Reklama

Moje życie od zawsze toczyło się w szybkim tempie – praca, znajomi, a potem praca. Mój brat Michał, młodszy o dwa lata, jest moim jedynym bliskim krewnym. Chociaż nasze drogi często się rozchodziły, zawsze trzymaliśmy się razem, zwłaszcza po śmierci rodziców. Oboje pozostawili po sobie nie tylko mnóstwo wspomnień, ale i niewyjaśnionych tajemnic.

Reklama

Chcieliśmy poznać prawdę

– Co myślisz o tej podróży? – zapytałam go pewnego wieczoru, siedząc na kanapie w naszym rodzinnym domu. Michał podniósł wzrok znad książki i spojrzał na mnie, jakby oceniał, czy mówię poważnie.

– Naprawdę chcesz to zrobić? – jego głos brzmiał bardziej zaskoczony niż sceptyczny. – To znaczy chcesz jechać tam, gdzie oni zawsze wracali z uśmiechem na twarzy, ale nigdy nie powiedzieli nam, dlaczego?

– Tak. Może to pomoże nam ich lepiej zrozumieć.

Podjęliśmy decyzję, że ruszamy śladami naszych rodziców, by odkryć ich sekrety i, być może, lepiej zrozumieć naszą własną historię.

Zobacz także

– Spakowałeś już wszystko? – zawołałam, stając w progu jego pokoju.

– Czy ja jestem dzieckiem, żeby mnie kontrolować? – odburknął. Wiedziałam, że to będzie trudna podróż, ale nie sądziłam, że zacznie się od kłótni.

– Proszę cię, nie zaczynajmy od tego – westchnęłam, próbując zachować spokój. – Chciałam tylko upewnić się, że nie zapomnisz czegoś ważnego.

– Aha, czyli teraz jestem nieodpowiedzialny, tak? – warknął, rzucając mapę na stół. – Może ty powinnaś wszystko zorganizować, jak zawsze. Przecież wiesz najlepiej.

Ciągle się kłóciliśmy

– Co to ma znaczyć? – zapytałam ostro. – Po prostu chciałam pomóc.

– Pomóc? – zaśmiał się gorzko. – Pomagałaś mi, kiedy musiałem zająć się wszystkimi sprawami po śmierci mamy? Kiedy musiałem rozmawiać z lekarzami, bo ty nie miałaś na to siły?

Byłam wtedy załamana, a Michał wziął na siebie cały ciężar.

– Wiem, że wtedy zawiodłam. Ale teraz chcę być częścią tej podróży. Chcę razem z tobą odkryć, kim byli nasi rodzice – powiedziałam łagodnie.

Michał spojrzał na mnie, a jego oczy były pełne mieszanki gniewu i żalu.

– Problem w tym, że ty zawsze musisz mieć ostatnie słowo. Zawsze wiesz lepiej – powiedział, a jego głos łamał się z emocji.

Wyszłam z pokoju, zostawiając go z jego myślami. W głowie krążyło mi tysiąc pytań. Dlaczego zawsze musimy się kłócić?

Naszym pierwszym przystankiem było małe miasteczko, gdzie rodzice spędzali każde lato, zanim przyszliśmy na świat. Przyjechaliśmy tam późnym popołudniem, a promienie zachodzącego słońca malowały uliczki w ciepłe, złote barwy. Zaparkowaliśmy samochód przed starym pensjonatem, w którym rodzice zawsze się zatrzymywali.

Zameldowaliśmy się w pensjonacie i postanowiliśmy pójść na spacer po miasteczku. Przechadzaliśmy się wąskimi uliczkami, mijając małe sklepiki i kawiarnie, które pachniały świeżo parzoną kawą i domowymi ciastami. W końcu dotarliśmy do parku, gdzie rodzice często spędzali czas.

Chciałam się z nim dogadać

– Pamiętasz, jak mama opowiadała, że tata zawsze przynosił jej tutaj kwiaty? – zapytałam, siadając na jednej z ławek.

– Tak, i że raz zerwał dla niej róże, mimo że to było zabronione – Michał uśmiechnął się lekko, siadając obok mnie.

Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, ciesząc się spokojem miejsca, które było tak ważne dla naszych rodziców. Ale nasza sielanka nie trwała długo.

– Musimy porozmawiać o podziale majątku – powiedział Michał nagle, przerywając ciszę.

Wiedziałam, że ten temat prędzej czy później musi wypłynąć, ale nie byłam na to gotowa.

– Naprawdę musimy teraz o tym rozmawiać? – zapytałam, starając się ukryć narastające napięcie.

– Tak, musimy. Nie możemy tego ciągle odkładać – odpowiedział twardo. – Zostałem z tym sam, kiedy ty wyjechałaś za granicę.

– To nie było tak, że po prostu wyjechałam! – podniosłam głos. – Musiałam znaleźć pracę, żeby nas utrzymać!

– I dlatego ja musiałem zajmować się wszystkim innym, prawda? – wybuchnął Michał. – Ty zawsze masz wymówkę na wszystko!

Myślał jak egoista

– A ty zawsze musisz robić z siebie ofiarę! – odparłam gniewnie. – Myślisz, że dla mnie to było łatwe? Że chciałam zostawić wszystko i wyjechać?

– Nie, myślę, że byłaś szczęśliwa, że mogłaś uciec od problemów – Michał odpowiedział z gorzką ironią.

Poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Nasza podróż miała nas zbliżyć, a teraz wydawało się, że tylko pogłębia nasze rozdźwięki.

– Michał, proszę cię… – zaczęłam, ale nie mogłam dokończyć. Wstałam z ławki i odeszłam, zostawiając go samego z jego złością.

Następnego ranka wstałam wcześnie, chcąc uniknąć konfrontacji z Michałem. Poszłam na spacer po okolicy, próbując poukładać myśli. Kiedy wróciłam do pensjonatu, usłyszałam głosy dochodzące z pokoju Michała. Drzwi były lekko uchylone, a ja nie mogłam powstrzymać ciekawości.

– Znalazłem te listy – usłyszałam Michała mówiącego do telefonu. – Myślę, że coś więcej kryje się za ich śmiercią…

Poczułam, jak zimny dreszcz przebiega mi po plecach. O czym on mówi? Pchnęłam drzwi i weszłam do pokoju.

– Michał, co to ma znaczyć? Jakie listy? – zapytałam, starając się utrzymać spokój.

Czułam narastający niepokój

Michał spojrzał na mnie zaskoczony, a potem odłożył telefon.

– Możemy o tym porozmawiać później? – zapytał, próbując uniknąć mojego spojrzenia.

– Nie. Chcę wiedzieć teraz. Co znalazłeś? – nalegałam, podchodząc bliżej.

Westchnął ciężko, jakby ważył, czy powiedzieć mi prawdę.

– Dobrze, powiem ci – powiedział w końcu. – Po śmierci rodziców znalazłem w ich rzeczach listy, które wskazują, że mama miała romans z innym mężczyzną.

Poczułam, jak świat zaczyna mi się walić. Romans? Mama?

– To niemożliwe… – wyszeptałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?

– Bo nie wiedziałem, jak zareagujesz. I teraz się boję, co jeszcze możemy odkryć – odpowiedział, patrząc na mnie z troską.

Usiadłam na krześle, czując, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Michał podszedł i usiadł obok mnie.

– Przepraszam, że nie powiedziałem ci od razu. Ale musiałem to wszystko przemyśleć – powiedział cicho.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, oboje przytłoczeni nowymi informacjami. W końcu podniosłam głowę i spojrzałam na brata.

Chcieliśmy znać prawdę

– Musimy to zbadać. Nie możemy żyć w niewiedzy. Musimy dowiedzieć się, kim był ten mężczyzna i co tak naprawdę się stało – powiedziałam.

Tego dnia postanowiliśmy odwiedzić kolejne miejsce z listy naszych rodziców, aby dowiedzieć się więcej o ich przeszłości i odkryć tajemnice, które tak długo były ukryte – małe miasteczko, w którym rodzice spędzali dużo czasu, gdy byli młodzi. Michał zasugerował, żebyśmy zaczęli od miejscowej biblioteki, gdzie według listów mama często spotykała się z tajemniczym mężczyzną.

Weszliśmy do środka, a zapach starych książek od razu uderzył mnie w nos. Zawsze kochałam ten zapach, przypominał mi spokojne wieczory spędzone z książką w ręku.

– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała starsza bibliotekarka, uśmiechając się do nas zza okularów.

Szukamy informacji o naszej mamie, Maryli, która bywała tu często w latach osiemdziesiątych. Może ma pani jakieś jej stare karty biblioteczne, cokolwiek? – zapytałam z nadzieją.

Bibliotekarka zmarszczyła brwi i przez chwilę myślała.

– Maryla… Tak, pamiętam ją. Była tu częstym gościem. Chodźcie za mną – powiedziała, prowadząc nas do niewielkiego archiwum.

Przekładała kartki i przeszukiwała pudełka, aż w końcu znalazła mały notes.

– To jest notes, w którym zapisywała swoje wizyty – podała mi notes.

Serce zabiło mi mocniej

Usiedliśmy z Michałem w jednej z czytelni i zaczęliśmy przeglądać zapiski. To były tytuły książek, jakieś numery telefonów i adresy. Nagle natrafiliśmy na notatki o spotkaniach z kimś o inicjałach „J.K.”.

– To musi być ten mężczyzna – powiedział Michał, wskazując na wpisy.

– Skąd wiesz?

– Mam przeczucie. Może ktoś w miasteczku pamięta faceta o takich inicjałach. Powinniśmy popytać – zasugerował Michał.

Zdecydowaliśmy się odwiedzić miejscowego proboszcza, który znał wszystkich i wszystko.

– „J.K.”, powiadacie? – zapytał starszy ksiądz. – Janusz. Był nauczycielem historii w tutejszym liceum. Ale wyjechał nagle i słuch po nim zaginął.

Serce mi zamarło. Czy to możliwe, że mama miała romans z nauczycielem?

– A wie ksiądz, dokąd mógł wyjechać? – zapytałam, starając się ukryć emocje.

– O ile pamiętam, mówił coś o powrocie do rodzinnego miasta. Może tam znajdziecie jakieś odpowiedzi – odpowiedział proboszcz.

Podziękowaliśmy i wróciliśmy do pensjonatu, gdzie usiedliśmy na łóżkach, wpatrując się w listy i notatki.

– To jest takie surrealistyczne – powiedziałam w końcu. – Mama i nauczyciel?

Tej nocy długo rozmawialiśmy, próbując złożyć wszystkie kawałki układanki. Ostatecznie postanowiliśmy odwiedzić kolejne miejsce, które mogło nam dostarczyć więcej informacji o Januszu K.

Odnaleźliśmy go

Następnego dnia wybraliśmy się do pobliskiego miasta, gdzie według proboszcza mógł przebywać Janusz. Po kilku godzinach poszukiwań dotarliśmy do skromnego domku, który miał być jego ostatnim znanym adresem. Z bijącym sercem zapukałam do drzwi. Otworzył nam starszy mężczyzna o łagodnym wyrazie twarzy.

– Pan Janusz K.? – zapytałam niepewnie.

– Tak, to ja. A wy kim jesteście? – odpowiedział, patrząc na nas badawczo.

– Jesteśmy dziećmi Maryli i Zygmunta. Znaleźliśmy listy… od pana – powiedziałam, czując narastające napięcie.

Janusz zaprosił nas do środka. Usiedliśmy w niewielkim salonie, a on zaczął opowiadać.

– Wasza matka była wspaniałą kobietą. Tak, mieliśmy romans. Ale to było dawno temu. Zygmunt wiedział o wszystkim i… wybaczył jej – wyznał z ciężkim westchnieniem.

– Dlaczego wybaczył? – zapytałam cicho.

– Kochali się. Mieli was. Dla nich rodzina była najważniejsza – odpowiedział Janusz. – Zygmunt zrozumiał, że każdy popełnia błędy, ale prawdziwa miłość potrafi wybaczyć.

W ciszy przetrawialiśmy jego słowa. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym Janusz pożegnał nas serdecznie.

To nas zjednoczyło

Siedzieliśmy w samochodzie, wpatrując się w drogę przed nami. Ostatnie dni były jak emocjonalny rollercoaster. Dowiedzieliśmy się więcej o naszych rodzicach, niż kiedykolwiek mogliśmy sobie wyobrazić.

– I co teraz? – zapytał Michał cicho, patrząc na mnie z boku.

– Nie wiem. Myślałam, że ta podróż da nam odpowiedzi, ale teraz mam jeszcze więcej pytań – odpowiedziałam, wpatrując się w horyzont. – Ale jedno jest pewne. Nasi rodzice kochali się i nas. Nawet jeśli mieli swoje tajemnice.

Michał przytaknął, a jego twarz złagodniała.

– Myślisz, że powinniśmy kontynuować tę podróż? – zapytał po chwili.

– Tak – odpowiedziałam zdecydowanie.

Wiedzieliśmy, że teraz musimy być dla siebie wsparciem i nauczyć się wybaczać – nie tylko rodzicom, ale i sobie nawzajem. Razem mogliśmy stawić czoła wszystkiemu, co przyniesie przyszłość.

Reklama

Agata, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama