Reklama

Kasia zawsze była idealną kandydatką na żonę – rozsądna, spokojna, miła, zorganizowana. Miała dobrą pracę i plan na przyszłość. Pobraliśmy się szybko, w zasadzie bez większych emocji. Chciałem wtedy stabilizacji, kogoś, z kim można budować życie bez dramatów i niespodzianek. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że w pakiecie z tą stabilnością dostanę też chłód, dystans i wieczne poczucie, że jestem tylko elementem dobrze zaplanowanego życia. Kasia kiedyś się śmiała. Kiedyś jej dotyk był ciepły, a spojrzenie pełne czegoś, co mogłem nazwać miłością. Ale to zniknęło. Nie wiedziałem, czy to ja coś zrobiłem źle, czy ona po prostu tak miała – zdobyła to, co chciała, i nie musiała się już starać.

Reklama

A potem lepiej poznałem Gosię. Szwagierka to zupełne przeciwieństwo Kasi. Głośna, spontaniczna, uśmiechnięta. Potrafiła sprawić, że człowiek zapominał o całym świecie. Wchodziła do pokoju i nagle wszystko stawało się jaśniejsze, bardziej żywe. Była jedną z tych osób, których nie można nie zauważyć. A ja, choć bardzo się starałem, nie mogłem też ignorować tego, co czułem, kiedy była w pobliżu. Przez lata tłumaczyłem sobie, że to tylko zauroczenie. Że to nie ma znaczenia. Ale im dłużej tkwiłem w tym martwym małżeństwie, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że popełniłem błąd. I że nie powinienem był wybierać Kasi.

Nie mogłem się pohamować

To był piątkowy wieczór. Żona wyjechała na kilka dni w delegację, a szwagierka wpadła do mnie „przy okazji”. Tak mówiła, ale oboje wiedzieliśmy, że to tylko pretekst. Siedzieliśmy na kanapie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wymienialiśmy spojrzenia, które chwilami trwały o ułamek sekundy za długo. W końcu Gosia odłożyła kubek z herbatą i spojrzała na mnie uważnie.

Dlaczego właściwie ożeniłeś się z moją siostrą?

Zaskoczyło mnie to pytanie.

– Bo tak było... właściwie – powiedziałem cicho, bo tylko to przychodziło mi do głowy.

– Właściwie – powtórzyła, a w jej głosie było coś gorzkiego. – A wiesz, co ja myślę?

Nie odpowiedziałem. Nie musiałem. Gosia westchnęła i pokręciła głową.

– Zawsze żałowałam, że to nie mnie wybrałeś – powiedziała cicho. – A chciałam, żebyś jednak to zrobił. Chociaż raz.

Nie wiem, kto pierwszy się pochylił. Może ona. Może ja. Może oboje w tym samym momencie. Ale kiedy nasze usta się spotkały, wiedziałem, że nie ma już odwrotu.

Musiałem kłamać

Obiecaliśmy sobie, że to był tylko jeden raz. Że więcej się to nie powtórzy. Ale powtórzyło się. I potem znowu. Każdy moment, kiedy byliśmy sami, kończył się tak samo. To było nieuniknione. Ale kłamstwo nie mogło trwać wiecznie. Kasia zaczęła coś podejrzewać. Zmieniła się. Patrzyła na mnie inaczej, zadawała więcej pytań, uważniej obserwowała.

Masz mi coś do powiedzenia? – zapytała pewnego wieczoru podczas kolacji.

Prawie się zakrztusiłem.

– O czym?

– O tym, że ostatnio zachowujesz się inaczej.

Była spokojna. Zbyt spokojna.

– Wydaje ci się – powiedziałem szybko.

Żona tylko uśmiechnęła się lekko.

– Naprawdę?

Nie odpowiedziałem. Ale wtedy wiedziałem już, że ona wie.

Zostałem zdradzony

Kiedy wróciłem do domu następnego dnia, żona siedziała na kanapie z filiżanką aromatycznej kawy. Była spokojna i opanowana. Jak zawsze.

– Nie musisz nic mówić – powiedziała spokojnie. – Już wiem.

Serce zabiło mi mocniej.

– Ale...

Uniosła rękę.

Zdradziłeś mnie z moją siostrą – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. – Czekałam, aż w końcu się do tego przyznasz.

Zamurowało mnie. A potem się zaśmiała.

Dlaczego się śmiejesz?! – warknąłem.

Kasia wzruszyła ramionami.

Bo i tak chciałam się z tobą rozwieść.

Poczułem, jak odpływa mi krew z twarzy.

– Co?

– Bo widzisz... – uśmiechnęła się Kasia. – Nie tylko ty masz swoje tajemnice.

Nie miałem żadnych wątpliwości

Stałem w salonie, a Kasia patrzyła na mnie z tym swoim ironicznym uśmiechem. Jakby od niechcenia, jakby to wszystko było dla niej jedynie zabawną sceną z kiepskiego filmu. Oparła się leniwie o kanapę i skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na mnie z wyższością.

– Myślisz, że tylko ty miałeś coś do ukrycia? – zaczęła z rozbawieniem. – Od dawna cię nie kocham. Pewnie ty mnie też nie, ale oboje graliśmy w tę grę, bo tak było łatwiej.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Co można odpowiedzieć w takiej chwili?

– To znaczy, że... – urwałem, próbując znaleźć właściwe słowa.

Patrzyłem na nią, wciąż nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.

– Od jak dawna? – zapytałem, czując, jak zaciskają mi się pięści.

Od ponad roku – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – Może dłużej.

Przetarłem twarz dłońmi.

– Więc to wszystko było...

– Tak – przerwała mi, sięgając po kieliszek. – Gra.

Nie miałem już żadnych wątpliwości.

– I co teraz? – zapytałem sucho.

Żona uśmiechnęła się i podniosła wzrok na mnie.

– Teraz? – powtórzyła, jakby delektując się tą chwilą. – Teraz trzeba powiedzieć Gosi.

W końcu byłem wolny

Kiedy powiedziałem szwagierce prawdę, patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, jakby próbowała zrozumieć moje słowa, jakby szukała w nich błędu.

Powtórz – wyszeptała.

Przełknąłem ślinę.

– Kasia i Tomek – powiedziałem powoli. – Są razem. Od roku.

Oczy szwagierki rozszerzyły się w niedowierzaniu.

– Z moim chłopakiem? Nie... – pokręciła głową. – Nie, to niemożliwe.

Potem jej ręce zaczęły drżeć.

To jakiś żart, prawda?! – wybuchnęła, a jej spojrzenie było pełne paniki.

Nie odpowiedziałem. Gosia zerwała się z miejsca.

– Gdzie on jest?! – zapytała ostro.

– Poczekaj...

– Nie. Nie teraz – rzuciła, zakładając płaszcz. – Muszę to usłyszeć od niego.

Nie zamierzałem jej powstrzymywać. Sam chciałem to usłyszeć. Tomek i Kasia czekali na nas w kawiarni. Byli spokojni, jakby nic się nie stało, jakby nie rozwalili na kawałki dwóch związków. Kiedy weszliśmy, Gosia nie zatrzymała się ani na sekundę.

Powiedz mi, że to kłamstwo – rzuciła w stronę Tomka.

Tomek spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko.

– Przykro mi, ale nie.

Gosia patrzyła na niego dłuższą chwilę, próbując to przetrawić.

– Po roku?! – jej głos był pełen wściekłości i bólu.

Tomek wzruszył ramionami.

W końcu musiałem ci powiedzieć.

Gosia zacisnęła dłonie w pięści.

– W końcu?! – niemal krzyknęła. – Miałeś mi to powiedzieć po roku?!

Tomek odsunął filiżankę i westchnął.

– Słuchaj, nie chciałem, żeby to tak wyszło. Ale skoro już wiesz...

Gosia cofnęła się o krok, jakby bała się, że zaraz upadnie.

– Więc to wszystko było kłamstwem?

Tomek wzruszył ramionami.

– Po prostu... sprawy się skomplikowały.

Patrzyłem na niego i nie mogłem uwierzyć w jego beztroskę. Kasia upiła łyk kawy, zupełnie niezainteresowana dramatem, który rozgrywał się przed nią.

– I co teraz? – zapytała w końcu Gosia, zwracając się do mnie.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Ale po raz pierwszy od bardzo dawna poczułem, że jestem wolny.

Przestałem udawać

Moja żona i niedoszły szwagier wyszli razem, nie oglądając się za siebie. Gosia siedziała naprzeciwko mnie, dłonie miała splecione, jakby próbowała utrzymać resztki kontroli nad sobą.

– I co teraz? – zapytała cicho.

Wziąłem głęboki oddech.

Teraz zaczynamy od nowa.

Spojrzała na mnie, jakby nie była pewna, czy to możliwe.

– Brzmi... przerażająco.

Uśmiechnąłem się lekko.

– Brzmi jak prawda.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Wszystko się rozpadło. Ale wreszcie nie musieliśmy już udawać. Gosia uśmiechnęła się smutno, a potem po raz pierwszy od dawna spojrzała na mnie inaczej. Może to był początek czegoś nowego. A może to był początek końca naszego romansu. Nie wiedziałem. Ale po raz pierwszy od lat oddychałem pełną piersią.

Reklama

Bartłomiej, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama