Reklama

Dzień pogrzebu mojego ojca był pełen mieszanych emocji. Patrzyłem na trumnę, czując się rozdarty między smutkiem a ulgą. Ojciec był człowiekiem surowym, a nasze relacje zawsze były napięte, jakby stalowy kabel trzeszczał pod nadmiernym napięciem. Otaczała mnie rodzina i przyjaciele, wszyscy przyszli, by oddać ostatni hołd, ale atmosfera była gęsta, jakby czekała na eksplozję. Wszyscy, podobnie jak ja, nie mogli się doczekać odczytania testamentu.

Reklama

Czekałem na tę chwilę

Moja żona Ewa ścisnęła moją dłoń. Była spokojna, ale wiedziałem, że czeka na to, co się wydarzy, równie niecierpliwie jak ja. Ojciec zawsze miał słabość do niej. Czasem czułem się zazdrosny, wiedziałem, że Ewa była jedyną osobą, która potrafiła go uspokoić.

Pogrzeb ciągnął się w nieskończoność. Kiedy ksiądz wreszcie zakończył modlitwy, tłum zaczął się rozpraszać. Ale my mieliśmy jeszcze jedno do zrobienia – odczytanie testamentu. Nie wiedziałem jeszcze, że prawda, którą miałem poznać, zmieni wszystko, w co wierzyłem.

Spotkanie z prawnikiem odbyło się w zimnym, nieco ponurym biurze, którego ściany ozdobione były wyblakłymi fotografiami dawnych prawników. Prawnik, starszy mężczyzna o surowym wyrazie twarzy, przeglądał dokumenty w milczeniu, co dodatkowo potęgowało napięcie.

– Zgromadziliśmy się tutaj, aby odczytać ostatnią wolę pana Kazimierza – oznajmił w końcu prawnik, podnosząc wzrok znad papierów.

Pierwsze zdania testamentu były dość typowe, aż do momentu, gdy padło imię, którego nie spodziewałem się usłyszeć.

– Cały majątek przekazuję mojej Ewie.

Byliśmy w szoku

W kancelarii zapadła martwa cisza. Poczułem, jak coś ściska mnie w środku, a serce zaczyna walić jak młot.

– Co to ma znaczyć? – wybuchłem, zrywając się z miejsca. – Jak to Ewie. Kochance? To jakiś błąd!

Moja żona siedziała w milczeniu, zaciskając dłonie na kolanach. Jej twarz była blada jak papier.

– Proszę, ja… – zaczęła, ale nie była w stanie dokończyć.

– Nie wierzę w to! – krzyknąłem, odrzucając krzesło. – Kiedy? Jak długo?

Ewa milczała, a prawnik spoglądał na nas z wyrazem bezradności na twarzy. Opuściłem biuro, trzaskając drzwiami, z sercem przepełnionym gniewem i zdradą. W głowie krążyły mi pytania bez odpowiedzi, a obraz ojca i Ewy nieustannie powracał, jak gorzki sen, z którego nie potrafiłem się obudzić.

Wróciłem do domu. Ewa przyszła chwilę po mnie.

– Musimy porozmawiać – powiedziałem.

Przystanęła i spojrzała na mnie z nieczytelnym wyrazem twarzy.

– O czym chcesz rozmawiać? – zapytała, choć odpowiedź była oczywista.

– O testamencie. O tym, co odkryłem. Musisz mi coś wyjaśnić – powiedziałem z nutą desperacji w głosie.

Nie rozumiałem jej

Ewa westchnęła ciężko, jakby ta rozmowa była dla niej ogromnym wysiłkiem.

– To nie jest takie proste. Jest wiele rzeczy, o których nie wiedziałeś… – zaczęła.

– Nie wiedziałem, że byłaś jego kochanką! Jak mogłaś to ukrywać? – wyrzuciłem z siebie, czując, jak krew pulsuje mi w skroniach.

Ewa spojrzała na mnie z bólem w oczach.

– To skomplikowane. Nie zrobiłam tego, by cię zranić. Kazimierz… on… – urwała, próbując znaleźć słowa.

– Nie zrobiłaś tego, by mnie zranić? To co to było? Co jeszcze przede mną ukrywasz? – krzyknąłem.

Ewa otarła łzę z policzka.

– Proszę, daj mi czas, potrzebuję go, by to wszystko wyjaśnić. To nie jest takie proste, jak się wydaje – mówiła z desperacją w głosie.

Opadłem na kanapę, mój umysł był rozdzierany przez sprzeczne emocje. Wiedziałem, że muszę poznać prawdę, nawet jeśli miałaby ona roztrzaskać wszystko, w co do tej pory wierzyłem. Nasze małżeństwo wisiało na włosku, a Ewa unikała konfrontacji.

Skonfrontowałem ją

Zbierając fragmenty przeszłości, coraz bardziej czułem, że mój świat się rozpada. W końcu przyszedł ten dzień, kiedy nie mogłem już dłużej unikać konfrontacji z Ewą. Wszystko, co zdołałem odkryć, układało się w jedną, bolesną całość. Siedzieliśmy przy stole w kuchni, a atmosfera była gęsta od napięcia.

– Ewa, musimy porozmawiać – zacząłem, starając się, aby mój głos był spokojny, choć w środku wszystko krzyczało.

– O czym? – zapytała, odwracając wzrok i bawiąc się obrączką na palcu.

– O tobie i moim ojcu. Znalazłem jego listy… i zdjęcia – powiedziałem, kładąc przed nią dowody, które przygniatały mnie swoją wagą.

Jej twarz zbielała, a ręce zaczęły lekko drżeć.

– Powiedz mi, bo ja już nie wiem, co jest prawdą, a co kłamstwem – mówiłem, czując, jak emocje przejmują nade mną kontrolę.

Zapadła długa cisza, w której czułem, jak każdy oddech staje się coraz trudniejszy.

– Miałam z nim romans. Zaczęło się, zanim jeszcze się poznaliśmy – wyznała w końcu, a jej słowa uderzyły mnie jak cios prosto w serce.

– Dlaczego? – zapytałem, nie mogąc zrozumieć, jak mogła tak długo ukrywać coś takiego.

– Był dla mnie kimś ważnym. Pomagał mi, gdy byłam na rozdrożu. Nie potrafiłam się od niego uwolnić… – mówiła cicho, a ja widziałem w jej oczach łzy, które próbowała powstrzymać.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Jak w ogóle można odpowiedzieć na coś takiego?

Byłem zdruzgotany

Wstałem z krzesła, potrzebując powietrza, przestrzeni, czasu, by zrozumieć, co dalej. Ewa siedziała nieruchomo, jakby czas zatrzymał się dla nas obojga. Wiedziałem, że to nie koniec rozmowy, ale tego dnia zabrakło mi już sił.

– Musisz to zrozumieć… – Ewa zaczęła, wpatrując się w niego z bólem i determinacją.

– Zrozumieć? Jak mam zrozumieć coś takiego? – niemal krzyknąłem, czując, jak gniew i smutek walczą w moim wnętrzu. – Mój własny ojciec…

– Był dla mnie wsparciem, kiedy byłam zagubiona. Nie wiedziałam, gdzie szukać pomocy. Byłam młoda, naiwna…

– Młoda? To nie jest usprawiedliwienie dla tego, co zrobiłaś.

– Nie prosiłam o to. To się po prostu wydarzyło. Byłam związana, a potem już nie umiałam się z tego wyplątać… – Ewa przerwała, próbując złapać oddech.

– Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? – mój głos drżał, wypełniony goryczą i rozczarowaniem. – Dlaczego czekałaś, aż to wszystko wybuchnie?

Ewa spojrzała na mnie, a w jej oczach błyszczały łzy.

– Bałam się, że cię stracę. Kazimierz obiecywał, że nigdy się nie dowiesz. Myślałam, że tak będzie najlepiej.

– To się nie liczy. Teraz nie wiem, jak mam ci zaufać.

Ewa zrobiła krok w moją stronę, a jej głos był cichy.

– Nie proszę cię o przebaczenie od razu. Ale nie odrzucaj mnie. Możemy to naprawić. Razem.

W pokoju zapanowała cisza, przerywana jedynie cichym szlochem Ewy. Czuł,em jak moje serce bije boleśnie, zmuszając mnie do zmierzenia się z wyborami, które miały odmienić nasze życie na zawsze.

Nie chciałem tego kończyć

Kilka dni później poprosiłem ją o rozmowę.

– Zastanawiałem się nad tym wszystkim, nad nami – zacząłem ostrożnie, próbując nie dopuścić do tego, by emocje wzięły górę. – To wszystko, co się wydarzyło… to nie jest coś, co łatwo wybaczyć.

– Wiem. Jestem gotowa zrobić wszystko, żebyśmy mogli zacząć od nowa – odpowiedziała cicho, ściskając moje dłonie.

– Czy naprawdę tego chcesz? – zapytałem, czując, jak moje serce bije szybciej. – Nie możemy wrócić do tego, co było wcześniej. Ale może możemy zacząć coś nowego, razem.

Jej oczy błyszczały łzami, a głos drżał, gdy mówiła:

– Tak, chcę tego z całego serca. Obiecuję, że będę szczera i otwarta. Wiem, że cię zawiodłam…

Przerwałem jej, ściskając mocniej jej dłonie:

– Przeszłość nas nie zdefiniuje. Chcę, żebyśmy spróbowali zbudować coś nowego. Pomyślałem, że moglibyśmy pójść na terapię małżeńską. To może pomóc nam zrozumieć siebie nawzajem.

Ewa kiwnęła głową, a po jej policzku spłynęła samotna łza.

– Tak, chcę tego. Wiem, że nie będzie łatwo, ale jestem gotowa na tę drogę.

Czułem ulgę, jakby ciężar, który nosiłem, zaczął się zmniejszać. W końcu pozwoliłem sobie na lekki uśmiech, pierwszy od dawna. Może była to tylko maleńka iskierka nadziei, ale była prawdziwa. Przyszłość wciąż była niepewna, ale mieliśmy coś, co mogło nas poprowadzić: prawdę i chęć zbudowania czegoś nowego. Razem.

Reklama

Piotr, 41 lat

Reklama
Reklama
Reklama