Reklama

Zbliżała się piąta po południu, a ja siedziałam w biurze, bezmyślnie przeglądając raporty. Głowa wciąż była gdzieś indziej. Przez ostatnie miesiące całą uwagę skupiałam na pracy, tłumiąc w sobie tę dziwną pustkę, której nie potrafiłam nazwać. Może dlatego, kiedy Paweł – nowy, przystojny pracownik – pojawił się w firmie, od razu przyciągnął moją uwagę. Był zupełnie inny niż reszta – pewny siebie, z uśmiechem, który obiecywał więcej niż zwykłą rozmowę przy kawie.

Reklama

Zaczęliśmy rozmawiać. Z początku o pracy, projektach, firmie. Ale z czasem coraz częściej nasze rozmowy skręcały w stronę osobistych tematów. A ja, po raz pierwszy od dawna, zaczęłam myśleć, że może... może z nim mogłoby być coś więcej.

Zaprosił mnie na kolację

– Renata, co robisz wieczorem? – usłyszałam jego głos nad sobą.

Uniosłam wzrok znad monitora. Stał przede mną z tym swoim uśmiechem, jakby proponował mi coś więcej niż tylko wyjście na kawę. Serce zabiło mi szybciej, choć starałam się tego nie pokazać.

– Nic konkretnego – odpowiedziałam, próbując zachować spokój. – A co masz na myśli?

Zobacz także

– Myślałem, że może skoczymy gdzieś na kolację? Znasz tu jakieś fajne miejsce?

Szybko przeanalizowałam sytuację. Kolacja z Pawłem. Z jednej strony – wiedziałam, że to może być ryzykowne. Mieszanie pracy z życiem prywatnym nigdy nie kończy się dobrze. Ale z drugiej... Czego mi brakowało od tak dawna? Prawdziwego towarzystwa. A Paweł wydawał się być tym, kto mógłby mi to dać.

– Znam jedno miejsce. Może być miło – powiedziałam, uśmiechając się nieco bardziej śmiało, niż zamierzałam.

Byłam oczarowana

Wybrałam restaurację na obrzeżach miasta – miejsce ciche, urocze, z delikatnym światłem świec. Idealne na pierwszą randkę. Paweł pojawił się punktualnie, jak zwykle pewny siebie, w eleganckiej koszuli, która podkreślała jego sylwetkę. Kiedy usiedliśmy, od razu poczułam, że ten wieczór może być wyjątkowy.

– Cieszę się, że się zgodziłaś – powiedział, patrząc mi w oczy. – Dawno chciałem cię zaprosić.

Zaskoczyło mnie to wyznanie. Może nawet poczułam lekki rumieniec.

Rozmowa płynęła swobodnie. Mówiliśmy o wszystkim – o podróżach, marzeniach, nawet o dzieciństwie. Paweł miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się przy nim swobodnie. A jednocześnie, gdzieś z tyłu głowy, rodziła się myśl: "Czy to naprawdę możliwe, żeby on też czuł coś więcej?"

Kolacja przebiegała w przyjemnej atmosferze. Paweł śmiał się z moich opowieści, a ja, po długim czasie, poczułam, że ktoś mnie naprawdę słucha. Zaczęłam myśleć, że to początek czegoś ważniejszego, choć w głębi duszy tliła się iskra niepokoju.

Cieszę się, że tu jesteśmy – powiedział cicho, gdy nasze spojrzenia spotkały się nad kieliszkami wina.

I ja też. Wtedy jeszcze tak myślałam.

Rozgadałam się

Deser dopiero co pojawił się na stole, kiedy Paweł zaczął zadawać pytania o pracę, z pozoru niewinne. Odpowiadałam bez zastanowienia, ciesząc się, że ktoś wreszcie docenia moją wiedzę i profesjonalizm. Wydawało się to naturalne, skoro pracowaliśmy w tej samej firmie. Paweł był nowy, więc może po prostu chciał lepiej zrozumieć, jak działamy.

– Słyszałem, że pracujesz nad czymś dużym. Jak wam idzie? – zapytał, zerkając na mnie przez stolik. – Naprawdę ciekawi mnie ten projekt.

Zanim zdążyłam się powstrzymać, zaczęłam mówić. O nowym systemie, który miałyśmy wprowadzać z zespołem, o innowacjach, nad którymi pracowaliśmy, żeby wyprzedzić konkurencję. Paweł słuchał uważnie, wtrącając raz po raz jakieś pytanie.

– A jak zamierzacie to wdrożyć? – zapytał lekko, niby od niechcenia, kiedy pokroił kawałek ciasta.

– Mamy kilka opcji, ale zarząd jeszcze nie podjął decyzji – powiedziałam, starając się nie wchodzić w szczegóły. Wtedy jeszcze nie czułam niepokoju. Paweł wydawał się tak zainteresowany, że poczułam dumę z tego, co robimy. Chciałam opowiedzieć więcej, zrobić na nim wrażenie.

– Zresztą zobaczysz, jak wszystko ruszy – dodałam, śmiejąc się lekko. – To będzie duża rzecz.

Nie zauważyłam wtedy, jak skrzętnie notował sobie w pamięci każdy szczegół, który bezwiednie mu zdradziłam.

Byłam naiwna

Minęły dwa tygodnie od randki z Pawłem, a on nagle przestał się pojawiać w pracy. Z początku nie przywiązywałam do tego wagi, ale po kilku dniach atmosfera w biurze zaczęła się zmieniać. Kiedy przypadkiem usłyszałam rozmowę dwóch koleżanek z działu, wszystko we mnie zamarło.

– Paweł odszedł? – spytała Magda, przewracając oczami nad swoją kawą. – Kto by pomyślał, że tak szybko znajdzie coś lepszego.

– No, do firmy N. poszedł. Podobno dostał świetne warunki – odpowiedziała druga, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.

Serce zaczęło mi bić mocniej. Ta firma to nasz największy konkurent. To, co usłyszałam, uderzyło mnie jak grom z jasnego nieba. Paweł, który pytał o szczegóły projektu, nad którym pracowaliśmy, teraz pracował dla naszego rywala. Próbowałam sobie przypomnieć, ile dokładnie zdradziłam mu tamtego wieczoru. Nagle zrozumiałam – to nie była zwykła ciekawość. On celowo wyciągał ode mnie informacje, a ja, głupia, myślałam, że to flirt.

– Jak mogłam być tak naiwna? – wymamrotałam do siebie, czując, jak żołądek ściska mi się z wstydu i gniewu.

Wszystko było kłamstwem.

Nie czuł się winny

Nie mogłam tak tego zostawić. Tydzień mijał, a ja z każdą chwilą czułam coraz większy gniew i upokorzenie. Paweł musiał to wszystko zaplanować – od pierwszej rozmowy przy kawie po naszą randkę. W końcu zebrałam się na odwagę i napisałam do niego wiadomość, żądając wyjaśnień.

Ku mojemu zaskoczeniu, Paweł szybko zgodził się na spotkanie. Umówiliśmy się w małej kawiarni niedaleko naszego biura. Kiedy wszedł, wyglądał zupełnie tak samo jak wtedy – pewny siebie, z lekkim uśmiechem na twarzy. Jakby nic się nie stało.

– Renata, o co chodzi? – zapytał, siadając naprzeciwko mnie. – Wyglądasz na zdenerwowaną.

– Naprawdę nie wiesz? – warknęłam, czując, jak moja złość wypływa na powierzchnię. – Odszedłeś do N., Paweł. Wykorzystałeś mnie, żeby zdobyć informacje o projekcie. To wszystko było tylko grą, prawda?

Paweł spojrzał na mnie bez cienia wyrzutów sumienia. Jego twarz pozostała spokojna, jakby cała sytuacja była dla niego zupełnie normalna.

– To nie jest nic osobistego, Renata. To tylko biznes – odpowiedział zimnym tonem. – Każdy stara się zdobyć przewagę, a ty... byłaś idealnym źródłem.

Patrzyłam na niego w osłupieniu, czując, jak świat wokół mnie się rozsypuje. Z trudem powstrzymywałam łzy.

– Myślałam, że to coś więcej – powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego.

– Przykro mi, jeśli to cię zraniło, ale w pracy nie ma miejsca na emocje i romanse – rzucił obojętnie, po czym wstał, jakby właśnie zakończył zwykłą, biznesową rozmowę.

To była dla mnie lekcja

Kiedy Paweł odszedł, siedziałam w kawiarni jak sparaliżowana. Patrzyłam na pustą filiżankę przed sobą, próbując poskładać w całość to, co właśnie się wydarzyło. W głowie krążyło tylko jedno pytanie: "Jak mogłam być tak głupia?" Miałam ochotę wybuchnąć płaczem, ale powstrzymałam się. Nie w miejscu publicznym, nie przed nim, nawet jeśli już go tu nie było.

Czułam się nie tylko oszukana, ale też upokorzona. Dałam się zmanipulować w najprostszy sposób – przez obietnicę bliskości, której tak bardzo pragnęłam. Paweł odebrał mi coś więcej niż informacje o projekcie. Odebrał mi zaufanie, które od lat budowałam wokół siebie jak tarczę.

Następnego dnia w pracy wszystko wydawało się takie samo, ale dla mnie nic już nie było normalne. Każde spojrzenie kolegów z biura wywoływało we mnie podejrzenia. Czy ktoś jeszcze wiedział o tym, co zrobiłam? Czy ktoś rozumiał, jak bardzo zawiodłam?

Wiedziałam jedno – nigdy więcej nie dam się tak oszukać. Zrozumiałam, że w tej branży nie ma miejsca na zaufanie i emocje. Muszę być silniejsza, bardziej ostrożna. Bo choć Paweł zniknął z mojego życia, ślad, który po sobie zostawił, pozostanie ze mną na długo.

Patrząc w lustro, nie mogłam powstrzymać gorzkiego uśmiechu.

– Już nigdy więcej – szepnęłam do swojego odbicia.

Reklama

Renata, 37 lat

Reklama
Reklama
Reklama