„Poznałam w sieci bruneta mojego życia. Wszystko byłoby jak z bajki, gdyby nie był tak nieugięty, jak skały na Kościelcu”
„Daliśmy sobie spokój z dyskusją o zmianie miejsca zamieszkania. Doszliśmy do wniosku, że wrócimy do tego wątku, kiedy oboje będziemy mieli czas. Niestety, choć dni uciekały jeden za drugim, finalnego porozumienia wciąż nie było na horyzoncie”.
- Listy do redakcji
Internet to naprawdę świetna rzecz. Daje możliwość rozmowy z nieznajomym, czy nawet podrywu. Przez neta można umawiać się na randki i zrywać bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji. Właśnie tak postępowałam, dopóki nie poznałam faceta, którego nie mogłam się tak łatwo pozbyć. Co więcej, obudził we mnie nadzieję na bliską relację. Okazało się jednak, że to wcale nie jest takie łatwe.
Nie chciałam się angażować
Kiedy mąż mnie oszukał, a nasz związek rozpadł się w dość nieprzyjemnych okolicznościach, poprzysięgłam sobie, że to już koniec z facetami. Wszyscy wydawali mi się tacy sami. Byli niewartymi uwagi łajdakami, którym nie warto poświęcać ani chwili, a co dopiero obdarzać ich uczuciem.
Postanowiłam skupić się na pracy zawodowej i opiece nad moją córeczką Patrycją, która miała wtedy dziesięć lat. Jedynie sporadycznie, gdy w nocy nie mogłam zasnąć, zerkałam do aplikacji randkowej.
Nie chodziło mi o znalezienie drugiej połówki, ale o zaspokojenie pragnienia zemsty na płci przeciwnej. Gawędziłam z facetami, kokietowałam ich, dawałam im nadzieję. Kiedy nabierali ochoty na coś więcej i sądzili, że są już o krok od celu, ruszałam do ofensywy. Kpiłam z nich, upokarzałam i posyłałam do diabła. Zdaję sobie sprawę, że to było niedojrzałe i idiotyczne, ale nie umiałam się oprzeć tej pokusie… Sądziłam, że muszą dostać nauczkę za to, co mnie spotkało.
Jeden nie odpuścił tak łatwo
„Zdaję sobie sprawę, że ten gniew to jedynie maska, a w rzeczywistości jesteś całkiem inną osobą. Troskliwą, serdeczną i szlachetną. Po prostu o tym zapomniałaś i potrzebujesz sobie to przypomnieć. Chętnie ci w tym pomogę, o ile oczywiście wyrazisz na to zgodę” – odpisał na moje gwałtowne słowa.
Zobacz także
Byłam totalnie zaskoczona i zdezorientowana. Zazwyczaj faceci od razu wściekali się jak diabli. Słyszałam pod swoim adresem same obelgi, wyzwiska i przekleństwa. Pewien gość posunął się nawet do straszenia, że mnie wytropi i zmiażdży. Tymczasem Janek był uprzejmy i mówił mi same miłe rzeczy. To było naprawdę nietypowe.
Moja ostrożność wzrosła. Sądziłam, że jest sprytniejszy niż reszta i chce mnie pokonać, używając moich własnych sztuczek. Najpierw słodkie gadki, a później cios prosto w twarz. Jednak nie… Ilekroć logowałam się w portalu, w mojej skrzynce odbiorczej widniały wyłącznie sympatyczne wiadomości. Życzenia udanego dnia, dobrej nocy, pytania o to, co ciekawego mnie spotkało.
Początkowo byłam nieufna
Odkryłam, że wyczekuję tych momentów. Początkowo reagowałam oschle, potem nabrałam odwagi i otwartości. W końcu zaczęliśmy gawędzić w sieci do późnej nocy, zwierzając się sobie nawzajem z naszych kłopotów.
Okazało się, że Janek, tak jak ja, przeżył bolesne rozstanie i samodzielnie zajmuje się wychowaniem dziecka. Jego była małżonka spakowała manatki i uciekła za granicę z instruktorem fitnessu, a on został sam z synkiem Karolem.
Kiedy usłyszałam tę historię, szczęka mi opadła z wrażenia. Zawsze sądziłam, że tylko faceci potrafią zrobić coś tak podłego. Tymczasem okazało się, że niektóre babki w niczym im nie ustępują.
Po pół roku rozmawiania na czacie przestało nam to wystarczać. Stwierdziliśmy, że czas się zobaczyć w realu. Niby nic wielkiego. Trzeba tylko ustalić, gdzie i o której. Problem w tym, że Janek był z Wrocławia, a ja z Gdańska.
– Dla chętnego nie ma rzeczy niemożliwych. W tę sobotę podrzucę Karola do babuni, wsiądę w pociąg i stawię się nad morzem – oznajmił.
Niesamowicie się ucieszyłam
Gdy nadszedł dzień, w którym miał przyjechać, odwiozłam córeczkę do babci i z wielką nadzieją udałam się na dworzec kolejowy. Spędziliśmy ze sobą fantastyczny weekend.
Trochę obawiałam się, że gdy spotkamy się osobiście, będziemy czuli się niezręcznie. W końcu co innego gadać przez internet, a co innego rozmawiać twarzą w twarz. Ale moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne. Wystarczyło jedno spojrzenie i od razu między nami zaiskrzyło. Kiedy nadeszła pora pożegnania, miałam wielką ochotę się rozpłakać. Janek też wyglądał na mocno zasmuconego.
– Wpadniesz do mnie w weekend? – spytał.
– No jasne. Inaczej chyba bym się zasmuciła na śmierć – mocno go objęłam.
– Ja już jestem w grobie – zawołał, wskakując do pociągu.
Kiedy skład zniknął za zakrętem, uświadomiłam sobie, że do weekendu zostało aż sześć dni… Zgodnie z danym słowem, odwiedziłam go. W ciągu kolejnego półrocza spotykaliśmy się niemal w każdym tygodniu. Czasem on wpadał do mnie, innym razem ja do niego. Początkowo przyjeżdżaliśmy sami, później zabieraliśmy ze sobą nasze dzieciaki.
Nastolatkowie w mgnieniu oka się dogadali. No a co z nami? Z każdym kolejnym dniem nabieraliśmy pewności, że chcemy dzielić ze sobą życie. Jedyne, co nas martwiło, to reakcja naszych pociech. Planowaliśmy nawet przeprowadzić z nimi rozmowę na ten temat, ale okazało się, że same pierwsze go poruszyły.
Dzieciaki się polubiły
– Słuchajcie, kiedy w końcu zamieszkacie razem? To wasze ciągłe jeżdżenie w tę i z powrotem zaczyna być już nudne – wyrzuciła z siebie pewnego razu Patrycja, moja córka.
– Zaraz, zaraz, a skąd ci się wzięło, że w ogóle rozważamy taki krok? – z trudem wydusiłam z siebie.
– Daj spokój, przecież nie jestem ślepa. Doskonale widzę, że macie się ku sobie. I wcale mi to nie przeszkadza. Karolowi zresztą też nie. Uważa, że jesteś naprawdę super – jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.
Później wyszło na jaw, że Karol odbył z tatą podobną pogawędkę… Zaledwie cztery tygodnie później Janek mi się oświadczył.
Kiedy zjawił się w drzwiach mieszkania, od razu zauważyłam, że jest strasznie zdenerwowany. Jego twarz miała kolor dojrzałych pomidorów, a mina zdradzała zakłopotanie. Ledwo przekroczył próg, a już klęczał przede mną, wkładając mi na palec pierścionek zaręczynowy.
Dzieciaki zaczęły klaskać. Czułam się szczęśliwa. Jeszcze nie tak dawno byłam pewna, że do końca swoich dni pozostanę samotna. A teraz powiedziałam „tak” najcudowniejszemu facetowi na świecie. W tamtym momencie nawet przez myśl mi nie przeszło, że cokolwiek może pokrzyżować nasze plany.
Cóż, myliłam się…
Już pierwszego wieczora stało się coś nieprzyjemnego. Karolek z Patrycją zabrali się za granie na kompie, a my w tym czasie rozsiedliśmy się wygodnie w pokoju dziennym. Otworzyliśmy winko i puściliśmy jakiś film.
– Jak dużo czasu będziesz potrzebowała, żeby ogarnąć wszystko w Gdańsku? Zależy mi, abyście z Patrycją jak najszybciej sprowadziły się do mnie do Wrocławia. Chyba że wolałabyś z przeprowadzką wstrzymać się do wesela? – nagle wypalił Janek.
Zaskoczona, wbiłam w niego wzrok.
– Co takiego? Nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi. Jasne, że nie zamierzam czekać ze wszystkim do wesela. Byłam jednak przekonana, że to wy przeprowadzicie się nad morze – wydukałam z trudem.
– Wykluczone. Prowadzę we Wrocławiu dobrze prosperującą działalność, wypracowałem sobie renomę i zdobyłem lojalnych odbiorców. Nie da się tego wszystkiego spakować i przetransportować nad Bałtyk – mruknął niezadowolony.
– No ale skoro we Wrocławiu ci się udało, to i w Gdańsku dasz radę. Przecież firmę da się rozkręcić w każdym miejscu. Za to o sensowną posadę na umowę jest bardzo ciężko. Tutaj już coś znaczę, mam niezłą kasę, jestem samodzielna. I nie mam zamiaru tego rzucać. A poza tym uwielbiam to miasto i nie wyobrażam sobie mieszkać gdzieś indziej – wykrzyczałam.
Poczułam się nieswojo
– Nie mam zamiaru zaczynać wszystkiego od początku i rozkręcać interesu. Nie ten wiek! To, co ja zarabiam, spokojnie starczy na życie dla całej naszej gromadki. Z twoich pieniędzy ledwo da się pokryć bieżące rachunki – odparował podniesionym głosem.
Pewnie pokłócilibyśmy się ostro, gdyby nie to, że dzieci przydreptały do pokoju, słysząc nasze krzyki.
– Rany, nawet nie jesteście po ślubie, a już się kłócicie na całego? Co będzie później? Dalsze sprzeczki non stop? – westchnął z przejęciem Karol.
– Skąd, my się wcale nie sprzeczamy. Dyskutujemy tylko o tym, jakie mieszkanie wynająć razem – powiedziałam zakłopotana.
– Dokładnie tak. Tyle że nie możemy dojść do porozumienia. A wy jak uważacie, gdzie powinniśmy zamieszkać? – Janek dorzucił równie speszony. Karol i Patrycja wymienili spojrzenia.
– Szczerze mówiąc wszystko mi jedno. Gdańsk to cudowne miasto, ale Wrocław również ma swój urok – stwierdziła moja pociecha.
– Cóż, uwielbiam Wrocław, choć Gdańsk też przypadł mi do gustu – Karol odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
– Serio? I nie będzie wam smutno, kiedy będziecie musieli pożegnać się z kumplami? Opuścić wasze ukochane miejscówki? – drążyłam temat.
– Odrobinę smutno. Ale przecież w każdym miejscu są szkoły i znajomi. No i fajne miejsca też się znajdą. No nie? – córka posłała Karolowi uśmiech.
– Jasne, że tak. Dlatego pogodzimy się z tym, co postanowicie. Ale błagam, zdecydujcie się w końcu, bo już nie mogę! – Karol w błagalnym geście złożył dłonie.
Dzieci okazały się nad wiek dojrzałe
Patrzyłam na Jasia, a jego mina wyrażała to samo zdumienie, które i ja odczuwałam. Oboje mieliśmy paskudne uczucie zawiści wobec naszych pociech, dla których takie sprawy wydawały się dziecinnie łatwe.
Po tym zdarzeniu daliśmy sobie spokój z dyskusją o zmianie miejsca zamieszkania. Doszliśmy jedynie do wniosku, że warto będzie wrócić do tego wątku, kiedy oboje będziemy mieli czas, by spokojnie to rozważyć. Niestety, choć dni uciekały jeden za drugim, finalnego porozumienia wciąż nie było na horyzoncie.
Żywiłam nadzieję, iż Janek zachowa się jak prawdziwy dżentelmen i w końcu pójdzie mi na rękę, jednak on był uparty. Zasypywał mnie coraz to nowymi dowodami na poparcie swojej tezy. Choć przyznaję, że część z nich była dość przekonująca, to i tak czułam głęboki zawód. Kompletnie nie mogłam pojąć, skąd bierze się ten jego upór i niechęć do poświęcenia. Czyżbym po raz kolejny nie trafiła z wyborem? Tak bardzo mnie to zraniło, że od razu popędziłam do kumpeli Beaty, żeby się przed nią wypłakać.
Beata poparła Janka
– Jakby był we mnie zakochany na zabój, to by świat dla mnie zdobył – pociągnęłam nosem.
– A na odwrót? – rzuciła.
– O co ci chodzi? – uniosłam brwi ze zdziwieniem.
– No wiesz, jakbyś była w nim zakochana po uszy, to…
– Rozumiem aluzję, daruj sobie wyjaśnienia.
– Jesteś absolutnie pewna? Wobec tego nie rozumiem, z jakiego powodu nie zajmujesz się już pakowaniem swoich rzeczy i przeprowadzką do Wrocławia.
– Czemu akurat ja mam to zrobić, a nie on?
– Ponieważ z tego, co mi powiedziałaś, wynika, że tak będzie rozsądniej i korzystniej. Dla Janka rozpoczynanie wszystkiego od zera będzie naprawdę sporym wyzwaniem. We Wrocławiu jego przedsiębiorstwo cieszy się renomą i uznaniem. To pozwala mu zarabiać. A w Gdańsku poczuje się jak ryba wyjęta z wody. Istnieje ryzyko, że w ogóle nie uda mu się rozwinąć swojej działalności.
– A moje zatrudnienie? Już się nie liczy?
– Ależ skąd, twoja praca wciąż jest ważna! Ale wiesz, myślę, że we Wrocławiu też jest sporo fajnych możliwości dla fachowców w twojej branży. Na bank coś znajdziesz bez większego problemu.
Upierałam się przy swoim
– A jak nic nie znajdę? Nie chcę, żeby mnie utrzymywał!
– Dlaczego w ogóle tak myślisz? Sprawdzałaś już, jakie są oferty roboty we Wrocławiu? Szukałaś czegoś w sieci?
– Eee, no nie…
– A może byś jednak spróbowała? Wiesz, tak z czystej ciekawości? Chyba że tak ci zależy na swoim zdaniu i chcesz się przy nim upierać tylko po to, żeby postawić na swoim – powiedziała z uśmiechem na twarzy.
– Jestem zaskoczona twoją postawą. Liczyłam na to, że mnie poprzesz. A ty tu nagle stajesz w obronie Janka… – udałam obrażoną, robiąc niezadowoloną minę.
Beata przez moment nie wydusiła z siebie słowa.
– Dobra, niech ci będzie. Skoro tak sądzisz, to zakończmy ten temat. Żyj sobie spokojnie w Gdańsku i rozmyślaj o tym, jak to będzie cudownie z twoim chłopakiem. Bo znając życie, to pewnie tyle z tego wyniknie, jak się będziesz tak zacinać. Relacje, gdy ludzie mieszkają daleko od siebie, często są nietrwałe. Jasne, są od tego odstępstwa, ale…
– Świetnie, oprócz tego, że mnie nie wspierasz, to na dodatek chcesz dla mnie jak najgorzej.
– Mam dość słuchania twoich wywodów. W związku z tym dodam tylko, że jeśli zależy ci na szczęściu, to spakuj manatki, weź Patrycję i ruszaj do Wrocławia. A jak nie, to sobie zostań tutaj.
Byłam wściekła
Opuściłam mieszkanie mojej kumpeli wkurzona jak stado szerszeni. Kiedy emocje opadły, jeszcze przemyślałam swoje pragnienia. Chciałam być u boku Janka, obojętnie gdzie. Tęskniłam za moim facetem tak bardzo, że łzy zaczęły spływać mi po twarzy. Nie chciałam być jednak na jego utrzymaniu, więc błyskawicznie przejrzałam ogłoszenia o pracę we Wrocławiu. Ze zdziwieniem, ale i ulgą, stwierdziłam, że koleżanka mówiła prawdę, bo ofert zatrudnienia było pod dostatkiem.
Gdy tylko moje CV trafiło do jednej z firm, momentalnie otrzymałam zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną. Bez chwili zwłoki sięgnęłam po telefon, aby podzielić się tą wiadomością z Jankiem.
– A więc podjęłaś decyzję o przeprowadzce? – zapytał z entuzjazmem w głosie.
– Cóż, jeszcze nie do końca. Ale mocno to rozważam. Naprawdę bardzo mocno – odpowiedziałam.
– Skarbie, błagam… Przyjedź do mnie, a otoczę cię opieką i miłością. Daję ci słowo – zapewnił.
I mam wrażenie, że mówił serio. Od jutra zaczynam się pakować. Wrocław to piękne i klimatyczne miasto. A do Gdańska zawsze mogę wpaść. Odwiedzić moją mamę lub tak zwyczajnie, bez powodu.
Anna, 39 lat