Reklama

Mieszkałam w Warszawie, pracowałam w korporacji i od kilku lat byłam żoną Michała – spokojnego i dobrego człowieka. Gdy zbliżał się mój urlop, postanowiłam spędzić go sama w Tarnowie – moim rodzinnym mieście. Michał nie protestował. Potrzebowałam odpoczynku, ale też... ucieczki. Z każdym kilometrem czułam narastającą nostalgię. Zapach lip, znajome ulice, wspomnienia. Wracałam nie tylko do miasta, ale i do dawnej siebie. Jeszcze nie wiedziałam, że ten powrót zmieni wszystko.

Reklama

Poczułam coś więcej

Park Strzelecki wyglądał niemal tak samo, jak zapamiętałam go z czasów liceum. Może drzewa były większe, może ławki wymienione na nowsze, ale ten zapach wilgotnej ziemi i kwiatów uderzył mnie z pełną siłą. Szłam powoli, jakbym się bała, że którykolwiek krok może we mnie obudzić coś, co od lat spało. Zatrzymałam się przy stawie. I wtedy go zobaczyłam.

– Kasia? – usłyszałam znajomy głos za plecami.

Odwróciłam się i zamarłam. Adam. Mój pierwszy chłopak, pierwsza miłość. Wyglądał dokładnie tak, jak wtedy, gdy żegnaliśmy się na peronie. Miał może trochę więcej zmarszczek, trochę mniej włosów. Ale to był on.

– Adam... – powiedziałam cicho.

– Nie wierzę. To naprawdę ty – uśmiechnął się i podszedł bliżej. – Co za zbieg okoliczności. Spacerujesz?

– Tak. Postanowiłam odwiedzić rodzinne strony – odpowiedziałam, siląc się na spokój. – A ty? Wciąż tu mieszkasz?

– Z żoną i synem. W tym samym mieszkaniu, co moi rodzice. Tarnów mnie trzyma – uśmiechnął się półgębkiem.

Rozmawialiśmy przez kilka minut. O liceum, o nauczycielach, o tym, jak „czas leci”. Pod tą kurtuazją czułam coś więcej. Było w tym coś niedopowiedzianego. Gdy odszedł, usiadłam na ławce i długo patrzyłam w wodę. Coś się we mnie poruszyło.

Serce biło mi jak szalone

W nocy nie mogłam zasnąć. Leżałam w dawnym pokoju, wśród znajomych szafek, ale czułam się jak intruz. Adam. Od lat nie wypowiedziałam jego imienia na głos. A teraz, po jednym przypadkowym spotkaniu, zalała mnie fala emocji, które powinnam była już dawno pogrzebać. Próbowałam przywołać się do porządku. Miałam męża, udane życie w Warszawie. Ale nie umiałam wyrzucić z głowy jego spojrzenia. Pamiętałam je dobrze – to samo, którym kiedyś patrzył na mnie, gdy całowaliśmy się w deszczu pod blokiem. Pierwsze pocałunki, pierwsze „kocham cię”, nasze listy i długie rozmowy przez telefon stacjonarny. A potem – cisza.

Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon. Nie miałam jego numeru, ale wystarczyło kilka kliknięć. Jego zdjęcie profilowe, uśmiech sprzed kilku lat. Serce biło mi jak szalone.

„Cześć. Może masz czas na kawę jutro? Chciałabym pogadać. Po prostu”.

Nacisnęłam „wyślij”, zanim zdążyłam się rozmyślić. Próbowałam zasnąć, ale cały czas przewracałam się z boku na bok. Mój mąż zasługiwał na szczerość, na wierność. Nie mogłam zaprzeczyć, że coś we mnie pękło. Jakby przez lata żyła z przygaszonym światłem i dopiero teraz, przy tym jednym spotkaniu, coś się zapaliło.

Zaskoczył mnie

Kawiarnia, w której się umówiliśmy, znajdowała się nieopodal rynku. Kiedyś przychodziliśmy tu na gorącą czekoladę po lekcjach. Teraz patrzyłam przez szybę, wypatrując znajomej sylwetki. Serce waliło mi w piersi jak oszalałe. W końcu wszedł.

– Cześć – powiedział cicho, gdy podszedł do stolika. – Cieszę się, że napisałaś.

– Ja też... choć nie wiem, czy to dobry pomysł – przyznałam, zerkając na niego ukradkiem.

Zamówiliśmy kawę. Rozmawialiśmy nieśmiało, jakbyśmy byli niepewni, czy wolno nam się śmiać ze wspólnych wspomnień. O starych nauczycielach, o festynie szkolnym, na którym złamałam obcas, a on mnie wtedy niósł przez pół rynku.

– Pamiętasz? – zapytałam, a on skinął głową.

– Jasne. Myślałem, że wtedy zostaniemy razem już na zawsze.

Zamilkłam. Jego słowa były jak igła wbita prosto w moje wspomnienia. On chyba też to poczuł, bo dodał ciszej:

– Czasem się zastanawiam, co by było, gdybyśmy wtedy się nie rozstali.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Poczułam, jak coś ściska mnie w środku.

– A ja... czasem nie wiem, czy moje życie to naprawdę „moje” życie – powiedziałam bez zastanowienia.

Zrobiło się cicho. Tylko stukanie filiżanek i cichy gwar w tle.

