„Poczułem się jak rażony piorunem, gdy odkryłem tajemnicę narzeczonej. Lena podrywa facetów przez internet”
„To nie był zwykły portal społecznościowy, ale strona randkowa. Po co przyszła mężatka szuka faceta w internecie?”.
- Igor, 30 lat
Izolacja. Ten wyraz na zawsze już pozostanie dla mnie synonimem czegoś strasznego, ale wcale nie przez pandemię. Nie chodzi też o przymus pozostawania w mieszkaniu przez długie tygodnie. Kiedy usłyszałem, że moje biuro przechodzi w tryb pracy zdalnej, wykonywanej z domu, nawet mnie to ucieszyło. Uwielbiam swoją robotę i współpracowników. Nie mam nic przeciwko spędzaniu w firmie nawet całych dni, ale pracoholizm, jak każde uzależnienie, ma też swoją mroczną stronę.
Problemem dla mnie okazało się bagatelizowanie spraw osobistych. Miałem świadomość, że zbyt mało uwagi poświęcam swojej dziewczynie Lenie, ale usprawiedliwiałem się tym, że robię to z myślą o naszej przyszłości. Tymczasowo mieszkaliśmy w niewielkim, dwupokojowym mieszkaniu w śródmieściu, lecz zamierzaliśmy wziąć ślub i kupić coś większego, a w przyszłości powiększyć naszą rodzinę. Do tego wszystkiego niezbędna jest kasa – i w ten sposób koło się zamyka.
Coś przede mną ukrywała
Od razu wiedzieliśmy, że sami będziemy zarabiali na swoje utrzymanie. Wprawdzie mogliśmy liczyć na wsparcie rodziców, ale co w tym ekscytującego? Byłoby mi głupio ze świadomością, że nie dam rady o własnych siłach zarobić na najbliższych. Nie krytykuję tych, którzy wybrali inaczej, ale ja nie zamierzam podążać ich śladem.
Mimo wszystko przymusowy okres odosobnienia, choć nadal przepełniony obowiązkami zawodowymi, zapewnił mi pewną dozę odpoczynku. Byłem szczęśliwy, że nareszcie uda mi się spędzić trochę czasu z Leną, która w trakcie lockdownu także pracowała z domu. Wprawdzie nie zawsze mogliśmy w pełni oddać się rozmowom, ale już sama obecność drugiej osoby jest niezwykle cenna.
– Skarbie, jedzenie na stole! – zajrzałem do pokoju.
Zobacz także
Moja przyszła żona w pośpiechu zatrzasnęła swój laptop, zerkając na mnie ukradkiem. Nie zdążyłem dostrzec, co wyświetlało się na monitorze, więc nie miałem pojęcia, co mogło ją tak wystraszyć. Gdyby była nastolatkiem płci męskiej, mógłbym się założyć o sporą sumkę, że oglądała jakieś pikantne filmiki dla dorosłych. Ale darzyłem ją zaufaniem, więc nawet jeśli faktycznie studiowała takie materiały, to zapewne tylko po to, aby urozmaicić nasze intymne życie.
– Moment, zaraz przyjdę – powiedziała tonem zdradzającym zdenerwowanie i zniecierpliwienie, co wtedy niezbyt mnie zaniepokoiło. – Tylko się odświeżę i do ciebie dołączę.
Niedługo potem zajęliśmy miejsca w kuchni, ale jakoś ciężko nam było nawiązać dialog. Szczerze powiedziawszy, w ostatnim czasie działo się tak codziennie. Zupełnie jakby skończyły się nam tematy, o których moglibyśmy ze sobą pogadać.
– Sporo roboty w firmie? – rzuciłem pytanie.
Lena uniosła głowę, odrywając spojrzenie od komórki, która nieustannie wibrowała na jej udach.
– Słucham? – wymamrotała, jakby nieobecna myślami.
– Zastanawiałem się nad liczbą twoich zajęć. Mógłbym puścić nam jakąś fajną komedię po zmroku…
– Yyy, mówiąc szczerze raczej nie uda mi się dzisiaj z tobą posiedzieć – Lena pochyliła głowę nad swoim talerzem. – Czeka mnie dokończenie jednego zadania i zapewne przesiedzę nad nim pół nocy.
– Jasne. To może jakoś ci pomogę? – zasugerowałem spontanicznie.
Firmy, w których pracowaliśmy, działały w pokrewnych sektorach, więc regularnie wyświadczaliśmy sobie przysługi. Przynajmniej kiedyś bywało tak całkiem często.
– Nie trzeba – odpowiedziała natychmiast. – Poradzę sobie. Ty się zrelaksuj, odpocznij.
Skoro mówi „nie”, to OK. Chcę, żeby czuła, że jestem gotów ją wesprzeć, ale bez wywierania jakiejkolwiek presji. Następne dni izolacji przypominały te poprzednie. Zdarzyło nam się spędzić razem jeden czy dwa wieczory, ale tak naprawdę, pomimo że dzieliliśmy mieszkanie, odnosiłem wrażenie jakby była gdzieś daleko. Zwyczajnie za nią tęskniłem. Nie wychodziliśmy z domu, ale w ogóle nie spędzaliśmy czasu razem. To było dla mnie coraz trudniejsze.
Nie wiedziałem, co było przyczyną tej niezręcznej ciszy, która nagle się między nami pojawiła. Można by pomyśleć, że jesteśmy po jakiejś sprzeczce i unikamy rozmowy ze sobą. Z jednej strony pragnąłem porozmawiać z nią o tej sytuacji, ale z drugiej strony obawiałem się, że taka rozmowa może doprowadzić do prawdziwej awantury.
Odnosiłem wrażenie, że celowo stroni od mojego towarzystwa
Próbowałem znaleźć dla niej usprawiedliwienie – doskwierała jej ta niekończąca się izolacja, przebywanie w mieszkaniu niczym w zakładzie karnym. Mnie również nie omijało narastające rozdrażnienie, jednak nie wyżywałem się mojej partnerce. Być może ona z kolei oszczędzała mnie, usuwając mi się z pola widzenia? Trudno powiedzieć. Na ograniczonej powierzchni naszych czterech kątów odczuwałem osamotnienie, dezorientację i dziwny niepokój…
Moimi jedynymi wyprawami na zewnątrz były regularne odwiedziny w osiedlowym sklepie spożywczym, gdzie zaopatrywałem się w prowiant i artykuły toaletowe. Przy każdej okazji namawiałem Lenę, żeby mi towarzyszyła, ale zawsze miała wymówkę – albo dużo roboty, albo padała ze zmęczenia. Nie chciałem wywierać na niej presji. W końcu wszystko mogłem załatwić sam.
Któregoś czwartkowego wieczora, ku mojemu zdziwieniu, udało mi się ekspresowo załatwić sprawunki. Niespotykaną rzeczą był brak kolejki przed sklepem, co ostatnimi czasy działo się nagminnie. Zostawiłem zakupy w kuchni i poszedłem do toalety, by umyć ręce. Usłyszałem jednak szum wody – to Lena brała prysznic. Nie chciałem jej wystraszyć, bo wróciłem naprawdę szybko, dlatego zrezygnowałem i udałem się do sypialni.
Gdy tam wszedłem, automatycznie sięgnąłem ręką do włącznika i zapaliłem światło, mimo że niebieskawa poświata z laptopa leżącego na pościeli rozświetlała pokój. Mimowolnie spojrzałem na komputer, z którego dobiegało irytujące pikanie, oznaczające nadchodzące wiadomości.
Ten dźwięk działał mi na nerwy – najwyraźniej ktoś z uporem maniaka próbował się skontaktować z moją przyszłą żoną. Przysiadłem na materacu i nachyliłem się nad klawiaturą laptopa, próbując namierzyć przycisk do wyłączenia dźwięku… Jednak to, co ujrzałem na monitorze, totalnie wybiło mi z głowy ten zamiar.
Wiedziałem, że moja narzeczona to niezwykła dziewczyna. Przywykłem, że faceci na nią lecą i pewnie zignorowałbym jakiegoś internetowego podrywacza. Uznałbym, że moja śliczna i bystra Lenka po prostu da mu kosza.
Kłopot w tym, że to nie był zwykły portal społecznościowy, ale strona do umawiania randek, a to znaczy, że moja ukochana musi tam mieć profil. Dlaczego? Po co przyszła mężatka szuka faceta w internecie? Przedślubna trema?
Starałem się opanować kiełkujące we mnie wątpliwości i zazdrość, ale poczułem się jak rażony piorunem, kiedy zobaczyłem, że Lena aktywnie uczestniczy w tym prostackim podrywaniu przez internet. Wręcz kokietowała tego faceta! Ich ostatnie wiadomości dotyczyły tego, że moja dziewczyna planuje spotkać się z jakimś typkiem poznanym w internecie, gdy tylko skończy się jej przymusowa izolacja!
To musi być jakiś zły sen...
Nim zdążyłem chociaż trochę ogarnąć tę straszno-żenującą sytuację, w drzwiach sypialni stanęła Lena. A raczej zatrzymała się wpół kroku, zdziwiona, że mnie widzi.
– Marcin? Już jesteś z powrotem?! – w jej głosie dało się wyczuć przerażenie. – Sądziłam…
– No to się grubo pomyliłaś – warknąłem. – Udało mi się szybciej wrócić, bo nigdzie nie było kolejek. No i gnałem jak głupi do mojej kochanej, która bzyka się przez internet!
– Marcin, to wcale nie jest tak, ja… – zaczęła mówić, ale przerwała, bo nie sprawiałem wrażenia osoby, która da sobie wcisnąć ciemnotę, mając przed nosem ewidentne dowody.
Wpatrywała się we mnie przez chwilę, po czym zerknęła na monitor, zupełnie jakby próbowała ocenić, do którego momentu dotarłem z lekturą. No cóż, przeczytałem już sporo. Zazwyczaj jestem oazą opanowania, jednak w tamtej chwili czułem, jak ogarnia mnie furia, ogromne rozczarowanie i ból zadany wprost w serce. Chyba czułbym się podobnie, gdybym rzeczywiście nakrył ją w sypialni z innym facetem. Ten scenariusz zwalił mnie z nóg, jakbym dostał z pięści prosto w żołądek. I to jeszcze bardziej bolało, bo w ogóle nie byłem na to przygotowany. Przecież nie spodziewałem się tego po Lenie! Ufałem jej nie mniej niż sobie. A teraz taki cios...
– Ile to już trwa?
– Cóż... – zaczęła, odwracając wzrok. – A czy to ma znaczenie?
– Pytam, od jak dawna?! – wrzasnąłem.
– Jakieś parę miesięcy.
– Parę? Co to znaczy parę? Dwa? Trzy? Sześć? Z iloma facetami?
– Z kilkoma…
Nabrałem ogromny haust powietrza do płuc, próbując zapanować nad emocjami.
– Umówiłaś się z jakimś facetem?
W odpowiedzi usłyszałem tylko milczenie. Niezwykle… znaczące milczenie.
Przypomniały mi się wszystkie sytuacje, kiedy wydawało mi się, że Lena zachowuje się jakoś inaczej niż zwykle. Na przykład, gdy wybrała się do kina ze swoją kumpelą, a później za każdym razem, gdy o coś zapytałem odnośnie do filmu, odpowiadała zirytowana i zmieniała temat. Z kolei ostatnio, gdy wyjechała służbowo, jedyną formą kontaktu między nami były SMS-y. Zastanawiałem się, czym tak naprawdę zajmowała się w tym czasie. Szczerze mówiąc, wcale nie chciałem tego wiedzieć, bo już sama myśl wywoływała u mnie mdłości.
Niezależnie od tego, co by zrobiła – czy zachowałaby ciszę, czy cokolwiek oznajmiła, nasza relacja dobiegła końca. Obojętnie jakie usprawiedliwienia bądź wyjaśnienia by wymyśliła, na przykład że poświęcałem jej za mało uwagi, nic nie jest w stanie zmienić naszej sytuacji. Albo już mnie oszukała, albo była bliska to zrobić. Mógłbym wybaczyć – z niemałym wysiłkiem, ale mógłbym – nieprzemyślany skok w bok, pomyłkę, której ktoś autentycznie żałuje. Ona natomiast żałowała co najwyżej tego, że dała się nakryć.
Naprawdę miała w planach kontynuować to kłamstwo z zaręczynami? Kto wie, pewnie w końcu nawet doszłoby do ślubu, bo w sumie jestem niezłym materiałem na męża. A potem non stop by mnie zdradzała. W najczarniejszej wersji całej historii, po wielu latach, podczas paskudnego rozwodu wyszłoby na jaw, że dzieci, które wychowuję, wcale nie są moje! Okropność.
Nie przejmowałem się tym, jak Lena da sobie radę, kiedy mnie zabraknie. Tego samego dnia spakowałem manatki i pojechałem do domu rodzinnego, porzucając nasze wspólne mieszkanie. Bez względu na panującą izolację rodzice przywitali mnie serdecznie. Dostrzegli mój kiepski nastrój, więc powstrzymali się od wścibskich dociekań.
Ja jednak chciałem mieć pewność:
– Słuchajcie, muszę was o coś zapytać. Czy jest coś, o czym nie wiem? Jakieś sekrety z przeszłości, niewygodne fakty albo może to, że nie jestem waszym biologicznym dzieckiem? No dalej, wyduście to z siebie. Wolę przełknąć gorzką pigułkę za jednym zamachem.
Mama i tata wymienili znaczące spojrzenia, a cisza, która potem nastała, zdawała się ciągnąć w nieskończoność. W końcu ojciec przemówił poważnie:
– No więc, słuchaj, synku, sprawa wygląda tak…