Reklama

Siedziałem na sofie, patrząc na Olę, która bawiła się telefonem. Miała 24 lata, a ja zbliżałem się do 45. Niby nic wielkiego, różnica wieku to przecież tylko liczba, powtarzałem sobie w myślach. Ale z każdym dniem coraz trudniej było mi ignorować ten cichy głos w głowie, który szeptał, że coś tu jednak nie gra.

Reklama

Chciałem poczuć się młodo

Poznaliśmy się przypadkiem na siłowni. Była tam z koleżanką, śmiały się z czegoś. Zagadałem, niepewny, co z tego wyniknie. Nie wiem, jakim cudem, ale zaiskrzyło. Od razu poczułem, że może dzięki niej udowodnię sobie, że wciąż jestem młody i atrakcyjny. Wszedłem w ten związek z nadzieją, że odzyskam dawne lata, że znów poczuję się jak 20-latek, pełen życia i przygód.

Ale im więcej czasu spędzaliśmy razem, tym bardziej dostrzegałem różnice. Czasem łapałem jej spojrzenia – już nie takie beztroskie jak na początku. Rozmowy, które kiedyś płynęły lekko, zaczęły tracić swój rytm. Czułem, że próbuję udawać kogoś, kim już dawno nie byłem.

– Szymon? – Ola wyrwała mnie z zamyślenia. – Czemu tak na mnie patrzysz?

– Po prostu... Zastanawiam się, jak ty to widzisz – odpowiedziałem, próbując się uśmiechnąć, choć w głowie miałem mnóstwo pytań.

– Widzę? Co masz na myśli? – zmarszczyła brwi, odkładając telefon.

Napięcie rosło. Chciałem zbyć to żartem, ale wiedziałem, że nie dam rady. Zbliżaliśmy się do momentu, kiedy nasze różnice miały wyjść na jaw.

Nie chciałem imprezować

Tego wieczoru wszystko zaczęło się sypać. Rozmawialiśmy coraz mniej, a gdy już to robiliśmy, jakbyśmy mówili w innych językach. Zaczęło się od błahostek – ona chciała iść na imprezę ze swoimi znajomymi, a ja wolałem spokojnie posiedzieć w domu. W jej oczach widziałem, że nie mogła tego zrozumieć.

Zawsze jesteś taki zmęczony – rzuciła nagle, gdy siedzieliśmy w kuchni.

– No wiesz... praca, spotkania, obowiązki – próbowałem się tłumaczyć.

– Ale co to za życie? Przecież masz jeszcze mnóstwo czasu przed sobą, a zachowujesz się, jakbyś miał sześćdziesiątkę – powiedziała, patrząc na mnie z irytacją.

Nie odpowiedziałem od razu, bo jej słowa mnie zabolały. Może miała rację? Może naprawdę zacząłem się starzeć szybciej, niż chciałem to przyznać? Czułem, że w głębi duszy próbowałem z nią walczyć o coś, co już dawno mi uciekło – o młodość. Ale ona to widziała inaczej, patrzyła na świat pełna energii, gotowa na nowe przygody. A ja? Ja czułem, jak zaczynałem się męczyć samym udawaniem, że mogę za nią nadążyć.

– Nie wszyscy chcą biegać po klubach co weekend, Ola. Dla mnie to już nie jest zabawa, tylko męka – odpowiedziałem ostrożnie.

Ola wzruszyła ramionami i wróciła do telefonu. Czułem, jak oddalamy się od siebie z każdym dniem. Zacząłem zadawać sobie pytania: co ja tu w ogóle robię? Czemu to wszystko robiłem? Dla kogo?

Prawda była brutalna. Byłem z nią, bo chciałem udowodnić sobie, że jeszcze mogę. Że nie straciłem tego, co miałem kiedyś. Tylko, że ta iluzja powoli pękała, a razem z nią nasz związek.

Przestaliśmy się rozumieć

Minęły kolejne tygodnie, a między nami było coraz gorzej. Udawaliśmy, że wszystko jest w porządku, ale te małe napięcia zaczynały przeradzać się w poważniejsze problemy. Były dni, kiedy Ola w ogóle nie chciała rozmawiać, a ja udawałem, że tego nie zauważam. A potem przychodziły takie chwile, jak tamten wieczór.

Siedzieliśmy przy kolacji, próbując rozmawiać o czymkolwiek. Było sztywno, jakbyśmy oboje trzymali się kurczowo jakiegoś scenariusza, który już dawno przestał mieć sens.

– Mam wrażenie, że ostatnio ciągle się mijamy – powiedziała nagle, odkładając widelec.

– O co ci chodzi? – zapytałem, choć znałem odpowiedź.

– O nas. O to, że nie ma między nami tego, co było na początku. Może nigdy tego nie było – odpowiedziała, patrząc mi prosto w oczy.

Zastygłem. Takiej niespodzianki się nie spodziewałem. Zamiast odpowiedzieć, zacząłem zbierać myśli, ale każde słowo, które chciałem wypowiedzieć, wydawało się bezsensowne. Ola kontynuowała:

– Szymon, ja nie wiem, co my tu robimy. Starasz się być kimś, kim nie jesteś. Ciągle widzę, jak próbujesz dogonić coś, czego już dawno nie masz. Twoje obawy przed starzeniem się, to że chcesz być młody, silny, atrakcyjny... Ja to widzę, naprawdę widzę.

Te słowa uderzyły we mnie mocniej, niż bym chciał przyznać. Właśnie to było sednem. Cały ten związek zbudowałem na próbie zaprzeczenia faktom, których nie mogłem zmienić. Myślałem, że Ola pomoże mi poczuć się młodszym, ale ona była tylko lustrem, które codziennie przypominało mi o moim wieku, o różnicach, których nie dało się przeskoczyć.

Dla niej to było łatwe

– Ola, ja po prostu... ja nie chcę być stary. Jeszcze nie teraz – wydusiłem z siebie, nie wiedząc, co innego mogę powiedzieć.

– Ale ja nie mogę z tym żyć. Nie mogę z tobą być, jeśli to jest jedyny powód, dla którego się spotykamy – odpowiedziała, łamiącym się głosem.

Wstała od stołu i podeszła do okna, odwracając się plecami. Chciałem coś powiedzieć, ale słowa nie przychodziły. Wtedy zrozumiałem, że ona już podjęła decyzję. Nasz związek był skończony, a ja musiałem to zaakceptować.

– Ola, nie musisz tak... – zacząłem, ale ona przerwała mi.

– Nie. Szymon, muszę. Nie jesteś w stanie zaakceptować tego, że się starzejesz, a ja nie mogę z tym walczyć.

W tamtym momencie dotarło do mnie, że wszystko, co zbudowaliśmy, zaczynało się rozsypywać. Ostateczny cios padł.

To była niezła niespodzianka

Ola spakowała się szybko. Zaskakująco szybko. Stałem w korytarzu, patrząc, jak wrzuca swoje rzeczy do torby, a każde jej ruchy były jak ostateczny znak końca. Nie miałem pojęcia, co powiedzieć, więc milczałem. Myślałem, że jakoś to naprawimy, że wystarczy rozmowa. Ale już wiedziałem, że na to za późno.

Może lepiej, że tak to się skończy – powiedziała nagle, z zaskakującym spokojem. – Ty potrzebujesz czegoś innego, a ja… ja po prostu nie chcę być lekarstwem na twoje lęki.

Jej słowa uderzyły mnie mocniej, niż myślałem. Czułem, że przez cały ten czas próbowałem oszukiwać nie tylko ją, ale i siebie. Moja próba walki ze starością zderzyła się z rzeczywistością – i przegrałem.

– Ola… – zacząłem, ale przerwała mi, podnosząc rękę.

– Szymon, to nie ma sensu. Przepraszam, ale tak będzie lepiej – powiedziała, zanim wyszła, nie oglądając się za siebie.

Drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem, a ja zostałem sam w pustym mieszkaniu.

Źle się z tym czułem

Cisza, która zapadła po jej wyjściu, była przytłaczająca. Stałem przez chwilę w korytarzu, wpatrując się w drzwi, jakbym wciąż czekał, że nagle wróci, zmieni zdanie. Ale nie wróciła. Oparłem się o ścianę, czując ciężar całej tej sytuacji. Wiedziałem, że to było nieuniknione, choć przez długi czas nie chciałem tego przyznać.

Przez następne dni wszystko wydawało się takie bezbarwne. Praca, znajomi, codzienne sprawy – wszystko toczyło się jak zawsze, ale ja czułem się jakby obok, jakby w zwolnionym tempie. Oczywiście, koledzy żartowali, pytali o Olę, bo przecież to była sensacja – 44-latek z młodą dziewczyną. Nie miałem siły im tłumaczyć, co naprawdę się stało. Zbywałem ich krótkimi odpowiedziami, jakby to nic nie znaczyło.

Ale prawda była inna. Z każdym dniem czułem coraz większą pustkę. Mimo że wiedziałem, że ten związek nie miał szans, to nie mogłem przestać myśleć o tym, co straciłem. Albo raczej – co próbowałem oszukać.

Szymon, 44 lata

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama