„Po śmierci męża odkryłam, że z jego konta zniknęły pieniądze. Moje zaufanie wypaliło się jak znicz po Zaduszkach”
„Usiedliśmy w kawiarni, która znajdowała się tuż przy bramie cmentarza. Tego dnia chciałam, żebyśmy choć na chwilę nie musieli stać w ciszy nad grobem. Myślałam, że może rozmowa przy kawie przywróci nam odrobinę normalności”.

- Redakcja
Nigdy nie lubiłam listopada. Ten chłód, mgła i ta szarzyzna, które wdzierają się w każdy kąt domu. Ale odkąd umarł mój mąż, Zaduszki zaczęły boleć inaczej. Jakby ktoś szarpał serce od środka. Co roku robię to samo: wstaję wcześnie rano, przygotowuję znicze, wkładam czarny płaszcz i jadę na cmentarz. W tym roku poszłam tam z dziećmi, Robertem i Alicją. Trzeciego nie było, nie chciał albo nie mógł, nie dopytywałam. Od pogrzebu wszystko się między nami porozjeżdżało. Tak jakby śmierć ich ojca zabrała ze sobą coś jeszcze – spokój, poczucie, że jesteśmy rodziną. Zostały tylko pustka i niedopowiedzenia.
Grób męża wyglądał jak zawsze – porządnie, skromnie, z bukietem od nas trojga. Gdy zapaliłam znicze, dłoń Alicji lekko dotknęła mojego ramienia. Była rozemocjonowana, jak zawsze. Robert stał z boku, z rękami w kieszeniach, patrząc w dal. Nie powiedział ani słowa przez dobre dziesięć minut. Potem coś mruknął pod nosem – że zimno, że po co te czułostki. Taki był zawsze. Zimny, zamknięty. Po ojcu.
– Pamiętacie, jak ojciec zawsze narzekał, że znicze to strata pieniędzy? – próbowałam zażartować.
– A potem kupował największy możliwy, żeby się sąsiedzi nie śmiali – dodała Alicja.
Robert nie powiedział nic, tylko westchnął. To nie był dzień na żarty, przynajmniej nie dla niego. Myślałam wtedy, jak bardzo wszystko się zmieniło. Kiedyś byliśmy blisko. Spotkania przy niedzielnym obiedzie, święta, urodziny dzieci. A teraz tylko obowiązki. I ta jedna sprawa, której nie umiałam wyrzucić z głowy: pieniądze z konta męża. Przecież coś tam było. Nie fortuna, ale wystarczająco, żeby nie zniknęło bez śladu. A jednak zniknęło.
Nic nie podejrzewałam
Nie mówiłam o tym wcześniej, bo wydawało się to zbyt przyziemne, nie na czas żałoby. Ale nie miałam już siły dalej tego ukrywać. Może to przez pogodę, może przez ciszę między dziećmi.
– Chodźmy na kawę – zaproponowałam. – Zmarzliśmy wszyscy.
Wszyscy się zgodzili. Usiedliśmy w kawiarni, która znajdowała się tuż przy bramie cmentarza. Tego dnia chciałam, żebyśmy choć na chwilę nie musieli stać w ciszy nad grobem. Myślałam, że może rozmowa przy kawie przywróci nam odrobinę normalności.
Kelnerka podeszła, zamówiliśmy kawy i ciasto. Patrzyłam, jak Robert ściąga rękawiczki. Jego dłonie były sine od zimna. Alicja spojrzała na mnie z ukosa, jakby czekała, aż zacznę temat. Wypiłam łyk kawy. Była bardzo gorąca. Przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam się odezwać. Ale nie umiałam już milczeć.
– Wiecie… ja wciąż nie wiem, gdzie podziały się pieniądze z konta ojca. Przecież coś tam było.
Słowa zawisły w powietrzu. Alicja znieruchomiała, Robert odchylił się na krześle i spojrzał przez okno, jakby miał nadzieję, że udając obojętność, rozmowa się skończy.
– Mamo, po co to teraz wyciągasz? – spytał, nie odwracając wzroku.
– Bo to nie jest normalne, żeby pieniądze nagle wyparowały – powiedziała Alicja.
Szykowała się kłótnia
Wiedziałam, że to usłyszy. Robert spojrzał na nią z chłodem.
– Chyba nie sugerujesz…
– Nic nie sugeruję. Ale przecież ktoś je zabrał.
Spojrzałam na nią zaskoczona. W jej głosie była napięta stanowczość. Wiedziałam, że od miesięcy nosiła to w sobie.
– Przecież to nie ja – Robert uniósł głos. – I nie zamierzam tego słuchać.
– Ktoś to zrobił – ciągnęła dalej Alicja. – Tylko nikt się nie przyznaje.
– Bo nie ma do czego – Robert uderzył dłonią w stół. – Może sama powinnaś spojrzeć na siebie, skoro miałaś wszystkie jego rzeczy.
– Miałam, bo mi je dałeś. Powiedziałeś, że nie chcesz się tym zajmować – odpowiedziała bez wahania.
Byłam załamana
Czułam, jak ciśnienie we mnie rośnie. Ich głosy stawały się coraz ostrzejsze. Obserwowałam twarze gości siedzących przy sąsiednich stolikach. Udawali, że nie słyszą, ale wszyscy słuchali.
– Dosyć – powiedziałam w końcu. – Przyszliśmy tu na cmentarz, nie po to, żeby się kłócić.
– Ja się nie kłócę – Robert zacisnął usta. – Po prostu nie pozwolę, żeby ktoś mi insynuował…
– A co, boisz się prawdy? – Alicja nie odpuszczała.
Spojrzałam na nią ostrzegawczo. Była napięta, zraniona, ale w oczach miała determinację. Robert podniósł się gwałtownie, zostawiając niedopitą kawę.
– Jak chcecie szukać winnych, to róbcie to beze mnie – rzucił i wyszedł bez słowa więcej.
Alicja siedziała przez chwilę w milczeniu. Nie patrzyła na mnie. Ja też nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Nie wiem, co się z nami dzieje – szepnęłam. – To miało być spokojne spotkanie. Pamięć o ojcu, nie… to.
Córka spojrzała na mnie krótko i bez cienia uśmiechu.
– Może właśnie dlatego. Bo ojciec by nie chciał, żeby wszystko tak się rozsypało. A jednak coś się stało. I nikt nie chce powiedzieć co.
Wygarnął jej
Zastygłyśmy nad pustymi filiżankami. W kawiarni zrobiło się nagle duszno. Nagle Robert wpadł z powrotem do kawiarni jak burza. Zapomniał swojej kurtki. Rzucił spojrzenie Alicji i nagle, bez ostrzeżenia wykrzyczał:
– Miałaś jego kartę! Może to ty wypłaciłaś te pieniądze?!
Zamarłam. Alicja zbladła.
– Pomagałam mu. Sam o to prosił. Nie miał siły, nie ogarniał… Ale nigdy nic nie wzięłam.
– Podał ci PIN – drwił Robert.
– Robert, dość – próbowałam go zatrzymać. – Nie rozmawiajmy tak przy ludziach…
– A gdzie? Na cmentarzu? Nigdy nie ma dobrego momentu, prawda?
Alicja odsunęła się, łzy napłynęły jej do oczu.
– Przysięgam, nie zrobiłam nic złego – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
Robert nie odpowiedział. Wyszedł, trzaskając drzwiami. Ludzie patrzyli, kelnerka odwróciła wzrok. Siedziałyśmy same, z ciszą i domysłami.
– Mamo… – szepnęła Alicja. – Ty naprawdę w to wierzysz?
Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, w co już wierzyć.
Odkryłam prawdę
Spotkałyśmy się z córką kilka dni później. Wzięłam ją na spacer, jak za dawnych lat, kiedy była jeszcze mała. Nie patrzyła mi w oczy.
– Nie chcę się kłócić – zaczęłam spokojnie. – Chcę tylko wiedzieć. Powiedz mi prawdę. Czy wypłaciłaś te pieniądze?
Wzruszyła ramionami.
– Bałem się, że konto zablokują i że wszystko przepadnie. Chciałam zabezpieczyć to wszystko.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś?
– Bo od razu byście pomyśleli, że coś ukrywam.
Patrzyłam na nią długo. Była dorosła, zmęczona, ale wciąż była moim dzieckiem.
– Co zrobiłaś z tymi pieniędzmi?
– Wypłaciłam. Mam je schowane.
Poczułam, że nie mówi wszystkiego, ale nie dopytywałam. Wystarczyło, że wiedziałam więcej niż przedtem. Nie powiedziałam o tym Robertowi.
Wanda, 69 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Teść chodził wokół mojego ogródka, aż go w końcu wpuściłam. Za chwilę przyjemności zapłaciłam 9 miesięcy później”
- „Po śmierci ojca siostra nie zainteresowała się nawet, jaki nagrobek wybierzemy. Teraz wróciła i udaje kochającą córkę”
- „Jechałem zapalić znicze na cmentarzu, a teraz leży tam jeszcze 1 osoba. Nigdy nie wybaczę sobie tego, co się stało”