Reklama

W powietrzu unosił się duszący zapach kadzidła. Mieszał się z wilgotnym, jesiennym chłodem, który wdzierał się pod płaszcze i przenikał do kości. Staliśmy wszyscy, rzędem, pod tym samym czarnym parasolem żałoby, wpatrując się w trumnę, która powoli znikała w ziemi. Matka szlochała cicho, kurczowo ściskając białą chusteczkę.

Reklama

Obok niej stała moja starsza siostra. Miała twarz zastygłą jak marmurowa maska – nie płakała, nie drżała, patrzyła w jeden punkt, jakby bała się, że jeśli spuści wzrok, straci kontrolę nad własnym ciałem. A ja? Stałam w miejscu, próbując powstrzymać drżenie dłoni. Nie byłam jeszcze gotowa na pożegnanie. Ojciec nie był ideałem – wiecznie zapracowany, zamknięty w sobie, odległy – ale był mój. Kiedy byłam dzieckiem, zawsze przywoził mi czekoladę z delegacji. Kiedy dorastałam, nie rozmawialiśmy za wiele, ale wiedziałam, że czuwał gdzieś w tle. A teraz? Teraz miałam tylko wspomnienia i pustkę.

W pewnym momencie wśród żałobników dostrzegłam twarz, której nie znałam. Młoda, elegancka kobieta nie należała ani do naszej rodziny, ani do grona przyjaciół. Czułam na sobie jej spojrzenie. Ludzie stojący wokół mnie zaczęli szeptać. Ktoś, zbyt głośno jak na taką chwilę, rzucił pytanie:

– A to kto?

Zacisnęłam pięści

– Mówię wam, to na pewno kochanka – szeptała ciotka Halina do dwóch innych kobiet.

Stałam niedaleko i usłyszałam każde słowo.

– No bo kto inny przychodzi na pogrzeb i tak stoi, jakby jej się coś od nas należało?

– Ciszej – napomniała ją druga kobieta, ale w jej oczach też było podejrzenie.

Zacisnęłam pięści. Wokół mnie szepty przybierały na sile. Nie musiałam długo czekać. Karolina postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Zawsze była tą bardziej stanowcza, gotowa powiedzieć wszystko, co myśli, bez względu na konsekwencje. Podeszła do nieznajomej, mierząc ją wzrokiem pełnym chłodnej pogardy.

Kim pani jest? – zapytała ostro siostra. – I co tu pani robi?

Kobieta spojrzała jej w oczy. Nie było w nim ani zdziwienia, ani lęku.

Przyszłam pożegnać kogoś, kto był dla mnie ważny – odpowiedziała spokojnie.

– To chyba nie byłaś dla niego na tyle ważna, skoro nam o tobie powiedział? – Karolina nie ustępowała.

Nieznajoma spuściła wzrok.

– Proszę, nie róbmy sceny – powiedziała cicho.

Stałam obok i czułam, jak moje serce bije szybciej. Kim ona była? Co miała wspólnego z moim ojcem? Wokół nas ludzie udawali, że nie słuchają, ale wszyscy czekali na dalszy ciąg.

Byłam w szoku

– Odpowiedz! – głos Karoliny stał się ostrzejszy. – Kim ty jesteś?!

Nieznajoma zacisnęła usta, jakby zastanawiała się, ile powinna powiedzieć. Jej dłonie nerwowo ściskały rękaw czarnego płaszcza. Matka nagle się zachwiała. Ciotka Halina podtrzymała ją pod ramię, ale mama odsunęła się gwałtownie.

– A więc to prawda? – jej głos był cichy, ale drżał. – Mój mąż mnie zdradzał.

Cisza, która zapadła na cmentarzu, była ciężka.

Nie przyszłam tu, by robić zamieszanie – powiedziała w końcu kobieta.

– To po co?! – Karolina była już czerwona ze złości. – Żeby napawać się swoim zwycięstwem? Żeby patrzeć, jak grzebiemy człowieka, który nas okłamywał?!

Czułam, jak puls mi przyspiesza. Wszystkie spojrzenia były skierowane na nas. Nie wytrzymałam.

Jak masz na imię? – spytałam cicho, ale stanowczo.

Spojrzała na mnie z czymś, co mogło być smutkiem.

– Alicja – odpowiedziała.

Tylko tyle. Żadnego „przepraszam”, żadnego wyjaśnienia. Ale ja już wiedziałam, że to imię będzie mnie prześladować.

Wstrzymałam oddech

Alicja. Imię brzmiało w mojej głowie jak echo, powtarzało się, odbijało od każdej myśli. Nie wiem, co bardziej mnie przeraziło – jej obecność czy to, że nie próbowała się bronić. Siostra tylko prychnęła i skrzyżowała ręce na piersi.

– No i co? Powiesz coś jeszcze? Bo jak nie, to radzę ci stąd znikać.

Alicja westchnęła ciężko. Widać było, że walczy sama ze sobą. W końcu podeszła bliżej trumny i patrząc na nią, powiedziała cicho:

– Nie byłam jego kochanką. Jestem jego córką.

Wstrzymałam oddech. Ktoś za nami się przeżegnał. Ciotka Halina aż otworzyła usta, ale po raz pierwszy w życiu nie wiedziała, co powiedzieć. Matka zbielała na twarzy.

– Nie... – wyszeptała. – To niemożliwe.

– Możliwe – powiedziała Alicja. – Urodziłam się, zanim tata się z panią związał i założył nową rodzinę.

Karolina cofnęła się o krok.

Kłamiesz – rzuciła, ale w jej głosie zabrakło wcześniejszej pewności.

Kobieta sięgnęła do torebki. Wyciągnęła coś i podała matce.

– To listy. Pisał do mnie przez lata, ale nigdy nie miał odwagi powiedzieć wam prawdy.

Matka powoli podniosła dłoń i wzięła kopertę. Palce jej drżały. A ja czułam, że mój świat właśnie runął.

Emocje sięgnęły zenitu

Matka wpatrywała się w listy, jakby bała się je otworzyć. Karolina wyrwała jej kopertę z rąk i zadrżała, gdy zobaczyła charakterystyczne, pochyłe pismo ojca.

– To niemożliwe… – wyszeptała. – Przecież ojciec zawsze był… był nasz.

Kobieta uniosła brodę, jakby chciała udowodnić, że nie cofnie się przed niczym.

Nie przyszłam tu, żeby was skrzywdzić – powiedziała. – Po prostu mam prawo go pożegnać.

Wszyscy patrzyliśmy na nią, jakby nagle spadła z innej planety. W jednej chwili ojciec, którego znałam – cichy, ciepły, czasem nieobecny, ale zawsze obecny w jakiś sposób – stał się kimś obcym.

– Jeśli to prawda, to dlaczego nigdy się nie odezwałaś? – spytałam.

Alicja westchnęła.

– Próbowałam. Ale on zawsze mówił, że to nie jest dobry moment. Że ma nową rodzinę. Że nie chce mieszać. A ja… w końcu się poddałam.

– I nagle przyszło ci do głowy, żeby się pojawić na jego pogrzebie?! – Karolina była wściekła.

Alicja spojrzała na nią z bólem.

Też straciłam ojca.

Słowa zawisły w powietrzu. Czułam, jak pęka coś we mnie, jak moje wspomnienia nagle tracą kształt. Ojciec miał drugą córkę. To moja siostra, o której nigdy nie słyszałam. A może nigdy nie chciałam słyszeć?

Nie mogłam zebrać myśli

Po pogrzebie udałyśmy się do domu. Matka siedziała w fotelu i milczała, wpatrując się w listy, jakby wciąż nie wierzyła, że są prawdziwe. Karolina chodziła po pokoju, jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce. Ja natomiast czułam, że nie jestem w stanie zebrać myśli. Ojciec miał córkę, a ja miałam siostrę.

– To jakaś paranoja – wyrzuciła z siebie Karolina, przerywając napiętą ciszę. – Nie wierzę jej. To może być jakaś naciągaczka!

Matka podniosła na nią wzrok. Był pusty, pozbawiony dawnej stanowczości.

– Ale to jego pismo… – wyszeptała. – Pisał do niej. Całe życie.

Zacisnęłam dłonie.

– Może powinniśmy z nią porozmawiać? – zapytałam, a Karolina natychmiast rzuciła mi pełne furii spojrzenie.

– Chcesz się z nią zaprzyjaźnić?! To obca baba, nie nasza rodzina!

– A jeśli jest? – spytałam cicho.

Słowa zawisły między nami. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Wszyscy zamarliśmy. Karolina spojrzała na mnie, jakby chciała mnie powstrzymać, ale już szłam korytarzem. Otworzyłam. Alicja stała na progu, niepewna, z rękami wsuniętymi do kieszeni płaszcza.

Mogę wejść? – zapytała.

Nie odpowiedziałam od razu. Wahałam się.

Musiałam to zrobić

Przez chwilę trwałyśmy w milczeniu. Kobieta czekała, ja walczyłam sama ze sobą. W końcu skinęłam głową i odsunęłam się, robiąc jej miejsce. Kiedy weszła do salonu, Karolina od razu skrzyżowała ręce na piersi i rzuciła:

– Czego chcesz? Bo chyba nie myślisz, że nagle zostaniemy rodziną.

Alicja spojrzała na nią spokojnie, ale jej dłonie lekko drżały.

Nie oczekuję niczego. Ale chcę, żebyście wiedziały, że on… mnie kochał. Może nie potrafił tego pokazać tak, jak powinien, ale pisał. Pisał do mnie przez całe życie.

Matka, która dotąd milczała, drżącymi palcami otworzyła jeden z listów. Przesunęła wzrokiem po słowach, a potem ścisnęła papier tak mocno, że niemal się pogniótł.

Mój mąż miał tajemnice – powiedziała cicho. – Nigdy nie byłam pewna, dlaczego czasem zamykał się w sobie. Teraz już wiem.

Karolina pokręciła głową.

To absurd. Nie zmienię zdania.

Alicja uśmiechnęła się smutno.

– Masz do tego prawo.

Czułam, jak narasta we mnie coś, co trudno było nazwać. Może żal, może ciekawość?

– A jeśli chciałabym cię poznać? – zapytałam.

Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Kobieta skinęła głową.

– W takim razie… możemy porozmawiać.

Wiedziałam, że to nie będzie łatwe. Ale może warto było spróbować? Bo bez względu na wszystko – ona była moją siostrą.

Reklama

Karina, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama