Reklama

Nie wiem, co właściwie mnie podkusiło, żeby założyć konto na portalu randkowym. Może nuda, może potrzeba jakiejś odmiany? Miałam dwadzieścia sześć lat, pracowałam w korporacji, życie zawodowe pochłaniało mnie całkowicie. Byłam ambitna, a jednocześnie czułam, że czegoś mi brakuje. Miłość? Przyjaźń? Trudno to nazwać. Kiedy Maciej napisał do mnie po raz pierwszy, od razu mnie zaintrygował. Był inny – charyzmatyczny, pewny siebie, a jego słowa miały w sobie coś, co wzbudzało zaufanie. Nie podejrzewałam wtedy, jak bardzo zmieni moje życie.

Reklama

Pierwsze spotkanie odbyło się w małej kawiarni na Saskiej Kępie. Maciej pojawił się punktualnie, w eleganckim garniturze i z pewnością siebie, która wręcz onieśmielała. Zaimponował mi swoim obyciem, intelektem i... ciepłym spojrzeniem. Rozmawialiśmy godzinami, a ja czułam, że trafiłam na kogoś wyjątkowego. Chyba nawet zaczęłam wierzyć, że to początek czegoś pięknego.

Część mnie podpowiadała, że wszystko dzieje się zbyt szybko, że ta bajka jest zbyt idealna, by mogła być prawdziwa. Ale inna, ta naiwna i spragniona bliskości, zagłuszała te wątpliwości. Zresztą – kto by się zastanawiał, gdy w końcu pojawia się ktoś, kto wydaje się dokładnie tym, kogo szukałaś?

Nie mogłam w to uwierzyć

Siedziałam na brzegu wanny, patrząc na dwie kreski na teście ciążowym. Moje dłonie drżały, a w głowie dudniło jedno pytanie: Co teraz? Próbowałam przypomnieć sobie te chwile z Maciejem, kiedy wydawało mi się, że moglibyśmy być dla siebie wszystkim. Czy naprawdę go znam? Czy mogę na niego liczyć?

Iga wpadła do mojego mieszkania jak burza, wołając z korytarza:

– Agata, co się stało? Brzmiałaś przez telefon, jakbyś miała zaraz eksplodować!

Podałam jej test bez słowa. Przyjaciółka spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami, a potem na dwie kreski.

Jesteś w ciąży? – wyszeptała.

Kiwnęłam głową, czując, jak moje gardło zaciska się od emocji.

– Z Maciejem – dodałam.

Iga westchnęła, po czym usiadła obok mnie.

– No dobra, co teraz? Powiedziałaś mu?

– Jeszcze nie – przyznałam, patrząc na swoje dłonie. – Nie wiem, jak on zareaguje. Wszystko jest takie... skomplikowane.

Jeśli cię kocha, to stanie na wysokości zadania – powiedziała, choć w jej głosie dało się wyczuć niepewność.

Tego samego wieczoru zdecydowałam się powiedzieć Maciejowi. Spotkaliśmy się w restauracji, którą wybrał – miejsce pełne elegancji, jakby chciał mnie oczarować od nowa. Nie czekałam długo. Ledwo usiedliśmy, wyrzuciłam z siebie wszystko.

– Maciek, jestem w ciąży – powiedziałam drżącym głosem.

Na chwilę zamarł, jakby analizował moje słowa. Po kilku sekundach ciszy wyprostował się i spojrzał na mnie z twarzą pozbawioną emocji.

Też muszę ci coś powiedzieć – zaczął ostrożnie. – Jestem żonaty.

Słowa uderzyły we mnie jak cios. Moja wizja idealnego świata rozpadła się w drobny mak.

– Żonaty? – wyszeptałam. – Jak mogłeś... Dlaczego mi nie powiedziałeś?

Maciej położył dłonie na stole, jakby chciał uspokoić sytuację.

– To nie tak, jak myślisz. Moje małżeństwo to... formalność. Ale muszę chronić moją rodzinę, szczególnie moją żonę. Dlatego proponuję ci wsparcie finansowe. Zapewnię ci i dziecku wszystko, czego będziecie potrzebować.

Poczułam, jak robi mi się niedobrze. Wstałam gwałtownie, niemal przewracając krzesło.

Chcesz kupić moje milczenie?! – wykrzyczałam, czując, jak gniew zalewa całe moje ciało.

Maciej próbował coś powiedzieć, ale ja już nie słuchałam. Wybiegłam z restauracji, czując, że mój świat właśnie runął.

Zostałam z tym sama

Z trzaskiem zamknęłam drzwi swojego mieszkania. Oparłam się o nie, próbując uspokoić oddech, ale łzy same płynęły po moich policzkach. Wciąż miałam w uszach słowa Macieja. Jego spokojny, opanowany ton tylko podsycał mój gniew i upokorzenie.

Iga przyszła niedługo potem, jakby wyczuła, że jej potrzebuję. Otworzyłam drzwi zapłakana, a ona, nie zadając żadnych pytań, objęła mnie mocno.

– Co się stało? – zapytała, gdy usiadłyśmy na kanapie, a ja opowiedziałam jej o wszystkim: o żonie, o propozycji Macieja, o moim gniewie.

Wiedziałam, że coś z nim jest nie tak! – wybuchnęła. – Zawsze był zbyt idealny. Ale żeby tak perfidnie kłamać? I jeszcze próbować cię przekupić?

Próbowałam się bronić, choć sama nie wiedziałam, dlaczego.

– Może chciał dobrze... Może myślał, że to dla mnie najlepsze rozwiązanie.

Iga uniosła brew.

– Agata, serio? Zamierzasz go usprawiedliwiać? Dla niego twoje dziecko to wstydliwy sekret, który trzeba zamieść pod dywan!

Nie odpowiedziałam. W głowie kłębiły się myśli, ale żadna nie przynosiła ukojenia. Czułam się rozdarta między dumą a strachem. Sama w obliczu decyzji, która miała zmienić moje życie na zawsze.

– A ty co zamierzasz? – Iga zadała pytanie, które wisiało w powietrzu od początku naszej rozmowy.

– Nie wiem – przyznałam cicho. – Sama ledwo radzę sobie z myślą, że będę matką, a co dopiero samotną matką. Ale nie chcę jego pieniędzy. Nie chcę, żeby moje dziecko wychowywało się w cieniu kłamstw.

Iga przytaknęła.

Może być ciężko, ale dasz radę. Jesteś silna, Agata. Pamiętaj o tym.

W nocy długo nie mogłam zasnąć. W mojej głowie pojawiały się obrazy przyszłości: ja samotnie wychowująca dziecko, walcząca o każdy grosz, ale też... wizja życia, w którym jestem szczera wobec siebie i dziecka, w którym nie muszę nikomu niczego udowadniać.

Kilka dni później Maciej zadzwonił. Zignorowałam pierwsze połączenie. Drugie. Ale przy trzecim odebrałam, chcąc zakończyć tę farsę.

– Agata, musimy porozmawiać – powiedział, a jego głos brzmiał szczerze zatroskany. – Nie tak to sobie wyobrażałem. Proszę, pozwól mi ci pomóc.

– Pomóc? – parsknęłam. – Maciej, jedyne, czego teraz potrzebuję, to prawda. Ale chyba już wiem, że nie możesz mi jej dać.

Zapadła chwila ciszy.

Dla ciebie to była zabawa, prawda? – kontynuowałam. – Moje życie rozpadło się na kawałki, a ty myślisz, że możesz to posklejać pieniędzmi.

– Agata, nie o to chodzi... – zaczął, ale mu przerwałam.

Nie dzwoń więcej – powiedziałam, rozłączając się, zanim zdążył cokolwiek dodać.

Tamtego wieczoru czułam, jakby jakiś ciężar spadł mi z serca, ale wiedziałam, że to dopiero początek.

Nie rozważałam jego propozycji

Kilka dni później Maciej zaproponował spotkanie. Po chwili wahania zgodziłam się, ale tylko dlatego, że chciałam zamknąć tę sprawę raz na zawsze. Spotkaliśmy się w jego biurze – sterylnym, nowoczesnym, pełnym elegancji, która podkreślała jego pozycję.

Siedział za biurkiem, kiedy weszłam, a na jego twarzy malował się wyraz dziwnej powagi.

– Maciej, mów, co masz do powiedzenia, i skończmy to – odpowiedziałam chłodno.

Wstał i podszedł bliżej.

Wiem, że zawiodłem. To, że ci nie powiedziałem o swoim małżeństwie... – urwał, szukając słów. – To była najgłupsza decyzja, jaką podjąłem. Ale ja naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyglądało.

– A jak chciałeś, żeby to wyglądało? – zapytałam z ironią. – Że będziemy spotykać się w tajemnicy, a moje dziecko nigdy nie dowie się, kim jest jego ojciec?

Przez chwilę milczał, ale potem wyciągnął z kieszeni kopertę i położył ją na stole między nami.

To na przyszłość dziecka. Nie chcę, żeby czegokolwiek wam brakowało.

Zerknęłam na kopertę, ale nie sięgnęłam po nią.

Nie chodzi o pieniądze. Nigdy nie chodziło. Chcę tylko, żebyś zrozumiał, jak wiele zniszczyłeś.

– Rozumiem – powiedział cicho. – Ale czy to naprawdę takie złe, że chcę pomóc?

Wzięłam głęboki oddech, próbując nie wybuchnąć.

– Złe jest to, że próbujesz wszystko załatwić pieniędzmi. Jakby to mogło wymazać twoje kłamstwa.

Maciej spuścił wzrok. Wyglądał jak człowiek, który nagle zdał sobie sprawę z ciężaru swoich decyzji.

– Co zamierzasz? – zapytał, wciąż unikając mojego spojrzenia.

– Zamierzam wychować to dziecko najlepiej, jak potrafię. Sama. I jeśli kiedykolwiek zdecydujesz się być uczciwy, to może kiedyś pozwolę ci być częścią jego życia. Ale na moich warunkach, Maciej. Nie twoich.

Nie odpowiedział. W końcu wzięłam torebkę i podeszłam do drzwi.

– Agata – zatrzymał mnie jeszcze raz. – Proszę, daj mi szansę...

Spojrzałam na niego z goryczą.

Już ją miałeś.

Wyszłam z biura, czując, jak mieszanka ulgi i bólu rozrywa mi serce. Wiedziałam, że teraz wszystko zależy ode mnie.

Chciałam, żeby on też cierpiał

Minął tydzień, kiedy w drodze powrotnej z pracy przypadkiem natknęłam się na Annę – żonę Macieja. Stała przed witryną eleganckiego butiku, oglądając jakąś sukienkę. Na pierwszy rzut oka wyglądała na kobietę, która ma wszystko – urodę, klasę i ten rodzaj pewności siebie, który emanuje spokojem. Poczułam dziwną mieszankę gniewu i współczucia, a serce zaczęło mi walić jak szalone.

„Ona nie ma pojęcia...” – pomyślałam. Ale czy to naprawdę była moja sprawa?

Zanim zdążyłam podjąć decyzję, czy podejść, ona mnie zauważyła. Nasze spojrzenia spotkały się, a na jej twarzy pojawił się uprzejmy uśmiech.

– Przepraszam, my chyba się znamy? – zapytała ciepłym, lekko zachrypniętym głosem.

Przez chwilę chciałam uciec, udawać, że to pomyłka, ale coś we mnie kazało mi stanąć w prawdzie. Jej głos był spokojny, a sposób, w jaki na mnie patrzyła, zdradzał autentyczne zainteresowanie. Poczułam, jak moje gardło się zaciska. Czy powinnam coś powiedzieć? Czy zasługiwała na to, żeby znać prawdę?

– Jestem Ania. Pracujesz w okolicy? – zapytała, próbując podtrzymać rozmowę.

– Agata, tak – skłamałam, nie wiedząc, dlaczego. – A ty?

– Właściwie to tylko robię zakupy. Niedaleko pracuje mój mąż – wyjaśniła, a moje serce znowu ścisnęło się w bolesnym uścisku.

„Twój mąż...” – chciałam powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.

– W takim razie życzę udanych zakupów – powiedziałam, siląc się na uśmiech.

– Dziękuję – odpowiedziała z życzliwością. – Może kiedyś się jeszcze spotkamy.

Obserwowałam, jak odchodzi, a moje nogi wrosły w ziemię. Czułam, że to przypadkowe spotkanie zostawiło we mnie ślad. Zrozumiałam, że tak naprawdę to nie ona była moim wrogiem. W tej dziwnej układance to ona, podobnie jak ja, była ofiarą Macieja.

Wieczorem opowiedziałam wszystko Idze.

Myślałam, że powiem jej prawdę – wyznałam, czując się winna.

Iga pokręciła głową.

– Agata, to nie twoja wojna. Jeśli on ją okłamuje, to prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw. Ale to nie ty powinnaś jej to mówić.

Zgodziłam się z nią, ale myśl o Annie nie dawała mi spokoju. Jej obraz wracał do mnie w nocy, a ja czułam, jak narasta we mnie niepewność. Czy mogłam pozwolić, żeby Maciej dalej tak manipulował ludźmi?

Nie wierzyłam w jego słowa

Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję. Spotkanie z Anną wciąż ciążyło mi na sercu. Jej spokój, niewiedza i nieświadomość tego, co działo się za jej plecami, sprawiały, że czułam się winna. Ale Iga miała rację – to nie była moja wojna. Musiałam skoncentrować się na swoim życiu i na przyszłości dziecka.

Maciej ponownie próbował się ze mną skontaktować. W końcu, po kilku nieodebranych połączeniach, zdecydowałam się na ostatnie spotkanie. Nie chciałam już uciekać, chciałam zamknąć ten rozdział w sposób, który pozwoli mi pójść dalej.

Tym razem to ja wybrałam miejsce – małą kawiarnię na uboczu, daleko od ludzi, którzy mogliby nas zobaczyć. Maciej przyszedł punktualnie, jak zawsze elegancki, z tym spokojem, który teraz mnie irytował.

– Maciej, chcę to zakończyć – przerwałam mu od razu. – Oboje wiemy, że nie ma sensu tego ciągnąć.

Westchnął i oparł się na krześle.

– Agata, nie mogę tego tak zostawić. Chcę pomóc tobie i dziecku.

– Pomóc? – powtórzyłam, unosząc brwi. – Maciej, jedyne, co możesz zrobić, to pozwolić mi żyć po swojemu. Nie chcę twoich pieniędzy, nie chcę twojej pomocy.

– A co z dzieckiem? – zapytał, jego głos zabarwił się nutą desperacji.

– Dziecko będzie miało mnie. Będę najlepszą matką, jaką mogę być. Ale ty... – spojrzałam na niego zimno. – Jeśli naprawdę chcesz być w jego życiu, musisz najpierw rozwiązać swoje problemy. Nie zamierzam wciągać dziecka w twoje kłamstwa i sekrety.

Zapadła cisza, w której jedynym dźwiękiem było ciche brzęczenie filiżanek i rozmowy w tle. Maciej wyglądał na zmęczonego, jakby po raz pierwszy ktoś odmówił mu tego, czego chciał.

A jeśli się zmienię? – zapytał cicho.

– To się przekonamy – odpowiedziałam, wstając od stołu. – Ale najpierw musisz być szczery wobec siebie i innych.

Nie dałam mu szansy na odpowiedź. Wyszłam z kawiarni, czując, że właśnie odzyskałam kontrolę nad swoim życiem.

Tego wieczoru po raz pierwszy od dawna poczułam spokój. Wiem, że czeka mnie trudna droga – samotne macierzyństwo, ciągła walka o stabilność i bezpieczeństwo dla mojego dziecka. Ale po raz pierwszy od tamtego dnia, kiedy zobaczyłam dwie kreski na teście, czułam, że zrobiłam to, co było najlepsze.

Byłam wolna od manipulacji Macieja, a Anna... Anna pewnego dnia dowie się prawdy. Nie ode mnie, ale od życia, które zawsze znajdzie sposób, by ujawnić sekrety. Wiedziałam jedno: przyszłość należy do mnie i mojego dziecka.

Reklama

Agata, 26 lat

Reklama
Reklama
Reklama