Reklama

Nawet nie byłam zła, raczej zdumiona. Bardzo. I długo nie umiałam otrząsnąć się z tego zdumienia. Nie mogłam uwierzyć, że mój mąż po 21 latach wspólnego życia oświadczył jak gdyby nic:

Reklama

– Skarbie, nie wiem, jak ci to powiedzieć, więc powiem wprost: poznałem kogoś, zakochałem się, teraz ona jest w ciąży i oczekuje, że się z nią ożenię.

Miałam wrażenie, że śnię, bo to przecież nie mogła być jawa. Damian, którego kochałam i szanowałam, na którym zawsze mogłam polegać, mój Damian nie postąpiłby w taki sposób. Zdrada? Ukrywanie romansu? Pewnie z młodszą dziewczyną... To było zbyt banalne, zbyt nieeleganckie jak na Damiana. Zawsze uważałam go za dżentelmena. I za uczciwego faceta.

Wypaliło się, a ja tęskniłem za ogniem - usłyszałam

Jak we śnie, jakby nie moje usta wypowiedziały te słowa, spytałam:

– A ty, czego ty chcesz, czego oczekujesz?

Zobacz także

– Rozsądna dziewczynka – uśmiechnął się z ulgą. – Mówiłem Iwonce, że nie będziesz robić trudności, masz klasę, za to cię zawsze podziwiałem. Cieszę się, że tak do tego podeszłaś...

– Niby jak? Beznamiętnie? Jestem zbyt zaskoczona, żeby reagować emocjonalnie. Miałeś romans? Kiedy, z kim? Bo to chyba nie był jeden skok w bok...

– Oczywiście, że nie. Ale czy fakt, iż niczego nie zauważyłaś, nie jest znamienny? Przestało nam na sobie zależeć w... ten sposób. Przestałaś być o mnie zazdrosna. Wypaliło się, a ja tęskniłem za ogniem. No i buchnął, nie wiedzieć kiedy. Uwierz, nie planowałem tego, nie szukałem, stało się... Możesz zrzucić to na kryzys wieku średniego. Żartowałaś z moich starań o zachowanie sylwetki, wykpiwałaś siłownię i jogging, ale ja czuję się młody i chcę, żeby ciało nadążało za duchem.

– Czyli jest młodsza...

Właściwie nic więcej nie chciałam wiedzieć. Nie chciałam drążyć, pytać dlaczego ani tłumaczyć się, czemu niczego nie zauważyłam. Ufałam mu, ot cała tajemnica. Do głowy by mi nie przyszło podejrzewać go o zdradę. A skoro zawiódł to zaufanie, nie był już moim Damianem. Nadal był ojcem Igora, naszego syna, i moim wspólnikiem w firmie consultingowej – to ustalił od razu: że nasze prywatne sprawy nie wpłyną na kwestie zawodowe – ale miłość wyparowała.

Pozostało zdumienie. I puste wielkie mieszkanie. Nasz syn studiował za granicą. A do domu, który budowaliśmy, straciłam serce. Na sprawie rozwodowej oddałam go Damianowi; niech sobie ze swoją nową samiczką wiją tam gniazdko. Adwokat wywalczył w zamian większy udział w naszych oszczędnościach, pakietach, obligacjach... Byłam bogatą 44-letnią samotną kobietą.

Kolejne bolesne rozczarowanie. Znajomi stanęli po jego stronie

Nasi znajomi wybrali Damiana i jego nową żonę. Dziwnie uznali, że muszą wybierać, że nie mogą się spotykać i ze mną, i z nimi. A Damian lepiej rokował. Kolejne bolesne rozczarowanie – ludźmi, których uważałam za bliskich znajomych. Mój syn i rodzice nasz rozwód nazwali paranoją i mieli pretensje do obojga: do Damiana, że zdradził, do mnie, że o niego nie walczyłam.

Zostały mi dwie kumpelki, które próbowały wykrzesać ze mnie jakieś żywsze uczucia. Choćby nienawiść do Damiana. Ale ja nie miałam na to sił. Nie mogły mnie też namówić na zabiegi poprawiające humor, typu: zakupy, fryzjer. W końcu odpuściły. Zostałam sama. Wzięłam urlop, zamknęłam się w domu. Nie odpowiadałam na telefony, maile. Zdumienie przerodziło się w potężną chandrę.

Obudziło mnie dzwonienie do drzwi. Zwlokłam się z łóżka i poczłapałam do przedpokoju. Nie patrząc w lustro ani wizjer, otworzyłam. Było mi wszystko jedno, jak wyglądam, bo... w ogóle było mi wszystko jedno. A za drzwiami stał nowy sąsiad. Przystojny, elegancki, pachnący Dolce Gabbana. Damianowi też kupiłam na Gwiazdkę tę wodę... ale nie używał, bo wolał perfumy, które dostał od... Poczułam łzy pod powiekami. Sąsiad coś mówi, o liście, który trafił przypadkiem do jego skrzynki... Nie chciałam płakać, ale łzy, powstrzymywane od miesięcy, przerwały tamę i popłynęły potokiem. Osunęłam się na kolana i zaniosłam się szlochem.

Młody mężczyzna podniósł mnie, objął ramieniem i wprowadził do mieszkania. Szłam za nim jak dziecko. Posadził mnie na taborecie w kuchni i wytarł twarz ręcznikiem. Poczekał, aż szloch przestanie mną targać. Odgarnął mi włosy i spytał:

– Warto tak rozpaczać z powodu byle głupka?

Nie zdziwiłam, że wie o rozwodzie. W bloku plotkowano o mniejszych sensacjach. Wzruszyłam ramionami, bo łatwo takiemu mówić. Był młody, piękny, miał całe życie przed sobą. A ja... ja już niczego nie miałam.

– Nie jest głupkiem. Wymienił starą żonę na nową.

– Głąb – uśmiechnął się. – Twój były, nie ja. Mam na imię Samuel.

Teraz ja się uśmiechnęłam.

– Piękne imię. Kiedyś poznałam pewnego Samuela, mało nie rozjechał mi synka rowerem...

– Już przepraszałem.

Zapadła cisza, w trakcie której trawiłam informację. Czy ten przystojniak był tym smarkaczem sprzed 15 lat, który szalał na BMX-ie po placu zabaw? Pogoniłam go, jak lwica broniąca...

– To ty...? Zmieniłeś się.

– A ty nie. Wciąż jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem, nawet zapłakana i w szlafroku. Nic dziwnego, że się w tobie zakochałem na zabój – wyznał bezwstydnie.

Zarumieniłam się.

– Co ty bredzisz?

– Nie bredzę. Wynająłem tu mieszkanie ze względu na ciebie. Byłem ciekaw, czy kobieta, która wyznaczyła standardy, jakim żadna dziewczyna dotąd nie sprostała, nadal porusza mnie do głębi.

– I..? – szepnęłam bez tchu.

– I okazało się, że jesteś wolna, nieszczęśliwa, potrzebujesz opieki. Wymyśliłem pretekst i wreszcie mogę zrobić to.

Przybliżył się, ujął moją twarz w dłonie, językiem rozchylił moje drżące wargi. Wtedy przestałam myśleć, zastanawiać, czy dobrze robię. Pal sześć poprawność! Poddałam się ogarniającemu mnie pragnieniu i napiłam się do syta. Skrupuły? Nic z tych rzeczy. Samuel nie był już chłopcem. Dorósł i nauczył się całować.

– Powinnam cię wyrzucić, ale nawet nie wiesz, jak bardzo tego potrzebowałam.

– Chyba wiem – zaśmiał się cicho.

Reklama

To nie jest historia w stylu „a potem żyli razem długo i szczęśliwie”

Nasz romans nie przerodził się w opowieść „a potem żyli razem długo i szczęśliwie”. Zbyt dużo nas dzieliło. Wiek i doświadczenia, inne oczekiwania od życia. Na swój sposób go kochałam, dlatego nie chciałam zamykać mu świata. Zasługiwał na kogoś w swoim wieku, na rodzinę, dzieci... Ale zawsze będę mu wdzięczna za to, co mi ofiarował: lustro swoich oczu. Przeglądając się w nich, widziałam atrakcyjną kobietę, przed którą świat wciąż stał otworem. Zwrócił mi nadzieję, uśmiech, uczucia. Dziękuję, Samuelu.

Reklama
Reklama
Reklama