Reklama

Tata był skałą, fundamentem, na którym opierał się nasz dom. Gdy byłam małą dziewczynką, to on podnosił mnie wysoko nad głowę i mówił, że kiedyś polecimy razem na Księżyc. Nie polecieliśmy. Ale w moim świecie zawsze był gigantem – większym od życia, silniejszym od wszystkich przeciwności losu.

Reklama

Ojciec często wyjeżdżał. Praca, delegacje, zobowiązania. Nigdy się temu nie dziwiliśmy. Brat kiedyś rzucił mimochodem, że tata ma pewnie drugą rodzinę na drugim końcu miasta, ale wtedy wszyscy się roześmialiśmy. Bo przecież tata był dobrym człowiekiem. Dopiero jego śmierć sprawiła, że zaczęliśmy zadawać pytania.

Kiedy zadzwoniła mama, jej głos był pusty.

– Tata nie żyje...

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Nie wiedziałam jeszcze, że to dopiero pierwszy odłamek mojego rozsypującego się świata.

Miałam ochotę uciec

Tego dnia cmentarz tonął w szarości. Niebo zawisło nad nami ciężkie i nieruchome, jakby nie miało siły poruszyć nawet jednym obłokiem. Ksiądz mówił coś o nadziei, życiu wiecznym, o tym, że tata był człowiekiem honoru. Słuchałam, ale tak naprawdę moje myśli były gdzieś indziej. Stałam obok matki, która ściskała w ręku czarną chusteczkę, wbijając wzrok w mokrą ziemię. Tomek stał sztywno, z dłońmi schowanymi w kieszeniach czarnego płaszcza. Nie płakał. Ja też nie. Nie dlatego, że nie bolało. Po prostu ból był inny. Taki, który ściska wnętrzności, ale nie pozwala się wydostać na zewnątrz.

Zimny wiatr przemykał pomiędzy grobami. Ludzie kasłali w zaciśnięte dłonie, ktoś wycierał nos w chusteczkę, ktoś inny ściskał ramię swojej żony. Przez chwilę miałam ochotę uciec. A potem zobaczyłam ją. Kobieta pojawiła się nagle, jakby wyrosła spod ziemi. Szczupła, w długim płaszczu, z dwójką nastolatków po bokach. Nie znałam jej. Nie znałam też tych dzieci, ale kiedy spojrzałam na chłopaka – coś w mojej głowie zaskoczyło. Miał oczy mojego ojca. Nie… to musiała być pomyłka. Ale w chwili, gdy kobieta uniosła podbródek i przemówiła, poczułam, jak całe moje ciało kostnieje.

Chcemy pożegnać ojca – powiedział chłopak.

Wszyscy zamarli. Mama wciągnęła powietrze, a potem powoli obróciła głowę w jego stronę.

– Co… powiedziałeś? – jej głos drżał, ale nie z żalu, tylko ze złości.

Brat momentalnie się wyprostował. Spojrzał na kobietę, potem dzieci stojące obok niej. Ja po prostu stałam w bezruchu, niezdolna do wykonania żadnego ruchu. Ludzie zaczęli się oglądać. Szeptali, patrzyli po sobie, próbując rozgryźć sytuację. Ale kobieta nie wyglądała na speszoną. Nie wyglądała nawet na szczególnie poruszoną.

Krzyk przeszył powietrze

Byłam z Janem przez ostatnie piętnaście lat – powiedziała cicho, ale stanowczo.

Mama wydała z siebie zduszony dźwięk, jakby ktoś ją uderzył.

– Kłamstwo! – wrzasnęła.

Jej krzyk przeszył powietrze niczym ostrze. A potem wszystko się posypało. Zdążyłam się zorientować, Tomek podszedł do chłopaka, który, miał być naszym przyrodnim bratem i złapał go za kołnierz.

Kim, do cholery, jesteś?! – warknął mu w twarz.

Chłopak nawet się nie cofnął.

– Odsuń się – powiedział tylko, a jego głos był niski, chłodny, ale nieco napięty.

Brat nie zamierzał się odsuwać. Jego pięści zacisnęły się jeszcze mocniej.

Mój ojciec nie miał innych dzieci! – syknął. – Więc lepiej idź stąd, zanim…

Ale nie zdążył dokończyć. Bo chłopak uderzył pierwszy. Jeden, szybki cios prosto w szczękę mojego brata. Tomek zachwiał się, ale nie upadł. Zamiast tego rzucił się na przeciwnika. I nagle pogrzeb mojego ojca zmienił się w bójkę.

Słowa ugrzęzły w gardle

Krzyki. Szarpanina. Ludzie się rozstąpili, ktoś upuścił wieniec, starsza kobieta w ciemnym kapeluszu zaczęła głośno się modlić. Mama stała jak skamieniała. Nie drgnęła nawet o milimetr, tylko patrzyła na tę kobietę – tę, która twierdziła, że przez ostatnie piętnaście lat była z moim ojcem. A potem, nieoczekiwanie, zrobiła coś, czego nikt się nie spodziewał. Podniosła rękę i z całej siły wymierzyła jej policzek. Dźwięk uderzenia rozległ się wyraźnie, mimo wiatru i zamieszania wokół.

Mój mąż był porządnym człowiekiem – syknęła przez zaciśnięte zęby. – Nie był… nie mógł…

Ale słowa ugrzęzły jej w gardle. Bo kobieta wcale się nie cofnęła. Nie odwróciła wzroku. Nie powiedziała „przepraszam”. Zamiast tego spojrzała mojej matce prosto w oczy i szepnęła:

– Był. I pani o tym wie.

Stałam, wciąż nie mogąc się ruszyć. Patrzyłam, jak wszystko wokół mnie się rozpada. Jak całe życie, które znałam, nagle przestało istnieć. Mama drżała. I wtedy, jakby coś w niej pękło, odwróciła się na pięcie i uciekła. Pomiędzy grobami, bez słowa. Nie pobiegłam za nią. Nie mogłam. Bo wciąż czułam, jak mój świat osuwa mi się spod stóp.

Nie wiedziałam, co powiedzieć

Kiedy dotarłam do domu, w mieszkaniu panowała martwa cisza. Zdjęłam płaszcz i ostrożnie zajrzałam do salonu. Mama siedziała na kanapie, wciąż w tym samym czarnym płaszczu, w którym wybiegła z cmentarza. Miała zaczerwienione oczy, ale nie płakała. Wpatrywała się w jeden punkt na ścianie, jakby nie zauważyła, że weszłam.

– Mamo…

Nie zareagowała. Zrobiłam kilka kroków w jej stronę, usiadłam na fotelu naprzeciwko.

– Przez piętnaście lat… – wyszeptała, nie patrząc na mnie. – Przez piętnaście lat żyłam w kłamstwie.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Milczałam.

– Tyle razy jeździł w delegacje, tyle razy mówił, że ma spotkania… – jej głos zadrżał, ale nadal się nie rozpłakała. – A ja, głupia, nigdy nie zadawałam pytań. Bo to był Jan. Mój mąż i człowiek, któremu ufałam bezgranicznie.

Przypomniałam sobie, jak Tomek żartował kiedyś, że tata ma drugą rodzinę. Wtedy wszyscy się śmialiśmy.

– A może powinnam się domyślić? – mówiła dalej mama. – Może dawał mi sygnały, tylko ja nie chciałam ich widzieć?

Zacisnęłam dłonie na kolanach. Czułam, że powinnam coś powiedzieć, ale nie miałam pojęcia co. Znowu zapadła cisza. Mama była ofiarą tej sytuacji. A jednak czułam, że coś jest nie tak.

– A jeśli to nie była pierwsza kobieta? Jeśli są inne?– zapytałam, zanim zdążyłam się ugryźć w język.

Wtedy spojrzała na mnie tak, jakby naprawdę dostała policzek.

– Nie mów tak – wyszeptała. – Nie odbieraj mi chociaż wspomnień.

Przygryzłam wargę. Nie miałam pojęcia, co mam zrobić z tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło.

Nie mogłam tego tak zostawić

Tomek wpadł do mieszkania jak burza. Był jeszcze bardziej roztrzęsiony niż na cmentarzu.

Widziałem tego chłopaka – powiedział od progu. – Stał przed blokiem, przy samochodzie.

Zamarłam.

– Co zrobiłeś? – zapytała mama, prostując się na kanapie.

– Nic – rzucił przez zaciśnięte zęby. – Ale miałem ochotę mu powiedzieć, żeby więcej się tu nie pokazywał.

Mama odetchnęła, ale ja nie mogłam tego tak zostawić.

Trzeba z nią porozmawiać – powiedziałam nagle.

Tomasz spojrzał na mnie, jakby nie dosłyszał.

– Z kim?

– Z tą kobietą. Jeśli ojciec rzeczywiście był z nią przez piętnaście lat, to ona wie o nim więcej, niż my chcemy przyznać.

Mama zacisnęła usta.

Nie chcę o niej słyszeć – wyszeptała.

Brat spojrzał na mnie z niechęcią.

– Serio? Chcesz z nią rozmawiać?

Nie odpowiedziałam od razu. Wiedziałam jedno. Nie mogłam żyć w nieświadomości.

Chciałam prawdy

Wieczorem wzięłam telefon i zaczęłam przeszukiwać internet. Imię i nazwisko kobiety usłyszałam na cmentarzu, wśród szeptów ludzi, którzy zaczęli plotkować. Wystarczyło kilka chwil, bym znalazła jej adres. Rano ubrałam się, wzięłam kluczyki do samochodu i wyszłam z domu. Nie powiedziałam mamie, dokąd idę. Wiedziałam, że by mnie powstrzymała.

Drzwi otworzyły się po kilku sekundach. Stała przede mną ta sama kobieta, którą widziałam na cmentarzu. Była jeszcze bardziej zmęczona niż wtedy, jakby ostatnie dni odebrały jej resztki sił. Spojrzała na mnie uważnie, ale nie była zdziwiona.

– Wiedziałam, że przyjdziesz – powiedziała cicho.

Nie odpowiedziałam. Nie przyszłam tu na rozmowy pełne emocji. Chciałam prawdy. Weszłam do środka. Mieszkanie było skromne, bez żadnych luksusów. Na stoliku stało zdjęcie ojca. Poczułam ukłucie w sercu, ale nie dałam tego po sobie poznać.

– Przez ile lat tata mnie okłamywał? – zapytałam, patrząc jej prosto w oczy.

Usiadła, jakby nagle zabrakło jej sił.

– Nie wiem, co ci powiedzieć. Twój ojciec... był skomplikowanym człowiekiem. Nie miał odwagi powiedzieć prawdy ani wam, ani mi.

– To znaczy?

Wzięła głęboki oddech.

– Obiecywał mi, że kiedyś się ujawni. Że nie chce żyć w kłamstwie. Ale za każdym razem znajdował powód, by tego nie robić. Nie potrafił wybrać.

Przez chwilę miałam ochotę wstać i wyjść. Byłam wściekła. Na ojca. Na nią. Na całą sytuację. Ale wtedy mój wzrok padł na stos dokumentów na komodzie. Wśród nich były listy. Listy od mojego ojca. Sięgnęłam po jeden z nich. Odręczne pismo, które znałam aż za dobrze. Wstrzymałam oddech, czytając pierwsze zdanie.

„Nie mogę ci dać więcej czasu. Anna zaczyna coś podejrzewać”.

Zacisnęłam palce na kartce. Mama wiedziała. Może nie wszystko, ale wiedziała. I przez te wszystkie lata milczała.

Reklama

Jowita, 25 lat

Reklama
Reklama
Reklama