„Po skończeniu 40-tki mąż zostawił mnie dla młodszej sąsiadki. Modliłam się, żeby wrócił, bo bez niego jestem nikim”
„Mąż zostawił mnie dla młodszej po 20 latach dobrego małżeństwa. Zaczęło się niewinnie. Zaczął później wracać z pracy. Mniej mówił, częściej milczał. Obojętność sączyła się między nami jak trucizna. I wtedy pojawiła się ona – Martyna. Nowa sąsiadka. Młoda, przebojowa, zawsze uśmiechnięta. Zauważyłam, jak Paweł na nią patrzy. Inaczej. I nagle wszystko zaczęło się sypać”.

- Redakcja
Z Pawłem byliśmy razem ponad dwadzieścia lat. Spokojne, poukładane małżeństwo. Bez dramatów, ale też bez większych uniesień. Dzień za dniem, jak w zegarku. On pracował, ja ogarniałam dom. Czasem wspólna kolacja, czasem serial. Nuda? Może. Ale myślałam, że to normalne po tylu latach.
– Paweł, wszystko w porządku? – zapytałam któregoś wieczoru.
– Tak. Czemu pytasz? – odparł bez emocji, nie patrząc mi w oczy.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że już podjął decyzję. Że to nie kryzys, ale koniec. Życie rozsypywało się powoli.
Najgorszy dzień w moim życiu
Wróciłam z pracy, jak zwykle po siedemnastej. W kuchni czekał Paweł. Siedział przy stole, ramiona oparte o blat, w dłoniach trzymał kubek herbaty, której nawet nie upił. Nie zdjął kurtki. W powietrzu czuć było coś ciężkiego. Wiedziałam, że to nie będzie zwykły wieczór.
– Musimy porozmawiać – powiedział, zanim zdążyłam zdjąć buty.
Serce mi przyspieszyło. Usiadłam naprzeciwko, jakby na komendę.
– Wyprowadzam się – wypalił.
Zamilkłam. Gapiłam się na niego bez słowa, nie wierząc, że naprawdę to mówi.
– Co? – wyszeptałam.
– Anna, ja… zakochałem się. W Martynie.
Poczułam, jak świat wokół mnie robi się pusty. Martyna. Czułam.
– To żart, prawda? – uśmiechnęłam się nerwowo.
– Nie. Spakowałem już część rzeczy. Dzisiaj się przenoszę do niej.
Zerwałam się z krzesła, wściekłość i rozpacz ścisnęły mnie jednocześnie.
– Dlaczego ona?! Co ona ma, czego ja nie mam?!
Paweł podniósł wzrok. Spokojny. Pusty.
– To nie tak… Po prostu… Już nic do siebie nie czujemy.
– Mów za siebie – rzuciłam z goryczą.
Chciałam krzyczeć, rzucać czymś, płakać, ale byłam sparaliżowana. Stałam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Paweł wstał, podniósł torbę i spojrzał na mnie ostatni raz.
– Przepraszam.
Zamknął za sobą drzwi, a ja zostałam w kuchni. Sama. Z kubkiem jego niedopitej herbaty.
Chciałam tylko, żeby wrócił
Pierwszy poranek bez Pawła był cichy do granic wytrzymałości. Jego szczoteczka już nie stała obok mojej. Poduszka po jego stronie wciąż odkształcona. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam przy stole, patrząc w punkt. Tak minęły dwie godziny.
Iza przyszła po południu.
– Anka, on jest idiotą. Nie zasłużyłaś na to – powiedziała, przytulając mnie.
– Może to ja coś zrobiłam źle – wyszeptałam, dłubiąc w kubku łyżeczką.
– Przestań. Nie tłumacz go. Zdradził cię, porzucił. To jego wybór.
Chciałam się zgodzić. Ale nie umiałam. Wieczorem otworzyłam szafę – połowa pustych wieszaków. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Głośno. Do bólu.
Kilka dni później spotkałam Pawła w sklepie. Stał przy kasie z Martyną. Śmiali się z czegoś. Nie zauważył mnie. A może zauważył i udawał, że nie widzi. Serce mi stanęło.
Wróciłam do domu z dwiema bułkami i wielkim ciężarem w piersi.
– Musisz przestać się łudzić – powiedział Marek, mój brat, gdy przyszłam do niego na obiad. – On odszedł, bo tak chciał. To nie była pomyłka. To była decyzja.
Patrzyłam na niego pustym wzrokiem.
– Ale ja… nie wiem, jak żyć bez niego.
– Nauczysz się. Na razie cierp. Potem się podniesiesz.
Tylko że ja nie chciałam się podnosić. Chciałam, żeby Paweł wrócił. Choćby miał mnie znowu zostawić. Jeszcze nie rozumiałam, że czasem ból nie znika. Tylko przestajesz go zauważać.
Powrót Pawła
Wróciłam z pracy zmęczona. W windzie lustro pokazało mi obcą twarz – zgasłe oczy, zmarszczki na czole, szara skóra. Otworzyłam drzwi, postawiłam torbę w przedpokoju i wtedy usłyszałam szmer. Serce mi zamarło.
– Cześć, Anka – usłyszałam głos Pawła.
Stał pod drzwiami, z torbą, której nie widziałam od roku. Wyglądał gorzej, niż go zapamiętałam – poszarzały, zmęczony, jakby świat go przeżuł i wypluł.
– Co ty tu robisz? – głos mi się załamał.
– Mogę wejść?
– Nie – odpowiedziałam natychmiast.
Zrobił krok w tył. Westchnął ciężko.
– Nie przyszedłem cię prosić, żebyśmy wrócili do siebie… – zawahał się. – A może właśnie po to przyszedłem. Martyna mnie zostawiła. Ale to nie o nią chodzi. Wiesz, kiedy zrozumiałem, co zrobiłem?
Milczałam.
– Gdy wracałem wieczorem do pustego mieszkania i nie miałem do kogo się odezwać. Kiedy zacząłem tęsknić za twoim milczeniem… Nawet za twoimi marudzeniami przy kolacji.
– Aha. I co teraz? Mam ci współczuć?
– Nie. Chciałem tylko… nie wiem. Zobaczyć cię. Powiedzieć, że żałuję.
Popatrzyłam na niego długo.
– Paweł… Ty mnie zniszczyłeś. Zostawiłeś mnie, kiedy miałam tylko ciebie. I teraz chcesz co? Żebym cię pocieszyła?
Chciał coś powiedzieć, ale podniosłam rękę.
– Dzisiaj na pewno nie. A może nigdy.
Odwrócił się i odszedł powoli. Noc była bezsenna. I wszystko zaczęło boleć na nowo.
Szukanie zrozumienia
Po kilku dniach zgodziłam się na rozmowę. Powiedziałam, że może wpaść na godzinę. Przyniósł moje ulubione ciastka z cukierni przy rynku. Chciałam się zaśmiać z jego naiwności, ale coś mnie ścisnęło w gardle. Usiedliśmy naprzeciw siebie. Jak obcy ludzie.
– Martyna... to był sen – zaczął. – Chwilowa euforia. Czułem się młodszy, inny. Myślałem, że jeszcze wszystko przede mną. A ona dawała mi to złudzenie. Emocje, nowość, zachwyt. Ale wiesz, co się okazało?
Popatrzyłam na niego z chłodnym spokojem.
– Że nie miała pojęcia, kim jestem. A ja sam siebie nie znałem.
– To trzeba było mnie zniszczyć, żeby to odkryć?
Pokręcił głową.
– Ja… nie potrafię tego wyjaśnić. Uciekłem. Bo było mi za dobrze, za spokojnie. Myślałem, że to nuda. A to był spokój. Twój spokój.
– Wow. Miło, że doceniłeś – powiedziałam z ironią.
– Martyna była inna. Ładna, pewna siebie, ale... egoistyczna. Z każdym miesiącem czułem się coraz bardziej jak przedmiot. A potem znalazła kogoś lepszego. Młodszego.
Milczałam.
– Wyrzuciła mnie jak zużyte buty. Nagle zostałem sam. I wtedy zacząłem tęsknić. Za twoim głosem. Zapachem. Nawet za ciszą po kłótni.
– Paweł, ja nie jestem twoim planem awaryjnym – wstałam.
Zamilkł. Patrzył na mnie długo.
– Wiem. Ale wciąż cię kocham.
Zamknęłam oczy. Nie wiedziałam, co bardziej mnie boli: jego zdrada, czy to, że część mnie wciąż chciała usłyszeć te słowa.
Podjęłam decyzję
Nie mogłam spać. Chodziłam od kuchni do sypialni, potem z powrotem. Włączyłam radio, wyłączyłam. Otworzyłam okno, zamknęłam. Myśli kłębiły się jak dym po pożarze. Czy można odbudować coś, co zostało zniszczone świadomie?
Wzięłam płaszcz i wyszłam z domu. Na zewnątrz było chłodno, liście szeleściły pod butami. Poszłam do małej kawiarenki, tej samej, gdzie kiedyś chodziliśmy z Pawłem na ciasto orzechowe. Usiadłam przy tym samym stoliku.
Patrzyłam w okno i zadawałam sobie pytanie: czy ja go jeszcze kocham… czy tylko tęsknię za tym, co znałam? Zadzwoniłam do Izy.
– Paweł wrócił – powiedziałam cicho.
– Słucham?! – zamilkła na moment. – I co? Chcesz mu dać drugą szansę?
– Nie wiem. On mówi, że żałuje.
– Anka… On cię zniszczył. Przez rok składałaś się do kupy. Nie pozwól mu wrócić tylko dlatego, że teraz jemu źle.
– Nie wiem, czy potrafię z nim być… ale nie chcę już go nienawidzić – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam go przez okno. Siedział w samochodzie. Czekał. Wyszłam powoli. Podeszłam do drzwi kierowcy. Otworzył je.
– Nie wiem, jak to będzie – powiedziałam.
– Będę czekał – odpowiedział.
– Ale nie możesz wrócić, jakby nic się nie stało. Ja nie jestem tą samą kobietą. I nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze będę.
– Zrobię wszystko, żebyś znów mi zaufała – powiedział bez cienia patosu.
Pokiwałam głową.
– Na razie… po prostu idź do siebie.
Zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam w domu w ciszy. Nie czułam szczęścia. Ale pierwszy raz od dawna... czułam spokój.
Ania, 42 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Bardzo chciałam zostać babcią. Gdy moje marzenie się spełniło, tak namieszałam, że prawie straciłam rodzinę”
- „Spotkałam faceta w saunie i aż spociłam się z wrażenia. Nie interesowało mnie to, że ma obrączkę. Męża trzeba pilnować”
- „Moi synowie fatalnie wybrali żony. Baba z targu ma więcej wdzięku i ogłady niż te panienki z pudrowanym noskiem”