Reklama

To już ostatnia wizyta w grafiku, pobiorę krew do analizy i na dzisiaj koniec – pomyślałam z ulgą. Pacjentka miała na imię Joanna, miała cukrzycę i potrzebowała badań, ale unieruchomiło ją skomplikowane złamanie nogi. Przewóz chorej do przychodni nie wchodził w grę, rodzina nie miała ani samochodu, ani pieniędzy.

Reklama

– Siostra idzie do mojej? – głośny okrzyk dobiegł z ławki, na której siedziało trzech mężczyzn. Jeden z nich podniósł się i żwawo zmierzał w moją stronę. Nie pamiętałam go, ale sadząc z treści wypowiedzi, był mężem pacjentki.

– Pan Z...? – spytałam nieufnie.

– We własnej osobie – złapał moją rękę, próbując ją głośno cmoknąć.

Wyrwałam się.

– Siedzę tu i czekam, aż mieszkanie się oczyści – wyjaśnił swoją obecność mężczyzna, owiewając mnie przy okazji mgiełką oddechu o wyraźnym zapachu piwa. – Szwagierka przyjechała, nie lubimy się, więc zszedłem jej z oczu. Teraz pewnie ciosa Aśce kołki na głowie. Niech siostra tam idzie i jej przerwie, przy siostrze nie będzie jej wypadało dręczyć chorej.

Zezłościłam się. Co on sobie wyobrażał – że załatwię za niego rodzinne sprawy?

– To chyba pańskie zadanie, ja mam tylko pobrać krew – osadziłam jego zapędy.

– Ale Roman naprawdę nie może się tam pokazać, ukrywa się. Szwagierka nie wie, że mieszka z Aśką, i nie może się dowiedzieć, bo cofnie dotacje – poparł kolegę kumpel z ławki.

Roman obrzucił go złym spojrzeniem, ale nie zaprzeczył.

Mieli długi, a jedynym ratunkiem była siostra Joanny

Zaciekawiłam się, co miał na myśli. Roman był mężem Joanny, dlaczego miał udawać przed szwagierką, że nie mieszka z żoną?

– Teresa, to znaczy siostra Joanny, rozbiła ich małżeństwo – oświadczył z emfazą drugi kumpel.

Roman pokiwał ze smutkiem głową.

– To wszystko prawda, nie do uwierzenia, jacy ludzie potrafią być podli. Wykorzystała fakt, że akurat byliśmy w długach, i dała kasę, ale pod warunkiem, że Aśka się ze mną rozwiedzie.

– Niemożliwe!

– Prawdę mówi – potwierdził kumpel Romana. – Aśka założyła sprawę rozwodową, bo co innego mogła zrobić, jak pod kreską byli? Roman honorowo się nie opierał, sąd orzekł rozpad małżeństwa i dał na to papier. Teresa, znaczy szwagierka Romana, zobaczyła orzeczenie i zgodnie z umową wyłożyła na stół piętnaście tysięcy, tyle ile należało się za zaległy czynsz. Nie dała im tych pieniędzy do ręki, tylko zapłaciła w spółdzielni mieszkaniowej dług, cwana bestia. Rozerwała święty związek małżeński i myślała, że wygrała, ale nie doceniła Aśki i Romana. Papier z sądu wzięli, ale żyją jak dawniej, po bożemu, tylko szwagierka nie może się o tym dowiedzieć. Dlatego właśnie Roman się ukrywa – wyjaśnił. – Wróci do domu, jak ta kobieta z piekła rodem sobie pójdzie. Nieprawdopodobne, jakie baby potrafią być wredne.

Po latach pracy nic nie powinno mnie dziwić, widziałam już niejedno, ale ta historia biła inne na głowę. Cokolwiek jednak działo się w tej rodzinie, nie była to moja sprawa.

– Pójdę już – powiedziałam, kierując się do klatki schodowej.

Zanim weszłam na drugie piętro, zdążyłam zwątpić w prawdziwość relacji wysiadującego na ławce Romana i jego kolegów. Szwagierka zażądała rozwodu, sowicie opłacając siostrę za to, że zgodziła się porzucić męża? Takie rzeczy się nie zdarzają.

Drzwi otworzyła mi postawna kobieta w średnim wieku. Powitała mnie miło i od razu zaznaczyła:

– Nie musiałaby się siostra fatygować, gdyby Joanna zawiadomiła mnie o konieczności przeprowadzenia badań. Zawiozłabym ją samochodem do przychodni, a nawet wypożyczyła wózek inwalidzki, bo siostra nie potrafi dobrze chodzić o kulach. Ale jak zwykle o wszystkim dowiedziałam się w ostatniej chwili, tuż przed wizytą siostry. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – pytanie skierowała do siedzącej na fotelu Joanny.

Ta poruszyła się gwałtownie, jakby miała zamiar wstać. Teresa natychmiast doskoczyła do niej.

– Zrobisz sobie krzywdę, nogę musisz trzymać ułożoną wysoko – pouczyła ją, starannie poprawiając poduszkę. – Boli cię?

– Przez cały czas – skrzywiła się Joanna.

Położyłam na stole torbę i otworzyłam ją, wyjmując zestaw do pobierania krwi. Tymczasem Teresa krzątała się wokół siostry, poprawiając to i owo. W pewnym momencie zerknęła przez okno.

– Ciągle tam siedzi, pewnie czeka, aż pójdę, nierób jeden. Że też nie potrafisz się go pozbyć – powiedziała gwałtownie.

Ręka mi drgnęła, z ciekawością nastawiłam uszu.

– Kogo? – spytała słabo Joanna.

– Nie udawaj, że nie wiesz. O Romanie mówię, tej pijawce, twoim ukochanym mężu – powiedziała.

– Przecież się z nim rozwiodłam, tak jak chciałaś – zaprotestowała cicho Joanna.

– Chciałam? Nie obchodziłoby mnie, z kim się związałaś, gdybyście oboje od lat nie byli na moim utrzymaniu. Tobie mogę pomagać, ale dlaczego mam sponsorować tego typka? Ty zresztą obiecałaś mi, że znajdziesz pracę.

– Znalazłam, ale musiałam zrezygnować, bo złamałam nogę – powiedziała trochę pewniejszym głosem Joanna.

Teresa westchnęła głośno i odeszła od okna.

– Ja w takiej sytuacji poszłabym na zwolnienie lekarskie, a potem wróciła do roboty – powiedziała z wyrzutem. – Ale co ja będę gadać, dość już sobie nastrzępiłam języka. Wiem, że jesteś odporna na wszelkie tłumaczenia.

– Zobaczysz, znajdę pracę, jak tylko znów będę mogła chodzić – odparła Joanna.

Teresa spojrzała na nią twardo.

– Będziesz musiała, nie zamierzam cię sponsorować do końca życia.

Ha, teraz wszystko rozumiem… Siostry umilkły, mogłam wreszcie zrobić to, po co przyszłam. Pobrałam krew, zabezpieczyłam fiolkę, spakowałam swoje rzeczy, pożegnałam się i skierowałam do drzwi.

Teresa dogoniła mnie w korytarzu.

Roman prędko do domu nie wróci

– Przykro mi, że była siostra świadkiem tej rozmowy, nie powinnam jej zaczynać, ale nerwy mi puściły, jak zobaczyłam przez okno Romana. Siostra mogła odnieść niewłaściwe wrażenie, ale ja nie jestem megierą, po prostu mam z obojgiem od kilku lat prawdziwy kłopot. Odprowadzę siostrę kawałek i wszystko wyjaśnię, bardzo mi na tym zależy – powiedziała.

Nie mogłam odmówić, wyszłyśmy razem.

– Jak siostra słyszała, Asia nie pracuje, rzuciła posadę w biurze, jak wyszła za Romana. Szwagier jest budowlańcem, miał dużo zleceń, później zaczął jeździć za granicę. Nieźle im się wiodło, Asia była szczęśliwa, wszystko się dobrze układało, aż do wypadku Romana. Spadł z rusztowania. Na szczęście obrażenia nie były groźne, wyzdrowiał, ale do pracy nie wrócił, nie mam pojęcia dlaczego. Doznał urazu, boi się, że znów ulegnie wypadkowi? A może zwyczajnie mu się nie chce? – zastanawiała się głośno. – Pytałam, ale nie umiał lub nie chciał powiedzieć. Asia pożyczała ode mnie pieniądze na życie, obiecując, że odda, jak Roman znów zacznie pracować.

Czy muszę mówić, że nigdy nie zobaczyłam ani grosza? Od początku na to nie liczyłam, dawałam, bo nie chciałam, by moja siostra klepała biedę, ale po jakimś czasie zaczęłam ją namawiać, by poszukała zajęcia, skoro ma bezrobotnego męża. Asia obiecywała, że to zrobi, brała pieniądze i regularnie wracała po następną „pożyczkę”. W ten sposób oboje wylądowali na moim utrzymaniu – wyjaśniła. – Roman nie wybierał się do pracy, Asia nawet o niej nie myślała, co miałam robić? Mogę pomagać siostrze, ale dwoje dorosłych ludzi to dla mnie zbyt duże obciążenie, zwłaszcza że niedługo przejdę na emeryturę i nie będę miała odpowiednich dochodów.

– Dlatego nalegała pani na rozwód? – odezwałam się, korzystając z chwili przerwy w wynurzeniach.

– Między innymi, iskrą zapalną było wezwanie do sądu w sprawie spłaty długu, które pokazała mi Asia. Nie wiem, co sobie myślała. Chyba uważała, że jak zwykle wszystkim się zajmę, a oni będą żyli jak dotąd, jak duże dzieci, bez większych trosk. Okazało się, że ta miła para nie płaciła czynszu i zadłużyła mieszkanie na piętnaście tysięcy złotych – powiedziała z przekąsem. – Groziła im eksmisja, więc musiałam jakoś interweniować. Podjęłam oszczędności i spłaciłam ich dług, ale miałam dość, więc postawiłam Asi warunek. Ma się pozbyć męża.

– Dlaczego? – zdziwiłam się.

– Dwojga nie udźwignę – powiedziała krótko Teresa. – Aśka od dawna obiecuje, że znajdzie pracę, i co? Siedzi w domu. Taka już jest, nie mam do niej siły. Nie chcę mieć jeszcze na karku Romana – westchnęła. – Pożegnam tu siostrę, muszę wracać do Asi. Poopiekuję się nią trochę, dopóki nie stanie na nogi. Nie może mieszkać sama w tym stanie.

Pomyślałam wtedy o kryjącym się przed szwagierką Romanie. Oj, nie będzie mógł prędko wrócić do domu, jak liczył, bo noga Joanny nie zrośnie się szybciej niż za kilka tygodni. Sporo czasu, by przemyśleć, co dalej.

Reklama

– Podjęła pani doskonałą decyzję – pochwaliłam Teresę. – Może jeszcze wszystko się ułoży.

Reklama
Reklama
Reklama