Reklama

Czasem mam wrażenie, że moje życie to jedna wielka rutyna. Praca, dom, praca, dom... i tak w kółko. Kiedyś, jak byłam młodsza, marzyłam o czymś więcej. Zawsze chciałam podróżować, odkrywać nowe miejsca, poznawać ludzi z innych kultur. Gdy byłam mała, zaczytywałam się w książkach o dalekich krajach, oglądałam programy podróżnicze i wyobrażałam sobie, że kiedyś też będę tak podróżować. Ale teraz? Siedzę na kanapie w naszym małym, wynajmowanym mieszkaniu i patrzę na Tomka, który zajmuje miejsce obok mnie, skupiony przy swoim laptopie.

Reklama

Brakowało nam luzu i kasy

Tomek zawsze był praktyczny. Może nawet zbyt praktyczny. Od lat powtarza mi, że musimy odkładać pieniądze, że nie możemy żyć ponad stan. I ja to rozumiem, naprawdę. Ale czy zawsze musimy myśleć tylko o pieniądzach? Przecież życie ucieka nam między palcami. Chcę czegoś więcej, chcę poczuć, że naprawdę żyję. W końcu nie wytrzymałam.

– Tomek, chciałabym z tobą porozmawiać – mówię, próbując ukryć drżenie w głosie.

Podnosi na mnie wzrok znad ekranu i widzę w jego oczach to, co zawsze – troskę, ale i cień obawy.

– O co chodzi, kochanie?

Zobacz także

– O wakacje – odpowiedziałam, starając się mówić pewnie. – Tomek, marzę o tym, żebyśmy pojechali gdzieś daleko, do ciepłych krajów, na plaże, gdzie moglibyśmy zapomnieć o wszystkim i cieszyć się życiem.

Jego twarz stała się poważniejsza. Wiedziałam, że zaraz usłyszę te same argumenty, które powtarza mi od lat.

– Martuś, wiesz, że chciałbym ci to wszystko dać, ale... finanse. Nasze oszczędności... – zaczął, ale ja już nie mogłam dłużej tego słuchać.

– Tomek, błagam cię, przestań. Zawsze tylko finanse! A co z nami? Co z naszym szczęściem? – wyrzucam z siebie, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Możemy wziąć kredyt, to tylko kilka tysięcy. Poradzimy sobie. Proszę...

Byłam zdeterminowana. To może nie jest najbardziej rozsądny krok, ale jeśli teraz tego nie zrobimy, to kiedy? Tomek milczał. Chciałabym, żeby zrozumiał, jak bardzo tego potrzebuję. Żeby zrozumiał, że to nie tylko wakacje – to szansa na oddech, na ucieczkę od tej szarej codzienności.

– Proszę, Tomek – powtórzyłam cicho, kładąc dłoń na jego ramieniu. – Zróbmy to dla nas.

Zdecydowaliśmy się na pożyczkę

Siedzieliśmy przy kuchennym stole, Tomek miał przed sobą stosy papierów z pracy, ja bawiłam się kubkiem po herbacie. Przez cały dzień w pracy myślałam o naszej rozmowie z poprzedniego wieczoru. Nie mogłam przestać marzyć o tych wakacjach, o słońcu i ciepłym piasku pod stopami. Tomek jednak wciąż nie dawał jednoznacznej odpowiedzi.

W końcu nie wytrzymałam.

– Tomek, możemy jeszcze raz porozmawiać o tym wyjeździe? – zapytałam, przerywając ciszę.

Podniósł na mnie wzrok, odkładając długopis.

– Marta, naprawdę nie wiem, czy to dobry pomysł... – zaczął ostrożnie. – Wiesz, że ledwo wiążemy koniec z końcem. A kredyt... to nie jest takie proste.

Czułam, jak wzbiera we mnie frustracja. Był tak blisko, a jednak wciąż daleko od decyzji.

– Ale to tylko 5-6 tysięcy – przerwałam mu. – Mamy pracę, damy radę to spłacić. Tomek, proszę cię. Marzę o tym od tak dawna...

Zamilkł, jakby nie wiedział, co odpowiedzieć. Widocznie przetrawiał moje słowa. Ja z kolei próbowałam ukryć narastające napięcie.

– Martuś... – powiedział w końcu cicho. – Boję się, że to nas pogrąży. Ale... jeśli to naprawdę dla ciebie takie ważne...

Poczułam, jak serce mi przyspiesza. Wiedziałam, że jest bliski zgody.

– Jest ważne, Tomek. Bardzo ważne – odpowiedziałam, kładąc rękę na jego dłoni. – Potrzebuję tego. My oboje potrzebujemy.

Tomek wziął głęboki oddech i spojrzał mi prosto w oczy.

– Dobrze, Marta – powiedział z rezygnacją, ale też z pewnym ciepłem w głosie. – Zgadzam się. Weźmiemy tę pożyczkę. Ale obiecaj mi, że będziemy ostrożni z resztą wydatków. Musimy uważać.

Poczułam falę ulgi i radości, które rozlały się po moim ciele. Wreszcie! To było jak spełnienie jednego z moich największych marzeń.

– Obiecuję, Tomek – odpowiedziałam z entuzjazmem.

Tego wieczoru, gdy przytuleni zasypialiśmy, czułam się tak, jakby cały świat stał przed nami otworem. Nie myślałam o problemach, które mogły się pojawić. Liczył się tylko ten moment i to, że wkrótce spełnimy nasze marzenie.

Po wakacjach dopadła nas proza życia

Wróciliśmy z wakacji opaleni, z szerokimi uśmiechami i mnóstwem zdjęć. Egzotyczna podróż była dokładnie tym, czego potrzebowałam. Każdy dzień był jak sen – turkusowa woda, palmy, smaki, które znałam tylko z książek kucharskich. Przez te dwa tygodnie nie myślałam o niczym innym, jak tylko o tym, by cieszyć się chwilą.

Ale teraz, siedząc w kuchni i patrząc na stertę nieotwartych listów, poczułam, jak rzeczywistość powraca. Tomek, który właśnie wrócił z pracy, rzucił teczkę na stół i przetarł zmęczone oczy.

– Marta, samochód znowu szwankuje – powiedział, siadając obok mnie. W jego głosie wyczułam coś, czego wcześniej nie zauważałam – zmęczenie, może nawet zniechęcenie. – Mechanik mówi, że naprawa będzie kosztować więcej, niż myśleliśmy.

Poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Wiedziałam, że finanse są napięte po wakacjach, ale naprawa auta? To była ostatnia rzecz, na którą byliśmy przygotowani.

– Ile? – zapytałam, starając się, by mój głos zabrzmiał spokojnie.

Tomek spojrzał na mnie ze zmarszczonym czołem.

– Około trzech tysięcy – odpowiedział, a ja poczułam, jak ziemia zaczyna się pode mną uginać. – Marta, ja nie wiem, jak my to zrobimy. Mamy przecież tę pożyczkę do spłacenia...

Zagryzłam wargę, starając się nie dać ponieść emocjom. Przez chwilę żałowałam, że tak bardzo naciskałam na ten wyjazd. Może Tomek miał rację, może powinniśmy byli być bardziej ostrożni. Ale przecież nie mogliśmy przewidzieć, że samochód się zepsuje, prawda?

Potrzebowaliśmy pieniędzy

– Może... może weźmiemy jeszcze jednąt? – zaproponowałam niepewnie, choć od razu wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł.

Tomek spojrzał na mnie tak, jakby nie wierzył własnym uszom.

– Marta, to nie jest rozwiązanie. Pożyczka na pożyczkę? To nas pogrąży – odpowiedział, a ja czułam, jak moje wątpliwości zamieniają się w strach.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, każde z nas pogrążone w swoich myślach. W mojej głowie kłębiły się różne pomysły, jakby to wszystko można było jakoś naprawić. Wiedziałam jednak, że Tomek ma rację. Nie mogliśmy dalej brnąć w długi.

Może uda nam się to jakoś rozłożyć na raty – zaproponował w końcu, choć w jego głosie zabrzmiała nuta desperacji. – Musimy być teraz bardzo ostrożni.

Przytaknęłam, czując, jak narasta we mnie niepokój. Wiedziałam, że nasza beztroska zaczyna mieć poważne konsekwencje. Ale próbowałam jeszcze przekonać siebie, że jakoś damy radę. W końcu zawsze jakoś dawaliśmy.

Tej nocy spałam niespokojnie, przewracając się z boku na bok. Myśli o nadchodzących wydatkach i o tym, jak sobie z nimi poradzimy, nie dawały mi spokoju. Tomek miał rację – sytuacja zaczynała wymykać się spod kontroli, a ja coraz bardziej czułam, że muszę coś zrobić, by uratować naszą przyszłość.

Miałam mętlik w głowie

Kasia przyszła do mnie wieczorem, zaraz po pracy. Już od progu widziała, że coś jest nie tak. Usiadłyśmy przy kuchennym stole, a ja zaczęłam jej opowiadać o wakacjach, o kredycie, o problemach z samochodem. Kasia słuchała uważnie, nie przerywając, aż w końcu powiedziała:

– Marta, musisz być ostrożna. Jeszcze jeden kredyt? Przecież to was pogrąży.

Westchnęłam, czując, jak ciężar sytuacji przygniata mnie coraz bardziej. Wiedziałam, że Kasia ma rację, ale chciałam wierzyć, że to wszystko jakoś się ułoży.

– Tomek i ja musimy to jakoś przetrwać – odpowiedziałam, choć w głębi serca zaczynałam wątpić w swoje słowa.

Kasia spojrzała na mnie poważnie.

– Marto, to nie jest tylko kryzys finansowy. Musicie poważnie porozmawiać, zanim będzie za późno.

W tym momencie drzwi się otworzyły i Tomek wszedł do mieszkania. Zatrzymał się na chwilę, widząc nas siedzące przy stole. Zmarszczył brwi, jakby już wiedział, o czym rozmawiałyśmy.

– Coś się stało? – zapytał, a ja poczułam, jak rośnie we mnie lęk, że nasze problemy mogą być większe, niż myślałam.

Tomek miał do mnie pretensje

Tomek usiadł przy stole, a cisza między nami zaczęła robić się nieznośna. Czułam, że musimy porozmawiać, ale jednocześnie bałam się tego, co mogę usłyszeć. Kasia, widząc napiętą atmosferę, szybko się pożegnała i wyszła, zostawiając nas samych.

– Marta, musimy poważnie porozmawiać – zaczął Tomek, a jego głos był twardszy niż zwykle. – Nie możemy dłużej ignorować tych problemów. Wakacje były cudowne, ale teraz... teraz wszystko się sypie.

– Wiem, Tomek – odpowiedziałam, czując, jak narasta we mnie poczucie winy. – Ale oboje tego chcieliśmy.

– Tak, ale to ja powinienem był powiedzieć "stop". Wiedziałem, że to może być zły pomysł, ale nie chciałem cię rozczarować. A teraz mamy kłopoty i to nie tylko finansowe.

Słowa Tomka uderzyły mnie mocniej, niż się spodziewałam. W jego oczach zobaczyłam coś, co mnie przeraziło – złość, ale i rozczarowanie.

– Tomek, nie obwiniaj mnie – powiedziałam, próbując ukryć drżenie w głosie. – Obiecałeś, że razem to przetrwamy.

– Ale jak długo? – odpowiedział ostro. – Dług nas zniszczy, jeśli nie zaczniemy myśleć rozsądnie.

Czułam, jak przepaść między nami się powiększa. Nie wiedziałam, jak to naprawić. Kłótnia narastała, a my zaczynaliśmy wątpić w to, czy naprawdę chcemy tej samej przyszłości.

Szukaliśmy dobrego rozwiązania

Następnego dnia Tomek zadzwonił do Pawła, swojego kolegi z pracy, który był doradcą finansowym. Spotkaliśmy się wieczorem, w naszym mieszkaniu. Paweł przyszedł z całą teczką dokumentów i poważnym wyrazem twarzy, który jeszcze bardziej pogłębił moje obawy.

Sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna – zaczął, przeglądając nasze papiery. – Musicie jednak podjąć drastyczne kroki. Po pierwsze, restrukturyzacja długów. Można rozłożyć je na dłuższy okres, zmniejszając miesięczne raty.

Tomek przytaknął, a ja poczułam ulgę. Może to było jakieś wyjście.

– Ale – dodał Paweł, unosząc palec – to tylko chwilowe rozwiązanie. Będziecie musieli znaleźć dodatkowe źródło dochodu lub ograniczyć wydatki do minimum.

W jego głosie brzmiała ostrzeżenie, jakby sam nie do końca wierzył, że to wystarczy.

– A jeśli... – zaczął Tomek, nie patrząc na mnie – co z inwestycjami? Czy możemy spróbować zarobić trochę więcej, może w coś zainwestować?

Paweł zmrużył oczy, rozważając tę myśl.

Inwestycje są ryzykowne, Tomek. Zwłaszcza w waszej sytuacji. Ale jeśli chcecie podjąć ryzyko, mogę polecić pewne opcje. Trzeba być jednak świadomym, że możecie stracić.

Cisza, która zapadła, była przytłaczająca. Zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na skraju przepaści, a każda decyzja mogła pociągnąć nas w dół.

– Musimy to przemyśleć – powiedziałam cicho, patrząc na Tomka.

W jego oczach zobaczyłam ten sam strach, który czułam ja. W tym momencie zrozumiałam, że nasze problemy finansowe mogą nas rozdzielić na zawsze, jeśli nie podejmiemy właściwych decyzji.

Reklama

Marta, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama