Reklama

Decyzja o wzięciu kredytu na podróż poślubną nie była łatwa, ale z każdym dniem byliśmy coraz bardziej pewni, że warto zaryzykować. Jak to w życiu bywa, pieniądze były częstym tematem rozmów, zwłaszcza że nasze zarobki nie pozwalały na spontaniczne decyzje. Mimo to, widząc błysk w oczach Tomka, gdy opowiadał o brazylijskich plażach, zaważył o tym, że zdecydowaliśmy się na ten krok. Kredyt, choć ryzykowny, wydawał się jedyną szansą na spełnienie naszego marzenia.

Reklama

Oczywiście, z czasem pojawiły się drobne napięcia – stres związany z pieniędzmi, obawy o przyszłość, różnice w podejściu do finansów. Czasami się sprzeczaliśmy, ale wciąż wierzyłam, że nasza miłość przetrwa każdą burzę.

Myślałam, że to jakiś żart

– Jutro już będziemy w Brazylii. Nie mogę w to uwierzyć! – Tomek patrzył na mnie z takim dziecięcym entuzjazmem, że nie mogłam się nie uśmiechnąć.

– Tak, to się dzieje! – odpowiedziałam, próbując ukryć lekkie napięcie w głosie. Kredyt był poważną decyzją, ale nie chciałam psuć tej chwili.

Spakowani i gotowi do drogi, czuliśmy ekscytację na każdym kroku. Sam lot minął nam na rozmowach o przyszłości, o tym, jak będzie wyglądało nasze życie po powrocie. Oczywiście temat kredytu wracał, a Tomek próbował mnie uspokoić, że jakoś sobie z tym poradzimy.

– Teraz podróż życia, a potem zaczniemy planować rodzinę, kupimy dom... – mówił, a ja próbowałam wyobrazić sobie naszą przyszłość. Jednak w głowie pojawiała się myśl, że może to wszystko dzieje się zbyt szybko.

Po przylocie do Brazylii poczuliśmy się, jakbyśmy trafili do innego świata. Kolory, zapachy, dźwięki – wszystko było tak intensywne i pełne życia. Przez kilka dni cieszyliśmy się każdą chwilą. Spacerowaliśmy po plażach, próbując lokalnych specjałów, śmiejąc się do rozpuku z każdego małego nieporozumienia językowego. Pewnego dnia, kiedy wracaliśmy do hotelu, zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak. Nasz pokój był splądrowany, a wszystkie nasze rzeczy zniknęły. Początkowo myślałam, że to jakiś żart, ale kiedy Tomek, blady jak ściana, powiedział:

– Okradli nas... – zrozumiałam, że to prawda.

– Jak to możliwe? – krzyknęłam, czując, jak ogarnia mnie panika.

– Wszystko przepadło, nie mamy ani grosza... – Tomek wyglądał na zagubionego i przestraszonego, a ja po raz pierwszy czułam, że grunt osuwa mi się spod nóg. Byliśmy w obcym kraju, bez pieniędzy i jakiejkolwiek pomocy.

Nasza relacja zaczyna się kruszyć

Powrót do Polski bez grosza przy duszy był chyba najtrudniejszym doświadczeniem w naszym życiu. W samolocie nie byliśmy w stanie ze sobą rozmawiać. Tomek wpatrywał się przez okno, a ja próbowałam powstrzymać łzy. Wiedziałam, że to nie jest czas ani miejsce na emocje, ale czułam, jak nasza relacja zaczyna się kruszyć.

Jak mogliśmy być tak głupi? – wypaliłam w końcu, kiedy siedzieliśmy już w domu, wpatrując się w stertę rachunków i przypomnień o kredycie.

– Myślisz, że to dla mnie łatwe? – odpowiedział Tomek, a jego głos zdradzał frustrację i złość. – Kto mógł przewidzieć, że zostaniemy okradzeni? Wszyscy mówią, że to się zdarza, ale nie sądziłem, że nas to spotka.

– Ale dlaczego nie pomyśleliśmy o jakiejś alternatywie? – mówiłam, próbując ukryć drżenie głosu. – Może to był zły pomysł od początku.

– A czy to moja wina? – Tomek podniósł głos. – Przecież to była nasza wspólna decyzja!

Czułam, jak napięcie narasta, a każda kolejna wymiana zdań tylko podsycała emocje. Nie wiedziałam, jak radzić sobie z tą sytuacją. Tomek nie chciał słuchać, a ja nie mogłam pozbyć się poczucia winy.

Kilka dni później spotkałam się z przyjaciółką. Wiedziałam, że muszę z kimś porozmawiać, bo inaczej pęknę.

– Co się dzieje? Wyglądasz, jakbyś nie spała od tygodni – Agnieszka przywitała mnie z troską.

– Bo tak jest... – odpowiedziałam, czując, jak wszystko ze mnie opada. – Zostaliśmy okradzeni w Brazylii, a teraz mamy długi i... problemy w małżeństwie.

– O mój Boże, co za koszmar – powiedziała, przytulając mnie. – A jak Tomek? Co z nim?

– Jest zły. Na siebie, na mnie, na cały świat. Nie wiem, co robić. Czuję, że nasza relacja się sypie, a ja nie umiem tego zatrzymać – przyznałam, ocierając łzy.

Agnieszka milczała przez chwilę, jakby próbując znaleźć właściwe słowa, które mogłyby mi pomóc.

Wątpił w naszą przyszłość

W pewien deszczowy wieczór, gdy siedziałam w kuchni, usłyszałam rozmowę Tomka z Michałem, jego starszym bratem. Nie chciałam podsłuchiwać, ale drzwi były uchylone, a ich głosy niosły się po całym mieszkaniu.

– Michał, nie wiem, co robić – usłyszałam, jak Tomek mówi znużonym głosem. – Kredyt nas przygniata, a Kasia... Boję się, że tego nie przetrwamy.

Poczułam, jak serce mi zamiera. Tomek wątpił w naszą przyszłość, a ja nie miałam pojęcia, jak temu zaradzić.

– Musisz z nią porozmawiać – odpowiedział Michał. – To nie jest łatwe, wiem, ale bez tego się nie da. Musicie to przetrwać razem, inaczej będzie coraz gorzej.

Nie mogłam dłużej tego słuchać. Wybiegłam z kuchni i stanęłam przed nimi, zanim zdążyłam się zastanowić nad konsekwencjami.

– Słyszałam waszą rozmowę. Nie możemy tego dłużej ignorować. To jest nasz wspólny problem. Czuję, że tracimy grunt pod nogami i boję się, że nie damy sobie rady – wyrzuciłam z siebie jednym tchem.

W pokoju zapanowała ciężka cisza, jakby słowa w końcu osiągnęły swoje miejsce.

– Masz rację. Ale nie wiem, co robić – przyznał Tomek, a jego głos był pełen napięcia i smutku.

Zanim zdążyłam się opanować, wybuchła burzliwa kłótnia. Wszystkie nasze lęki, frustracje i niewypowiedziane pretensje wylały się na powierzchnię. Tomek w końcu przyznał, że zaczyna się bać odpowiedzialności za długi, a ja nie mogłam dłużej udawać, że to wszystko nie ma na mnie wpływu. To był moment, kiedy musieliśmy zderzyć się z rzeczywistością.

Jestem przerażona

Następnego dnia postanowiłam odwiedzić szwagra. Czułam, że muszę z kimś porozmawiać, a jego rady mogłyby okazać się bezcenne. Gdy zapukałam do jego drzwi, przywitał mnie z lekkim zdziwieniem, ale i z życzliwością.

– Wejdź, proszę – powiedział, zapraszając mnie do środka. – Jak się trzymasz?

Usiadłam na kanapie, próbując zebrać myśli. Michał patrzył na mnie z troską.

– Jestem przerażona – zaczęłam, czując, że z trudem powstrzymuję łzy. – Tomek i ja... nie wiem, czy sobie poradzimy. On zaczyna wątpić, a ja nie wiem, jak dalej z tym żyć.

Michał skinął głową, jakby rozumiał każdą emocję, którą próbowałam wyrazić.

To, co przeżywacie, jest naprawdę trudne. Ale wiesz, Tomek zawsze był trochę impulsywny. Często reaguje emocjonalnie, ale to nie znaczy, że się poddaje. Musicie oboje zrozumieć, co jest dla was najważniejsze.

Przytaknęłam, chociaż nie byłam pewna, czy rozumiem, co to dla nas oznacza.

– Spróbuj porozmawiać z nim jeszcze raz, ale tym razem na spokojnie. Powiedz mu, jak się czujesz, ale też postaraj się go wysłuchać. On też się boi, chociaż nie zawsze to okazuje – mówił Michał, a jego słowa były jak powiew świeżego powietrza.

– Myślisz, że to wystarczy? – zapytałam niepewnie, szukając w jego oczach jakiegoś potwierdzenia.

– Nie wiem – odpowiedział szczerze. – Ale w związkach chodzi o to, żeby próbować. Czasem po prostu trzeba zaufać, że miłość znajdzie sposób.

Wróciłam do domu z nową nadzieją. Wiedziałam, że przed nami długa droga, ale czułam, że warto spróbować. Michał pomógł mi zrozumieć, że nie jestem w tym sama. Być może to był właśnie ten brakujący element, który musieliśmy odnaleźć.

Wszystko wymknęło się spod kontroli

Wieczorem, kiedy Tomek wrócił z pracy, zebrałam się na odwagę, by porozmawiać z nim raz jeszcze. Wiedziałam, że to będzie trudne, ale Michał miał rację – musieliśmy spróbować, jeśli chcieliśmy uratować naszą relację.

– Możemy porozmawiać? – zapytałam, gdy wszedł do mieszkania, wyglądając na zmęczonego i przygnębionego.

– Jasne – odpowiedział, choć w jego głosie było wyczuwalne napięcie.

Usiedliśmy razem przy stole. Serce mi biło mocno, ale wiedziałam, że nie mogę się wycofać.

– Przepraszam za to, jak ostatnio się zachowałam – zaczęłam, chcąc złagodzić atmosferę. – Wiem, że oboje jesteśmy zestresowani, ale musimy to przetrwać razem.

Tomek wziął głęboki oddech, jakby ważył każde słowo, które miał zamiar powiedzieć.

– Też przepraszam. Wiem, że ostatnio nie byłem fair. Po prostu czuję, że wszystko się wymyka spod kontroli i nie wiem, jak sobie z tym poradzić – powiedział szczerze.

Przez chwilę po prostu siedzieliśmy w ciszy, każde z nas próbowało zrozumieć drugie. W końcu postanowiliśmy się otworzyć – mówiliśmy o swoich lękach, frustracjach i nadziejach.

– Wiesz, naprawdę się boję, że nie damy rady z tym kredytem, że nas to wszystko przytłoczy – wyznałam, ściskając jego rękę.

– Rozumiem cię. Ja też się boję. Ale wiem, że bez ciebie sobie nie poradzę. Przepraszam, że zwątpiłem – odpowiedział, patrząc mi w oczy.

Ta szczera rozmowa była punktem zwrotnym. Nie rozwiązaliśmy od razu wszystkich problemów, ale poczuliśmy, że znów mamy siebie. Zrozumieliśmy, że musimy razem stawić czoła tym wyzwaniom. Zastanawiałam się, czy nasza miłość przetrwa tę próbę, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam, że jest nadzieja. Mimo wszystkich przeciwności, damy radę.

Reklama

Katarzyna, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama