Reklama

Zawsze myślałam, że życie to tylko seria przypadkowych zdarzeń, które mają nas gdzieś doprowadzić. Ale nigdy nie sądziłam, że znajdę się w sytuacji, w której każda decyzja wydaje się niewłaściwa. Przyjechałam do Holandii, by pracować na farmie borówek. Był to czas, kiedy moi znajomi chcieli odłożyć trochę pieniędzy i po prostu dobrze się bawić. Jednak życie, które na początku wydawało się beztroskie, wkrótce zaczęło się komplikować, gdy moje emocje i relacje z innymi zaczęły splatać się w niebezpiecznym tańcu.

Reklama

Wiedziałam, że nie powinnam angażować

Praca przy borówkach była ciężka, ale dawała poczucie niezależności. Każdego ranka wstawałam wcześnie, by wyruszyć na plantację, gdzie zrywanie owoców stawało się niemalże rytuałem. Razem z innymi Polakami tworzyliśmy zgrany zespół, a dni mijały na żartach i rozmowach. Choć czasami bywało monotonnie, wieczory w pełni rekompensowały nam trudy dnia. Po pracy imprezowaliśmy. To właśnie podczas jednego z takich wieczorów Kuba, z którym spędzałam najwięcej czasu, zaprosił mnie na kolejną imprezę.

Musisz tam być, będzie super! - zachęcał, a jego błyszczące oczy sugerowały, że faktycznie chciałby, żeby ta noc była wyjątkowa.

Prawda była taka, że choć nasza relacja była raczej powierzchowna, czułam się przy nim swobodnie. Z Martą, moją najlepszą przyjaciółką, często rozmawiałyśmy o życiu i miłości. Pewnego wieczoru, siedząc na tarasie, Marta zauważyła:

– Pamiętaj, że nie wszyscy tu szukają tylko zabawy.

Jej słowa utkwiły mi w głowie, choć starałam się nie traktować ich zbyt poważnie. Mój flirt z Kubą był niewinny i oparty na wzajemnej sympatii. Wiedziałam, że nie powinnam angażować się zbyt emocjonalnie, ale wieczorami, po kilku drinkach, wszystko wydawało się prostsze.

– Hej, może zatańczymy? – Kuba zaproponował, a ja chętnie przystałam na jego propozycję.

Te chwile pełne beztroski były ucieczką od rzeczywistości, której nie chciałam jeszcze stawić czoła. W głębi duszy czułam jednak, że ta zabawa ma swoją cenę.

Czułam się rozdarta

Z Adamem sprawy potoczyły się zupełnie inaczej niż z Kubą. Był bardziej introwertyczny, skryty, a nasze spotkania były zawsze spontaniczne. Jednak pewnego popołudnia, kiedy praca na plantacji przeciągnęła się do późna, Adam podszedł do mnie z uśmiechem i zaproponował, byśmy poszli na spacer. Bez większego zastanowienia się zgodziłam. Nasze rozmowy były głębsze, dotykające tematów, których zwykle unikałam przy Kubie. Zaczęłam zauważać, że Adam inaczej patrzy na życie.

– Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, co naprawdę chcesz od życia? – zapytał mnie tego wieczoru.

Jego pytanie zmusiło mnie do refleksji, choć nie znalazłam na nie odpowiedzi. Wiedziałam jednak, że coś między nami się zmienia. Jednak czułam się rozdarta między nim a Kubą. A każdy kolejny dzień przynosił nowe emocje i zamęt w sercu.

Musisz się zdecydować, nie możesz tak lawirować między nimi – Marta starała się sprowadzić mnie na ziemię.

Tylko że ja sama nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Z jednej strony chciałam zachować swobodę i niezależność, z drugiej – pragnęłam być blisko kogoś, kto mnie rozumie. Nadchodzące dni stawały się coraz trudniejsze. Świat zaczynał trzeszczeć w szwach, a ja nie wiedziałam, jak to wszystko utrzymać.

Byłam przerażona

Kilka tygodni później mój świat wywrócił się do góry nogami, kiedy zdałam sobie sprawę, że jestem w ciąży. Nie potrafiłam powiedzieć, kto z moich dwóch partnerów jest ojcem. Byłam przerażona i niepewna przyszłości. Każda próba znalezienia odpowiedzi zdawała się kończyć niepowodzeniem. Pierwsza rozmowa odbyła się z Kubą. Kiedy wyjawiłam mu prawdę, był zaskoczony.

Co teraz zamierzasz zrobić? - zapytał, a w jego głosie wyczułam nutę gniewu.

Nasza beztroska relacja zaczęła się kruszyć. Z Adamem sprawy nie były łatwiejsze.

Nie wiem, co mam ci powiedzieć – wyznał, kiedy skonfrontowałam go z prawdą.

Jego twarz wyrażała zdezorientowanie. Chciałam, żeby mi pomógł, ale on sam zdawał się być zagubiony. Marta starała się mnie wspierać, choć i ona była zaskoczona.

– Jestem z tobą, ale musisz przemyśleć, co naprawdę chcesz zrobić – mówiła, próbując dodać mi otuchy.

Wiedziałam, że ma rację, ale każda decyzja wydawała się przytłaczająca. Każdy dzień przynosił nowe zmartwienia i pytania bez odpowiedzi. Moje życie, które kiedyś było pełne śmiechu i beztroski, teraz było pełne niepewności i lęku. Czułam, że muszę podjąć decyzję, ale żadna z opcji nie wydawała się właściwa. Atmosfera na plantacji zmieniła się, a ja nie wiedziałam, jak dalej postąpić.

Stałam przed najtrudniejszą decyzją w życiu

Czas mijał, a ja wciąż nie mogłam się otrząsnąć. W końcu, po wielu dniach rozterek, zdecydowałam się na zrobienie ponownego testu ciążowego, by upewnić się, że to nie jest tylko koszmarny sen. Kiedy wynik okazał się pozytywny, zrozumiałam, że stoję przed najtrudniejszą decyzją w życiu. Próbowałam przejść przez to wszystko w samotności, ale nie potrafiłam. Marta natychmiast zauważyła, że coś jest nie tak.

– Widzę, że jesteś przytłoczona. Wszystko się zmienia, musisz to zaakceptować – mówiła z troską.

Jej słowa były jak balsam dla mojej duszy, choć wciąż nie przynosiły konkretnych rozwiązań. Rozmawiałam też z Kubą, licząc na wsparcie.

– Co zrobisz? - zapytał zmartwiony. W jego głosie wyczułam, że nie chciał mnie zostawić samej, choć brakowało mu pomysłu na rozwiązanie. – Moim zdaniem powinnaś urodzić – dodał z powagą w głosie.

Z Adamem też próbowałam porozmawiać, choć nie było to łatwe. Był równie zagubiony.

Nie mogę podjąć decyzji za ciebie, ale jestem tutaj, jeśli będziesz potrzebować wsparcia – obiecał.

Jego słowa były szczere, ale to ja musiałam zmierzyć się z rzeczywistością. Każda rozmowa, każde spojrzenie przypominało mi o odpowiedzialności, której nie mogłam uniknąć. Czułam, że moje życie w Holandii stało się pułapką, z której nie mogłam się uwolnić. Musiałam podjąć decyzję, która wpłynie na całe moje życie, ale wciąż nie wiedziałam, co zrobić.

Musiałam być odpowiedzialna

Przepełniała mnie mieszanka strachu i niepewności, ale wiedziałam, że muszę skupić się na sobie i swojej przyszłości. Wiedziałam, że nie mogę tkwić w tym zawieszeniu na zawsze. Musiałam wziąć odpowiedzialność za to, co się wydarzyło, choć nie wiedziałam jeszcze, jak to zrobić. Marta była przy mnie każdego dnia, jej obecność dodawała mi otuchy. Pewnego dnia powiedziała:

Musisz zadbać o siebie i dziecko. Nie możesz żyć w zawieszeniu.

Jej słowa były trudne do przełknięcia, ale wiedziałam, że miała rację. Czułam, że decyzja o powrocie do Polski może być najlepsza. Tam, wśród rodziny, mogłabym zastanowić się nad kolejnymi krokami. Rozmawiając z Kubą, przyznałam, że nasze drogi muszą się rozejść.

– Nie możemy wrócić do tego, co było. Wszystko się zmieniło – powiedziałam mu z żalem.

Jego spojrzenie było pełne smutku, ale wiedział, że to jedyna rozsądna decyzja. Z Adamem również starałam się być szczera. Wiedziałam, że nie mógł być dla mnie wsparciem, jakiego potrzebowałam.

– Cokolwiek postanowisz, jestem z tobą – powiedział, choć oboje wiedzieliśmy, że nasze ścieżki się rozdzielają.

Decyzja o powrocie do Polski była trudna, ale wiedziałam, że jest konieczna. Czułam, że to jedyny sposób, by znaleźć spokój, którego tak bardzo potrzebowałam. Przyszłość była niepewna, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że gdzieś tam czeka na mnie lepsze jutro.

Obawiałam się reakcji rodziny

Pakując swoje rzeczy, czułam się, jakbym zostawiała za sobą kawałek siebie. Holandia, z wszystkimi swoimi pięknymi chwilami i trudnymi decyzjami, była rozdziałem, który musiałam zamknąć, aby ruszyć dalej. Droga do Polski była pełna refleksji. Myślałam o Kubie i Adamie, o wszystkim, co razem przeżyliśmy. Choć nasze relacje były skomplikowane, nauczyłam się wiele o sobie. Zrozumiałam, że muszę przestać uciekać przed odpowiedzialnością.

Wiedziałam, że w Polsce czeka na mnie nowa rzeczywistość, w której musiałam odnaleźć się na nowo. Obawiałam się reakcji rodziny, ale miałam nadzieję, że mnie zrozumieją i będą wspierać w trudnych chwilach. Musiałam zbudować swoje życie od nowa, z dala od beztroskich imprez i chwilowych romansów. Na miejscu przywitał mnie rodzinny dom i znajome twarze. Czułam ulgę, ale i strach. Wiedziałam, że czeka mnie długa droga do odnalezienia swojej ścieżki. Mimo wszystko czułam, że jestem na dobrej drodze. Decyzja o powrocie była tylko początkiem. Czekało mnie wiele pracy nad sobą, ale byłam gotowa stawić czoła wyzwaniom. Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, ale byłam zdecydowana, by żyć pełnią życia, świadoma konsekwencji swoich wyborów.

Ania, 23 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama