Reklama

Siedziałem w kuchni, patrząc na stół, jakby to on miał mi odpowiedzieć na pytania, które od kilku miesięcy nie dawały mi spokoju. Stukot kropli deszczu o parapet był jedynym dźwiękiem w tej ciszy. Ania nie wróciła jeszcze z pracy, a Tomek... nie pamiętam, kiedy ostatnio się widzieliśmy. Nasze rozmowy zawsze były o czymś nieistotnym, jakbyśmy unikali tego, co ważne.

Reklama

Zawsze czułem, że muszę go chronić. Tomek, mój brat młodszy ode mnie o siedem lat, był buntownikiem. Ja byłem zaś poważny, opanowany. Kiedy tata odszedł, to ja musiałem wziąć odpowiedzialność za nas wszystkich. Może to sprawiło, że Tomek zawsze patrzył na mnie jak na kogoś, komu się udało. Miałem stabilną pracę, rodzinę, żonę... ale ostatnio coś między nami było nie tak. To, co kiedyś było rutyną, teraz wydawało się puste.

– Paweł, ty nigdy nie zrozumiesz Tomka – powiedziała mi kiedyś mama. Zawsze broniła go, jakby jego bunt był czymś naturalnym. – On ma swój świat – powtarzała, ale ja nigdy nie wiedziałem, co to znaczy.

Ostatnio mój brat przestał się u nas pojawiać. Coś w jego spojrzeniu było inne, gdy się widzieliśmy – jakieś poczucie winy, którego wtedy nie umiałem nazwać. Dziś to rozumiem. Wszystko nagle zaczęło składać się w całość, choć chciałem, żeby to były tylko moje wyobrażenia.

Podejrzenia mnie nie opuszczały

– O, Paweł, co ty tutaj robisz? – Tomek stanął w progu swojego mieszkania, patrząc na mnie zaskoczony. Jego włosy były w nieładzie, jakby dopiero co wstał z łóżka, chociaż była prawie trzecia po południu. W jego oczach zobaczyłem coś, co od razu wywołało we mnie niepokój.

Zobacz także

– Musimy pogadać – odpowiedziałem, starając się zachować spokój, choć w środku wrzałem. Wiedziałem, że nie mogę tego dłużej trzymać w sobie.

Wpuścił mnie do środka. W salonie panował bałagan – puste butelki po piwie, talerze z zaschniętym jedzeniem, jakieś ubrania rzucone na kanapę. To nie był widok, do którego byłem przyzwyczajony, ale teraz nie to mnie interesowało.

– O co chodzi? – spytał, siadając na fotelu i przyglądając się mi uważnie. Ja wstałem na środku pokoju, nie mogąc usiąść, jakbym potrzebował stabilnego gruntu pod nogami.

– Powiedz mi, czy coś się dzieje pomiędzy tobą a Anką? – wycedziłem przez zęby.

W pokoju zapanowała cisza, tak ciężka, że mogłem ją niemal usłyszeć. Tomek milczał, a jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. To jego milczenie jednak powiedziało mi wszystko.

– Nie próbuj zaprzeczać – dodałem ostro, widząc, jak unika mojego spojrzenia. – Widziałem was. Widziałem was razem.

Poruszył się nerwowo w fotelu, jego ręce zacisnęły się na oparciu.

– Paweł, to... – zaczął, ale jego głos załamał się. – To nie jest tak, jak myślisz.

– No to powiedz mi, jak jest! – krzyknąłem, przerywając mu. Nie mogłem już dłużej tego wytrzymać. – Jak mogłeś, stary? Jak mogłeś mi to zrobić? Zniszczyć moją rodzinę?

Brat wstał, próbując zbliżyć się do mnie, ale ja odsunąłem się, jakby jego dotyk mógł tylko pogłębić zdradę.

– Posłuchaj mnie... – zaczął, ale jego słowa nic już dla mnie nie znaczyły.

– Od kiedy?! – wrzasnąłem. Mój głos wypełnił cały pokój, odbijając się od ścian. – Ile to trwa?!

Spuścił wzrok, jakby odpowiedź, którą miał mi dać, była zbyt ciężka do wyartykułowania.

Kilka miesięcy – wyszeptał.

W tamtym momencie poczułem, jakby coś we mnie pękło. To nie była już złość. To był smutek, przytłaczający, duszący smutek. Mój własny brat. Facet, którego zawsze starałem się chronić, teraz odebrał mi wszystko, co dla mnie najważniejsze.

– Jak mogłeś... – szepnąłem, czując, jak siły mnie opuszczają. Usiadłem na krawędzi kanapy, nie wiedząc, co robić dalej. To, co jeszcze chwilę temu było moim życiem, rozsypało się jak domek z kart.

Tomasz stał bez ruchu, a jego twarz wyrażała tylko jedno – żal. Ale to nie był żal, który mógł coś naprawić.

Żona wyjawiła mi prawdę

Wróciłem do domu późno. Ania siedziała przy kuchennym stole, jakby czekała na mnie od dłuższego czasu. W pokoju było ciemno, jedynie światło z lampki nad stołem oświetlało jej twarz. Wyglądała na zmęczoną, jakby to, co miało nadejść, było dla niej równie trudne.

– Paweł, dobrze, że jesteś – powiedziała cicho, ale w jej głosie słyszałem drżenie. Wiedziała. Wiedziała, że już wszystko wiem.

Usiadłem naprzeciwko niej, patrząc na jej twarz, na której teraz widziałem zupełnie inne rysy. Zawsze była dla mnie wszystkim. Moja żona, kobieta, z którą chciałem spędzić resztę życia. Ale teraz nie mogłem patrzeć na nią w ten sam sposób.

– Jak długo to trwa? – spytałem bez emocji, chociaż w środku byłem rozdarty.

Opuściła wzrok, bawiąc się palcami, jakby chciała odwlec ten moment jeszcze o kilka sekund.

– Kilka miesięcy – odpowiedziała, niemal szeptem.

To potwierdzenie tylko mnie uderzyło. Kilka miesięcy... Jak długo żyłem w kłamstwie? Jak długo patrzyłem w jej oczy, nie widząc prawdy?

– Dlaczego? – zapytałem. W moim głosie nie było złości, tylko bezsilność. – Dlaczego Tomek? Dlaczego mój brat?

Spojrzała na mnie z oczami pełnymi łez, których nie chciałem już widzieć.

Ja... ja nie wiem, jak to się stało. Nie chciałam tego… – zaczęła tłumaczyć, ale każde jej słowo brzmiało pusto. Nie wierzyłem jej.

– Nie wiesz? – przerwałem jej. – To po prostu... się wydarzyło? Ot tak, bo tak wyszło? Anka, to mój brat. To Tomek! Jak mogłaś?

Westchnęła, zaciskając dłonie na kolanach.

– Czułam się... bardzo samotna – powiedziała w końcu, jakby to jedno słowo miało wytłumaczyć wszystko. – Ty byłeś zawsze zajęty. Praca, spotkania, obowiązki. A on... on mnie zauważył. Rozmawiał ze mną, był obok. A ja... ja się pogubiłam. Nie wiem, jak do tego doszło.

Jej słowa sprawiły, że poczułem, jak coś we mnie zaczyna się rozrywać. Samotna? Wszystko robiłem dla niej, dla nas. A teraz okazało się, że nie było mnie wystarczająco. Tomek wypełnił tę pustkę.

– I to usprawiedliwia to, co zrobiliście? – zapytałem chłodno.

Żona zalała się łzami, kręcąc głową.

– Nie! Nic tego nie usprawiedliwia! Wiem, że to moja wina, wiem, że zawiodłam cię na każdym możliwym poziomie, ale... – Jej głos załamał się, a słowa zaczęły się rwać. – Paweł, kocham cię. To nigdy nie miało tak wyglądać. Nie wiem, co robić...

Poczułem, że nie mogę już słuchać tych słów. Miłość? Czy to miłość, kiedy zdradzasz kogoś z jego własnym bratem? Patrzyłem na nią, czując, jak w moim sercu narasta złość, ale jednocześnie i coś gorszego – rozpacz. To nie była tylko zdrada fizyczna. Zostałem odrzucony, wymazany z jej życia w sposób, którego nie mogłem zrozumieć.

– I co teraz? – zapytałem. – Chcesz, żebym po prostu to wybaczył? Żebym udawał, że nic się nie stało?

Zamilkła z twarzą pełną łez. Ja wstałem, nie mogąc już dłużej tego znieść. Czułem, że to, co miałem – nasz dom, nasze życie – legło w gruzach. A ona? Siedziała tam, rozdarta między mną a moim bratem, jakby wciąż nie wiedziała, kogo naprawdę wybrać.

Wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami, zostawiając ją samą. Nie wiedziałem, dokąd pójdę, ale wiedziałem jedno: to był koniec tego, co mieliśmy.

Czułem, że straciłem wszystko

Poszedłem jeszcze raz do brata. Wszedłem bez pukania, a on siedział, jakby na mnie czekał.

Paweł, musimy to wyjaśnić – zaczął, ale przerwałem mu ruchem ręki.

– Co tu jest do wyjaśniania? Ty i ona – Moje słowa były lodowate.

Tomek wstał, zbliżył się, a w jego oczach widziałem coś, co kiedyś nazywałem wyrzutem sumienia.

– Nigdy tego nie planowałem – powiedział cicho. – Zawsze byłeś lepszy we wszystkim. Idealny brat, mąż... A ja? Przez całe życie czułem, że żyję w twoim cieniu.

Zrobiłem krok w jego stronę, złość wrzała we mnie jak lawa.

No i co z tego? Chciałeś się zemścić? Zabrać mi wszystko? Moją rodzinę, moje życie?

– Nie chciałem. Zawsze cię podziwiałem, ale... z Anią poczułem, że mogę być kimś innym.

Te słowa uderzyły mnie, jakbym dostał w twarz. Na chwilę zamarłem jak słup soli. Byłem wściekły, ale też czułem, że mój brat wcale nie czuł się zwycięzcą. Był równie zagubiony, jak ja.

Zanim wróciłem do domu, musiałem się uspokoić. Siedziałem w samochodzie, patrząc na nasze mieszkanie, które nagle wydawało się obce. Czułem, że nie dam rady wejść tam znowu i spojrzeć żonie w oczy.

Nie wierzyłem, że to był przypadek

W końcu jednak wszedłem. Anka stała w salonie, nerwowo pocierając dłonie. Na mój widok spłoszyła się, jakby nie była pewna, czego się spodziewać.

– Rozmawiałem z Tomkiem – powiedziałem chłodno.

Zerknęła na mnie, w jej oczach widziałem strach. Wiedziała, że to nie był już moment na wymówki. Nie było ucieczki.

I co teraz? – zapytała drżącym głosem.

Wzruszyłem ramionami, bo sam nie znałem odpowiedzi. Czułem, że między nami rozciągnęła się przepaść, której nie mogłem pokonać.

Czy to koniec? – spytała, łamiącym się głosem, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– Nie wiem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Nie wiem, jak mam z tobą żyć, mając w głowie to, co się stało.

Stanęła bliżej, jakby chciała mnie dotknąć, ale odsunąłem się. To, co kiedyś było dla mnie bliskie, teraz było tylko zimną, pustą przestrzenią. Cisza między nami była nie do zniesienia. Stała tam, wpatrując się we mnie, a ja nie mogłem patrzeć jej w oczy. Każde słowo, które miałem na końcu języka, brzmiało pusto, jakby nic nie mogło tego naprawić.

– Zrozumiem, jeśli zechcesz odejść – powiedziała w końcu, a jej głos ledwo się nie załamał. – Ale wiem, że... że to, co zrobiłam, nie da się tak po prostu wymazać.

Zacisnąłem dłonie w pięści, żeby powstrzymać emocje. Patrzyłem na kobietę, którą jeszcze niedawno uważałem za całe swoje życie. Teraz była mi obca, choć wciąż stała w naszym domu, który kiedyś wspólnie budowaliśmy.

– Myślisz, że to takie proste? – odpowiedziałem ostro, w końcu podnosząc głos. – Myślisz, że mogę po prostu odejść i zapomnieć o wszystkim? O tobie? O nas?

Podeszła bliżej, delikatnie kładąc dłoń na mojej ręce, jakby liczyła, że jeden dotyk może cofnąć czas.

– Nie chcę, żebyś odchodził. Ale wiem, że cię straciłam – szepnęła, a łzy spływały jej po policzkach.

Może nigdy nie byłaś moja – powiedziałem cicho, odwracając wzrok.

Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, jakby oboje czekaliśmy, aż któreś z nas powie coś, co uratuje to, co zostało zniszczone. Ale nic takiego nie padło.

Czułem pustkę w sercu

Stałem na korytarzu z walizką w dłoni, gotowy do wyjścia. Ania stała w drzwiach sypialni, jakby nie mogła się ruszyć, sparaliżowana ciszą, która nas otaczała. Spojrzałem na nią po raz ostatni. W jej oczach wciąż były łzy, które wcześniej mnie wzruszały, ale teraz nie miały już tej mocy.

Odchodzisz? – zapytała, choć wiedziała, że decyzja już zapadła.

– Tak – odpowiedziałem. Mój głos był zimny, choć w środku czułem, jak wszystko się we mnie roztrzaskuje.

Odwróciłem się i wyszedłem. Krople deszczu uderzały o chodnik, jakby całe niebo płakało nad tym, co zostało za mną. Ale ja nie mogłem już płakać. Nie potrafiłem. Zostawiłem za sobą to, co było moim domem, moim życiem – i wiedziałem, że już nigdy tam nie wrócę.

Reklama

Paweł, 36 lat

Reklama
Reklama
Reklama