzie kiedyś siadaliśmy na kocu, jedliśmy czereśnie i rozmawialiśmy o przyszłości. Teraz byliśmy inni. Starsi. Doświadczeni przez życie. Usiedliśmy obok siebie, nie dotykając się. Przez chwilę słuchaliśmy szumu wody. W końcu zaczęłam.
– Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. O tobie, o Monice, o waszym dziecku.
– Nie mogę cofnąć czasu – powiedział i wziął głęboki oddech – Wiem, że cię zraniłem. Ale kiedy wyjechałaś, myślałem, że to koniec. Chciałem żyć dalej. Próbowałem.
– A teraz?
– Teraz jesteś znowu tu. I wszystko, co myślałem, że zniknęło, wróciło ze zdwojoną siłą.
Spojrzał na mnie. Tym razem nie uciekał wzrokiem.
– Nigdy nie przestałem cię kochać. Ale wiem, że nie mogę cię prosić o nic, czego nie jesteś gotowa mi dać. Moja córka... to część mojego życia. Nie mogę tego cofnąć. Ale mogę być z tobą, jeśli chcesz. Z całą prawdą, jaką teraz mam.
Siedziałam w ciszy, próbując uporządkować myśli. Czułam się zraniona, a jednocześnie w moim sercu zakiełkowała nadzieja.
– Nie wiem. Potrzebuję czasu.
Skinął głową. Bez pretensji. Po raz pierwszy od dawna czułam, że moje „nie wiem” naprawdę coś znaczy.
Nie podjęłam decyzji
Kilka dni późnej siedziałam sama nad jeziorem. To było to samo miejsce, gdzie jeszcze wczoraj rozmawialiśmy. Woda była spokojna, prawie nieruchoma, jakby chciała mi dać przestrzeń do myślenia. Słońce chowało się za chmurami. Czułam się dziwnie lekko. Nie wiedziałam, co dalej. Nie podjęłam decyzji, nie wróciłam do Michała, ale też nie zamknęłam tej historii. I może właśnie to było najważniejsze. Nie musiałam wiedzieć wszystkiego już teraz. Przez lata żyłam tak, jakby każde działanie musiało być konkretne, logiczne, poukładane. A teraz... pozwoliłam sobie na niewiedzę.
Zrozumiałam jedno – nie chcę już żyć w połowie. Nie chcę wracać do Michała, tylko dlatego, że kiedyś byliśmy razem. Ale też nie chcę uciekać przed przeszłością, jakby była wstydliwym błędem. Patrzyłam na taflę wody i przypominałam sobie, jak kiedyś w tym miejscu śmiałam się do łez. Jak Michał ścigał mnie po pomoście, jak całowaliśmy się, udając, że nic nas nie może rozdzielić. Tamta dziewczyna już nie istniała. Ale część jej nadal żyła we mnie. Nie wszystko, co się kończy, przestaje istnieć. Niektóre rzeczy po prostu zmieniają kształt. Miałam cichą nadzieję, że jutro znów się spotkamy.
Julia, 38 lat