„Po śmierci ojca chciałem bliskości, kupiłem mamie smartfon na Dzień Matki. Serce mi pękło, gdy wyznała mi tę 1 rzecz”
„Wiem, że mama coraz gorzej śpi, że od śmierci ojca zamknęła się w sobie. Dlatego postanowiłem zrobić coś, co będzie krokiem ku zbliżeniu. Chciałem jej po prostu powiedzieć: jestem tu, bądźmy razem. Tylko że moja mama to nie tylko kobieta z innego pokolenia. To kobieta z innego świata”.

- Redakcja
Mieszkam w Rotterdamie. Pracuję w międzynarodowej firmie jako specjalista od analiz. Dzień za dniem siedzę przed komputerem, jem lunche z plastikowego pudełka i rozmawiam z ludźmi, którzy zmieniają pracę średnio co dwa lata. Tu wszystko jest szybkie. Zmienne. I nijakie.
Najbardziej boli mnie to, że moja mama widziała mnie dorosłego może dwa razy w roku. Najczęściej rozmawiamy przez telefon – rozmowy są krótkie, o pogodzie, o tym, co u sąsiadki, i że „wszystko w porządku”. A ja przecież wiem, że nie jest. Wiem, że mama coraz gorzej śpi, że od śmierci ojca zamknęła się jeszcze bardziej w sobie.
Dlatego postanowiłem zrobić coś, co – jak myślałem – będzie krokiem ku zbliżeniu. Kupiłem jej smartfon. Dobry model, z dużym ekranem, intuicyjny. Żebyśmy mogli się widzieć. Gotować razem. Żebym mógł ją zabierać na wirtualne spacery, kiedy sam wracam z pracy. Wysłałem paczkę z instrukcją i sercem na dłoni. Chciałem jej po prostu powiedzieć: „jestem tu, choć daleko”. Tylko że moja mama to nie tylko kobieta z innego pokolenia. To kobieta z innego świata.
Chciałem być z mamą bliżej
– Mamo, wysłałem ci paczkę. Pewnie dojdzie jutro albo pojutrze. Będzie niespodzianka. Coś fajnego – powiedziałem, próbując brzmieć lekko, ale serce waliło mi jak głupie.
– A po co ty pieniądze wydajesz, Adasiu? – jej głos, jak zwykle, spokojny, ale już wyczułem tę nutkę niechęci. – Ja tam niczego nie potrzebuję…
– Oj, mamo… Zobaczysz, spodoba ci się. Ułatwi ci życie. I nam – dodałem szybko.
Zamilkła na chwilę. Tylko szum wiatru z jej ogrodu słyszałem w słuchawce.
– Ty znowu coś wymyślasz, jak zawsze. Przecież my rozmawiamy… Co tu jeszcze ulepszać?
– Ale ja chciałbym cię widzieć. Tak po prostu. Żebyś mogła mi pokazać koty, ogród… Żebyśmy mogli sobie gotować razem – próbowałem opowiedzieć jej ten obraz, który miałem w głowie od tygodni.
– A ja nie wiem, czy chcę, żebyś mnie tak widział. Co ja ci pokażę? Sińce pod oczami? Stare gary? Daj spokój, dziecko.
Westchnąłem. Poczułem, jak mój entuzjazm osiada jak kurz na szybie.
– To tylko telefon, mamo. Taki mądry telefon. Z kamerą.
– Mądry… Tylko po co takiemu staremu człowiekowi mądry telefon? Ja już wszystko w życiu miałam. Teraz chcę spokoju, nie nowinek.
Nie odpowiedziałem od razu. Patrzyłem na ekran laptopa, który od godziny nie zmienił się ani o piksel.
– A ja chciałbym po prostu być bliżej ciebie. Choćby na ekranie – powiedziałem cicho.
– Nie przesadzaj. Jak będziesz w kraju, to przyjedziesz. I tyle – odparła szybko, kończąc rozmowę. Nawet nie powiedziała „pa”.
A ja siedziałem jeszcze długo z telefonem w dłoni. I ze ściśniętym gardłem. Bo nie wiedziałem, czy to naprawdę o ten telefon chodzi. Czy o coś więcej?
Mama bała się, że się zbłaźni
– Dobrze, mamo, teraz naciśnij to kółko na dole. Takie jedno, na środku. Widzisz? – starałem się mówić spokojnie, ale już czułem, jak ściskam zęby.
– No widzę, że jest kółko, ale nic się nie dzieje! – jej głos był o ton wyższy niż zwykle. – Ja chyba coś zepsułam!
– Nic nie zepsułaś. Po prostu… dotknij lekko. Nie trzymaj, tylko raz dotknij.
– Adaś… ja się do tego nie nadaję – jęknęła. – Mnie to zaraz szlag trafi. A ciebie zresztą też.
– Mamo… Proszę cię, spokojnie. To tylko telefon. Dasz radę.
– Nie dam. Już nie chcę tego. Weź go sobie z powrotem. Ja nie umiem, rozumiesz?
Na ekranie widziałem tylko jej roztrzęsione dłonie. Kamera była źle ustawiona, ale i tak widziałem, że walczy z płaczem.
– Mamo… – zacząłem, ale nie dokończyłem. W tle usłyszałem, jak coś opada na blat. Może telefon. Może jej cierpliwość.
Usiadłem na sofie, opierając głowę o dłoń. W głowie brzmiały jej słowa: „nie chcę, nie umiem”. A przecież to nie było takie trudne. Dla mnie.
Ale ona… Ona się naprawdę bała. Nie technologii. Bała się, że nie da rady. Że się zbłaźni. Że znów coś zawali. A ja jej to sprowadziłem jak prezent.
– Po co ja to w ogóle robię? – zapytałem sam siebie. – Może naprawdę powinienem po prostu dzwonić. Tak jak zawsze.
Tylko że „tak jak zawsze” już mi nie wystarczało.
Serce mi pękło, gdy to wyznała
Przyleciałem na weekend specjalnie po to, żeby jej pomóc. Uznałem, że może jeśli usiądziemy razem, na spokojnie, to zrozumie, że to naprawdę proste. Kupiłem jej ten cholerny smartfon z myślą, że nas zbliży. A wyszło jak zwykle – zderzenie dwóch światów i problemy z komunikacją.
Siedzieliśmy przy kuchennym stole. Ona trzymała kubek z herbatą, ręce miała zimne i spięte. Telefon leżał między nami jak niechciany gość.
– No dobra, mamo. Spróbujmy jeszcze raz. Spokojnie. Ja ci wszystko pokażę.
– Adaś… – zaczęła i spojrzała na mnie tak, jakbym miał osiem lat i właśnie zbił wazon. – Ja nie chcę się pokazywać. Rozumiesz? Nie chcę się gapić w ten ekran i gadać sama do siebie. To jest jakieś... sztuczne.
– Ale mamo, to nie tak. To jak rozmowa. Tylko że możemy się też widzieć. Ja chciałem… po prostu cię widzieć.
– I co wtedy? Zobaczysz, że mam zmarszczki i odrosty? – zaśmiała się gorzko. – Po co ci to? Żeby się upewnić, że jeszcze żyję?
Poczułem, jak robi mi się sucho w ustach. Chciałem powiedzieć coś mądrego, coś, co ją przekona. Ale zamiast tego tylko wyszeptałem:
– Chciałem być bliżej. Zobaczyć cię, kiedy mówię „mamo”. Tylko tyle.
Milczała długo. W końcu westchnęła i spojrzała gdzieś za okno.
– Ty myślisz, że to o ten telefon chodzi? Że jak mnie nauczysz przycisków, to się zrobi między nami ciepło i prosto?
– A nie?
– Nie, Adaś. Bo ja już nie umiem być blisko. Od śmierci ojca… ja się nauczyłam być sama. I może właśnie tego się boję najbardziej. Że coś mi to odbierze.
Spojrzała na mnie z takim smutkiem, że serce mi pękło.
Poczułem, że naprawdę się zbliżyliśmy
– No dobrze – powiedziała w końcu cicho, jakby do siebie. – Spróbujmy. Ale nie krzycz, jak czegoś nie załapię.
Uśmiechnąłem się lekko. Wziąłem telefon do ręki i przysunąłem do niej.
– Patrz. To jest ekran główny. Tutaj są ikonki – każda to coś innego. Dzwonienie, aparat, wiadomości…
Patrzyła uważnie, zmarszczka między brwiami pogłębiła się, jakby próbowała ten nowy świat wcisnąć w znane sobie schematy.
– A to, co miga? – zapytała, dotykając palcem powiadomienia.
– To ja do ciebie napisałem, mamo. Wiadomość.
– Ale ty siedzisz tu przy stole…
– Bo to było wczoraj. Zobacz – nacisnąłem i odczytałem na głos: „Dzień dobry, mamo. Mam nadzieję, że się uśmiechasz”.
Pokręciła głową.
– Głupi jesteś – powiedziała, ale jej usta drgnęły w uśmiechu. – A jak się odbiera połączenia?
– Jak ktoś dzwoni, pojawia się zielona słuchawka. Przesuwasz palcem w prawo. O tak. Spróbuj.
Zrobiła to niezgrabnie, ale udało się. Pokiwała głową.
– I to wszystko?
– Na początek. Potem pokażę ci, jak się robi zdjęcia. I jak się do mnie dzwoni. Możemy gotować razem, mamo. Będziesz mi mówić, co wkładam źle do garnka.
– Jak zwykle – mruknęła. – No dobrze. Ale tylko jak nikt nie będzie mnie oglądał. I nie będę musiała nic nagrywać.
– Obiecuję. Żadnych TikToków.
Spojrzała na mnie łagodnie.
– Dobrze, Adaś. Tylko nie rób ze mnie cudów. Ja jestem zwykła kobieta, nie żadna cyfrowa gwiazda.
– A ja chcę tylko zwykłą rozmowę. Z tobą.
I wtedy po raz pierwszy poczułem, że naprawdę się zbliżamy.
Rozpięła się między nami czuła nić
Wszystko zaczęło się od pierwszego „halo”. Nieśmiałego, ledwo słyszalnego, z kamerą ustawioną na połowę czoła i szczyt kuchennej szafki. Ale była. Odpowiedziała. A potem – już poszło. Codziennie krótka rozmowa. Rano przed moją pracą albo wieczorem, kiedy kończyła podlewać kwiaty. Nie było w tym nic spektakularnego – ot, zwykłe pytania: Czy zjadłeś coś ciepłego? Czy znów jesz gotowce? Jak tam pogoda?
Z czasem zaczęła sama dzwonić. Gdy była burza, pokazywała mi pioruny za oknem. Gdy zrobiła nową szarlotkę, wstawiała telefon na półkę i mówiła:
– Patrz, Adam, teraz wkładam jabłka. Takie cienkie plasterki, jak lubisz.
Złapałem się na tym, że z niecierpliwością czekam na jej połączenia. Że siedzę wieczorami z telefonem w ręku i nadstawiam uszu na ten znajomy dźwięk dzwonka.
Pewnego dnia, kiedy zadzwoniła po raz trzeci tego samego dnia, zaśmiała się:
– Mów, jeśli ci przeszkadzam. Może ty masz swoje życie, a ja ci się tu wcinam…
– Przestań – przerwałem jej. – To jest właśnie moje życie, mamo. Ty w nim jesteś.
Milczała chwilę, a potem powiedziała coś, czego nie słyszałem od lat:
– No to dobrze. Bo ja też czekam na te rozmowy. Codziennie.
I wtedy zrozumiałem, że coś się zmieniło. Że między „nie umiem” a „zadzwoń jutro rano, pokażę ci hortensje” rozpięła się czuła nić. Nie taka, jak sobie ją kiedyś wyobrażałem. Inna. Ale nasza.
Adam, 32 lata
Czytaj także:
- „Po 18 latach przyłapałam męża na zdradzie. Wyrzuciłam go za drzwi, a rok później dziękowałam jego kochance”
- „Ojciec całe życie mną pomiatał, a gdy zachorował prosił mnie o pomoc. Jego wyznanie na łożu śmierci zmieniło wszystko”
- „Młodzi mają siano w głowie, a ich postawa woła o pomstę do nieba. Ja w ich wieku to już wiedziałem, co to życie”