„Pomogłam zupełnie obcej dziewczynie w ciąży i los mi to sowicie wynagrodził. Otrzymałam w zamian najcenniejszy skarb”
„Byłam przekonana, że ta dziewczyna ma jakiś problem, choć nie wiedziałam jaki. Nie chciałam być wplątana w coś, czemu mogę nie podołać. Chciałam porozmawiać o tym z Zosią, moją przyjaciółką, ale usłyszałam od razu krótką i oschłą radę: – Wyrzuć ją od razu, żeby nie było kłopotów”.

- listy do redakcji
Gdy mąż odszedł, zostałam samiusieńka, z małą emeryturą, lecz z dużym mieszkaniem i musiałam znaleźć sposób, by się jakoś utrzymać. Przyjaciółka zasugerowała, bym wynajęła pokój. I tak pojawiła się u mnie Marianna. Urocza, młodziutka dziewczyna o długich włosach. Zaakceptowała wszystko to, o co poprosiłam, także taki warunek, że po 21. już żadnych gości i hałasowania. Na początku bałam się trochę, ale Marianna była cichuteńka jak mysz. Ani jedna osoba do niej nie przychodziła, a ona właściwie nie wychodziła nigdzie, poza pracą. Popołudnia spędzała samotnie, a wieczory w swoim pokoiku.
– Może masz ochotę coś obejrzeć, mogę poczekać? – kiedyś zapytałam życzliwie.
– Nie, nie – odparła od razu – nie chciałabym pani kłopotów robić.
– To wcale nie kłopot – odrzekłam – całe wieczory siedzisz sama…
– Czytam sobie – mruknęła cicho.
Nie chciałam żadnych sensacji
Któregoś późnego popołudnia odwiedziła ją koleżanka, która była odmienna niż Marianna, jak z odległego kosmosu. Natychmiast zobaczyłam w jej oczach chyba strach.
– Po co tu przyjechałaś? – dosłyszałam, nim drzwi się zamknęły. – Nie chcę gości, nie mogę.
– Przesadzasz dziewczyno!
Może rzeczywiście trochę przesadzała, bo przecież ja nie protestowałam przeciwko gościom, miałam na myśli jedynie późno-wieczorne i nocne odwiedziny. Ale dziewczyny zaczęły rozmowę podniesionym tonem i pierwszy raz usłyszałam z jej pokoju coś więcej niż ciche odgłosy. Koleżanka raz po raz podnosiła głos.
– Głupiaś jak but! – rozległo się nagle.
– Walcz o swoje, przecież to jakiś buc!
– Cicho, proszę cię, nie krzycz – w tonie Marianny brzmiała rozpaczliwa nuta.
Byłam przekonana, że ona zmaga się z jakimś problemem, choć nie wiedziałam jakim. Nie chciałam być wplątana w coś, czemu mogę nie podołać. Chciałam porozmawiać o tym z moją wieloletnią koleżanką Zofią, ale ta wypaliła od razu z krótką i oschłą radą do mnie:
– Wyrzuć ją od razu, żeby nie było kłopotów!
– Nie miałabym serca! Ona nic mi nie zawiniła przecież?
– Ale to twój dom, a dziewczyna… kto to wie, co zrobiła.
Szkoda mi się jej zrobiło
Zofia mogła mieć słuszność, ale ja bym chyba jednak nie potrafiła. Pewnego poranka, bladym świtem, usłyszałam dziwne odgłosy, które mnie wyrwały ze snu. Nie ruszałam się przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, co to może być. Kiedy dźwięki się powtórzyły, zrozumiałam nagle, że to Marianna i jej wymioty w łazience. Może się czymś struła? Ale szybko uświadomiłam sobie, że to nie o to chodzi. Domyśliłam się raz-dwa, że zaszła w ciążę.
– Wywal ją na bruk – Zosia nie miała litości, gdy dowiedziała się o moich podejrzeniach.
– Mogę się mylić – odpowiedziałam sama sobie.
– Nawet jeśli jesteś w błędzie, wyrzuć ją i z głowy – mówiła Zosia – bo coś tu śmierdzi, Marylko, dobrze to wiesz.
Ale mnie było jej po prostu szkoda.
– Najpierw z nią porozmawiam – odparłam.
– No nie wiem, czy jest o czym? Nie twoja wina, że zaciążyła przecież – ciągnęła swoje Zosia. – Powiedz jej, żeby się wyprowadziła i koniec tematu.
Jej historia była smutna
Nie miałam pewności. Chciałam porozmawiać z Marianną jak najszybciej i tak też zrobiłam. Kiedy zapytałam wprost, czy może być w ciąży, Marianna zbladła jak kartka papieru i zaczęła płakać.
– Teraz mnie pani wyrzuci – szlochała i niczego nie mogłam się dowiedzieć.
– Nie mam zamiaru nic takiego robić, no już przestań płakać – powiedziałam, choć nie było to w pełni prawdą.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogłabym mieszkać z niemowlęciem, nie znając go wcześniej, tak bez przygotowania… z obcą dziewczyną…
– A co z ojcem dziecka? – w końcu zapytałam.
Usłyszałam jedynie jeszcze bardziej rozpaczliwy szloch.
– Wykręcił się zupełnie – wydukała – mówił, że dziecko to mój problem. Nie byłam wtedy ostrożna, teraz mam kłopot. Wypiął się na mnie, szkoda słów...
– Rodzina twoja jak na to zareagowała?
Po chwili trochę się uspokoiła i opowiedziała mi całe swoje życie. Matka umarła, została wychowana przez ojca. Zresztą chyba pijaka. Miała siostrę, która była wcześniej tu u mnie. Kiedy Marianna wyznała, że zaszła w ciążę, ojciec ją wyzwał i wypędził z domu.
– Oświadczył, że nic wspólnego ze mną mieć nie chce i zabronił siostrze kontaktów – mówiła.
– Ale wtedy przyszła do ciebie – przypomniałam.
– Przyszła, ale potajemnie. Ale jeśli mnie pani wyrzuci, nie będę miała się gdzie podziać – i znów zaczęła płakać.
– Możesz tu zostać, ja cię nie wypędzę – powiedziałam zdecydowanie.
– Naprawdę? – spojrzała z wdzięcznością w moje oczy.
– Naprawdę – potwierdziłam.
Jak mogłabym wypędzić z domu kobietę w ciąży, z dzieckiem w brzuchu?
Zosia stwierdziła, że zwariowałam
– No jakbym mogła? – zapytałam chyba retorycznie.
– Niepotrzebnie ściągasz tylko na siebie kłopoty – ostro rzuciła Zosia.
– Zdaję sobie sprawę z wagi problemu – odpowiedziałam – ale jej naprawdę jest ciężko. Ledwo wiąże koniec z końcem. Tata ją wypędził. Ma siostrę, ale jeszcze w szkole, nic nie wskóra. A ta gadzina, co to się na nią wypiął, to nie wiadomo, gdzie jest i mówił, że ma gdzieś dziecko, albo żeby sobie radziła sama.
Zosia udawała twardą i chłodną, ale z miesiąc później rzuciła mi pod drzwi wielką torbę.
– Trzymaj – podała ją Mariannie – to rzeczy po dzieciach z mojej rodziny.
Przejrzyj i weź, może coś się nada. Mariannie oczy zaraz się zaszkliły. Zdołała tylko się uśmiechnąć i wymamrotać ciche podziękowania.
– A kołyska też się znajdzie – rzuciła Zosia naturalnie – stoi u nas złożona w garażu.
Zyskałam córkę i wnuczkę
Od chwili, gdy Marianna przyznała się, że nosi dziecko oraz wyjawiła tragiczne koleje swojego życia, zaczęłyśmy się zbliżać. Wieczorami siadałyśmy razem na herbatę, rozmowy, telewizję. Dowiedziałam się, jak umarła jej mama, co wyprawiał ojciec, jak we dwie były pozostawione same sobie. Jak długo szukała uczucia i jak sądziła, że je odnalazła. A kiedy zaszła w ciążę, że on się przestraszył i wściekł, a zaraz potem odszedł.
– Można by go odszukać – namawiałam – zmusić do alimentów, niech pomaga, jak jednak w tym uczestniczył.
Marianna wzruszała ramionami.
– Ja go nie chcę znać.
– Ale to jednak ojciec – nalegałam. – Powinien łożyć na dziecko.
– To już nie na moje siły – mówiła.
Gdzieś na półmetku ciążowym Marianna przeszła na zwolnienie. Przestała wychodzić, przesiadywała w swoim pokoiku. Czasem wpadała siostrzyczka, rzadziej koleżanka. Ale były to nieliczne wizyty. Bałam się o nią, że wpada w jakąś depresję albo i gorzej. Próbowałam ją jakoś zająć, zabierać na spacery, oderwać od okna. Pielęgnowałam ją jak córkę i po prostu była mi coraz bliższa. Nie wyobrażałam sobie już, że odchodzi, a ja zostaję sama w milczącym mieszkaniu. Tak przeczekałyśmy do narodzin.
Urodziło się przecudne dziecko. Córunia. Odebrałam je i przywiozłam ze szpitala do domu. W pokoiku Marianny wszystko było gotowe dla małej Justysi. Zamieszkały tu razem, u mnie, gdzie nigdy wcześniej nie było dzieci. Tam nagle zaczął się łkanie maluszka, a ja zrozumiałam, że to jest właśnie szczęście.
– Zaczniesz do mnie mówić per ciocia? – zasugerowałam Mariannie, a ona, z lekkim wzruszeniem, szepnęła: – Czy to oznacza, że możemy tu zostać jeszcze trochę u cioci?
– Oczywiście, że możesz, słoneczko!
Przywykłam już do ich obecności i nie chciałam być sama, a i stały się dla mnie jak córka i wnuczka. Z całego serca. Wprowadzały życie do mojego cichego domu, może już wkrótce wprowadzą też głośny śmiech. Justynka przecież urośnie, a Marianna, mam nadzieję, nauczy się na nowo uśmiechać.
Mariola, 67 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Z naszego wspólnego konta zaczęły znikać drobne kwoty. Gdy zabrakło na czynsz, żona zdradziła mi swój sekret”
- „Po rozwodzie mąż zostawił mi dziecko i puste konto. Gdy stanęłam na nogi, nagle chciał zgrywać miłego tatusia”
- „Od lat grałam idealną córkę, ale miałam ochotę krzyczeć. Za maską grzecznej dziewczynki ukrywałam brzydkie tajemnice”