Reklama

Patrzyłam na sufit, ale i tak nic nie widziałam. Wszystko zlewało mi się w jedno. Przez te lata miałam poczucie, że znoszę to wszystko dla jakiegoś wyższego celu. Miałam nadzieję, że któregoś dnia syn spojrzy na mnie i zrozumie, jak wiele dla niego poświęciłam. Teraz kiedy czas mi się kończy, zaczynam wątpić, czy to wszystko w ogóle miało sens...

Reklama

Syn był dla mnie wszystkim. Kiedy jego ojciec nas zostawił, wiedziałam, że muszę się spiąć. Po prostu to wiedziałam. Przez lata robiłam wszystko, by niczego mu nie brakowało. Pracowałam na dwa etaty, żeby mógł mieć to, co inne dzieci. Nawet jeśli oznaczało to, że mnie nigdy nie było w domu. Piotruś miał wszystko, ale nigdy nie wydawał się być z tego zadowolony.

Pamiętam te wszystkie wieczory, kiedy wracałam do domu, a on już spał. Kiedy chciałam z nim porozmawiać, zawsze był zdystansowany, jakby nie chciał mnie słuchać. W jego oczach byłam tylko „kontrolującą matką”. Wciąż brzmiały mi w głowie te jego słowa, kiedy wrzeszczał, że czuję się jak jego strażnik, że nie daję mu żyć... Żadne moje starania nigdy nie spotkały się z jego wdzięcznością, tylko z niekończącym się wyrzutem, że zawsze robię za dużo, za głośno, za blisko.

Co mi zostało? Powiedzieli, że czasu jest niewiele. Czuję, że muszę zobaczyć go jeszcze raz. Tylko... czy on tego chce?

Narastająca gorycz

Leżałam, wsłuchując się w stukot jego butów na korytarzu, aż wszedł do pokoju, nie patrząc mi nawet w oczy. Jakby był tu z przymusu. Zanim zdążyłam się odezwać, poczułam chłód jego obecności. Tego się właśnie obawiałam – że ten ostatni raz będzie wyglądał dokładnie tak.

– Dobrze, że przyjechałeś – starałam się, żeby głos brzmiał pewnie, choć wnętrzności ściskał mi strach.

– Tak, słyszałem... – Przerwał, jakby zastanawiał się nad słowami, ale w jego spojrzeniu nie było cienia troski. – Pomyślałem, że należy się pożegnać, skoro na tym ci zależy.

Zamarłam. Poczułam ukłucie bólu, ale starałam się tego po sobie nie pokazać.

– Może usiądziesz? – zaproponowałam, wskazując na krzesło obok łóżka. Przez chwilę wahał się, po czym usiadł z wyrazem twarzy, jakby to było najgorsze miejsce na świecie.

– Jak się czujesz? – zapytał, ale bez zainteresowania, jakby musiał odbębnić uprzejmość.

– Jak ktoś, kto nie ma już czasu – odpowiedziałam z uśmiechem, który miał skryć narastającą gorycz.

Nie chciał mnie słuchać

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy. On – mój jedyny syn, mój Piotruś, który teraz wydawał się obcym człowiekiem. Jakbyśmy w ogóle nie mieli wspólnej historii.

– Czego ode mnie oczekujesz? – Jego pytanie było krótkie, niemal odruchowe, jakby chciał już załatwić tę sprawę i wyjść. Serce zamarło mi na moment, ale czułam, że muszę mówić, choć każde słowo wydawało się brzmieć w pustkę.

– Chciałam, żebyś tu był – wyszeptałam. – Wiesz, tak naprawdę zawsze chciałam, żebyś po prostu… zrozumiał.

– Co zrozumiał? – spojrzał na mnie, unosząc brwi w geście pełnym irytacji. – Że miałaś całe życie ambicję robić wszystko „dla mojego dobra”? Że miałem żyć tak, jak ty chciałaś?

Zabrakło mi tchu. Tyle razy próbowałam mu tłumaczyć, że zawsze chodziło tylko o to, żeby nie popełnił moich błędów, żeby miał szansę na lepsze życie, na coś więcej. Syn patrzył na mnie z taką rezerwą, jakby to wszystko było tylko jakimś nieistotnym banałem.

– Tylko żebyś wiedział... – zaczęłam powoli. – Robiłam to wszystko, bo cię kocham.

Piotr prychnął pod nosem, spuszczając wzrok.

– Czasem lepiej byłoby mniej tej miłości, a więcej zwyczajnej akceptacji.

To była trudna rozmowa

Spojrzałam na niego. Dopiero teraz dotarło do mnie, ile w nim było tego zepchniętego gniewu. W głowie zaczęły przewijać się wspomnienia. Te wszystkie chwile, kiedy wracałam późno, znajdowałam kartki z jego słowami pełnymi złości, ale nigdy ich nie czytałam. Może po prostu wolałam nie wiedzieć, co naprawdę myśli.

– Wydawało mi się, że robię to wszystko z myślą o tobie – powiedziałam, a mój głos drżał bardziej, niż bym chciała. – Sama nie miałam szansy na normalne życie... Chciałam, żebyś ty ją miał.

– Właśnie, „wydawało ci się” – odparł chłodno, jakby moje słowa jedynie odbijały się od niego bez echa. – Zawsze byłaś przekonana, że wiesz, co dla mnie najlepsze. Nigdy nie zapytałaś, czego tak naprawdę chcę.

– Więc czego chciałeś? – zapytałam, czując, jak zaczyna mi się łamać głos.

Zamilkł na chwilę, jakby ten jeden moment miał podsumować wszystko, co między nami było i czego już nie naprawimy.

Chciałem mieć matkę, a miałem kogoś, kto traktował mnie jak własny projekt – powiedział w końcu cicho, patrząc mi prosto w oczy.

Czułam, jakbym dostała cios prosto w serce.

Gniew malował się w jego oczach

Odetchnęłam głęboko, starając się zebrać myśli, choć jego słowa rozchodziły się we mnie jak fala. Projekt… Czy naprawdę widział mnie tak przez te wszystkie lata? Jako kobietę, która próbowała z niego ulepić własne wyobrażenie? Może i miał rację, może starałam się za bardzo, ale robiłam to z miłości. Przynajmniej tak mi się wydawało.

– Nie rozumiesz… – zaczęłam, próbując znaleźć słowa, które przekonałyby go, że to nie tak. – Nie rozumiesz, ile rzeczy musiałam poświęcić, żebyś mógł…

– Żeby co? – przerwał mi ostro, wstając z krzesła i podchodząc do okna. Stał tam, z rękami skrzyżowanymi na piersi, zerkając na mnie przez ramię. – Żeby mógł być dokładnie taki, jakiego sobie wymarzyłaś? Nawet nie zauważyłaś, kiedy przestałem być dzieckiem i zacząłem być mężczyzną. Dla ciebie zawsze byłem tylko… obowiązkiem.

Te ostatnie słowa zabrzmiały tak ostro, że aż zesztywniałam. Obowiązkiem? Czy naprawdę widział to w ten sposób? Starałam się, żeby miał wszystko, czego ja nigdy nie dostałam od życia. Poświęciłam całe swoje życie, żeby mógł mieć lepsze dzieciństwo niż ja!

– Wiesz co... – Głos mi zadrżał, ale mówiłam dalej, czując, że wzbiera we mnie narastająca gorycz. – Może nie byłam idealna, ale nie wiesz, co to znaczy być rodzicem. Nie wiesz, co to znaczy bać się każdego dnia o przyszłość kogoś, kogo kochasz bardziej niż siebie.

– Może i nie wiem – odparł zimno. – Ale wiem, że czasem wystarczy po prostu być.

Piotrek zerknął na zegarek, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że już za długo tu siedzi, że ma swoje życie, swoje sprawy. Widziałam to w jego zmęczonych oczach, słyszałam w każdym ciężkim westchnięciu. Czas przeciekał mi przez palce, czułam to coraz wyraźniej, a jednocześnie… coś we mnie zaczęło się buntować. Może właśnie teraz musiałam mu powiedzieć prawdę – nawet jeśli byłaby dla niego bolesna.

– Jest coś, o czym musisz wiedzieć. – Próbowałam utrzymać głos równy, spokojny, ale moje serce waliło jak szalone. – Zmieniłam testament.

Odwrócił głowę, mrużąc oczy, jakby sądził, że to żart. Kiedy jednak zobaczył moją twarz, spoważniał.

– Słucham? – rzucił chłodno.

– Wydziedziczyłam cię. Nie dostaniesz niczego.

Był na mnie wściekły

Jego twarz zastygła w wyrazie kompletnego szoku, a zaraz potem gniew zaczął malować się w jego oczach. Tego się nie spodziewał. Chciał coś powiedzieć, ale zacisnął zęby, jakby musiał najpierw opanować emocje, które zbierały się w jego głosie.

– Więc po to mnie wezwałaś? – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Chciałaś mi na koniec jeszcze dołożyć? Żeby mieć ostatnie słowo, tak?

– Nie… – westchnęłam, starając się znaleźć odpowiednie słowa. – Zrobiłam to, bo przez całe życie czułam się dla ciebie nikim. Zawsze widziałeś we mnie kogoś, kto próbuje cię trzymać w miejscu, ograniczać, a nie osobę, która po prostu… kocha.

– A co to zmienia? To ma być kara, zemsta? – spytał ostro, a jego głos przeszył mnie jak lodowate ostrze.

– Nie, to nie jest kara. To po prostu… próba chronienia samej siebie przed kolejnym bólem. Nie zostawiam ci niczego, bo chcę odejść w spokoju, a nie z poczuciem, że czekasz, żeby to wszystko w końcu się skończyło.

Syn milczał, patrząc na mnie z pogardą i rozczarowaniem, jakby właśnie odkrył we mnie kogoś, kogo wcale nie znał, a może nigdy nie chciał poznać. Wstał, bez słowa przeszedł przez pokój, odwracając się w progu.

– Więc to twoje rozwiązanie? Dziękuję ci za szczerość, mamo. Na koniec nic się nie zmieniło.

I wyszedł, pozostawiając mnie samą z myślą, że to rzeczywiście nasze ostatnie spotkanie.

Reklama

Halina, 87 lat

Reklama
Reklama
Reklama