„Portugalski instruktor surfingu ujarzmił mnie jak wzburzoną falę. Gdy miałam wracać, rozpętał w moim sercu huragan”
„Pod portugalskim niebem zaczęła się moja przygoda. Nigdy wcześniej nie sądziłam, że surfing stanie się dla mnie czymś więcej niż tylko sportem. To miał być wyjazd pełen słońca, nauki i nowych doświadczeń, ale nic nie mogło mnie przygotować na to, co się stało”.

- Redakcja
Na kurs surfingu zapisałam się z nadzieją, że odnajdę w sobie odwagę i poczuję wiatr we włosach, stojąc na desce. Ale pierwsze dni szybko sprowadziły mnie na ziemię. Ocean okazał się potężnym przeciwnikiem. Mój instruktor, João, z szelmowskim uśmiechem i niekończącą się cierpliwością, prowadził mnie przez ten chaotyczny taniec z falami.
– Magda, pamiętaj, że każdy upadek jest konieczną częścią tego procesu – mówił, gdy po raz kolejny z trudem podnosiłam się z piasku. Jego słowa miały w sobie coś kojącego, jakby dotykały głębiej niż tylko mojej niepewności.
Przyjechałam tu z nadzieją na odnalezienie się w wodzie, ale rzeczywistość okazała się bardziej złożona. João, z jego portugalskim akcentem i swobodnym podejściem do życia, stał się kimś więcej niż tylko instruktorem. Z każdym dniem zaczynałam dostrzegać, że pod jego zewnętrzną pewnością kryje się coś niezwykłego.
To było wręcz zaraźliwe
Pierwsze próby na desce były bolesne, a fale nie miały dla mnie litości. Każdy upadek kończył się głośnym śmiechem João, który próbował rozładować atmosferę. Choć w tamtym momencie wydawało mi się to nieco irytujące, zaczęłam doceniać jego podejście.
– Magda, musisz poczuć falę, zanim spróbujesz ją pokonać – tłumaczył, a ja starałam się zrozumieć jego słowa, choć na początku wydawały się dla mnie niezrozumiałą filozofią.
– Łatwo ci mówić, ty surfujesz od dziecka – odpowiedziałam, starając się utrzymać na desce.
João tylko uśmiechnął się szerzej. Jego cierpliwość działała na mnie kojąco, dodawała odwagi i pozwalała mi wierzyć, że mogę osiągnąć sukces.
Po kolejnym upadku, kiedy woda zalewała mi twarz, João pomógł mi się podnieść. Otrzepałam się z piasku, a on kontynuował.
– Każdy surfer zaczyna od takich upadków. Ważne jest, żeby się nie poddawać – powiedział, patrząc na mnie z pewnością, która była wręcz zaraźliwa.
Zastanawiałam się, co czyniło go tak wyjątkowym. Jego spokojny głos, niezachwiana cierpliwość i umiejętność dodawania otuchy były jak balsam dla mojej niepewności. Każda lekcja z nim była jak odkrywanie nowego fragmentu siebie, a jego zrozumienie dla moich obaw pozwalało mi wierzyć, że nawet jeśli nie opanuję surfingu, to przynajmniej odnajdę w sobie coś wartościowego.
Odkrywałam, że zaczynam czuć coś więcej
Po intensywnych lekcjach surfingu czas spędzany na plaży z João stawał się coraz bardziej wyjątkowy. Niewielki bar na plaży był naszym ulubionym miejscem, gdzie przesiadywaliśmy do późnego wieczora, rozmawiając o wszystkim, co przyszło nam do głowy.
– Jak to się stało, że surfing stał się całym twoim życiem? – zapytałam, sącząc orzeźwiającą lemoniadę.
– To jak pytanie, dlaczego oddychasz – odpowiedział, uśmiechając się. – Surfing jest dla mnie jak druga natura. A dla ciebie? Co cię tutaj przyciągnęło?
Zastanowiłam się przez chwilę. Przyjechałam, by odnaleźć coś, co dotąd pozostawało ukryte. Może to była odwaga, może chęć przygody, a może potrzeba zmiany.
– Chciałam spróbować czegoś nowego, czegoś, co pozwoli mi zrozumieć siebie – odpowiedziałam, patrząc na horyzont.
Nasze rozmowy stały się coraz bardziej osobiste, a ja odkrywałam, że zaczynam czuć coś więcej niż tylko wdzięczność za jego nauki. João opowiadał mi o swoich marzeniach, o podróżach, które odbył, i miejscach, które chciał jeszcze odwiedzić.
– Wiesz, kultura portugalska jest pełna tajemnic, ale to właśnie te tajemnice sprawiają, że życie tutaj jest tak fascynujące – powiedział, a ja mogłam dostrzec błysk w jego oczach.
Zaczęłam rozumieć, że pod portugalskim niebem kryje się coś więcej niż tylko krajobrazy i fale. Zaczęłam odkrywać magię relacji, która stopniowo rozwijała się między nami. On stał się kimś, kto potrafił nie tylko nauczyć mnie sztuki surfingu, ale także otworzyć przede mną zupełnie nowy świat pełen radości i refleksji.
Spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy i padło to pytanie
Ostatniego dnia kursu poczułam, że coś się zmieniło. Fale wydawały się mniej groźne, a deska była jak przedłużenie mojego ciała. W końcu, po wielu próbach, utrzymałam się na niej. To był moment, na który czekałam od początku – poczucie, że pokonałam swoje ograniczenia.
Gdy udało mi się złapać równowagę, João zanurzył się w wodzie obok mnie. W jego oczach widziałam podziw, a szeroki uśmiech nie opuszczał jego twarzy.
– W końcu się udało! – krzyknął radośnie, a ja poczułam przypływ dumy.
Fale unosiły nas delikatnie, a ja wreszcie poczułam, że jestem częścią tego żywiołu. Woda wokół nas była spokojna, a João spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy, jakby zamierzał powiedzieć coś ważnego.
– To co, zostajesz tu ze mną na zawsze? – zapytał nagle, z tą samą pewnością, którą miał, ucząc mnie surfingu.
Serce zabiło mi szybciej. Pytanie João zmieniało wszystko, było jak niespodziewana fala, której nie mogłam przewidzieć. W głowie zaczęły się kłębić emocje, a ja starałam się uporządkować myśli.
Czy naprawdę byłam gotowa na takie zmiany? Co to oznaczało dla mnie i mojego życia? Chłopak, którego poznałam jako nauczyciela surfingu, teraz stawał się kimś o wiele ważniejszym. Pytanie, które zadał, było jak niewypowiedziana prośba, która miała wpływ na moją przyszłość.
Musiałam podjąć decyzję
Po pytaniu João czułam jakbym stała na krawędzi czegoś nowego i nieznanego. Z każdą chwilą emocje zaczynały we mnie rosnąć, zmuszając mnie do konfrontacji z uczuciami, które wcześniej nie miały miejsca.
– Czy naprawdę jestem gotowa na taką decyzję? – pytałam samą siebie, spacerując po plaży, starając się uporządkować myśli.
Mój pobyt w Portugalii miał być krótką przygodą, chwilowym oderwaniem od rzeczywistości. Jednak teraz wszystko się zmieniało. João stał się kimś o wiele bardziej znaczącym. Czułam, że nasze rozmowy, wspólne chwile, śmiech i jego cierpliwość zbliżyły nas.
– Czuję się zagubiona – powiedziałam, gdy spotkaliśmy się na plaży. Jego spojrzenie było pełne zrozumienia, jakby wiedział, że moje serce walczyło z umysłem.
– Magda, nie musisz podejmować decyzji teraz. Ale chcę, żebyś wiedziała, że jesteś tu zawsze mile widziana – odpowiedział z pełnym ciepła uśmiechem.
Zdałam sobie sprawę, że on również mierzył się z emocjami. Jego spokojne słowa były jak zaproszenie do wspólnego odkrywania tego, co może się zdarzyć. Jego obecność była jak kotwica, która trzymała mnie w miejscu, pozwalając jednocześnie marzyć o nowym początku.
Nadszedł najtrudniejszy moment
Nadszedł moment, w którym musiałam podjąć decyzję, która wpłynie na moją przyszłość. Spotkałam się z João na plaży, tam gdzie wszystko się zaczęło. Fale spokojnie uderzały o brzeg, jakby chciały uspokoić moje rozedrgane serce.
– Słuchaj, zastanawiałam się nad tym, co mi powiedziałeś – zaczęłam, czując, że moje słowa są ważne.
Spojrzał na mnie z troską, gotów wysłuchać wszystkiego, co miałam do powiedzenia.
– Nie jestem pewna, czy jestem gotowa na taką zmianę. Ale czuję, że tutaj, z tobą, odnajduję coś, czego nie miałam wcześniej – kontynuowałam, próbując wyrazić wszystkie emocje, które we mnie tkwiły.
Przytaknął, a jego oczy były pełne nadziei. Wiedział, że to była dla mnie trudna decyzja, i nie zamierzał wywierać na mnie presji.
– Magda, zawsze masz wybór. Ale chcę, żebyś wiedziała, że to miejsce, te fale i ja – jesteśmy tu dla ciebie, jeśli tylko zechcesz – powiedział.
Wiedziałam, że nasze życie to nie tylko przypadkowe spotkania, ale również wybory, które podejmujemy. Rozmawialiśmy długo, dzieląc się obawami i marzeniami. On również podzielił się swoimi uczuciami, mówiąc mi, że nasza relacja jest dla niego wyjątkowa i że chce, byśmy mieli szansę na coś więcej.
Podjęłam decyzję, która nie była łatwa, ale czułam, że była prawdziwa. João stał się dla mnie kimś ważnym, a Portugalia miejscem, które na zawsze zostanie w moim sercu.
Na lotnisku padły najważniejsze słowa
Gdy nadszedł dzień mojego wyjazdu, poczułam, że opuszczam nie tylko piękny kraj, ale również część siebie, którą odkryłam podczas tej przygody. João odprowadził mnie na lotnisko, a nasza rozmowa była pełna emocji, które trudno było ukryć.
– Magda, pamiętaj, że zawsze masz tu miejsce, które czeka na ciebie – powiedział, a jego słowa były jak obietnica, która miała trwać.
Wiedziałam, że nasza relacja była czymś wyjątkowym, czymś, co zostanie ze mną na zawsze. João stał się kimś, kto nie tylko nauczył mnie surfingu, ale także otworzył przede mną nowy świat. Znalazłam przy nim nie tylko pasję, ale i siebie lepiej poznałam.
Lot do domu był pełen refleksji. Zastanawiałam się, jak wpłynie na moje życie to, czego nauczyłam się w Portugalii. João, z jego uśmiechem i niekończącą się cierpliwością, stał się dla mnie symbolem odwagi, którą chciałam w sobie odnaleźć.
Czy to był koniec naszej historii? Nie wiem. Ale wspomnienia i emocje pozostaną ze mną na zawsze, a ja będę się zastanawiać, czy kiedyś zdecyduję się wrócić tam, by ponownie odnaleźć siebie w tym magicznym miejscu.
Podróż do Portugalii stała się dla mnie czymś więcej niż tylko wakacyjnym wyjazdem. Stała się lekcją życia, która nauczyła mnie, że podążanie za sercem może prowadzić do niesamowitych odkryć. João i Portugalia zawsze będą częścią tej lekcji, która odmieniła moje życie.
Magdalena, 29 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Na rozpoczęcie roku szkolnego szarpnęłam się na nowe buty dla syna. Koledzy urządzili mu piekło, bo nie były markowe”
- „Na polach pomidorów pewien Włoch wodził mnie na pokuszenie. Zgrzeszyłam i teraz noszę w sobie owoc tej rozkosznej chwili”
- „Na polu ogórków mój mąż chodził z sąsiadką do stodoły. Udawał niewiniątko, ale czułam, że nasze małżeństwo już skisło”