„Po śmierci ojca matka wskoczyła w kusą spódniczkę i szpilki. Wstyd mi, że nawet na starość nie umie zachować godności”
„Moja matka w neonowym, zielonym topie, z głębokim dekoltem i błyszczącym, plastikowym naszyjnikiem. Na jej ustach był jaskrawoczerwony błyszczyk, którego nigdy wcześniej nie widziałam. A włosy krótsze, ciemniejsze”.

- Redakcja
Od kiedy tata umarł, dni sklejają się w jedną długą szarugę. Na wsi czas płynie inaczej – wolno, uparcie, jakby specjalnie chciał przypominać, że tu się nic nie zmienia. Ale dla mnie wszystko się zmieniło. Tata był naszym centrum, naszym ruchem wskazówki. Bez niego wszystko stanęło.
Zostałam z mamą i gospodarstwem, które choć mniejsze niż kiedyś, wciąż wymaga pracy od rana do nocy. Wstaję przed szóstą – karmienie, obora, potem szkoła. Czasem wracam do domu tak zmęczona, że przysypiam w kurtce. Koleżanki z klasy nie rozumieją, czemu nie mam Instagrama ani nie chodzę na imprezy. A ja nie wiem, co mam im powiedzieć – że wybieram między nauką a odwalaniem gnoju?
Mama kiedyś była jak stal. Milcząca, praktyczna, wszystko wiedziała, wszystko ogarniała. Byłyśmy jak dwie mrówki – zapracowane, ciche, silne razem. Po pogrzebie jeszcze przez kilka miesięcy ciągnęła wszystko jak czołg. Ale od jakiegoś czasu coś się zmienia.
– Paulina, a ty to w ogóle gdzie się podziałaś ostatnio? – zagadnęła mnie ostatnio Wera pod szkołą. – Jakbyś zniknęła.
– Zajęta jestem – burknęłam. Bo co miałam powiedzieć? Że muszę pilnować matki, jakby była moim dzieckiem?
– Twoja mama… to prawda, że nosi różowy płaszcz? – wtrąciła Kaśka i zachichotała. – Moja babcia mówiła, że ją widziała w sklepie z ciuchami, jak wybierała coś „jak dla nastolatki”.
Udawałam, że nie słyszę. Ale serce mi wtedy uderzyło za szybko.
Zmieniła się
Wieczorem, gdy zadzwoniłam do babci, próbowała wybadać, jak się trzymamy.
– I jak tam mama? – zapytała.
– W porządku. Zajęta. Dużo pracy – odpowiedziałam szybko.
– A ty, dziecko? Bo jakaś jesteś inna…
Zamilkłam. Nie powiedziałam jej, że od miesięcy czuję się, jakbym trzymała w dłoniach coś, co się rozpada i nie potrafię tego posklejać. Bo prawda jest taka: tata zniknął. A mama? Mama z dnia na dzień staje się kimś obcym.
Zebrania w szkole zawsze mnie stresowały, ale odkąd nie było taty, czułam podwójną presję. Wydawało mi się, że wszystko jest na mojej głowie, nawet to, co powiedzą nauczyciele. Mama nigdy się do takich rzeczy nie wtrącała. Przychodziła, siedziała cicho, słuchała, kiwała głową i wychodziła. Na to zebranie mieliśmy przyjść z rodzicami.
Weszłam do sali i zajęłam miejsce przy oknie. Zegarek wskazywał jeszcze kilka minut do rozpoczęcia. Nauczyciel krzątał się przy stole, rodzice rozmawiali półgłosem. Zerknęłam na drzwi i wtedy ją zobaczyłam.
Moja matka w neonowym, zielonym topie, z głębokim dekoltem i błyszczącym, plastikowym naszyjnikiem. Na jej ustach był jaskrawoczerwony błyszczyk, którego nigdy wcześniej nie widziałam. A włosy krótsze, ciemniejsze i dziwnie ułożone, jakby miały imitować coś modnego. Zamarłam.
Było mi wstyd
Zrobiło mi się gorąco, jakby ktoś mnie oblał wrzątkiem. Słyszałam, jak za mną ktoś szepcze. Ktoś się śmieje. Wstałam i wyszłam bez słowa. Przeszłam przez korytarz jak lunatyczka, wbiegłam do łazienki i zamknęłam się w kabinie. Serce mi waliło, jakbym przebiegła kilometr. Ręce mi drżały.
„Co się z nią dzieje?” – myślałam, zaciskając powieki. „Przecież to nie ona…”.
Po zebraniu czekałam przy samochodzie. Nie mogłam na nią patrzeć. Przyszła w podskokach, uśmiechnięta, z torebką przewieszoną przez ramię jak dziewczyna przed randką.
– Gotowa? – zapytała, jakby nic się nie stało.
Wsiadłam bez słowa. W aucie zapadła cisza.
– Ładnie mówili o tobie. Że dobra uczennica, że dojrzała – zaczęła po chwili.
– Mamo… – powiedziałam cicho, nie odwracając wzroku od okna – co ty masz na sobie?
Nie odpowiedziała od razu. Skręcała kierownicą z przesadną pewnością siebie, jakby od niej zależał los świata.
– Lubię ten kolor – rzuciła tylko. – Trochę życia nie zaszkodzi.
Nie powiedziałam już nic. Patrzyłam na mijające drzewa, przygryzałam wnętrze policzka i czułam, jak coś we mnie się przestawia. Jakby ktoś wymienił moją matkę na inną kobietę, a ja zostałam sama z obcą osobą w aucie.
Nie rozumiałam jej
Nie wytrzymałam. Wieczorem, kiedy mama wróciła z zakupów i rozpakowywała torby, zaczęłam.
– Naprawdę musiałaś się tak ubrać na zebranie? – zapytałam od drzwi kuchni. – Wszyscy się patrzyli.
– A co, miałam założyć czarną spódnicę i chustkę na głowę? – odpowiedziała spokojnie, bez odwracania się.
– Właśnie tak! – podniosłam głos. – Jesteś wdową, a zachowujesz się jakby tata nigdy nie istniał!
Odwróciła się powoli. W jej oczach było coś nowego. Coś, czego wcześniej nie znałam.
– Całe życie żyłam dla ojca i gospodarstwa. Teraz żyję dla siebie.
Zatkało mnie. Przez chwilę stałyśmy w ciszy. Chciałam jej coś odpowiedzieć, wyrzucić z siebie wszystko, ale nie potrafiłam.
– Nie poznaję cię – wyszeptałam.
– Może nigdy mnie nie znałaś – powiedziała cicho.
I odeszła do pokoju.
Wszyscy o niej mówili
Od tamtej nocy między nami zapadła cisza. Nie milczenie, tylko coś głębszego, cięższego. Jakbyśmy mieszkały w dwóch różnych domach, choć pod jednym dachem. Przestałam zapraszać kogokolwiek. Nie chciałam, żeby ktoś zobaczył mamę w tych jej nowych ciuchach, z paznokciami na czerwono i perfumami, które drażniły mnie do łez.
Zaczęłam ją obserwować. Wracała później niż zwykle, czasem malowała się przed wyjściem, czasem odbierała telefony i szeptała do słuchawki. Zaczęłam liczyć nieznane numery w jej komórce, jakby od tego miało zależeć, czy w końcu ją zrozumiem.
– Twoja mama to chyba jakaś influencerka? – rzuciła Ola w szatni, widząc zdjęcie matki w błyszczącej sukience. – Mój brat mówił, że widział ją w klubie w mieście.
Nie odpowiedziałam. Schowałam telefon do kieszeni. Wracając do domu, patrzyłam na jej kurtkę powieszoną w przedpokoju. Kiedyś wisiała tam jej stara, brązowa wiatrówka. Teraz miejsce zajmował płaszcz z sieciówki. Może ja się po prostu boję, że nie wiem, kim ona jest.
Była mi obca
Znalazłam to przypadkiem. Szukałam starej bluzy w szafie rodziców, kiedy z pudełka z dokumentami wypadło zdjęcie. Mama i tata. Ona miała może dwadzieścia parę lat. Promienna, uśmiechnięta, z długimi włosami związanymi w niedbały kucyk. Patrzyli na siebie tak, jakby nie było nic poza nimi.
Wieczorem, kiedy siedziała w kuchni, przysiadłam się i bez słowa położyłam zdjęcie na stole. Spojrzała. Uśmiechnęła się, ale nie podniosła wzroku na mnie.
– Byliśmy wtedy nad morzem. Twój tata wygrał konkurs w radiu. Pierwszy raz jechaliśmy tak daleko.
– Dlaczego to wszystko wyrzuciłaś? – zapytałam cicho.
– Nie wyrzuciłam. Po prostu musiałam coś zacząć. Przez tyle lat żyłam jego życiem. Jego rytmem, jego decyzjami. Po pogrzebie zostałam z pustką. I z wolnością, której nie chciałam, ale którą dostałam.
– Nie poznaję cię – powtórzyłam słowa sprzed tygodni.
– Nie chcę być już tylko wdową i rolniczką. Chcę być kobietą – powiedziała spokojnie.
Patrzyłam na nią długo.
– Ale ja cię nie znam. Nie znam tej kobiety.
– Może czas się poznać.
Chciałam zrozumieć
Pojechałam do miasta sama. Nie powiedziałam mamie. Wzięłam autobus, wysiadłam przy centrum handlowym i po prostu zaczęłam chodzić. Obserwowałam ludzi – kobiety w szpilkach, w sukienkach, w spodniach z dziurami, z makijażem i bez. Starsze, młodsze, w parach, samotne. Pomyślałam, że każda z nich też musiała kiedyś zacząć od nowa. Może nie po śmierci męża, może nie po trzydziestu latach milczenia. Ale jakoś.
W sklepie przymierzyłam czerwoną bluzę. Nigdy nie nosiłam czerwieni, wydawała mi się za głośna. Ale wtedy pomyślałam – a może ja też mogę być trochę głośniejsza?
Na ławce obok fontanny usiadł chłopak z mojej klasy. Michał. Kiedyś mi się podobał, ale unikałam go, bo był z innego świata. Teraz to on pierwszy się odezwał.
– Paulina? Serio ty?
– A kto inny?
– Wyglądasz… inaczej. Fajnie. Wszystko okej?
Wzruszyłam ramionami. Milczeliśmy chwilę, patrząc w wodę.
– Moja mama… zmieniła się. Tak nagle. Nie umiem tego ogarnąć – powiedziałam w końcu.
– Moja się zmieniła po rozwodzie. Też nie ogarniałem. Teraz jakoś pogodziliśmy się z tym oboje.
– Może wcale nie chodzi o to, że ona się zmieniła – powiedziałam wolno, bardziej do siebie niż do niego. – Może ja się boję, że zostaję w miejscu.
Paulina, 18 lat
Czytaj także:
- „Marzyłam o idealnym weselu, ale jeden toast zrujnował przyjęcie. Noc poślubną spędziłam bez męża i cała we łzach”
- „Zawarłam z szefem układ idealny – on uwielbiał moje komplementy, a ja stan jego konta. Ale poszłam o krok za daleko”
- „W nowej pracy mnie nie szanowali, bo byłam zbyt młoda i ładna. Już przy pierwszym projekcie musieli zmienić zdanie”