Reklama

Nie jestem naiwna. Ale jest różnica między byciem naiwną a… ufającą. A ja ufałam Adamowi. Ostatnio jednak coś się zmieniło. Trudno to opisać. Pytałam, czy coś się dzieje, mówił, że stres, że sezon ciężki, że „słabe wyniki sprzedażowe”.

Reklama

W sobotę rano postanowiłam ogarnąć szufladę z dokumentami. Wśród starych faktur natknęłam się na paragon z hotelu w Gdańsku. Rezerwacja dla dwóch osób sprzed dwóch tygodni. A przecież mówił, że był wtedy w Poznaniu. Przez chwilę wpatrywałam się w kartkę. Moje serce zaczęło bić szybciej. Zamknęłam oczy, próbując uspokoić myśli, ale to nic nie dało.

Byłam wściekła

– Mogę cię o coś zapytać? – zaczęłam spokojnie, choć cała aż dygotałam.

Adam siedział przy stole i przeglądał coś w telefonie. Spojrzał na mnie, unosząc lekko brwi.

– Jasne, co się stało?

Znalazłam dzisiaj fakturę z Gdańska.

Zbladł, jakby ktoś wyłączył mu krew. Odłożył telefon. Milczał.

– To… – odchrząknął. – To nie tak...

– A jak? Bo ja już naprawdę nie wiem, co mam myśleć – starałam się nie podnosić głosu, ale wewnątrz mnie kipiało.

Złapał się za kark, przeczesał włosy ręką.

– Dobra. Posłuchaj. Pojechałem wtedy do Gdańska. To był… spontaniczny wyjazd. Z moją siostrą.

Zaparło mi dech.

– Z kim?

– Z siostrą. Nie chciałem o tym mówić. Wiesz, rodzina, stare rany. Przez lata nie mieliśmy kontaktu.

Masz siostrę? – wypowiedzenie tych słów było jak wciągnięcie powietrza po długim nurkowaniu.

– Tak. Wiem, że nigdy o niej nie wspominałem… Po prostu nie chciałem cię w to mieszać.

Głos miał pewny, ale ręce niespokojne. Znałam go. Może i nie perfekcyjnie, ale wiedziałam jedno: kłamał.

– Czemu po prostu mi nie powiedziałeś? – zapytałam cicho.

– Bo bałem się, że nie zrozumiesz. A ja... nie miałem jeszcze siły o tym gadać – wzruszył ramionami.

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam tylko, jak odkłada niedojedzoną kanapkę i wychodzi z kuchni.

Coś we mnie się buntowało

– On ci to serio powiedział? Że był z siostrą? – Marta aż się zakrztusiła kawą. – Nigdy nie wspominał, że ma rodzeństwo! Przez tyle lat?

Siedziałyśmy w kawiarni. Zawsze tu przychodziłyśmy, kiedy któraś miała problem do przegadania. Tym razem ja mówiłam, a Marta słuchała.

– No właśnie. I nagle bum. Jakim cudem? Jak można ukrywać coś takiego tyle lat?

– A jak się nazywa ta siostra?

– Magda. Mieszka za granicą, nie utrzymuje kontaktu z rodziną. Tak mi powiedział.

Marta zmarszczyła czoło.

Brzmi jak zmyłka. Masz jakieś zdjęcia? Widziałaś ją?

– No właśnie nie. I jak pytałam o zdjęcia, to się tylko wkurzył.

– Czas wziąć sprawy w swoje ręce – powiedziała Marta i wyjęła telefon. – Znasz nazwisko panieńskie jego matki?

– Mam akt ślubu w szufladzie.

– To znajdziemy coś o niej w necie. Media społecznościowe, rejestry meldunkowe, może coś wypłynie.

Przez chwilę przeszukiwałyśmy internet, ale jakoś nie mogłam się zmusić do działania. Coś we mnie się buntowało. Może jeszcze nie chciałam znać prawdy?

Zostałam zdradzona

Tego wieczoru nie mogłam zasnąć. Adam już dawno chrapał, ale ja leżałam w ciemności z telefonem w dłoni i myślą, że to, co robię, może złamać mi serce. Ale musiałam wiedzieć. Zaczęłam przeszukiwać jego konto w mediach społecznościowych. Chwilę później zobaczyłam zdjęcie męża. Weszłam w profil osoby, która je dodała i nagle wszystko zagrało. To nie siostra. To romans. Serce waliło mi jak młot. Następnego dnia, kiedy myślał, przypadkiem usłyszałam jego rozmowę.

– Nie mogę teraz z nią gadać… – szeptał nerwowo. – Wiesz, że dla mnie liczysz się tylko ty, ale daj mi czas, dobra? Jeszcze trochę…

Zamarłam. Nie słyszałam odpowiedzi, ale jego ton mówił wszystko. Nie wytrzymałam.

Wiem – powiedziałam cicho, kiedy usiedliśmy do kolacji.

– Co wiesz? – udawał zdziwionego.

– Że Magda nie jest twoją siostrą.

– Masz rację – powiedział cicho. – To kobieta, z którą się spotykam od roku.

W głowie mi dudniło. Od roku żyłam z mężczyzną, który prowadził drugie życie.

– Rok? – powtórzyłam, jakby to słowo nie chciało mi przejść przez gardło. – Przez rok spałeś obok mnie, a potem jechałeś do niej?

Adam nie podnosił wzroku. Milczał chwilę, a potem wziął głęboki oddech.

– To nie miało się tak potoczyć. Poznałem ją na szkoleniu. Wiesz, jak ostatnio wyglądała nasza relacja. Codzienność, rutyna, wieczne pretensje. Ona... słuchała. Chciała mnie. Sprawiała, że czułem się znowu... ważny.

Parsknęłam śmiechem.

– Ważny?! A ja ci nie wystarczałam?

– Nie o to chodzi… – powiedział, ale zabrzmiało to jak najgorsze z możliwych usprawiedliwień.

– To o co?

Byłem głupi – powiedział w końcu. – Myślałem, że to przelotne, a potem… potem już nie umiałem się wycofać.

Wstałam. Z trudem złapałam równowagę, jakby ziemia pod moimi stopami była zrobiona z lodu, który właśnie zaczął pękać.

– Muszę wyjść – wydukałam.

– Zostań. Porozmawiajmy.

– Porozmawiamy, jak będę w stanie patrzeć ci w twarz.

Szłam bez celu. Tylko nogi mnie niosły. Zatrzymałam się przy parku. Usiadłam na ławce i zamknęłam oczy. Wszystko runęło. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek będę jeszcze w stanie mu zaufać.

Tęskniłam

– I co teraz? – zapytała Marta, nalewając mi herbaty do kubka.

Siedziałyśmy w jej kuchni. Mieszkanie pachniało jabłkami i cynamonem, a ja byłam tam tylko po to, żeby się nie rozsypać. Owinęłam się kocem, jakby miał mnie ochronić przed zdradą, przed wspomnieniami, przed samą sobą.

– Nie wiem. Wczoraj powiedziałam mu, żeby się wyniósł. Spakował torbę i poszedł do kolegi. Ale to nie rozwiązuje niczego. Nie potrafię z tym żyć… i nie wiem, czy potrafię bez niego.

Marta pokiwała głową.

– On cię zdradził. To nie był jednorazowy błąd. To było świadome.

– Wiem. Ale... mimo wszystko. Tęsknię za nim. Boję się tej ciszy.

Wzięła moją dłoń.

– To nie jest tęsknota za nim. To strach przed samotnością. A strach nie powinien być powodem, żeby z kimś być.

– Myślisz, że on naprawdę kocha tę Magdę?

– Nie wiem – odpowiedziała cicho. – Ale nawet jeśli tak, to nie zmienia faktu, że cię zranił. Masz prawo decydować, co dalej.

Zamilkłam na chwilę.

– Myślałam, żeby do niej napisać.

– Po co?

Żeby się dowiedzieć, dlaczego...

– A może lepiej zostawić to wszystko i nie pozwalać jej zamieszkać w twojej głowie?

Wiedziałam, że Marta ma rację.

Przestałam udawać

Adam się wyprowadził. Nie pytałam, dokąd. Nie chciałam wiedzieć. Po prostu spakował swoje rzeczy, jedną walizkę i torbę sportową, i wyszedł. Przez pierwsze dni snułam się po mieszkaniu jak duch. Pewnego dnia usiadłam na kanapie. Tak po prostu. I w tej ciszy, która kiedyś mnie przerażała, teraz zaczęłam słyszeć coś więcej niż echo rozpaczy. Zaczęłam przypominać sobie, kim byłam, zanim poznałam Adama. Dziewczyną z pasją do rysunku, kobietą, która śmiała się z byle czego, której wystarczał spacer, by czuć się wolną. Nie płakałam. Tylko siedziałam i myślałam. Czy mu wybaczę? Nie wiem. Czy wróci? Być może. Ale już wiem, że jeśli wróci, to nie do tej samej Asi. Zaparzyłam herbatę. Usiadłam z kubkiem w dłoniach i po raz pierwszy od tygodni poczułam coś, co nie było bólem ani złością. To była... ulga. Nie dlatego, że on odszedł. Tylko dlatego, że wreszcie przestałam udawać, że wszystko jest dobrze. Zza okna słychać było stukot deszczu. Zaparłam się o parapet i spojrzałam w ciemność.

– Będzie inaczej – wyszeptałam do siebie.

Nie lepiej. Nie łatwiej. Ale inaczej. I to mi wystarczyło.

Joanna, 35 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama