Reklama

Odkąd Edek odszedł, dom zamilkł. Cisza wypełniła każde pomieszczenie, jakby sama żałoba przesiąkła ściany. Rano wciąż parzę dla niego kawę, stawiam na stole i zapominam, że nikt jej nie wypije. Spędziliśmy razem ponad czterdzieści lat – bywało różnie, ale zawsze byliśmy razem. Przynajmniej tak myślałam. Podczas porządków w jego rzeczach znalazłam stary, skórzany notes. Początkowo wzięłam go za kalendarz, ale szybko dostrzegłam daty, adresy i imiona, których nie znałam. Co mąż przede mną ukrywał? Dlaczego miał tyle spotkań, o których nic nie wiedziałam? I co ja właściwie chcę się dowiedzieć?

Reklama

Byłam zła

– Znalazłam coś w rzeczach Edka – powiedziałam cicho, siadając przy stole w kuchni szwagierki. – Notes. Pełno w nim dat, nazwisk, adresów. Nic mi nie mówi, ale… coś tu nie gra.

Maria popatrzyła na mnie przez chwilę, jakby chciała ocenić, czy mówię poważnie. Wzięła notes w ręce, przekartkowała go, a potem westchnęła.

– Wiesz, Edzio był zawsze trochę tajemniczy. Miał swoje sprawy.

– Swoje sprawy?! – wybuchłam. – Przez czterdzieści lat byliśmy małżeństwem. Nie wiedziałam, że miał aż tyle tych „swoich spraw”.

– To nie to, co myślisz – odparła szybko. – Edek… czasem pomagał ludziom. Nie zawsze chciał o tym mówić. Nie chciał robić z siebie bohatera.

– Przestań. Przecież to wygląda jak grafik wizyt u kochanki. A może i kilku! Nie wiesz, że są kobiety, które potrafią doskonale milczeć?

Patrzyła na mnie długo, zbyt długo. I choć milczała, jej wzrok zdradzał wszystko.

– Coś wiesz – szepnęłam.

Nie mogę ci nic powiedzieć – odparła po chwili. – Nie ja powinnam.

Zamilkłam. Gniew mieszał się z upokorzeniem. Wszyscy coś wiedzieli, tylko nie ja. Ta świadomość bolała najbardziej. Wróciłam do domu z notesem mocno zaciśniętym w dłoni. Musiałam się dowiedzieć. Nawet jeśli prawda miała boleć bardziej niż kłamstwo.

Serce mi waliło

Wsiadłam do autobusu z ciężkim sercem. Pierwszy adres prowadził do niewielkiego bloku na obrzeżach miasta. Zatrzymałam się przed drzwiami z numerem siedem, zastanawiając się, co powiem, jeśli ktoś otworzy. Czy mam udawać, że jestem listonoszką? Albo starą znajomą Edka? W końcu zapukałam. Drzwi uchyliła kobieta w średnim wieku, w dresie, z nieumalowaną twarzą i nieufnym spojrzeniem.

– Dzień dobry. Nazywam się Helena. Szukam… właściwie to nie wiem, kogo szukam. Być może mojego męża pani znała. Edward... – zawahałam się – Edward Kosiński.

W jej oczach pojawił się cień. Może strach, może zaskoczenie. A może tylko zmęczenie?

– Proszę odejść i nie przychodzić tu więcej – powiedziała natychmiast.

– To ważne. Chcę wiedzieć, kim pani dla niego była.

– Dla niego?! – warknęła. – Nikim! Nigdy więcej tu nie przychodź. Już nie żyje, więc czego jeszcze ode mnie chcecie?

Zatrzasnęła drzwi z hukiem, zostawiając mnie oszołomioną na wycieraczce. Stałam chwilę w bezruchu. Serce waliło mi jak młot. Co miała na myśli? Dlaczego powiedziała „już nie żyje, więc czego jeszcze ode mnie chcecie”? Kim byli ci „wy”? Zeszłam po schodach, prawie się potykając. W głowie mi huczało. Nie znała mnie, a mówiła, jakby się mnie bała. Czy to była tylko przelotna znajomość? Czy może Edward był częścią jakiegoś większego kłamstwa?

Zadrżałam

Było tuż po dziewiętnastej, gdy podeszłam pod dom Marii. Gdy usłyszałam jej głos, coś mnie zatrzymało.

– ...tak, wiem, ale Hela już zaczęła grzebać. Znalazła notes – Jej głos był cichy, spięty. – Powiedziałam jej, że Edek miał swoje sprawy, ale to tylko kwestia czasu, aż się dowie…

Chwyciłam się balustrady. Słowa uderzyły we mnie z całą siłą. Zadrżałam.

– Nie, nie mogę jej powiedzieć. Sama musi do tego dojść… – cisza. – Tak, obiecałam Edziowi. Tak miało być. Nie, nie powiem jej o...

Nie dosłyszałam reszty, bo drzwi wejściowe nagle się otworzyły. Maria wyszła z siatką śmieci. Zamarła, gdy mnie zobaczyła.

– Co ty tu robisz?

– Podsłuchiwałam – powiedziałam bez wahania. – Usłyszałam, że coś przede mną ukrywacie. Że obiecałaś Edkowi, że mi nie powiesz. Co takiego? Co on zrobił?

Szwagierka nie odpowiedziała. Patrzyła we mnie, jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała.

To nie były zdrady – powiedziała cicho po chwili. – Ale nie jestem pewna, czy jesteś gotowa to usłyszeć.

– To moja decyzja, nie twoja – syknęłam. – Miałam z nim całe życie, a teraz czuję się jak obca w jego historii.

Zamknęła oczy i kiwnęła głową.

– Dobrze. Jutro ci wszystko pokażę.

A potem weszła z powrotem do domu, zostawiając mnie ze ściśniętym gardłem i setką pytań, które nie miały jeszcze odpowiedzi.

Siedziałam jak skamieniała

Maria zabrała mnie do małej miejscowości oddalonej o godzinę jazdy. Jechałyśmy w milczeniu. W dłoniach ściskałam notes, otwarty na stronie z datą i adresem, który dziś miałyśmy odwiedzić. Nie wiedziałam, czego się spodziewać – łez, krzyku, może jakiegoś grobowca pamięci. To, co zobaczyłam, przerosło wszystkie domysły.

– To tutaj – powiedziała Maria, zatrzymując się przed skromnym domkiem z ogródkiem pełnym dziecięcych zabawek.

Z drzwi wyszła kobieta z niemowlęciem na ramieniu, a za nią chłopiec może dziesięcioletni. Gdy zobaczyła Marię, uśmiechnęła się z ulgą.

Cieszę się, że przyszłyście.

Weszłyśmy do środka. Dom był pełen zdjęć – nie moich, nie naszych, ale jakiegoś innego życia Edka. Kobieta opowiedziała nam historię, którą słyszałam, jakby dotyczyła kogoś obcego.

– Pan Edward pomagał nam, kiedy było naprawdę źle – powiedziała. – Płacił czynsz, przynosił jedzenie, zabierał chłopców na basen. Nie był krewnym. Ale zachowywał się, jakby był. Nigdy nie oczekiwał wdzięczności.

Siedziałam jak skamieniała. Mój mąż był dla kogoś innego kimś tak wielkim… a mnie nie powiedział nic. Nie, nie zdradził mnie w klasycznym sensie. Dlaczego ufał obcym, a nie mnie?

– Czy on cię kochał…? – zapytałam cicho.

– Nie – odpowiedziała z uśmiechem. – Ale kochał pomagać. I robił to z serca.

Wróciłam do samochodu z ciężarem, który nie chciał zniknąć. Byłam dumna… ale i potwornie zraniona. On miał drugie życie. I postanowił nie dzielić go ze mną.

Dusiłam w sobie łzy

Pod kolejnym adresem powitał mnie mężczyzna o zmęczonych oczach i dłoniach spękanych od pracy. Gdy powiedziałam, kim jestem, spojrzał na mnie długo, a potem skinął głową i zaprosił do środka, jakby na mnie czekał.

– Edek mówił, że kiedyś pani może tu trafić – powiedział.

Usiedliśmy w ciemnym pokoju z zapachem kurzu i tytoniu. Na ścianie wisiało zdjęcie Edka. Uśmiechnięty, jakiego dawno nie pamiętałam.

– Byłem na dnie – zaczął mężczyzna. – Straciłem pracę, dom, rodzinę. Spałem pod mostem. Gdyby nie on… Pewnego dnia po prostu podał mi rękę. Znalazł mi pokój w ośrodku dla bezdomnych. Płacił za terapię. Pomógł mi stanąć na nogi.

– Dlaczego? – spytałam.

– Bo umiał dostrzegać ludzi, kiedy inni już przestawali. Wracał. Regularnie. Nie zostawiał nas.

Spojrzałam na jego dłonie, zaciskające filiżankę.

– Mówił o mnie? – zapytałam.

– Często. Mówił, że pani była jego domem. A on... musiał to jakoś zrównoważyć.

Nie wiedziałam, czy czuć się doceniona, czy jeszcze bardziej zdradzona. Nie mogłam już dłużej tam siedzieć. Podziękowałam i wyszłam, dusząc w sobie łzy. Na ulicy spojrzałam w niebo. Czy naprawdę nie mógł być nim przy mnie? Czy ja nie byłam wystarczająca, żeby podzielił się tym wszystkim?

Czułam pustkę

Siedziałam w salonie, przy zgaszonej lampce, z notesem na kolanach. Otwierałam go bezwiednie, kartka po kartce. Setki adresów. Nazwiska, daty, krótkie notatki. Edek żył równolegle – codziennym życiem przy moim boku i drugim, ukrytym, które oddał innym ludziom. Nie czułam ulgi. Ani dumy. Tylko pustkę. Jakby przez czterdzieści lat patrzył na mnie, ale nigdy nie pokazał mi swojego prawdziwego oblicza. Zrozumiałam, że nigdy nie usłyszę od niego wyjaśnienia. Wszystko, co mi zostawił, to ten notes. I ludzi, którzy w nim zostali zapisani.

Zastanawiałam się, czy to naprawdę było fair. Dlaczego ufał nieznajomym, a przede mną milczał? Dlaczego zostawił mnie z tym wszystkim samą? Patrzyłam na naszą fotografię – młodzi, uśmiechnięci, trzymający się za ręce. A jednak on zawsze trzymał coś jeszcze – tajemnicę. Mogłabym zostawić ten notes. Schować do szuflady. Jednak wzięłam długopis i zaczęłam dopisywać własne notatki. Krótkie, rzeczowe.

„Odwiedzona 12.08. Klaudia. Samotna matka. Wdzięczna. Wspomina Edwarda z czułością”.

Może nie muszę rozumieć, dlaczego nie powiedział mi prawdy. Może wystarczy, że wiem, kim był dla innych. I może – mimo bólu, który we mnie zostawił – to ja teraz zdecyduję, co z tym wszystkim zrobić. Może przejmę jego rolę. A może nie. Ale jedno wiem na pewno – nie jestem już tą samą osobą, którą byłam, zanim otworzyłam ten notes.

Helena, 70 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama