Reklama

Znów to zrobił. Darek, ten cholerny sąsiad, zaparkował na moim miejscu. Poczułam, jak krew gotuje się we mnie, kiedy zobaczyłam jego srebrną hondę. Ile razy można mu to tłumaczyć? Co on sobie myśli? Wzięłam klucze i zamknęłam drzwi tak mocno, że aż szyby zabrzęczały.

Reklama

– Kolejny dzień, kolejna bitwa – mruknęłam do siebie pod nosem, idąc szybkim krokiem do jego drzwi.

Darek. Z pozoru ułożony, zawsze z tym swoim cynicznym uśmieszkiem, tak naprawdę był mistrzem manipulacji. Każda nasza kłótnia kończyła się tym samym – jego obojętnością i moją frustracją. A moje małżeństwo z Krystianem… cóż, było spokojne, może zbyt spokojne, jak ciepła herbata bez smaku. Czasem tęskniłam za uczuciem, że żyję. Darek, choć doprowadzał mnie do szału, wywoływał we mnie emocje, które myślałam, że już dawno wygasły.

Stojąc przed jego drzwiami, poczułam się bardziej wściekła, niż powinnam. To przecież tylko miejsce parkingowe, prawda? Ale ten gniew był czymś więcej. To była frustracja, która gotowała się we mnie od miesięcy.

Gotowałam się na jego widok

Waliłam w drzwi, nie bacząc na to, że sąsiedzi mogą mnie słyszeć.

Zobacz także

– Darek! Otwieraj, bo zaraz wyważę te drzwi! – krzyknęłam.

Usłyszałam kroki po drugiej stronie, a chwilę później drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Stał tam, jak zawsze z rękami w kieszeniach, z tym cholernym uśmieszkiem na ustach.

Znowu coś się stało, Halina? – zapytał spokojnie, jakby to była rozmowa o pogodzie.

Poczułam, jak złość wrze we mnie jeszcze bardziej.

– Ile razy mam ci mówić, żebyś nie parkował na moim miejscu?! To już przegięcie, Darek! – zaczęłam wyrzucać z siebie słowa, gotowa na kolejną kłótnię.

– To tylko miejsce, Halina. Nie sądzisz, że przesadzasz? – odpowiedział, lekko unosząc brew.

Zbliżyłam się o krok, gotowa wylać na niego całą moją złość.

Nie mów mi, że przesadzam! – wrzasnęłam, czując, jak emocje zaczynają mnie przytłaczać.

Ale on tylko uśmiechnął się szerzej.

– Nie muszę. Widać to w twoich oczach – odpowiedział, patrząc mi prosto w twarz.

Zamilkłam. To, jak na mnie patrzył, nagle nie miało już nic wspólnego z parkingiem. Cisza, która zapadła między nami, była nienaturalna, pełna napięcia. Złość mieszała się z czymś innym, z czymś, czego nie chciałam przed sobą przyznać.

Czułam, że powinnam odejść, odwrócić się i zamknąć za sobą drzwi. Ale stałam tam, patrząc mu prosto w oczy, a on nie odrywał wzroku ode mnie. I wtedy to się stało. Zanim zdążyłam pomyśleć, nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku, a ja zdałam sobie sprawę, że ta sąsiedzka wojna miała zupełnie inne podłoże.

Działałam jak w letargu

Każde kolejne spotkanie z Darkiem było bardziej intensywne. Już nie kłóciliśmy się o miejsce parkingowe, nie warczeliśmy na siebie o głupoty. Zamiast tego kradliśmy chwile, ukradkiem spoglądając na siebie w ogrodzie, kiedy Krystian był w pracy. Byłam coraz bardziej pogubiona, rozdarta między moim małżeństwem a tym, co działo się z Darkiem.

Pewnego wieczoru, gdy sąsiad przyszedł do mnie pod pretekstem pożyczenia narzędzi, sprawy wymknęły się spod kontroli. Kiedy tylko Krystian poszedł spać, uciekłam na taras, a Darek czekał tam na mnie, oparty o balustradę. Czułam, jak moje serce bije szybciej, gdy nasze spojrzenia się spotkały.

Halina, co my robimy? – zapytał, ale w jego głosie nie było wyrzutów. Była tylko ciekawość i coś, czego nie potrafiłam nazwać.

– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze, podchodząc bliżej. – Ale wiem, że nie mogę przestać.

Nasze ukradkowe spotkania stały się codziennością. W ciągu dnia byłam przykładną żoną, gotowałam, sprzątałam, dbałam o dom. Ale w nocy, gdy Krystian spał, a ja siedziałam na tarasie, myślałam tylko o Darku. To było jak uzależnienie, coś, czego nie mogłam kontrolować. Ale jednocześnie wiedziałam, że to nie mogło trwać wiecznie.

Pewnej nocy, leżąc obok Krystiana, poczułam falę winy, która uderzyła mnie z pełną mocą. Patrzyłam na jego spokojną twarz i zdałam sobie sprawę, jak bardzo go krzywdzę. Ale to, co miałam z Darkiem, było jak ogień – coś, czego nie chciałam gasić, mimo że wiedziałam, że mogę się poparzyć.

Nie zgodziłam się na rozstanie

Darek nie był głupcem. Wiedział, że nasza gra zaczyna się komplikować. Zaczął unikać dłuższych rozmów, a nasze spotkania stawały się rzadsze. Pewnego dnia zadzwonił do mnie, zapraszając do swojego mieszkania. Coś w jego głosie sprawiło, że poczułam niepokój. Wiedziałam, że to nie będzie miłe spotkanie.

Kiedy dotarłam na miejsce, Darek czekał na mnie, siedząc na kanapie. Nie uśmiechał się tym razem.

Musimy to zakończyć – powiedział, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

– Co? Dlaczego? – zapytałam zszokowana, ale w głębi duszy wiedziałam, że to musiało kiedyś nadejść.

To nie prowadzi do niczego dobrego – odparł, patrząc na mnie z tą samą obojętnością, którą zawsze pokazywał, gdy coś go nie interesowało.

– Jak możesz?! – wybuchłam, a łzy zaczęły mi napływać do oczu. – Po tym wszystkim… Myślisz, że to takie proste? Ja... nie mowy! Nie zgadzam się!

– Halina… ja nigdy nie obiecywałem ci niczego poważnego – odparł, spokojnie, a jego słowa były jak cios prosto w serce.

Wściekła i zraniona, wybiegłam z jego mieszkania. Ale wiedziałam, że Darek nie dał mi wyboru. Jeśli chciałam zachować jakąkolwiek resztkę swojego życia, musiałam odejść. Jednak złość i poczucie zdrady nie dawały mi spokoju. Ja nie chciałam tego kończyć, nie ma mowy! Bo inaczej… co mi pozostanie?

Jak mógł mi to zrobić?

Kilka dni później atmosfera w domu była dziwnie napięta. Krystian chodził po mieszkaniu jak cień, ledwo zwracając na mnie uwagę. Z początku myślałam, że to tylko stres związany z pracą, ale im dłużej to trwało, tym bardziej zaczynałam czuć, że coś jest nie tak.

Pewnego wieczoru, siedząc przy kolacji, nie wytrzymałam.

Kochanie, co się dzieje? Ostatnio prawie ze sobą nie rozmawiamy. Coś cię trapi? – zapytałam, próbując przełamać ciszę, która zdawała się nas otaczać od kilku dni.

Mąż, zwykle opanowany i spokojny, nagle spojrzał na mnie z takim chłodem, że przeszedł mnie dreszcz. Odłożył sztućce i pochylił się lekko nad stołem.

Dostałem coś kilka dni temu – powiedział cicho, ale jego głos był napięty, niemal groźny.

Patrzyłam na niego, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.

– Co dostałeś? – zapytałam, próbując zachować spokój, ale moje serce biło jak oszalałe.

Wstał, podszedł do szuflady i wyjął z niej kopertę. Podał mi ją, a ja otworzyłam drżącymi rękami. W środku znajdowały się zdjęcia. Zdjęcia mnie i Darka, kiedy całowaliśmy się na tarasie, kiedy wymykaliśmy się ukradkiem. Każdy moment naszego ukrytego romansu został uwieczniony. W kopercie była także krótka notatka, anonimowy list, w którym ktoś dokładnie opisał nasze spotkania, godziny, miejsca. Wszystko.

Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Krystian stał nade mną, patrząc, jak przeglądam te dowody. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć, jak się bronić.

Jak mogłaś mi to zrobić? – mąż przerwał ciszę, a jego głos był pełen bólu. – Kim ty w ogóle jesteś?

– To nie jest tak… – zaczęłam, ale przerwał mi natychmiast.

– Nie obchodzi mnie, jak to było. Widziałem wszystko. Myślałem, że jesteśmy szczęśliwi. Myliłem się – jego słowa były jak nóż w moim sercu.

Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, ale nie mogłam. Cała sytuacja wymykała się spod kontroli. Czułam, że tracę wszystko, co było dla mnie ważne.

Mąż odwrócił się i bez słowa wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą z tymi zdjęciami. Wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo.

Wszystko ma swoje konsekwencje

Nie mogłam znieść myśli, że to Darek musiał wysłać ten list. Tylko on wiedział o naszym romansie i miał dostęp do takich zdjęć. Zrozpaczona, wściekła, pełna gniewu i rozczarowania, postanowiłam stawić mu czoła. Musiałam usłyszeć jego wyjaśnienia.

Wszystko we mnie kipiało, kiedy zadzwoniłam do jego drzwi. Otworzył je zaskoczony moim widokiem, ale nie wydawał się specjalnie zdenerwowany.

– Co ty tutaj robisz? – zapytał, ale nie odpowiedziałam od razu.

To ty wysłałeś ten list! Dlaczego?! – krzyknęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.

Darek westchnął i spuścił wzrok. Zamiast gniewu, zobaczyłam w jego oczach coś, czego nie potrafiłam zrozumieć – może było to poczucie winy, może smutek.

– Musiałem, Halina. Nie mogłem dłużej tego ciągnąć – odpowiedział, próbując złapać mój wzrok. – Nie chciałem, żebyś się angażowała tak bardzo. Wiedziałem, że to nie skończy się dobrze.

– Zniszczyłeś wszystko! – krzyknęłam, a głos mi się załamał. – Zrujnowałeś moje małżeństwo, moje życie! Dlaczego po prostu nie mogłeś mi powiedzieć, że chcesz to zakończyć?

Milczał przez chwilę, jakby szukał odpowiednich słów. W końcu powiedział cicho:

– Mówiłem! Ale wiedziałem, że nie posłuchasz. Musiałem to zrobić w taki sposób, żebyś nie miała wyboru. To była jedyna opcja.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Zdałam sobie sprawę, że byłam tylko pionkiem w jego grze, kimś, kto mógł zostać wykorzystany i odrzucony, kiedy przestał być wygodny. Moje serce pękało z rozpaczy, a jednocześnie czułam falę gniewu i poczucie całkowitej porażki.

Jesteś tchórzem – rzuciłam w jego stronę, po czym odwróciłam się na pięcie i wyszłam, nie oglądając się za siebie. Nie chciałam widzieć jego twarzy ani słyszeć jego wymówek.

Wiedziałam, że to koniec. Koniec wszystkiego.

Próbowałam uciec od siebie

Minęły tygodnie. Mąż wyprowadził się z naszego domu, zostawiając mi tylko krótką notatkę z prośbą o przestrzeń. Nie mogłam go winić – zniszczyłam wszystko, co mieliśmy. Nasze małżeństwo, które kiedyś wydawało się tak solidne, legło w gruzach. Każdy dzień w pustym domu przypominał mi o błędach, jakie popełniłam.

Darek zniknął z mojego życia tak samo szybko, jak się w nim pojawił. Nie szukałam go. Nie miałam siły ani ochoty walczyć o coś, co od początku było skazane na porażkę. Patrząc wstecz, zastanawiałam się, co mnie do niego przyciągnęło. Czy to była chęć ucieczki od rutyny? Tęsknota za czymś innym? Czy może po prostu potrzebowałam poczuć się żywa, nawet kosztem wszystkiego?

W końcu zrozumiałam, że to, co zrobiłam, było tylko marną próbą ucieczki od samej siebie. Szukałam emocji, które myślałam, że dawno zniknęły, ale to, co znalazłam, było tylko destrukcją. Nie mogłam cofnąć czasu ani naprawić szkód, jakie wyrządziłam.

Teraz, siedząc samotnie w pustym domu, zdałam sobie sprawę, że byłam na tej wojnie od samego początku. Nie z Darkiem, nie z Krystianem, ale z samą sobą.

I przegrałam.

Reklama

Halina, 40 lat

Reklama
Reklama
Reklama