Reklama

Uwielbiam podróżować pociągami. W każdej podróży jest coś, co mnie fascynuje – stukot kół, zmieniające się krajobrazy za oknem i to uczucie, że wszystko wokół płynie w swoim tempie. Niestety, moja fascynacja nie zawsze idzie w parze z rozsądkiem. Niezależnie od tego, jak się przygotuję, w mojej podróży zawsze musi być jakiś chaos. Raz zapomniałam walizki na peronie, innym razem wsiadłam do złego pociągu.

Reklama

Pomyliłam bilety

Siedziałam w przedziale z twarzą przyklejoną do szyby, zamyślona i lekko zestresowana. W mojej głowie nieustannie powtarzały się pytania, które potencjalnie mogłabym usłyszeć podczas rozmowy kwalifikacyjnej. To była ważna praca. Taka, która mogła zmienić wszystko.

Na korytarzu dał się słyszeć głos konduktora o zbliżającej się kontroli biletów. Odruchowo sięgnęłam do torby, gdzie zawsze panuje istny armagedon. Byłam pewna, że bilet leżał na wierzchu, ale nigdzie go nie mogłam znaleźć. Zamiast niego trafiłam na coś innego – bilet z obcym nazwiskiem. Serce zamarło mi na moment. Skąd to się wzięło?! Kontroler zbliżał się w naszym kierunku, a ja nerwowo zaczęłam przeszukiwać torbę.

– To… nie jest mój bilet – szepnęłam, wpatrując się w nazwisko na kartoniku.

Spojrzałam na mężczyznę naprzeciwko. Jego mina nagle spoważniała, ale zaraz potem wykrzywiła się w lekkim uśmiechu. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, kontroler stanął przed nami, wyciągając rękę.

– Poproszę bilety.

Poczułam, jak robi mi się gorąco. Wręczyłam mu bilet z lekkim drżeniem dłoni. Mężczyzna zrobił to samo. Konduktor przyjrzał się najpierw jednemu, potem drugiemu biletowi, po czym spojrzał na nas z wymownym wyrazem twarzy.

– Państwo chyba coś pomieszali – stwierdził z wyraźnym brakiem cierpliwości. – Ten bilet jest pana, a ten… pani.

Nie wiedziałam, co powiedzieć

Mężczyzna naprzeciwko roześmiał się nagle, przerywając niezręczną ciszę.

– No tak, wygląda na to, że mamy wspólne hobby: zbieranie biletów innych ludzi – rzucił żartem, a ja, ku własnemu zaskoczeniu, zaczęłam się śmiać razem z nim.

Kontroler westchnął ciężko, jakby widział takie sytuacje setki razy. Po wymianie biletów i krótkim, ale pouczającym monologu na temat pilnowania swoich rzeczy, poszedł dalej, a my zostaliśmy sami.

– Cóż, dziękuję za ratunek – powiedziałam z uśmiechem.

– Nie ma sprawy. Chociaż muszę przyznać, że dawno nie miałem tak ekscytującego początku podróży – odparł, poprawiając się na swoim siedzeniu. – A pani często wprowadza takie zamieszanie?

– Zdecydowanie za często – przyznałam z lekkim westchnieniem. – Mam w sobie coś, co sprawia, że chaos mnie przyciąga.

Spojrzałam na niego uważniej. Miał w sobie coś swobodnego, lekki zarost, który pasował do jego nonszalanckiego uśmiechu, i te oczy – jasne, pełne ciepła.

– Chaos to też forma porządku, tylko bardziej kreatywna – powiedział, mrugając do mnie.

Był uroczy

Przez chwilę zapadła cisza, ale wcale nie była niezręczna. Usiadłam wygodniej, próbując ukryć uśmiech, który uporczywie pojawiał się na mojej twarzy.

– Więc – zaczęłam. – Jeśli już ustaliliśmy, że chaos mnie prześladuje, to może czas na pytanie: jak właściwie nasze bilety mogły się zamienić?

Wzruszył ramionami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

– Może to przeznaczenie? – Zaproponował z udawaną powagą, opierając się o oparcie swojego fotela.

– Ach, jasne – odpowiedziałam, przewracając oczami, ale nie mogłam powstrzymać śmiechu. – W takim razie wszechświat musiał mieć naprawdę dziwny plan.

– Albo wyjątkowo dobry gust – dodał, a jego spojrzenie na chwilę się zatrzymało na mojej twarzy.

Zarumieniłam się.

– A tak poważnie – ciągnął po chwili – może po prostu oboje byliśmy zbyt zamyśleni? Pani nad czymś intensywnie myślała.

Westchnęłam, niepewna, czy powinnam się tym dzielić.

– Właściwie to tak. Jadę na rozmowę kwalifikacyjną. Nowa praca, nowe wyzwania, te sprawy.

– I to tak bardzo zajmuje pani myśli, że zaczyna pani zabierać cudze bilety? – Zapytał z błyskiem w oku.

– No cóż – odpowiedziałam, wzruszając ramionami – przynajmniej mam dodatkowy dowód, że jestem kreatywna.

To przeznaczenie

Zaśmiał się. Jego śmiech był głęboki i szczery, co sprawiło, że poczułam się zaskakująco swobodnie.

– A pan? – zapytałam, czując, że teraz moja kolej, by zadać pytanie. – Też wyglądał pan na zamyślonego.

Zawahał się, jakby chciał coś ukryć, ale po chwili odpowiedział:

– Właściwie to jadę… odwiedzić stare znajome miejsca. Taka mała podróż sentymentalna.

– To brzmi jak coś, co wymaga odwagi – zauważyłam, a on uniósł brwi, zaskoczony.

– Dlaczego tak pani uważa?

– Bo to trochę jak grzebanie w przeszłości. Nigdy nie wiadomo, co się tam znajdzie.

Przez chwilę patrzył na mnie, jakby zastanawiał się nad moimi słowami.

– Może ma pani rację. Ale czasem warto. Chociażby po to, żeby przypomnieć sobie, co jest dla nas ważne.

Jego słowa zawisły w powietrzu, a ja poczułam, jak między nami zaczyna się tworzyć coś dziwnego – coś, czego nie mogłam jeszcze nazwać, ale co sprawiało, że ta rozmowa stawała się czymś więcej niż zwykłą wymianą zdań.

Czas szybko płynął

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, a rozmowa płynęła zaskakująco lekko. Śmialiśmy się z mojej „kolekcji biletów” i jego teorii o przeznaczeniu, które rzekomo postanowiło nas połączyć.

– A więc, pani kreatywna, gdzie prowadzi ten nowy rozdział? – Zapytał, unosząc brew.

– Do pracy marzeń, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – odpowiedziałam, udając pewność siebie. – A pan? Te „stare miejsca” to coś wyjątkowego?

– Bardziej ludzie niż miejsca – odparł. – Ale kto wie, może spotkam kogoś, kogo się nie spodziewam.

– Oho, kolejne przeznaczenie? – Rzuciłam z uśmiechem.

Jego spojrzenie było bezpośrednie, a kąciki ust lekko drgnęły.

– Możliwe – odparł, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Na moment zapomniałam, że to tylko rozmowa w pociągu. Coś we mnie zaczęło pytać, co będzie dalej.

Zbliżał się czas wysiadki. Krajobraz za oknem stawał się coraz bardziej znajomy – mój przystanek był tuż-tuż. Mimo to nie mogłam oderwać się od tej rozmowy.

– A może… – zaczął nagle, pochylając się lekko w moją stronę – skoro już tak dobrze nam się rozmawia, powinna pani wysiąść razem ze mną. Pokażę pani coś ciekawszego niż rozmowa kwalifikacyjna.

Był tajemniczy

Spojrzałam na niego, zaskoczona. Był poważny, ale w jego oczach czaiło się wyzwanie.

– Pan żartuje – odpowiedziałam z półuśmiechem, choć serce przyspieszyło mi jak szalone.

– Ani trochę – odparł. – Czasem warto dać się ponieść chwili, nie sądzi pani?

Chciałam coś powiedzieć, ale zabrakło mi słów. Rozum podpowiadał, że to szalone, że nie powinnam ryzykować. Ale jakaś część mnie chciała zgodzić się na tę spontaniczną propozycję.

– To kuszące – powiedziałam w końcu, wyciągając słowa z samego dna odwagi. – Ale… tym razem muszę odmówić. Może kiedy indziej

Uśmiechnął się lekko, jakby zrozumiał więcej, niż powiedziałam.

– Ale proszę o jedno: wymieńmy się numerami. Na wypadek, gdyby to „kiedy indziej” kiedyś nadeszło.

Drżącą dłonią zapisałam jego numer w telefonie. Nie wiedziałam, czy jeszcze go spotkam, ale w tej chwili czułam, że coś się we mnie zmieniło.

Pociąg zwolnił, a zapowiedź kolejnej stacji wyrwała mnie z myśli. Zbierając swoje rzeczy, zerkałam na niego kątem oka. Wyglądał swobodnie, jakby cała ta sytuacja była czymś zupełnie naturalnym.

– Powodzenia na rozmowie – powiedział, gdy wstałam. – Chociaż mam wrażenie, że poradzi sobie pani świetnie.

– Dzięki – odpowiedziałam z uśmiechem, czując, że rumienię się już kolejny raz tego dnia. – A pan? Mam nadzieję, że znajdzie pan to, czego pan szuka w tych swoich sentymentalnych podróżach.

– Może już znalazłem – rzucił z lekkim uśmiechem, a jego spojrzenie na moment mnie zatrzymało.

Miałam nadzieję na więcej

Drzwi się otworzyły, a ja ruszyłam w kierunku wyjścia. Jeszcze przez chwilę czułam jego wzrok na sobie, jakby zastanawiał się, czy nie powiedzieć czegoś więcej.

Kiedy stanęłam na peronie i pociąg zaczął odjeżdżać, machnęłam mu na pożegnanie. Odpowiedział tym samym. Zostałam sama, ale zamiast stresu przed rozmową czułam coś innego – ciepło, jakby ten krótki moment w przedziale zostawił po sobie ślad.

Sprawdziłam telefon. Jego numer figurował na liście kontaktów. „Tajemniczy mężczyzna z biletem” – zapisałam go półżartem.

Czy jeszcze kiedyś się spotkamy? Nie wiedziałam. Ale uświadomiłam sobie coś ważnego – czasem życie podsuwa nam ludzi w najmniej spodziewanych momentach, a od nas zależy, co z tym zrobimy. Ta podróż nie była tylko przejazdem z punktu A do punktu B. Była przypomnieniem, że najciekawsze historie dzieją się wtedy, gdy pozwalamy sobie na odrobinę spontaniczności.

Na pewno tego dnia wysiadłam z pociągu z czymś więcej niż tylko biletem.

Reklama

Katarzyna, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama