Reklama

Od dwóch lat co sobotę przychodziłam na cmentarz. Zazwyczaj sama. Matka przestała chodzić po pierwszej zimie. Mówiła, że już wszystko powiedziała, że teraz to tylko formalność. Ale ja nadal nie potrafiłam zamknąć ust. Miałam w sobie zbyt wiele słów, które nie zdążyły wybrzmieć.

Tęsknię za nim

Siadałam zawsze na tej samej ławce, naprzeciwko jego grobu. Grób był zadbany – świeże kwiaty, czyste znicze. Ojciec lubił porządek. Zawsze powtarzał, że bałagan to pierwszy krok do chaosu, choć sam potrafił zostawić skarpetki w kuchni albo niedopitą herbatę w łazience. Teraz wszystko wyglądało idealnie aż do przesady. Ta sterylna cmentarna cisza drażniła mnie – jakby śmierć była czymś schludnym i nieskazitelnym.

Ojciec gasł powoli – najpierw przestał wychodzić z domu, potem zaczął tracić wagę, a na końcu głos. Był jak cień, który ledwo szurał kapciami po korytarzu. Przez ten rok byliśmy z nim tylko we dwie – ja i matka. Zmieniałam prześcieradła, czytałam mu na głos. Mama siedziała obok, trzymała go za rękę, czasem modliła się szeptem.

Wioleta mieszkała w Holandii. Przysłała dwa razy pieniądze, raz nawet kartkę. Pisała, że nie może się wyrwać, że praca, że szef, że życie. Kiedy ojciec przestawał już mówić, przyleciała na święta. Miała nowy płaszcz, perfumy, uśmiech tak sztuczny, że aż śmierdziało od niego fałszem. Dała ojcu prezent – kaszmirowy szal. Położyła mu go na kolanach, choć on już wtedy nie reagował. Potem zrobiła sobie zdjęcie przy jego łóżku.

Przyjechała na Zaduszki

Od tamtej pory przyjeżdżała raz w roku, zawsze na 1 listopada. Zjawiała się z ogromnym wieńcem i obcym spojrzeniem. Pisała w internecie: „Tęsknimy, Tato”. Ale kto to „my”? Zastanawiałam się wtedy, czy żałoba mogła być na pokaz. Czy dało się kupić czyste sumienie za kilkaset złotych wydanych na kwiaty i znicze? Czy wystarczyło raz w roku stanąć przy grobie, zrobić zdjęcie i zniknąć?

W tym roku wysiadła z taksówki w czarnym płaszczu, z nienagannym makijażem i uczesaniem jak z katalogu. Za nią wyszedł młody chłopak w pomarańczowej kurtce. Niósł ogromny wieniec. Wioleta szła za nim wolno, rozglądając się po alejkach. Jakby sprawdzała, kto ją widzi.

Stałyśmy z mamą przy grobie. Mama trzymała w rękach znicz, którego nie potrafiła odpalić, bo wiatr wciąż go gasił. Kiedy Wioleta podeszła, matka tylko skinęła jej głową. Podała jej zapałki, ale siostra nie wzięła. Pochyliła się nad grobem, poprawiła znicze, spojrzała na napis na tablicy. Potem wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie. Jedno, drugie, trzecie. W pionie, w poziomie. Jakby nie przyszła na grób, tylko na sesję.

– Nie trzeba było tyle kwiatów, dziecko – powiedziała mama cicho.

– Chciałam, żeby wszystko wyglądało pięknie dla taty – odpowiedziała Wioleta, unosząc wzrok.„Pięknie dla zdjęcia” – pomyślałam i odwróciłam się, żeby nie powiedzieć tego na głos.

Robiła to na pokaz

Ludzie zaczęli się schodzić. Ciocia ze strony mamy, kilkoro sąsiadów, jacyś dalsi kuzyni. Wioleta wyciągnęła rękę do matki. Trzymały się przez chwilę. Ja stałam z boku. Przypomniałam sobie pogrzeb. Też się spóźniła. Wbiegła do kaplicy, kiedy ksiądz już zaczynał mówić. Miała wtedy na sobie granatowy płaszcz, cały w kropki od deszczu. Nie powiedziała ani słowa. Zrobiła zdjęcie urny i wyszła przed innymi.

Patrzyłam, jak teraz stoi przy grobie, i czułam, jak we mnie narasta coś trudnego do nazwania. Nie tylko złość, ale coś głębszego, jakby jej obecność kruszyła to, co zdążyłam sobie poukładać przez te lata. Wiedziałam, że zaraz zacznie mówić o tym, jak trudno było jej wtedy w pracy, że nie dostała urlopu, że nie zdążyła, ale myślała o nas. Tylko że my nie potrzebowałyśmy myślenia. Potrzebowałyśmy jej wtedy, nie teraz.

Ludzie się rozeszli. Mama jeszcze chwilę została przy grobie, potem powiedziała, że poczeka przy bramie. Chciałam iść z nią, ale Wioleta powiedziała, że musi ze mną porozmawiać. Spojrzałam na nią i wiedziałam, że nie chcę tej rozmowy. Ale została.

– Alina… – zaczęła, ale przerwałam jej.

– Wiesz, ojciec nie potrzebował twoich kwiatów. Potrzebował cię, gdy umierał.

Miałam do niej żal

Zamilkła. Przełknęła ślinę i odwróciła wzrok.

– Byłam wtedy w pracy. Nie mogłam rzucić wszystkiego – powiedziała po chwili.

– Ale mogłaś zadzwonić, napisać, przysłać coś więcej niż pieniądze.

Patrzyłam, jak próbuje coś powiedzieć, ale tylko przygryzła wargę. Chciałam przestać, ale słowa same wychodziły.

– On czekał codziennie. A ty nawet nie chciałaś usłyszeć, jak oddycha.

Zacisnęła dłonie na pasku torebki. Oczy jej się zaszkliły.

– Nie rozumiesz, jak bardzo się bałam wrócić – powiedziała nagle. – Bałam się zobaczyć go w takim stanie. Bałam się siebie. Tego, że nie dam rady.

Płakała, a ja stałam i patrzyłam. Przez moment zrobiło mi się jej żal, ale zaraz potem wróciło rozczarowanie. Nie powiedziała „przepraszam” ani razu. Zawsze miała łatwość słów. Teraz miała ich aż za dużo, ale żadnego, które chciałam usłyszeć.

Wioleta wyjechała jeszcze tego samego dnia. Nie pożegnała się. Zostawiła matce pudełko z ciastkami i numer nowego telefonu. Grób wyglądał jak wystawa – kwiaty, znicze, wstążki z napisem „Zawsze w sercu”.

Czułam smutek

Wracałyśmy z mamą samochodem w ciszy. Nie włączałam radia. Mama patrzyła w okno, jakby szukała w tych drzewach odpowiedzi. Wieczorem siedziałyśmy przy herbacie.

– Ona myśli, że wystarczy raz w roku. Nie rozumie, że to nie dla niego, tylko dla nas – powiedziała spokojnie.

– Zostawiła wieńce. I zdjęcia – odparłam.

– I znowu zostawiła nas – dodała mama, nie patrząc na mnie.

Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że miała rację. Wróciłam na cmentarz tydzień po Wszystkich Świętych. Kwiaty z wieńców zaczynały więdnąć, część zniczy już zgasła. Usiadłam na ławce naprzeciwko grobu. Nie było nikogo. Tylko jesienne liście kręciły się na wietrze.

Spojrzałam na grób i powiedziałam w myślach: „Tato, nie umiem jej jeszcze wybaczyć. Ale może kiedyś. Może znajdę w sobie to miejsce, gdzie złość już nie rośnie”. Bo żałoba to nie tylko pustka. To też przebaczenie, które przychodzi późno. Czasem za późno.

Wstałam i poprawiłam znicz. Znowu świecił.

Alina, 42 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama