„Po ślubie, zamiast gratulacji, usłyszałam absurdalną plotkę o moim mężu. Okazało się, że nie byłam gotowa na prawdę”
„Myślałam, że Michał potraktuje to jak słodko-gorzką historyjkę z pracy, z której będziemy się śmiać, ale on przejął się tym bardziej, niż myślałam. Zaczął się zachowywać dziwnie, był przybity, zaczął częściej spędzać czas beze mnie”.

- Listy do redakcji
Nigdy nie spodziewałam się, że mój mąż może skrywać przede mną taki sekret – i to przez tyle lat. Najbliższa mi osoba na świecie okazała się być zupełnie obcym człowiekiem, o którym tak naprawdę niczego nie wiem. A wszystko przez jedną plotkę.
Byliśmy szczęśliwą parą
Ja i Michał tworzyliśmy zgrane, choć, zdaniem wielu, pewnie nieco niekonwencjonalne małżeństwo. Obydwoje mieliśmy już swoje doświadczenia: ja byłam po rozwodzie, a on był wdowcem. Gdy postanowiliśmy się pobrać, nie chcieliśmy ślubu i wesela z pompą. Zorganizowaliśmy skromną, bardzo kameralną ceremonię humanistyczną – bez urzędnika, bez księdza, bez setki gości. Nie potrzebowaliśmy tego wszystkiego, żeby przysięgnąć przede wszystkim sobie wzajemnie, a nie wszystkim dookoła, że chcemy spędzić ze sobą resztę życia.
– To przecież jak ślub na niby! – obruszyła się moja matka.
– Nie na niby, to ślub przede wszystkim dla nas. Przed sobą mamy sobie przysięgać, przed nikim innym – odpowiedziałam.
Spojrzała na mnie z dezaprobatą, ale nic już więcej nie powiedziała. Zorganizowaliśmy małe wesele, była ładna ceremonia z panem, który pozwolił nam przeczytać własne przysięgi. Zgodnie uznaliśmy, że było to znacznie bardziej osobiste i wzruszające doświadczenie niż obydwa nasze poprzednie śluby.
Często bywa tak, że do ślubu udziela się ludziom gorączka przygotowań, są wielkie emocje, wybuchy romantyzmu, a potem – wielkie rozczarowanie, kiedy przychodzi rzeczywistość. U nas tak nie było: nasze życie po ślubie było dokładnie tym, czego chcieliśmy. Spokój, przyjaźń, poczucie bezpieczeństwa. Nikt nie zakłócał naszego szczęścia. Mój mąż wycofał się po cichu, elegancko, gdy tylko otrzymał rozwód. Nie wyszło nam, ale nie żywiliśmy do siebie żadnej nienawiści, jak to czasem się zdarza przy rozstaniach. Nie mieliśmy ochoty na złośliwości, nie zamierzaliśmy utrudniać sobie życia. Podaliśmy sobie dłonie i po prostu się rozstaliśmy. Może nie w przyjaźni, ale też nie w waśni.
Doszła do mnie dziwna plotka
Co do byłej żony Michała… Jak bezdusznie by to nie brzmiało – przynajmniej nie musiałam się o nic martwić. Dlatego wyjątkowo rozjuszyło mnie, gdy usłyszałam któregoś dnia od koleżanki z pracy pewien niedorzeczny komentarz.
– Słuchy chodzą, że ta była żona Michała tak naprawdę zostawiła go dla innego, a nie zmarła – rzuciła wyraźnie podekscytowana Maryla.
Nie znosiłam jej. Była typem „plotkary–przekupki”. Zrzucała na człowieka bombę, zupełnie nietaktownie i bezpardonowo, po czym z prymitywnym uśmieszkiem patrzyła na jego reakcję. Oczywiście, roześmiałam się, bo ta plotka była niedorzeczna.
– A w której książce z bajkami to wyczytałaś? – zapytałam nieco kąśliwie.
– Mówię serio! – obruszyła się.
– Powiedz mi, skąd niby możesz o tym wiedzieć? – siliłam się na spokój, ale w środku wszystko się we mnie gotowało.
– Przecież poznaliście się w tej firmie, a ona nie jest duża. Tu wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich – roześmiała się.
– Może jednak nie wszystko. Wybacz, ale zakładam, że znam swojego męża lepiej niż jacyś firmowi plotkarze – skwitowałam.
Widziałam jej uśmieszek. Wyraźnie cieszyła się, że udało jej się mnie rozjuszyć. To przecież kolejny materiał na plotki. „Wiecie, jak Magda się wkurzyła, kiedy powiedziałam jej o byłej Michała? Na pewno coś w tym jest!”, już słyszałam w głowie, co powtarza swoim psiapsiółkom i jak wspólnie to komentują.
Mąż zaczął zachowywać się dziwnie
Oczywiście, powiedziałam o tym incydencie Michałowi, gdy wróciłam do domu. Byłam naprawdę wściekła. Natomiast jego reakcja mnie zaskoczyła.
– Gdybyśmy pracowali w większej firmie, od razu zgłosiłabym ją do kadr, ale u nas przecież nie ma żadnych ludzkich procedur – wkurzałam się.
– Naprawdę ci tak powiedziała? Skąd ona bierze takie rzeczy? – zapytał lekko zamyślony.
– Kto to wie! – żachnęłam się. – Jak te wszystkie przekupki, pewnie z głowy. Pomyślała sobie, jak by tu urozmaicić mnie i sobie dzień, i wymyśliła taką głupotę!
– Ale dlaczego akurat coś takiego wymyśliła? – myślał dalej Michał. – Przecież ona nawet nie znała Aśki… Zatrudniłem się w tej firmie po jej śmierci.
– Nie szukaj w tym sensu. Ale zapewniam cię, jeśli jeszcze raz usłyszę od niej coś podobnego, odpowiem jej tak, że pójdzie jej w pięty – odgrażałam się.
Myślałam, że Michał potraktuje to jak słodko-gorzką historyjkę z pracy, z której będziemy się śmiać, ale on przejął się tym bardziej, niż myślałam. Zaczął się zachowywać dziwnie, był przybity, zaczął częściej spędzać czas beze mnie.
– Kochanie, co się dzieje? – pytałam go zaniepokojona.
– Ech, nic… Wkurzyła mnie ta Maryla – odpowiedział półgębkiem któregoś razu.
– Daj spokój, masz taki humor przez tę plotkarę? Przecież to bzdura! Nie ma się co przejmować – zbagatelizowałam sprawę.
On jednak nie wydawał się być pocieszony. Niepokoiło mnie to. No bo jak dorosły facet mógł się tak bardzo przejmować taką głupotą? Nie byliśmy już w podstawówce. Wystarczy to zignorować i tyle.
Plotki się zagęszczały
Następnego dnia aż chciałam coś powiedzieć tej całej Maryli, ale pohamowałam się. W którymś momencie jednak sama mnie zaczepiła – i to z jeszcze bardziej kosmiczną historią.
– Twój mąż mnie odwiedził, Magda. Prosił, żebym więcej nie mówiła ci nic o jego byłej żonie – oznajmiła.
– Słuchaj, Maryla… – zaczęłam gniewnie.
– Nie, to ty mnie posłuchaj – przerwała mi. – Przejrzyj na oczy, tutaj coś śmierdzi!
Zapowietrzyłam się z wściekłości, ale Maryla znowu mnie ubiegła.
– Posłuchaj, ja wcale sobie tego nie wymyśliłam. Lidka z księgowości mówi, że jej siostra zna tę Joannę. Jeśli chcesz, możesz się z nią spotkać – powiedziała.
Zawahałam się.
– Maryla, naprawdę chcesz mnie umówić z jakąś obcą kobietą tylko po to, żeby było o czym gadać przy kawie? Czy to nie przesada? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
– Magda, ja nie kłamię! Z Lidką znam się ponad dziesięć lat, nie okłamałaby mnie! Świat jest mały, Michał nie miał prawa wiedzieć, że zatrudni się w firmie, w której ktoś będzie znał jego przeszłość. Najważniejsze jest jedno: on cię oszukuje – oznajmiła twardo, patrząc mi w oczy. Tym razem nie widziałam w nich ani odrobiny kpiny czy nastoletniej ekscytacji wywołanym zamieszaniem.
Pomyślałam przez chwilę.
– Dobrze, spotkam się z nią – odparłam w końcu zrezygnowana. – Ale jeśli okaże się, że to wszystko ściema, popamiętasz mnie, Maryla. Bo jeśli nie jesteś pewna tego, co mówisz i dla zabawy narażasz moje małżeństwo, serwujesz mi taki stres i…
– Jestem pewna – powiedziała stanowczo.
Wyszłam z pracy w nerwach
Nie znosiłam Maryli, ale niepokoiło mnie to, że cała ta sprawa zaczynała wyglądać poważniej, niż myślałam. „Ale to przecież niemożliwe! Po co własny mąż miałby mnie okłamywać, że jest wdowcem, kiedy w rzeczywistości jest rozwodnikiem?”. To wszystko nie mieściło mi się w głowie, ale Maryli udało się mnie zaniepokoić. Zgodziłam się, żeby jej przyjaciółka umówiła mnie z niejaką Joanną – i to jak najszybciej.
Już następnego dnia siedziałam zdenerwowana w kawiarni, w której umówiłam się z tą kobietą. Gdy weszła, od razu rozpoznałam ją ze zdjęcia, które pokazała mi Maryla. Pomachałam do niej, choć nie posłałam uśmiechu.
– Dzień dobry… – zaczęła nieśmiało. – Może przejdziemy od razu do rzeczy – dodała po chwili nieco bardziej stanowczo.
– Tak… – wydukałam niepewnie. – Jestem żoną Michała.
– Ja jestem żoną Michała – odparła spokojnie. – Rozstaliśmy się, ale nigdy nie sfinalizowaliśmy rozwodu.
Zakręciło mi się w głowie i poczułam, jak robi mi się słabo.
– Ale… jak to? Nie jesteście po rozwodzie? – zapytałam. – Przede wszystkim… Michał powiedział mi, że jest wdowcem.
– Co takiego?! – wybuchnęła nagle kobieta. – Tak bardzo nie mógł znieść, że go zostawiłam, że wymyślił aż taką historię?!
Milczałam.
– Odeszłam, bo był niedojrzałym cwaniakiem! Znalazłam mężczyznę, w którym się zakochałam. Chciałam rozwodu, ale utrudniał mi to na wszystkie możliwe sposoby. W końcu odpuścił, gdy cię spotkał, a ja trochę odetchnęłam z ulgą. Nie zamierzałam się w nic mieszać, ale wtedy… usłyszałam od przyjaciółki o tej całej sprawie.
– To przecież nie ma sensu… – westchnęłam, chowając twarz w dłoniach.
– Chwila, ale przecież… Nie mogliście wziąć ślubu, jeśli on…
– Nasz ślub nie był formalny, To była symboliczna ceremonia – wykrztusiłam.
W głowie zadźwięczały mi słowa matki. „Na niby”. Joanna przerwała ciszę dopiero po jakiejś minucie.
– Wiem, co czujesz – odparła. – Mnie także okłamywał. Nie aż tak, ale…
Rozpłakałam się. Siedziałyśmy tak w ciszy, aż Joanna w końcu się nie odezwała.
– Będę się już zbierać. Naprawdę przykro mi, że tak wyszło – powiedziała cicho.
Skinęłam tylko głową. Nie potrafiłam ruszyć się z miejsca. Wodziłam wzrokiem za Joanną, gdy zmierzała do wyjścia, a później zastygłam w bezruchu, oddychając nerwowo. „I co ja teraz zrobię?”.
Magdalena, lat 36
Czytaj także:
- „Mąż ukrywał pod łóżkiem sekrety notes, w którym opisał swoje liczne zdrady. Szkoda, że nie ukrył też swojej głupoty”
- „Płaciłam za jego zachcianki, a on tylko grymasił. Pokazałam mu, gdzie raki zimują”
- „Po ślubie zamieszkaliśmy z teściową i się zaczęło. Mamusia pluje jadem i robi ze mnie potwora, bo mam inne zdanie”