„Poderwałam biurowego amanta, licząc na przelotny romans. Po pół roku okazało się, że on miał zupełnie inne zamiary”
„Początkowe zauroczenie nieco przygasło, powolutku zaczęła się obnażać codzienność, a nawet przytrafiły się takie noce, kiedy po prostu zwyczajnie zasypialiśmy obok siebie, zamiast oddawać się miłosnym uniesieniom do samego rana”.
- Listy do redakcji
Koleżanki z pracy niejednokrotnie przestrzegały mnie przed nim. Powtarzały w kółko:
– Uważaj, Daria, on cię tylko przeleci i pójdzie do następnej.
Niektóre z nich dodawały jeszcze:
– Zrobił to samo ze mną.
Ale ja miałam gdzieś, że relacja z Bartkiem może nie potrwać długo. Nie czułam się gotowa na coś poważniejszego, bardziej kręciła mnie namiętność, coś błyskawicznego, co rozpali moje pożądanie.
Chciałam się zabawić
Miałam wrażenie, że Bartek liczy na to samo, dlatego z nieudawaną radością dałam się mu uwieść. Mimo iż przyjaciółki ciągle powtarzały, że pędzę jak ćma prosto w płomienie.
Początek relacji z Bartkiem był dokładnie taki, o jakim marzyłam. Czułam się wręcz cudownie, byliśmy otoczeni piękną aurą romantyzmu i ekscytacji. Kiedy opowiadałam o tym dziewczynom, one jedynie życzliwie potakiwały, dodając:
– Poczekaj tylko, a przekonasz się, jaki on jest tak naprawdę.
Zupełnie nie mogły pojąć, co Bartek we mnie widzi. Tymczasem nam właśnie mijał siódmy miesiąc związku i nic nie wskazywało na to, aby miało wydarzyć się coś strasznego. To prawda, początkowe zauroczenie nieco przygasło, powolutku zaczęła się obnażać codzienność, a nawet przytrafiły się takie noce, kiedy po prostu zwyczajnie zasypialiśmy obok siebie, zamiast oddawać się miłosnym uniesieniom do samego rana. Ale przecież to normalna kolej rzeczy i w każdej relacji prędzej czy później musi to nastąpić.
To, że niemal bez przerwy przebywałam z Bartkiem, wzbudziło zainteresowanie moich współpracowniczek. Jednego dnia, zupełnie przypadkowo, dosłyszałam ich konwersację w łazience.
Co za plotkary!
– W jaki sposób ona go zdobyła? – głowiła się jedna z nich. – W końcu nie wyróżnia się w sumie niczym, ani wyjątkową urodą, ani też błyskotliwą inteligencją – po usłyszeniu tych słów najchętniej bym jej dała z liścia, ale zbyt mocno zżerała mnie ciekawość, co jeszcze myślą i co powiedzą.
– Fakt – przytaknęła druga.
– Opowiadała mi Krysia – to moja najbliższa przyjaciółka – że ona go w jakiś sposób oczarowała…
– Jak to „oczarowała”?
– No, podobno rzuciła na niego jakiś czar czy urok, jakąś kukiełkę lub coś w tym stylu…
– Serio? – wyraźnie nie dowierzała pierwsza.
– Serio – zapewniała ta druga. – Poza tym zastanów się, dlaczego taki chłopak jak on miałby właśnie z nią być? Co więcej, Krysia usłyszała to bezpośrednio od Darii.
Dosłownie chwilę później spora część moich współpracowniczek była przekonana, że praktykuję okultyzm. Szczerze mówiąc, bardzo mnie to śmieszyło, a nawet zdecydowałam się też podsycić te plotki. Mimo że początkowo nie pisnęłam ani słowa o tym Krystynie, teraz „w wielkiej tajemnicy” podzieliłam się z nią kilkoma magicznymi trikami, dzięki którym udaje mi się zatrzymać przy sobie faceta. Od tego momentu żadna z dziewczyn w pracy nie miała już wątpliwości co do moich magicznych zdolności.
Wszystko łyknęły
Ta nowina nie ominęła także Bartka.
– W jakim miejscu uczyłaś się tego wszystkiego, moja droga czarodziejko? – zagadnął mnie jednego wieczoru.
– Przepraszam, nie rozumiem?
– Daj już spokój z tą skromnością – jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. – Mam niemal całkowitą pewność, że sama brałaś udział w rozsiewaniu tych dziwnych opowieści. Jak na mój gust, za dużo w nich detali żywcem wyjętych z naszego prywatnego życia.
– Nie przesadzaj, przecież nie puściłam pary z ust na temat jakichkolwiek sekretów… A właściwie która ci to powiedziała?
– Przyrzekłem, że będę trzymał gębę na kłódkę. I dzięki temu poznałem te straszne, magiczne sztuczki, których używasz, żeby mnie przy sobie mieć.
– Nie boisz się?
– Pewnie, że tak! Ale cóż poradzę… Twoja magia jest po prostu zbyt mocna.
– No dobra, a tak serio… Czemu w takim razie ciągle przy mnie jesteś?
Niby od niechcenia zadałam to pytanie, ale tak naprawdę, podobnie jak moje koleżanki, ostatnimi czasy coraz intensywniej o tym myślałam. Miałam pewne obawy związane chociażby z tym, jak wyglądam i zdawałam sobie także sprawę, że nie należę do grupy tych zjawiskowych piękności. Mimo iż miałam świadomość, że mogę być atrakcyjna dla facetów, gdzieś tam głęboko w środku dręczyła mnie obawa, że Bartek jest ze mną czasu wcale nie dlatego, że mu na mnie zależy, ale z jakichś innych, niejasnych mi przyczyn.
Zaangażował się
– Wiesz przecież o tym, że jesteś miłością mojego życia. Po co w ogóle pytasz? – przytulił mnie uśmiechając się przy tym.
– No tak, ale wcześniej spotykałeś się z wieloma dziewczynami.
– Daj spokój, to totalnie nie to samo. Słuchaj, wiem dobrze, co niektórzy o mnie opowiadali, zanim zaczęliśmy się spotykać. Ale to nie do końca było tak. Bo widzisz, ja po prostu czułem, a nawet miałem pewność, że dla tych wszystkich kobiet przed tobą nie liczyło się nic więcej, poza jakimś przelotnym, namiętnym romansem. Najlepiej takim, który skończy się jakimś wielkim dramatycznym show. Nie chciałem ich zawieść, więc po prostu kończyłem te relacje – mrugnął do mnie figlarnie. – Ale z tobą to zupełnie coś innego, inna historia…
Można sobie tylko wyobrazić, jaka poczułam się zażenowana. Początkowo planowałam przyznać się Bartkowi, że liczyłam na to samo. Ostatecznie jednak zaniechałam swoich planów, przez co miałam wciąż rosnące poczucie, że go zwodzę. W konsekwencji zaczęłam czuć się niekomfortowo w naszej relacji. To z mojej winy dochodziło między nami do kłótni, które były coraz częstsze.
Po wyjątkowo ostrej kłótni w końcu nie wytrzymałam i niemal wykrzyczałam mu prosto w oczy, że między nami koniec. Później już tylko poczułam niesamowitą ulgę. Nie byłam w tym odczuciu osamotniona. Moje koleżanki również nie ukrywały radości. Nie ma co się im dziwić. W końcu ten super przystojny i interesujący Bartek znów był singlem.
A teraz wydawał się pewnie jeszcze bardziej pociągający, bo wreszcie uwolnił się od „tej wiedźmy”. Nikt nie miał ani grama wątpliwości, że to on ze mną zerwał, a ja postanowiłam, że nie będę wyprowadzała nikogo z tego błędu.
Skończyłam z nim
Po rozstaniu z Bartkiem dotarło do mnie, jak bardzo nasza relacja była dla mnie zaskakująca. Nie spodziewałam się, że to będzie coś poważniejszego. Nie czułam się w ogóle na to przygotowana.
Tymczasem on coraz wyraźniej sugerował, że być może właśnie już nadszedł czas, by pomyśleć o wspólnej przyszłości. Na całe szczęście zdążyłam to urwać w ostatnim momencie, by nie stracić ostatnich resztek kontroli nad własnym życiem. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Teraz miałam okazję to wszystko na spokojnie rozważyć.
Odniosłam wrażenie, że los zaplanował dla mnie coś zgoła innego. W ciągu paru tygodni bowiem rozeszły się plotki o tym, że Bartosz zrezygnował z posady i czeka go przeprowadzka na przeciwległy kraniec kraju. Ponoć zdążył już wręczyć też wypowiedzenie, skorzystać z zaległego urlopu i nie miał w planach więcej pojawiać się w biurze. Poczułam wtedy strach. Chciałam tylko przez parę miesięcy trochę odpocząć od jego obecności, a nie tak na zawsze.
Miałam już dość tej kilkumiesięcznej relacji i mogłam przecież uznać, że Bartek to nie jest chłopak dla mnie. Szczerze powiedziawszy, byłam już bardzo bliska takiej decyzji. Ale nie spodziewałam się, że z dnia na dzień, tak nagle zostanę postawiona przed faktem, bo ktoś inny zadecydował za mnie…
Byłam na niego zła
Uznałam więc, że muszę do Bartka jechać i raz na zawsze wyjaśnić tę całą sprawę! Kiedy otworzył drzwi, przywitał mnie potężnym kichnięciem.
– Hej, nie trzeba było wpadać… – gestem zaprosił mnie do wejścia. – Dam sobie radę, lekarz był już u mnie.
– To znaczy, że coś ci dolega?
– Myślałem, że to właśnie dlatego mnie odwiedziłaś…
– Słyszałam plotki, że zrezygnowałeś ze stanowiska i przeprowadzasz się hen daleko…
– Nic z tych rzeczy… skąd w ogóle urodził ci się taki pomysł?
– Dziewczyny w pracy mówiły różne rzeczy… – zaczęłam niepewnie.
– Plotkowały też, że jesteś czarownicą – popatrzył na mnie nieco badawczo. – Ale miałaś to gdzieś. A dzisiaj jesteś tutaj, jakby ten mój wyjazd cokolwiek dla ciebie znaczył.
– No bo… – wtedy chyba dotarło do mnie, że jeżeli między nami ma coś być, muszę koniecznie zacząć mówić prawdę. – Bo zwyczajnie się bałam, że ty odjedziesz i nigdy więcej…
Nie zdążyłam nawet skończyć tego jednego zdania, a Bartek już tulił mnie mocno i całował.
Daria, 36 lat