Może pójdziemy na spacer? – zaproponował nagle.

Skinęłam głową. Wyszliśmy razem – dwoje ludzi, którzy nie potrafili zapomnieć.

Czułam się rozdarta na pół

Spacerowaliśmy w milczeniu, mijając znajome uliczki. Skręciliśmy w stronę niewielkiego skweru, gdzie przed laty pierwszy raz się pocałowaliśmy. Nogi same nas tam zaprowadziły. Gdy stanęliśmy przy ławce, Adam zatrzymał się i spojrzał na mnie uważnie.

– Pamiętasz? – zapytał cicho.

– Tak. To był nasz pierwszy pocałunek... Padał deszcz, miałam przemoknięte trampki – uśmiechnęłam się, ale głos zadrżał mi lekko.

– To nie przypadek, że się spotkaliśmy – powiedział, nie odrywając ode mnie wzroku. – Czasem życie daje drugą szansę.

– A jeśli to tylko nostalgia? – odparłam, choć sama nie wiedziałam, czy to pytanie, czy obrona przed tym, co się działo w moim sercu.

Zamilkliśmy. Napięcie wisiało w powietrzu. Zrobił krok w moją stronę. Nie cofnęłam się. W następnej sekundzie jego usta dotknęły moich. Ten pocałunek był inny niż ten sprzed lat – głębszy, cięższy, pełen wszystkiego, co nigdy nie zostało wypowiedziane. Gdy się odsunął, nie mogłam złapać oddechu.

– To był błąd… – wyszeptałam.

– Jeśli był, to wspólny – odpowiedział spokojnie.

Serce mi waliło. Cofnęłam się o krok. Nie mogłam, nie powinnam...

– Przepraszam – powiedziałam i odeszłam, nie oglądając się za siebie.

Włóczyłam się potem po mieście bez celu. Czułam się rozdarta na pół. Gdzieś w środku coś się we mnie łamało.

Nie mogłam zasnąć

Pociąg sunął przez znajome krajobrazy, ale ja nie widziałam niczego za oknem. Myśli wciąż krążyły wokół Adama. Próbowałam sobie przypomnieć, jak to było przed tym spotkaniem, przed pocałunkiem. Wszystko wydawało się teraz blade, odległe. Warszawa przywitała mnie szarym niebem i pośpiesznym rytmem. Michał odebrał mnie z dworca.

– Jak było w Tarnowie? – zapytał, kiedy jechaliśmy taksówką.

– Dziwnie. Wzruszająco. Trochę jakbym wróciła do siebie… sprzed lat – odpowiedziałam, nie patrząc mu w oczy.

– Tęskniłaś?

– Za czymś innym – powiedziałam po chwili.

Wiedziałam, że nie zrozumie. Może nawet lepiej. W domu było wszystko tak, jak zostawiłam. Posprzątane, ułożone, bezpieczne. Michał zrobił kolację, a ja włożyłam dres i udawałam, że wszystko jest po staremu. Lecz we mnie już coś pękło. Nie potrafiłam się odnaleźć w tej codzienności. W nocy długo leżałam bezsennie, wsłuchując się w spokojny oddech męża. Dotknął mojej dłoni, ale ja ją zabrałam.

Nie chodziło tylko o Adama. Chodziło o to, że przez lata nauczyłam się nie czuć. A teraz nagle wszystko wróciło – pragnienia, tęsknoty, pytania. I jedno wielkie: co dalej? Rano Michał wyszedł do pracy, a ja patrzyłam za nim przez okno i czułam, że nic już nie będzie takie samo.

Zrozumiałam jedną rzecz

Wieczorem usiadłam sama w salonie. Michała nie było – poszedł na spotkanie ze znajomymi z pracy. Zrobiłam sobie herbatę, wyciągnęłam z szuflady stare pudełko ze zdjęciami. Przeglądałam fotografie z młodości – uśmiechnięte twarze, trochę rozmazane ujęcia. Wśród nich jedno – ja i Adam, objęci pod szkołą, śmiejący się do obiektywu. Patrzyłam na to zdjęcie długo, z dziwnym wzruszeniem.

Wzięłam telefon. Wpisałam wiadomość do Adama:

„Dziękuję ci za to, że mi przypomniałeś, kim byłam”.

Nie wysłałam jej. Po prostu patrzyłam na ekran, aż w końcu zablokowałam telefon i schowałam go z powrotem do kieszeni. Nie wiedziałam, co zrobię. Nie umiałam sobie jeszcze odpowiedzieć na pytanie, czy chcę odejść, czy tylko się obudzić. Czy to była miłość, czy tylko tęsknota za czymś, co kiedyś było czyste i prawdziwe? Ale jedno wiedziałam na pewno – nie chcę żyć na pół gwizdka. Nie chcę milczeć, uśmiechać się uprzejmie i udawać, że to wystarcza. Że wszystko gra.

Jeszcze nie wiem, co dalej. Może porozmawiam z Michałem. Może pojedziemy razem w jakieś miejsce, gdzie wszystko można zacząć od nowa. A może nie. Może dopiero nauczę się żyć dla siebie. Ale wiem jedno: już się nie zgodzę na życie bez emocji. Bez wyborów. Bo to, co się wydarzyło, choć nieplanowane i chaotyczne, zmusiło mnie do refleksji.

Katarzyna, 36 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama