Reklama

Nigdy nie byłam osobą, która łatwo wybacza. Być może dlatego tak długo unikałam rozmowy z ojcem. Jego słowa, jego błędy, jego brak... wszystko to zbyt głęboko we mnie tkwiło, bym mogła udawać, że nie boli. Kiedy byłam dzieckiem, obiecywał, że zmieni się dla nas – dla mnie, dla mamy – a potem znikał na tygodnie, jakby nasz dom był tylko przystankiem. Kiedy wracał, był rozgoryczony i zimny. Najbardziej bolało, że nawet po śmierci mamy nigdy nie spróbował naprawić tej relacji. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Reklama

Nauczyłam się żyć bez niego

Lata mijały, a ja uczyłam się żyć bez niego. Wyrosłam, zaczęłam pracę, związałam się z Michałem – ciepłym, opanowanym człowiekiem, który robił wszystko, żeby mi pokazać, że miłość może być stabilna. Ale mimo tego wszystkiego, jakaś część mnie nadal była pełna gniewu. Gniewu na ojca za to, co zrobił, i za to, czego nie zrobił. Może właśnie dlatego wciąż odwlekałam tę decyzję, żeby do niego pojechać.

To Michał mnie przekonał. Wystarczyło jedno zdanie:

– Natalia, to tylko jedna wizyta. Zamkniesz ten rozdział i może poczujesz ulgę – Michał spojrzał na mnie z troską, a ja nerwowo przestępowałam z nogi na nogę.

Staliśmy w kuchni, której ciepłe światło zazwyczaj uspokajało moje nerwy. Ale nie tym razem.

– A jeśli nie? Jeśli to wszystko tylko otworzy stare rany? – odparłam.

Czułam w gardle gorycz, a w sercu ciężar, którego nawet on nie mógł zdjąć.

Michał westchnął i odłożył kubek z herbatą.

– Czasem rany muszą się otworzyć, żeby mogły się zagoić. A Święta to najlepszy moment na to – powiedział cicho.

Jego głos był spokojny, ale w oczach widziałam determinację. Zawsze wiedział, co powiedzieć, żeby dotarło to do mnie głębiej niż słowa.

Nie chciałam, żeby miał rację. Przez lata żyłam w przekonaniu, że najlepiej będzie, jeśli zostawię przeszłość za sobą. Ale prawda była taka, że przeszłość nie odpuszczała. Moje serce nadal wypełniały żal i złość, a myśli o ojcu przychodziły w najmniej oczekiwanych momentach, jak koszmar, który budzi cię w środku nocy.

Wyruszyłam w drogę

Kilka dni później zapakowałam rzeczy do torby i wsiadłam do auta. Droga do jego domu była znajoma, choć minęło wiele lat. Każdy mijany krajobraz wywoływał wspomnienia, jak zarysowane fotografie: dziecięcy śmiech w ogrodzie, głos mamy wołającej na kolację, a potem krzyki w nocy, które chciałam zapomnieć. Nacisnęłam gaz, jakby szybsza jazda mogła pomóc mi uciec przed tymi obrazami.

Kiedy zbliżałam się do miejsca, które niegdyś nazywałam domem, poczułam, jak serce zaczyna bić szybciej. Mimo to wiedziałam jedno: nie mogę zawrócić. Musiałam to zrobić – choć nie wiedziałam jeszcze, czy dla niego, czy dla siebie.

Silnik ucichł, a ja przez dłuższą chwilę siedziałam nieruchomo, patrząc na dom, który kiedyś był moim światem. Teraz wydawał się mniejszy, bardziej szary i przytłaczający. Jakby czas z niego uciekł, zostawiając tylko pustkę. Z trudem wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę drzwi, czując, jak pod stopami chrzęści żwir.

Drzwi otworzyły się, zanim zdążyłam zapukać. W progu stała ciotka Teresa – drobna, o siwiejących włosach, z wyrazem smutku, który był bardziej wymowny niż jakiekolwiek słowa.

– Natalia... – powiedziała cicho.

Jej głos był zachrypnięty, jakby płakała przez ostatnie dni.

– Cześć, ciociu. Przyjechałam... – zaczęłam, ale urwałam, widząc jej spojrzenie.

Nie zdążyłaś – przerwała mi, a te dwa słowa spadły na mnie jak ciężar. – Twój ojciec zmarł kilka dni temu.

Byłam w szoku

Poczułam, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a powietrze staje się ciężkie. Oparłam się o framugę, żeby nie upaść. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie wiedziałam, co czuć.

– Dlaczego nikt mi nie powiedział? – wydusiłam w końcu, patrząc na nią z mieszanką bólu i złości.

– Próbował do ciebie pisać, Natalia, ale nigdy nie odpowiadałaś. Co miałam zrobić? – Teresa wzruszyła ramionami, a w jej oczach była wyrozumiałość, której nie chciałam zaakceptować.

– Nie chciałam go widzieć – przyznałam z goryczą. – Ale teraz...

Ciotka wyciągnęła do mnie rękę, w której trzymała złożoną kartkę papieru.

Zostawił list dla ciebie. Wiem, że chciał coś naprawić. Może lepiej, że mimo wszystko tu jesteś.

Patrzyłam na list drżącymi rękami, jakby był kluczem do tajemnicy, której bałam się odkryć.

Przeczytałam list od ojca

Zamknęłam się w dawnym pokoju, który teraz wydawał się obcy, choć każdy kąt opowiadał historie mojego dzieciństwa. Siadłam na krawędzi łóżka, w dłoniach trzymając zmięty list. Serce waliło mi jak młotem, a umysł bił się z pytaniami. Dlaczego teraz? Co takiego mógł napisać, co zmieniłoby przeszłość?

Drżącymi palcami rozwinęłam kartkę. Pismo ojca było nierówne, jakby każda litera wymagała od niego walki.

"Natalio,
Nie wiem, czy przeczytasz ten list. Nie wiem, czy w ogóle go dostaniesz. Ale jeśli to czytasz, to znaczy, że już mnie nie ma. A ja muszę ci coś powiedzieć, nawet jeśli jest za późno, by to naprawić.

Zawiodłem cię. Wiem o tym. Nie byłem ojcem, którego zasługiwałaś mieć. Uciekałem od was, od twojej mamy, od odpowiedzialności. Gubiłem się w swoich słabościach i płaciłaś za to ty. Nie ma dnia, żebym tego nie żałował.

Próbowałem się zmienić, ale kiedy zebrałem w sobie odwagę, ty już mnie nie chciałaś. Nie winię cię. Może nawet nie zasługuję na wybaczenie. Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że kocham cię, Natalio. Zawsze kochałem, choć nigdy nie umiałem tego pokazać.

Jeśli możesz, wybacz mi. Jeśli nie – zrozumiem. Ale nigdy nie zapominaj, że byłaś dla mnie wszystkim. Tata".

Czytałam te słowa raz po raz, nie mogąc oderwać wzroku. Gniew, który od lat tlił się we mnie, mieszał się z bólem i żalem. Czułam się oszukana przez czas, przez siebie, przez niego.

– Dlaczego napisałeś to dopiero teraz? – wyszeptałam, czując, jak łzy spływają mi po policzkach.

List leżał na moich kolanach, a w głowie szalały wspomnienia: chwile, gdy był, i te, gdy go zabrakło.

Nie wiedziałam, co powinnam czuć. Wybaczyć? Zapomnieć? Gniew trzymał mnie w ryzach, ale pod nim czaiła się tęsknota za ojcem, którego nigdy tak naprawdę nie znałam.

Miałam mętlik w głowie

Cisza w domu ojca była nie do zniesienia. Zdawało się, że ściany wciąż pamiętają jego obecność – dźwięk kroków, cichy trzask gazet, a nawet te burzliwe rozmowy, które odbijały się echem w mojej pamięci. Usiadłam na kanapie w salonie, ściskając list w dłoni. Każde słowo z niego wciąż odbijało się w mojej głowie, nie pozwalając mi się od tego uwolnić.

Noc zapadła szybko. Zrobiło się chłodno, ale nie chciałam zapalać światła ani rozpalać kominka. Siedziałam w ciemności, jakbym próbowała wtopić się w ten dom i zrozumieć, co czuli w nim inni. Otworzyłam okno, wpuszczając zapach wilgotnej ziemi i chłodnego powietrza.

Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Michała. Odebrał niemal od razu.

– Jak się trzymasz? – zapytał łagodnie.

– Nie wiem – odpowiedziałam po chwili milczenia. – Zostawił list. Napisał, że żałuje, że mnie kochał... Ale to niczego nie zmienia, prawda? Przecież te słowa nie cofną tego, co było.

– Nie, ale mogą ci pomóc się z tym pogodzić – odparł cicho. – Natalia, może to nie chodzi o niego, tylko o ciebie. Wybaczenie nie oznacza, że zapomnisz. Może dzięki temu w końcu przestaniesz się karać.

– A jeśli nie chcę? – wybuchłam. – Jeśli nie zasłużył na wybaczenie?

Po rozmowie znów zostałam sama. Spacerowałam po domu, dotykając rzeczy, które po nim zostały. Stare książki, zapomniane fotografie, kubek, który wciąż stał na stole. W jednym z pokojów znalazłam szufladę wypełnioną listami. Większość z nich miała mój adres, ale nie zostały nigdy wysłane. Trzymałam je, nie wiedząc, czy dam radę przeczytać. W końcu usiadłam na podłodze, czując, jak pustka we mnie rośnie.

Pojechałam na cmentarz

Poranek nadszedł niespodziewanie szybko. Słońce, leniwie przedzierające się przez zasłony, obudziło mnie na podłodze w pokoju, w którym spędziłam noc. Obok leżała sterta listów, których jeszcze nie odważyłam się otworzyć. Może dlatego, że bałam się, co mogę w nich znaleźć, a może dlatego, że wciąż czułam gniew.

Przez kolejne godziny wędrowałam po domu ojca, zaglądając w zakamarki, które kiedyś były dla mnie codziennością. W kuchni znalazłam stare, pożółkłe zdjęcia – mnie jako dziecko, rodziców w szczęśliwych chwilach, których ledwo pamiętałam.

Wieczorem zebrałam się na odwagę i pojechałam na cmentarz. Chłodny wiatr uderzał mnie w twarz, gdy stawiałam pierwsze kroki po żwirowej alejce. Znalezienie jego grobu nie zajęło mi długo. Drewniant krzyż, prosta tabliczka, a obok świeżo postawiony znicz.

– Nie wiem, co powiedzieć – szepnęłam, kucając przy grobie. – Zawsze myślałam, że to twoja wina... Ale teraz... Może oboje zawiniliśmy.

Zapaliłam znicza i zamknęłam oczy, próbując w głowie poukładać chaotyczne myśli. Nie umiałam wybaczyć mu wszystkiego, ale nie chciałam już dźwigać tego gniewu.

– Nie wiem, czy kiedykolwiek będę gotowa, ale... spróbuję – wyszeptałam, zanim odeszłam.

Reklama

Natalia, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama