„Po rozwodzie wpadłam w ramiona przystojnego Greka. Szybko jednak przerwał moje kosmate myśli”
„Poczułam się głupio. No bo kilka dni temu mnie składał taką samą propozycję, a ja jeszcze wygadałam dziewczynom, że mam zamiar z niej skorzystać. W ich oczach na pewno wyszłam na totalną ofiarę losu, użalałam się nad sobą i wściekałam na siebie, że dałam się nabrać na bajer tego greckiego podrywacza”.

- Listy do redakcji
Wydawałoby się, że jako dojrzała kobieta, która w swoim życiu spotkała już niejednego faceta, powinnam być ostrożniejsza. Ale kiedy los postawił na mojej drodze tego przystojnego Greka o ujmującym uśmiechu, kompletnie straciłam głowę. Zachowywałam się jak rozmarzona smarkula, która pierwszy raz się zakochała i wierzy we wszystko, co usłyszy. Moje życiowe doświadczenie najwyraźniej poszło w las, a ja dałam się omotać jak ostatnia idiotka.
Byłam singielką z odzysku
Od czasu rozwodu nie miałam okazji spotkać interesującego faceta. Nie było to dla mnie szczególnie zaskakujące. Przede wszystkim, zbliżałam się do czterdziestki, a w takim wieku ciężko jest trafić na kogoś bez zobowiązań. Poza tym nieczęsto przebywałam w miejscach, gdzie poznaje się ludzi. Jeśli już gdzieś się wybierałam, to jedynie do knajpy za rogiem, i to w towarzystwie siostry. Tam nigdy jeszcze nie udało mi się wypatrzeć nikogo interesującego.
No i po trzecie, najwidoczniej nie było mi dane nikogo spotkać, skoro od rozstania z mężem upłynęły już ponad dwa lata, a ja wciąż byłam singielką. Chyba już się z tym faktem pogodziłam...
Stojąc przed wejściem do knajpy, zatapiałam się w myślach, co jakiś czas paląc papierosy. Nagle...
– Koniecznie muszę przestać – facet średniego wzrostu posłał mi uśmiech, po czym z niesmakiem spojrzał na swojego papierosa.
– Ja również – odparłam, głęboko wierząc, że ten nałóg nie sprawia, że wyglądam bardziej atrakcyjnie.
– Jestem Kostas – gość przedstawił się, wyciągając do mnie dłoń.
– Sylwia.
– Mam greckie korzenie i w Chorzowie zajmuję się branżą samochodową – tłumaczył, chcąc chyba wyjaśnić swoje wyjątkowe imię i powód, dla którego śmiesznie zniekształca co poniektóre słowa.
– Z kolei ja zajmuję się nauczaniem plastyki w podstawówce – odparłam, odwzajemniając się.
Coś mnie podkusiło
Minęło chyba z piętnaście minut, odkąd wyszliśmy na zewnątrz i prowadziliśmy naprawdę fajną rozmowę, ale nagle coś mi zaświtało w głowie. Przecież miałam tylko zapalić i wrócić do stolika, gdzie siedziała moja siostra, Anka. Obiecałam jej, że zaraz do niej dołączę, a tu już tyle czasu minęło.
– Słuchaj, sorry, ale muszę lecieć do siostry... Choć jak masz ochotę, to chodź ze mną – ni stąd, ni zowąd rzuciłam propozycję.
Sama nie rozumiem, co mnie podkusiło, by zaprosić tego faceta, żeby dosiadł się do nas. Zazwyczaj jestem dość wstydliwa i raczej unikam takich sytuacji. Od pewnego czasu pogodziłam się jednak z wizją samotnej starości i doszłam do wniosku, że pora zacząć podchodzić do relacji z płcią przeciwną na luzie, z przymrużeniem oka. I właśnie ta nowa znajomość miała być tego doskonałą egzemplifikacją.
– Poznajcie się, oto Kostas, a ta urocza dziewczyna to moja siostra, Anka – błyskawicznie ich sobie przedstawiłam.
Moja siostrzyczka była lekko zaskoczona takim obrotem sprawy. Pewnie już zapomniała, jak to jest, kiedy na chwilę znikam, zazwyczaj żeby zapalić albo podrasować makijaż, a potem wracam do stolika z jakimś facetem. Za młodych lat zdarzało mi się to dość często, nie da się ukryć, sporo chłopaków się za mną oglądało. Ale z wiekiem coraz rzadziej mogłam liczyć na męskie zainteresowanie.
Anka stale narzekała na mój stan cywilny. Twierdziła, że nadal jestem atrakcyjną kobietą i nie powinnam się marnować w samotności. Próbowałam jej wytłumaczyć, że to nie była moja świadoma decyzja, tylko rezultat splotu różnych wydarzeń, które musiałam zaakceptować. Anka jednak pozostawała nieugięta w swoim przekonaniu.
– Pleciesz bzdury, gdybyś naprawdę chciała się z kimś związać, to byś to zrobiła – upierała się przy swoim.
Byłam nim oczarowana
Dzisiaj chciałam pokazać jej, że nie jest ze mną aż tak źle, bo ten przystojniak z Grecji podążył za mną do stolika jak potulny baranek. Szybko wyszło na jaw, że Kostas to prawdziwa gaduła – nie zamykał buzi nawet na chwilę. W mgnieniu oka zdążył nam zdradzić, jak poluje się na ośmiornice podczas nurkowania, jak później przygotowuje się je na ruszcie, w których knajpkach nad morzem najlepiej smakują i jakie atrakcje są absolutną koniecznością w stolicy Grecji, skąd się wywodził.
– Może masz ochotę wyskoczyć gdzieś razem jutro wieczorem? – jego pytanie było równie bezpośrednie, co sposób, w jaki zagadnął mnie tuż przed drzwiami knajpy.
Zamilkłam, kompletnie nie wiedząc, co mu odpowiedzieć. Minęło tyle czasu, odkąd ktokolwiek mnie gdzieś zapraszał, że zdążyłam się odzwyczaić od takich sytuacji. "Powiedzieć tak, czy nie?". – Zastanów się nad tym – rzucił enigmatycznie Kostas, a potem pożegnał się i rozpłynął w powietrzu, zostawiając za sobą woń ekskluzywnych perfum.
– Ale gość! Rewelacja! – rzuciłam do siostry, która odpowiedziała mi porozumiewawczym uśmiechem.
Nie wiedziałam, co robić
Kuszące i raczej nieczęste w moim przypadku zaproszenie nie dawało mi spokoju.
Nie uważałam się za jakąś nadzwyczajną piękność, a tu całkiem atrakcyjny facet proponuje mi wspólną kolację! Zupełnie mnie to zaskoczyło!
– Spotkać się z nim czy nie, co o tym myślisz? – pytałam moją najbliższą kumpelę. – Mam lekkie obawy...
– No jasne, że się spotkać, łap szczęście za ogon – odparła Kasia. – Trzeba brać to, co ci życie podsuwa pod nos.
Postanowiłam posłuchać kumpeli, zwłaszcza że wieki nie byłam na randce i, jak znam moje szczęście, następna okazja mogłaby się nieprędko trafić. W następnym tygodniu poszłam więc do knajpy, w której pierwszy raz zobaczyłam Kostasa. Ale tym razem poza moją siostrą była ze mną także Kasia, która za wszelką cenę chciała obejrzeć i ocenić tego Greka – jak to ujęła.
Kiedy go ujrzałam, od razu posłałam mu najszerszy uśmiech, na jaki było mnie stać. Odwzajemnił go, a chociaż przybył do knajpy, by śledzić zmagania piłkarzy, w trakcie przerwy dołączył do naszego grona i już nie powrócił, by dopingować swoją drużynę. Jak to miał w zwyczaju, błyskawicznie nawiązał rozmowę i zaczął snuć opowieści, a tematem jego barwnych historii ponownie stała się ukochana Grecja. Dzięki wciągającej narracji i ciekawym wątkom słuchałyśmy go z wielką uwagą i zaciekawieniem.
Spodobał się przyjaciółce
W pewnej chwili Kaśka, znana z ciętego języka, weszła mu w słowo. mówiąc:
– Nie mogę w to uwierzyć! Kompletnie zawrócił nam w głowach!
Kostas chyba niezbyt pojął, o co jej chodziło, bo zerkał skonfundowany raz na mnie, raz na Ankę, moją siostrę, aż wreszcie na dłużej zawiesił wzrok na Kaśce. Faceci na nią lecieli, choć, prawdę mówiąc, nigdy nie miałam bladego pojęcia, z jakiego powodu. Według mnie jej nos jest stanowczo za duży, a poza tym dziewczyny o tak ostrych rysach raczej powinny zapuszczać włosy, żeby prezentować się bardziej zmysłowo, a nie ścinać je tak jak ona – na chłopaka.
Fakty wyglądały następująco: Kaśka od zawsze cieszyła się sporym zainteresowaniem płci przeciwnej. Na całe szczęście jej ironiczne, cyniczne i bezpośrednie podejście nie wszystkim panom przypadało do gustu. Byłam przekonana, że prawdziwy Grek woli subtelne i delikatne kobiety, takie jak ja... Tymczasem on wpatrywał się w nią jak urzeczony, co najwidoczniej schlebiało jej próżności i sprawiało, że czuła się doskonale.
– To się w głowie nie mieści! – wywracała oczami. – Żeby trzy ekstra laski przebywały w towarzystwie tylko jednego faceta! Przydałoby się tu jeszcze przynajmniej dwóch przystojniaków.
Czułam się jak idiotka
Byłam przekonana, że obecność Greka trochę schłodzi zapał mojej kumpeli. Ale on, zupełnie ignorując fakt, że również siedzę przy stoliku, rzucił do niej:
– Masz ochotę wyskoczyć ze mną na kolację?
Poczułam się głupio. No bo kilka dni temu mnie składał taką samą propozycję, a ja jeszcze wygadałam dziewczynom, że mam zamiar z niej skorzystać. W ich oczach na pewno wyszłam na totalną ofiarę losu, użalałam się nad sobą i wściekałam na siebie, że dałam się nabrać na bajer tego greckiego podrywacza i łudziłam się, że on traktuje mnie serio.
„Ale ze mnie łatwowierna idiotka!" – myślałam, załamana i bliska łez, uświadamiając sobie w tej chwili, że Kostas, którego uważałam za niepowtarzalnego faceta, to po prostu jeden z wielu takich samych podrywczy. Na całe szczęście Kaśka zachowała zimną krew i z tym swoim charakterystycznym, tajemniczym uśmiechem rzuciła:
– Kochanie, musimy spadać. W samym sercu Katowic czeka na nas trzech supergości – po czym, machając w jego stronę, ruszyła w stronę drzwi, a ja i Anka poszłyśmy za nią.
Nie umiem wyrazić słowami, jak bardzo doceniam to, co zrobiła dla mnie wtedy moja przyjaciółka. Gdyby nie ona, to nie wiem, jak bym wyszła z twarzą z tej okropnie krępującej sytuacji. A najlepsze jest to, że później ani razu nie poruszyła już tego wątku, nawet w formie jakichś głupich docinków. Nigdy nie usłyszałam od niej nawet słowa o tym niby moim superprzystojniaku, który przyjechał ze słonecznej Hellady.
Sylwia, 40 lat
Czytaj także:
- „Byłam dla wnuczka jak matka, a on 26 maja nie dał mi nawet marnego tulipana. Nicpoń złamał mi serce”
- „W spadku po bracie wziąłem sobie szwagierkę. Rodzice powinni skakać z radości, bo wszystko zostało w rodzinie”
- „Wszyscy liczyliśmy na hojny spadek, ale matka zakpiła z nas zza grobu. Przez lata zmienialiśmy jej pieluchy na marne”