Reklama

Studiuję psychologię i wciąż mieszkam w domu rodzinnym z tatą i młodszym rodzeństwem: Kubą, który ma szesnaście lat i jest typowym zbuntowanym nastolatkiem, oraz Leną, czternastoletnią siostrą, która ostatnio coraz częściej chodzi ze smutkiem w oczach. Nasz dom od śmierci mamy zmienił się nie do poznania. Pamiętam, jak jeszcze rok temu pachniał jej perfumami – tymi, które lubiła kupować w małej drogerii na rogu. Stojące w salonie zdjęcia z wakacji przypominają mi o tym, że kiedyś byliśmy rodziną – śmiejącą się, pełną ciepła.

Reklama

Dziś w salonie wciąż gra telewizor, ale tylko po to, by zagłuszyć ciszę, która nas zjada od środka. W kuchni wieczorami zostaje coraz więcej talerzy z jedzeniem, bo nikt nie ma apetytu. Lena płacze w swoim pokoju, a ja słyszę to przez ścianę. Kuba milczy, zamyka się w swoim świecie, a ja czuję się rozdarta. Chciałabym żyć swoim życiem, studiować, wychodzić z przyjaciółmi, a jednak nie mogę – dzieciaki mnie potrzebują. Mama była wszystkim. Po jej śmierci nasz dom pękł na kawałki, a my nie umiemy tego poskładać.

Tata wydaje się być nieobecny. Siedzi wieczorami przy kuchennym stole, patrzy w jeden punkt albo wychodzi z domu, nie mówiąc, dokąd idzie. W jego oczach jest coś obcego, jakby miał swój własny, ukryty świat, do którego nie mamy dostępu.

Tęsknię za mamą, za tym ciepłem, za jej uśmiechem, nawet za jej krzykiem, gdy Lena rozlała sok na dywan. Teraz jest tylko cisza, przerywana odgłosem zegara i szumem telewizora, który leci w tle.

Zmienił się

Któregoś dnia otworzyłam drzwi i zamarłam. Stała tam obca kobieta, w eleganckim płaszczu, z szerokim uśmiechem i torbą w ręku. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Ona natomiast ruszyła pierwsza, jakby wchodziła do swojego mieszkania.

– To Anka – usłyszałam głos taty za swoimi plecami. – Od dziś będzie z nami częściej.

Odwróciłam się powoli, z niedowierzaniem.

– Częściej? W naszym domu?

Nie zdążyłam nawet zareagować, bo za mną pojawił się Kuba. Patrzył na tatę, potem na Ankę, a potem znowu na tatę. Zacisnął usta, w jego oczach błysnęło coś ostrego.

– A co z mamą? Już o niej zapomniałeś?

Tata zmarszczył brwi i powiedział sucho:

– Życie toczy się dalej. Nie możemy wiecznie tkwić w przeszłości.

Anka tymczasem rozpakowywała swoją torbę, jakby była tu od dawna. Na stole postawiła ciasto, obok rozłożyła jakieś drobiazgi. Podniosła ramkę ze zdjęciem mamy, obejrzała ją, a potem przesunęła w kąt. Lena patrzyła na nią, jakby to była zdrada. Jakby ktoś próbował wymazać mamę z naszego domu.

Nie chcieliśmy jej

Siedzieliśmy przy stole, a atmosfera była tak napięta, że czułam, jakby w powietrzu wisiał niewypowiedziany krzyk. Anka zachowywała się tak, jakby miała prawo nam rozkazywać. Lena skubała kawałek chleba, patrząc w blat, Kuba bawił się widelcem, a ja patrzyłam na ojca, jakby mógł to zatrzymać, a on milczał.

– Kuba, od teraz komputer tylko do dwudziestej pierwszej, rozumiesz? – powiedziała Anka takim tonem, jakby mówiła do małego dziecka.

Jej głos był spokojny, pewny siebie, jakby nie spodziewała się sprzeciwu. Kuba spojrzał na nią z ukosa, zacisnął usta i syknął cicho, przez zęby:

– Nie jesteś moją matką.

Czułam, jak moje serce przyspiesza, jakbym to ja dostała ten cios. Tata podniósł głos, pierwszy raz tego wieczoru:

– Wystarczy! Szanuj starszych!

Siedziałam w milczeniu, ale w głowie kłębiły mi się myśli. A co z mamą? Czy ona już nic nie znaczy? Czy nasze życie sprzed jej śmierci to tylko jakiś rozdział, który można zamknąć i przejść dalej?

Nie słuchał nas

Po kolacji zebrałam się na odwagę i podeszłam do taty, gdy sprzątał talerze. Chciałam spróbować, porozmawiać z nim, chociaż czułam, że to się źle skończy.

– Tato… może to wszystko dzieje się za szybko? My jeszcze nie jesteśmy gotowi.

Nie spojrzał na mnie, wytarł ręce o ściereczkę, jakby nie chciał słuchać.

– Nie chcę o tym rozmawiać – powiedział krótko, jego głos był obcy, zimny.

Poczułam, jak narasta we mnie bezsilność. Zostawiłam go w kuchni i wyszłam do przedpokoju, gdzie Lena siedziała skulona na podłodze, tuląc do siebie pluszaka. Kuba przemykał obok, nie patrząc na nikogo, jak cień. Nie chciałam płakać, ale łzy same napłynęły mi do oczu. To nie był już nasz dom. To był obcy świat, w którym trzeba było się jakoś odnaleźć.

Nie wytrzymałam długo. Następnego dnia, gdy tata wrócił z pracy, czekałam na niego w salonie. Siedziałam na kanapie, sztywna, z rękami zaciśniętymi na poduszce, jakbym się miała czymś obronić. Usłyszałam, jak otwiera drzwi, jak zdejmuje buty, jak odstawia torbę. Czekałam, aż wejdzie. Gdy się pojawił, spojrzał na mnie krótko i chciał przejść dalej, jakby mnie nie widział. Nie pozwoliłam mu. Wstałam, stanęłam przed nim.

– Jak mogłeś nam to zrobić? – powiedziałam cicho, ale głos drżał mi ze złości. – Mama dopiero co umarła, a ty... już masz kogoś nowego?

Myślał o sobie

Zatrzymał się. Westchnął głęboko, potarł twarz rękami. Przez chwilę myślałam, że coś powie, że przeprosi, że spróbuje to jakoś wytłumaczyć. Ale on tylko spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem i powiedział cicho:

– Nie rozumiesz… Nie chcę być sam. Chcę być szczęśliwy.

Te słowa rozcięły mnie na pół. Szczęście oznaczało dla niego coś, co nie miało już z nami nic wspólnego, jakby musiał nas zostawić, żeby sam mógł żyć dalej. Odwróciłam się i wyszłam z domu, bez planu, po prostu musiałam wyjść. Szłam przed siebie, ulicami, które znałam od dziecka, ale które teraz wydawały się obce.

Mijałam sklepy, ławki, drzewa, które pamiętały nasze spacery z mamą, ale dziś te wspomnienia były jak wyblakłe zdjęcia. Patrzyłam na domy, na światła w oknach, na ludzi śmiejących się w kawiarniach, i czułam, że nie mam już swojego miejsca. Nie mam już domu. Nie mam dokąd wracać.

W głowie przewijały się obrazy – mama w kuchni, jej zapach, jej śmiech, jej głos. To wszystko zostało gdzieś daleko, a teraz był obcy dom, obcy ludzie, obce zasady. Zatrzymałam się na chwilę na przystanku, spojrzałam na zegar i pomyślałam: co dalej? Czy to już naprawdę nie jest mój dom?

Czułam się rozdarta

Próbowałam być silna dla rodzeństwa, ale coraz częściej czułam, że to mnie przygniata. Że nie potrafię udźwignąć tej roli – bycia starszą siostrą, opiekunką, zastępczą matką. Czasami patrzyłam na siebie w lustrze i zastanawiałam się, kim ja właściwie jestem.

Coraz częściej łapałam się na tym, że nie chciałam wracać do domu. Po zajęciach szłam do biblioteki, potem spacerowałam bez celu, byle tylko nie wracać. Nie chciałam patrzeć na Ankę, na to, jak przestawia meble, jak gotuje w naszej kuchni, jak rozkłada swoje rzeczy na naszej półce. Czułam wstyd, czułam złość, czułam żal. Myślałam o mamie – o jej rękach, jej głosie, o tym, jak potrafiła nas przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Teraz nikt tego nie mówił.

Czułam, że dorosłam za szybko. Że musiałam się stać kimś, kim nigdy nie chciałam być – kimś, kto trzyma wszystko w ryzach, bo nie ma nikogo innego. A przecież ja też potrzebowałam kogoś, kto mnie przytuli i powie, że to minie. Tylko że nie było już nikogo.

Tosia, 22 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama